Ona dała mi życie – teraz ja błagam o życie dla niej!

Ratowanie życia mamy – zakup leku Darzalex
Zakończenie: 28 Lutego 2019
Opis zbiórki
Cześć, mam na imię Hubert i nigdy nie sądziłem, że będę musiał ratować życie mojej mamy. Nigdy nie myślałem, że będę jechał 100 kilometrów do szpitala ze ściśniętym żołądkiem, modląc się, by z mamą nie było gorzej. Nigdy nie sądziłem, że będę próbował zatrzymać dla niej czas. Choroby tej nie da się pokonać, ale można ją zaleczyć, można sprawić, że mama będzie z nami jeszcze długo. Każdy z Was ma mamę i każdy ratowałby ją ze wszystkich sił. Proszę Was o życie dla mojej mamy, bo sam nie zdołam pokonać tak okropnej choroby, a wiem, że nigdy nie pogodzę się z jej powolnym odchodzeniem w bólu i cierpieniu. Brak leków refundowanych i brak pieniędzy oznacza jedno – śmierć!
Mamy moich kolegów, cieszą się z wnuków, niektóre jeszcze pracują. Moja mama cierpi na złośliwą odmianę nowotworu szpiku – szpiczaka mnogiego. Zachorowała 6-7 lat temu, jeszcze jak byłem w liceum. Ta wiadomość wstrząsnęła życiem jej i całej naszej rodziny. W stanie patologicznych zmian było 90% jej szpiku. Lekarze bez wahania podali jej silną chemię i jak najszybciej skierowali na autoprzeszczep. Przeszczep się powiódł i przez rok – dwa było względnie dobrze...
Dzisiaj mama przyjęła całą garść leków, wczoraj też i właściwie ciągle je połyka, a choroba i tak sieje zniszczenie. Na ten moment szpiczak wyssał z mamy ostatnie resztki sił i ochoty na cokolwiek. Przygarbiła się jeszcze bardziej, cały czas śpi, ma straszne wahania nastrojów i bolą ją wszystkie kości. Była cały wrzesień w szpitalu i lekarze przygotowywali ją na przeszczep. Przeszczep się nie udał. Dostała silną chemię, która prawie ją zabiła.
Mama wstydzi się tego, jak wygląda po chemii i miewa stany depresyjne. Powoli traci nadzieję i poddaje się chorobie. Wszystko to dzieje się na moich oczach i w obliczu mojej bezradności. Kiedy byłem jeszcze dzieckiem, mama zawsze wiedziała jak mi pomóc i mnie uratować, teraz kiedy sama potrzebuje pomocy, stoi przy niej zupełnie bezradny dorosły syn, który cierpi jak nigdy przedtem. Choroba mamy uodporniła się na wszystkie leki. Działa jedynie silna chemioterapia, która niszczy mamę niemal tak samo, jak choroba. Po ostatniej ledwo się podniosła.
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy żyliśmy nadzieją, ponieważ lekarze mieli podłączyć ją do programu poddawania lekom, które nie weszły jeszcze na rynek. Program nie ruszył, ale może to i dobrze, bo leki te mogły nieść ze sobą zabójcze skutki uboczne.
W tej chwili nie ma już dla niej leków, przyjęła wszystkie możliwe, którymi dysponują lekarze. Może jeździć na kontrolę i odbierać coraz gorsze wyniki. Mama przeżyła wszystkie swoje szpitalne koleżanki. W tej chwili nie ma już dla niej leków, przyjęła wszystkie możliwe, którymi dysponują lekarze. Może jeździć na kontrolę i odbierać coraz gorsze wyniki, ale będzie to oznaczało tylko tyle, że się poddajemy, że mama świadomie odchodzi i nie ma już odwrotu. Ostatnia iskra nadziei to nierefundowany przez NFZ lek o nazwie Darzalex. Cena 30ml tego leku przekracza 3000$. Lekarz prowadzący mamy obliczył koszty terapii i wszystko stało się jasne. Nie stać nas na takie leczenie...
Oprócz tego, że choroba niszczy mamę i całą naszą rodzinę, dochodzi teraz fakt, że lekarstwo istnieje, ale nie mamy pieniędzy, żeby je kupić i przedłużyć mamie życie. Łamie mi serce widok jej kurczącej się w sobie.
Chciałbym zatrzymać wskazówki zegara śmierci, ale bez tych pieniędzy jest to niemożliwe. Mamy dni mogą być policzone i stąd moja prośba do wszystkich o pomoc. Gdybym tylko mógł, wziąłbym część choroby na siebie. Zdjąłbym z mamy część cierpienia, żeby mogła doczekać moich dzieci, żeby mogła widzieć, jak zakładam rodzinę. Dlatego błagam Was o pomoc.