"Kto się nimi zajmie, gdy umrę...?" Pomóżmy Renacie wygrać z rakiem!

Leczenie onkologiczne, badania diagnostyczne
Zakończenie: 4 Czerwca 2019
Opis zbiórki
Chcę żyć, mam dla kogo… Mam syna, który od dziecka cierpi na epilepsję i jest pod moją opieką. Mam wnuczka, dla którego muszę żyć. Mam męża i córkę, którzy bardzo ciężko przeżywają moją chorobę. Cierpią wszyscy, cierpi cała rodzina, a winę za to ponosi bezlitosny nowotwór! Bez odpowiedniego leczenia z godziny na godzinę moje szanse maleją… Proszę Cię o pomoc, pomóż mi przeżyć…
Diagnoza była jak wyrok... Czasami czułam ból w podbrzuszu, ale przechodził, zapominałam o nim. W październiku zeszłego roku poznałam jego przyczynę, najgorszą z możliwych. W tym dniu dowiedziałam się, że o dawnym życiu mogę zapomnieć. Zaczął się nowy etap - etap walki z nowotworem… Rak lewego jajnika, III stopień złośliwości. Już po pierwszych badaniach okazało się, że mam w sobie ogromnego guza, wielkości 12 centymetrów! To był cios, po którym ciężko się podnieść…
Przez kolejne tygodnie byłam załamana. Zastanawiałam się, jak powiedzieć dzieciom, że mogę umrzeć… A jeśli przegram z rakiem, kto zajmie się z moim chorym synem? Maciej od wczesnego dzieciństwa cierpi na epilepsję. Przez to ma wiele problemów w życiu, wspieram go jak mogę: jestem na co dzień, opiekuję się, wspieram w najtrudniejszych momentach jego życia. To jest bardzo trudna sytuacja dla naszej rodziny...
Zawsze to ja starałam się być wsparciem dla mojej rodziny; siłą, dzięki której przetrwamy każdy huragan. Ale teraz to ja potrzebuję pomocy i wiem, że sama nie dam rady...
Gdy zapadła diagnoza, właściwie od razu trafiłam na stół operacyjny. Do samego końca wierzyłam, że gdy się obudzę, ten koszmar będzie już za mną. Usłyszę, że najgorsze minęło, że jestem zdrowa i mogę wracać do dzieci… Ale tak się nie stało. Po przebudzeniu przyszedł do mnie lekarz. Już gdy spojrzałam na jego twarz wiedziałam, że zaraz usłyszę najgorsze wieści… “Pani Renato, z przykrością muszę poinformować, że nic nie udało nam się zrobić. Guz wrósł w żołądek oraz jelita. Jest nieoperacyjny…”. Poczułam wtedy, że spadam w ciemną otchłań, a upadek okaże się niezwykle bolesny. O ile go przeżyję…
Została mi tylko chemioterapia. Bardzo źle ją zniosłam, ale musiałam się trzymać - dla mojej rodziny. Udało się, guz zareagował, zmniejszył się i w czerwcu mogłam przejść kolejną operację - tym razem lekarze wycięli guza w całości. Ale to wcale nie oznacza końca walki… Badanie wykazało aktywne ogniska nowotworowe, muszę kontynuować leczenie. Właśnie rozpoczęłam kolejną chemioterapię. Potrzebuję leczenia wspomagającego i kontrolnych badań. Dostałam skierowanie na rentgen kości i stawów - wystąpiło podejrzenie przerzutów. Czas oczekiwania na NFZ jest bardzo długi, a w przypadku nowotworu konieczne jest szybkie reagowanie. Wiem, że ratunkiem dla mnie jest rozpoczęcia prywatnego leczenia, które wyeliminuje czas oczekiwania - przecież każdy dzień jest na wagę złota…
Wierzę, że najgorsze minęło i chociaż czeka mnie jeszcze długa droga, na jej końcu odniosę zwycięstwo! By tak się stało, muszę mieć siłę, by przejść kolejną chemię, by uniknąć przerzutów. Leczenie wspomagające daje mi dodatkową nadzieję, ale jest niezwykle drogie.
Mój guz został usunięty, a to daje mi siłę, aby się nie poddać. Mimo to każdego dnia czuję, że mój organizm staje się coraz słabszy. Mam problemy z pamięcią, niekiedy z przejściem kilku kroków. Boje się, że przerzuty już nastąpiły, ale nie mogę dopuścić, by paraliżujący strach odebrał mi moc do walki…
Dzisiaj bardzo proszę Cię o pomoc, bo skończyły już nam się wszystkie środki… Obecnie nie jestem w stanie wykupić nawet suplementów, które zostały mi w wypisie zalecone przez lekarza. Pomóż mi walczyć, bo stawka jest najwyższa… Muszę żyć dla moich dzieci, dla mojego męża i wnuka. Nie umiem sobie wyobrazić, co będzie, jeśli mnie zabraknie. Właśnie tego się najbardziej boję...
Renata