Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nikodem Druszcz
Nikodem Druszcz , 4 latka

Pomóż Nikosiowi wyrwać się ze szponów autyzmu!

Nikoś to mój ukochany synek. Szczęście z powitania go na świecie było nieopisane! Niestety radość ta nie trwała długo… Los nie był dla niego łaskawy. Nagle zaczęły pojawiać się niepokojące objawy i napady agresji. Bałam się, że kiedyś zrobi sobie krzywdę! Byłam przerażona. Nie wiedziałam, co się z nim dzieje ani jak mogę mu pomóc. Natychmiast rozpoczęłam konsultacje ze specjalistami. Chciałam jak najszybciej znaleźć źródło kłopotów synka! W końcu zdiagnozowano u niego spektrum autyzmu. Ta informacja była dla mnie ogromnym ciosem. Czułam, jak nasz świat się wali. Wcześniej miałam nadzieję, że zaobserwowane objawy nie wiążą się z niczym poważnym i że szybko uda się pokonać wszystkie trudności. Tymczasem dotarło do mnie, że Nikoś do końca życia będzie nosił na swoich barkach ciężar diagnozy! Wiedziałam jednak, że muszę być silna – dla niego. Szukałam więc pomocy u kolejnych lekarzy i terapeutów. Niestety kłopotów zdawało się tylko przybywać, dlatego jak najszybsze zapewnienie Nikosiowi odpowiedniej opieki i wsparcia było kluczowe.  Udało nam się dostać na zajęcia wczesnego wspomagania rozwoju oraz regularne wizyty u psychologa, pedagoga i logopedy. To jednak dopiero początek walki o normalne życie… Konieczne są jeszcze częste konsultacje z neurologiem, fizjoterapeutą i terapeutą SI. Ważna jest również opieka ortopedy, ponieważ Nikoś ma spore kłopoty z prawidłowym chodem.  Marzę, by dzięki wsparciu specjalistów było mu choć odrobinę łatwiej. Trudno jest się pogodzić z tym, że synek jest uwięziony we własnym świecie, z którego nie mogę go wyciągnąć… Nikoś nie potrafi nawiązać relacji z rówieśnikami, ma problemy z komunikacją, zachowuje się, jakby mnie nie słyszał… Bardzo dużą trudnością stała się dodatkowo wybiórczość pokarmowa i nieprawidłowości trawienne. Czasami mam wrażenie, że z dnia na dzień jest coraz gorzej! Widok cierpienia i frustracji własnego dziecka to najgorsze, co może spotkać rodzica! Staram się, jak tylko mogę, by mu pomóc. Jednak koszty związane z kolejnymi terapiami i wizytami u specjalistów zaczynają mnie przerastać. Nie wiem już, jak mam je pokryć samodzielnie… Dlatego bardzo proszę o pomoc. Każda złotówka to dla Nikosia szansa na lepszą przyszłość! Mama

360 zł
Renata Chomiszczak
Pilne!
Renata Chomiszczak , 55 lat

Brak operacji to wyrok śmierci❗️Potrzebna pełna mobilizacja🚨

My nie prosimy, my błagamy Was o pomoc! Tak bardzo się boimy, że nie zdążymy uratować mamy… Czas nie działa na naszą korzyść. Każdej nocy sen z powiek spędza nam myśl o najczarniejszym scenariuszu… Musimy jednak walczyć, by mama mogła być z nami jak najdłużej!  Nasza kochana mama pod koniec września 2023 trafiła do szpitala z podejrzeniem udaru. Byliśmy w szoku, gdy tomografia wykazała, że w jej głowie są 3 guzy! Rozpoczął się istny maraton badań i konsultacji. Ostatecznie wyniki biopsji wykazały, jak z ciężkim przeciwnikiem mam do czynienia. Na kartce czarno na białym napisane było: GUZ MÓZGU – glioblastoma. Czuliśmy, jak ziemia osuwa nam się spod nóg…  Mama rozpoczęła walkę z glejakiem, złośliwym nowotworem IV stopnia. W grudniu przeszła pierwszą chemioterapię i radioterapię. Efekty uboczne były bardzo dotkliwe… Ropne stany zapalne, znaczna utrata włosów… Wróciła do domu na święta. Cieszyliśmy się, że możemy spędzić je razem, błagając, by nie były to nasze ostatnie… Niestety, w styczniu ze względu na słabe wyniki krwi mama nie otrzymała kolejnej dawki chemii. Zapalenie płuc i zakażenie bakterią… Lekarze nie dawali jej szans. Kazano nam przygotować się na najgorsze. Mama jednak się nie poddała i pokonała napotkane przeszkody. Po powrocie do domu mogliśmy chwilę nacieszyć się jej uśmiechem, zaznać spokoju… Wyniki krwi były dobre, więc mam rozpoczęła przyjmowanie kolejnej dawki chemii. Tydzień po zakończeniu chemioterapii u mamy wystąpił nieoczekiwany atak drgawkowy. Od tej chwili wszystko się zmieniło. Pojawiła się afazja, problemy z pamięcią i ogólne osłabienie. Mama nie pamięta już nawet naszych imion. Na dzień dzisiejszy jest pampersowana, chodzi o balkoniku. Nie da się opisać słowami, jak trudne są to chwile dla naszej rodziny. Nie mogliśmy się jednak załamywać. Szczególnie że pojawiła się szansa na zabieg operacyjny. Wcześniej lekarze zapewniali nas, że guzy są nieoperacyjne. Jednak zdarzył się cud – zjawił się lekarz, który podejmie się operacji. Zabieg mikroskopowy ma trwać 6 godzin i usunąć wszystkie 3 guzy. Jednak koszt takiego cudu to 90 000 tysięcy! Do tego dochodzą wydatki związane z dalszym leczeniem i konieczną rehabilitacją. Nie jesteśmy w stanie sami w tak krótkim czasie uzbierać tak ogromnej kwoty! Operacja jest zaplanowana już na 20 maja! Co jeśli nie zdążymy zebrać środków? Nie możemy czekać, w przypadku mamy każdy dzień zwłoki, to zagrożenie życia! Zwracamy się z prośbą do wszystkich ludzi dobrej woli. Każdy, kto zna naszą mamę wie, że dla niej zrobimy wszystko. O niczym więcej nie marzymy, jak o tym, żeby nasza mama, babcia i żona wróciła do pełni sił i cieszyła się życiem jak najdłużej. Będziemy wdzięczni za nawet najmniejsze wsparcie. Bliscy Renaty

68 518,00 zł ( 53,67% )
Brakuje: 59 142,00 zł
Beata Osuch
Beata Osuch , 45 lat

Dzięki Twojemu wsparciu mam szansę na lepszą przyszłość... Pomocy❗️

Moja codzienność nie należy do najprostszych… Nie mogę podjąć żadnej pracy, bardzo rzadko wychodzę z domu… Jest mi niezwykle trudno. Potrzebuję pomocy, bo sama nie dam sobie rady. Proszę, zapoznaj się z moją historią. Lista moich diagnoz jest długa… Stwierdzono u mnie zmiany degeneracyjne stawów kolanowych, torbiel Bakera, zmianę ogniskową w mózgowiu i zaburzenia napadowe, które są jeszcze w trakcie dalszej diagnostyki. Utrzymuję się z renty, która nie wystarczy na pokrycie wszystkich codziennych potrzeb i zakupu leków… Wychowuję również syna, który też ma problemy zdrowotne. Chciałabym zapewnić mu wszystko, ale jak, skoro środków brakuje na utrzymanie jednej osoby… Moja sprawność fizyczna i psychiczna z dnia na dzień jest niestety coraz gorsza… Marzę o tym, by wrócić jeszcze do pracy, spełniać się zawodowo, korzystać z życia. Nie wiem, czy to będzie kiedykolwiek możliwe… Jestem zmuszona poprosić o pomoc. Choroby, które u mnie zdiagnozowano, obciążają nie tylko moje finanse, ale przede wszystkim samopoczucie i możliwość samodzielnego, prawidłowego funkcjonowania. Bardzo proszę o wsparcie… Jesteście moim ratunkiem… Beata

741,00 zł ( 13,92% )
Brakuje: 4 579,00 zł
Nikodem Bieda
Pilne!
Nikodem Bieda , 2 latka

Białaczka niszczy dzieciństwo Nikosia – POMOCY❗️

Patrzymy na malutkiego Nikosia, który płacze w szpitalnym łóżku i nie możemy uwierzyć… Jeszcze kilka miesięcy temu beztrosko bawiliśmy się w domu. Wszystko zniszczyła okrutna diagnoza! W marcu synek trafił do szpitala z zapaleniem oskrzeli oraz dużym, wzdętym brzuszkiem. Zapalenie oskrzeli udało się wyleczyć, jednak lekarze nie wiedzieli, co jeszcze dolega synkowi. Dostaliśmy skierowanie na wizytę u endokrynologa, ponieważ Nikoś miał podwyższone wyniki tarczycy. Przez około miesiąc było spokojnie, synek czuł się dobrze. Nie wiedzieliśmy, że to cisza przed burzą! Pewnego dnia u Nikosia pojawiły się wybroczyny w okolicy skroni oraz liczne siniaki na nogach. Od razu zrobiliśmy badania krwi – nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom. Poziom płytek krwi był przerażający. Łudziliśmy się jeszcze, że być może jest to spowodowane wcześniejszą infekcją oskrzeli, ale lekarze wysłali nas już do szpitala.  Pojechaliśmy karetką na oddział hematologii i onkologii. Kolejne badania nie pozostawiły wątpliwości. Naszego synka zaatakowała ostra BIAŁACZKA LIMFOBLASTYCZNA! Trzeba było natychmiast wdrożyć leczenie. Nikoś przyjmuje teraz sterydy i chemię. Widzimy, jak z dnia na dzień nasz maluszek jest coraz bardziej niespokojny i słaby. Łzy same napływają nam do oczu… Lekarze oceniają, że przed Nikosiem jeszcze około 2 lata leczenia, z czego co najmniej kilka miesięcy w szpitalu. Białaczka wtargnęła do życia naszego chłopca i brutalnie odebrała mu dzieciństwo.  Leczenie tej okrutnej choroby jest refundowane, jednak pozostałe koszty opieki nad chorym Nikosiem zaczynają nas przerastać. Potrzebujemy wsparcia, by móc opłacić częste dojazdy do szpitala, leki i niezbędne produkty pielęgnacyjne.  Błagamy Was o wsparcie walki naszego synka. Oddalibyśmy wszystko, by koszmar białaczki zniknął z jego życia. Prosimy, pomóżcie! Rodzice

1 838,00 zł ( 2,15% )
Brakuje: 83 269,00 zł
Mania Zięba
Mania Zięba , 22 miesiące

Na chorobę Marysi nie ma leku... Pomóż zapewnić jej konieczne wsparcie!

Marysia to nasza druga córeczka, tak bardzo cieszyliśmy się na jej przyjście na świat. Chwilę po porodzie maleństwo miało nierówny oddech, jednak nic nie wskazywało, że  w przyszłości pojawią się poważniejsze problemy… Gdy córeczka miała 1 miesiąc zauważyliśmy, że kieruje wzrok tylko w jedną stronę. Niedługo później zaczęły się trzęsienia główki, przez które Marysia kilkukrotnie lądowała w szpitalu. Konsultacja okulistyczna stwierdziła, że córeczka ma nadwzroczność. Do domu wróciliśmy z okularami.  W wieku 9 miesięcy ponownie byliśmy z córeczką na oddziale neurologicznym. Ta wizyta była jednak dla nas kluczowa, bo to wtedy w końcu dowiedzieliśmy się, co jest przyczyną problemów Marysi. Wyniki rezonansu nie pozostawiły już wątpliwości. U córeczki stwierdzono Zespół Jouberta, a badania genetyczne dały nam ostateczne potwierdzenie.  Córeczka praktycznie od urodzenia jest rehabilitowana. Jesteśmy pod stałą kontrolą wielu specjalistów. Nieustannie odwiedzamy nefrologa, ponieważ choroba stwarza ryzyko uszkodzenia nerek i innych narządów. Co 3 miesiące zjawiamy się u okulisty, regularnie jeździmy do kardiologa, genetyka, gastroenterologa i poradni immunologicznej.  Rachunki za wizyty lekarskie i konieczną rehabilitację wciąż rosną… Znaczącą większość spotkań ze specjalistami opłacamy sami. Lista potrzeb ciągle się powiększa. Marysia zaczęła stawiać pierwsze kroki, jednak źle ustawia stopy i konieczny jest zakup butów ortopedycznych. Okulary musimy zmieniać co kilka miesięcy.  Na chorobę Marysi nie ma leku. Możemy jednak wspomóc nasze dziecko, zapewniając mu konieczną opiekę lekarską i regularną rehabilitację. To wszystko niestety kosztuje… Dlatego będziemy wdzięczni za każde wsparcie. Ponad wszystko zależy nam, żeby Marysia pomimo czasu spędzonego w gabinetach lekarskich i szpitalach, miała szczęśliwe i dobre dzieciństwo. Rodzice

200 zł
Angelika Komorska
Pilne!
Angelika Komorska , 28 lat

Boję się, że nowotwór okaże się silniejszy i mnie zabije! Ratuj❗️

Do choroby można podchodzić w różny sposób. Ja wybieram walkę! Mam na imię Angelika i od dziecka zmagam się z niepełnosprawnością. Zawsze, mimo przeciwności losu, starałam się być silna. „Przecież moja niepełnosprawność to nie zagrożenie życia!" – myślałam. Przyszedł jednak dzień, w którym wszystko się zmieniło... Niedawno dowiedziałam się, że choruję na nowotwór złośliwy. Załamałam się. Ile cierpienia może znieść jedna osoba?! Ile siły muszę jeszcze pokazać, by w końcu przezwyciężyć choroby?! Na początku pojawił się silny duszący kaszel, zawroty głowy, obrzęk szyi, które utrzymywały się przez wiele miesięcy. Nawet przy najmniejszym wysiłku traciłam oddech! Symptomy od początku były poważne, jednak nie sądziłam, że za chwilę przyjdzie mi walczyć o życie! Jak najszybciej zgłosiłam się na pogotowie. Przeszłam szereg badań krwi, prześwietlenia płuc, tomografię, rezonans – diagnostyka zdawała się nie mieć końca. Skierowano mnie na oddział otolaryngologii, gdzie usłyszałam wstępną diagnozę. Lekarze nie mieli jednak jeszcze pewności. Do końca liczyłam więc, że to pomyłka, że to nic poważnego... Niestety, niedługo potem zostałam skierowana w trybie pilnym na hematologię. Gasła we mnie nadzieja. Nie rozumiałam, co się dzieje. Przeszłam biopsję, liczne konsultacje z onkologiem oraz kolejne badania i w końcu otrzymałam informację, która brzmiała, jak WYROK: chłoniak Hodgkina ze stwardnieniem guzkowym! Świat się zatrzymał. To był dla mnie ogromny szok. Natychmiast rozpoczęto leczenie i wdrożono chemioterapię. Mimo że to początek mojej walki, lekarze apelują, że choroba bardzo szybko postępuje! Boję się każdego kolejnego dnia. Boję się, że nowotwór okaże się silniejszy i już nic nie będzie w stanie go zatrzymać. Na razie wiem tylko jedno – właśnie trwa najtrudniejsza walka w moim życiu, której nie wygram bez Twojej pomocy! Martwię się, ponieważ nie mam z czego opłacić kolejnych leków, specjalistycznej diety oraz wizyt u specjalistów. Koszty znacznie przewyższają moje możliwości finansowe. Moja niepełnosprawność od zawsze utrudniała mi wykonywanie jakiejkolwiek pracy. Utrzymuję się tylko z renty socjalnej i świadczenia pielęgnacyjnego. Niestety środki te nie wystarczają na pokrycie większości wydatków! Dlatego bardzo proszę o pomoc. Liczy się każda złotówka. Jesteście dla mnie jedyną nadzieją! Angelika

735 zł
Marzena Derenda
Marzena Derenda , 58 lat

Mama to bijące serce naszej rodziny – musi się wybudzić❗️Pomocy❗️

To miał być kolejny, zwyczajny, dobry dzień. Mama wracała z pracy do domu, ale nigdy do niego nie dotarła. W samym centrum Szczecina, w piątek po południu, doszło do dramatycznego w skutkach wypadku. Mężczyzna wjechał samochodem na Placu Rodła z dużą prędkością – najpierw na przejście dla pieszych, potem na tory, by w końcu wpaść na przystanek tramwajowy pełen ludzi.  Wśród nich była nasza mama, która ciężko ranna trafiła do szpitala w stanie krytycznym. Do tej pory utrzymywana jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Mama znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze… Wystarczyła dosłownie chwila, by zmienić diametralnie cały nasz świat.  Nasza mama jest wspaniałą, kochaną osobą. Wychowała troje dorosłych już dzieci, jest babcią, żoną, córką… I wielkim wsparciem i ostoją dla całej rodziny. Niezwykle empatyczna, pogodna, zawsze zaangażowana w sprawy innych, kochająca życie, ludzi pomaganie innym… Jednak to, co się wydarzyło, sprawiło, że sama jak nigdy potrzebuje wsparcia.  Aktualnie mama jest w śpiączce farmakologicznej, utrzymuje się u niej obrzęk mózgu. Jesteśmy zrozpaczeni, bo nie możemy nic zrobić, tylko się modlić i czekać. Lekarze określają stan mamy jako bardzo ciężki. Już wiemy, że po wybudzeniu będzie potrzebowała bardzo intensywnej rehabilitacji w specjalistycznym ośrodku.  Wiąże się to z ogromnymi kosztami i wielomiesięczną walką, a to jedyna szansa, aby mama powróciła przynajmniej do podstawowej sprawności – czas, intensywność i profesjonalizm terapii mają tu kluczowe znaczenie. Szacowany miesięczny koszt takiej rehabilitacji, która będzie trwała od kilku do kilkunastu miesięcy to ok. 28-35 tys. zł. Doliczając koszty wizyt lekarskich, nierefundowanych leków, terapii wspierających oraz koszty dojazdów do specjalistów, do końca roku będzie potrzeba nawet ok. 500 tys. zł! Najważniejsze jednak, aby mama do nas wróciła… Jest bijącym sercem naszej rodziny, którego nie możemy stracić, osobą, która zawsze bezinteresownie pomagała każdemu, kto zwrócił się do niej o pomoc. Teraz czujemy się bezradni i zagubieni… Sami nie udźwigniemy tak ogromnych kosztów leczenia. Będziemy wdzięczni za najmniejsze nawet wsparcie, które pozwoli powrócić naszej ukochanej mamie do domu.  Córki wraz z bliskimi

1 045,00 zł ( 0,51% )
Brakuje: 203 083,00 zł
Aleksandra Adamska-Osada
Aleksandra Adamska-Osada , 53 lata

W głowie mojej żony lekarze wykryli GUZA❗️Pomocy❗️

Jesteśmy szczęśliwą rodziną, z wykształcenia muzycy, pasjonaci tej ulotnej sztuki. Z zamiłowania dydaktycy, pracujący z młodzieżą i studentami. Dzielimy się tym, co mamy najlepszego, naszą wiedzą i doświadczeniem. Żyliśmy spokojnie, wydawało się, że ludzkie dramaty, nieszczęścia, są gdzieś obok, nas nie dotyczą. Nasze szczęście okazało się jednak być bardzo ulotne...  1 września 2023 wszystko się zmieniło. Badanie MRI głowy mojej małżonki, które miało być formalnością, przyniosło straszną diagnozę. Guz ośrodkowego układu nerwowego zlokalizowany przy pniu mózgu i móżdżku. Nagle wszystko w naszym życiu legło w gruzach. Niedowierzanie, ból, rozpacz, pytania... Dlaczego? Może to pomyłka…? Minął tydzień, zanim się trochę uspokoiliśmy i zaczęliśmy myśleć o walce z chorobą. W trakcie wizyty u neurochirurga dowiedzieliśmy się, że sprawa jest bardzo poważna i trzeba się liczyć z wszelkimi konsekwencjami bardzo ciężkiej operacji guza w tym nieszczęśliwym miejscu, łącznie z utratą zdrowia i życia.  Po konsultacjach zdecydowaliśmy się na wykonanie zabiegu, powierzając go zespołowi doświadczonych neurochirurgów. Operacja odbyła się 22.01.2024 r. i zakończyła się sukcesem. Guz został usunięty doszczętnie. Niestety, nieszczęśliwa lokalizacja guza spowodowała wiele trudnych do przewidzenia powikłań pooperacyjnych, przez które żona trafiła na oddział intensywnej terapii. Konieczne były m.in.: kraniotomia, tracheotomia, dreny dolędźwiowe, dreny opłucnej, wspomaganie pompami infuzyjnymi, sonda do żywienia, skomplikowane antybiotyki, leki przeciwwirusowe i wiele innych. Przez kilkanaście dni żona była utrzymywana w śpiączce farmakologicznej i przez ponad miesiąc wspomagana oddechowo respiratorem. Pobyt na intensywnej terapii trwał bardzo długo, niemal 3 miesiące. Były to najstraszniejsze 3 miesiące w naszym życiu. Wszystkie badania wskazują na to, że możliwy jest powrót do zdrowia, ale organizm po to tak ciężkiej operacji „budzi się” do funkcjonowania bardzo powoli. Każdy, choćby najmniejszy odruch cieszy i daje nadzieję na powrót do sprawności. Jednak aby to było możliwe, potrzebna jest bardzo kosztowna rehabilitacja prowadzona przez specjalistyczne ośrodki. Niestety, nie jest ona objęta refundacją… Koszt turnusu rehabilitacyjnego znacznie przekracza nasze możliwości finansowe – jest to nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Dodatkowo konieczny będzie zakup sprzętu rehabilitacyjnego do terapii w domu. Marzymy o powrocie do normalności, do naszej pracy, do zwykłej codzienności. Prosimy o wsparcie, które pomoże małżonce wrócić do pełni zdrowia. Każda wpłata to dla nas ogromna pomoc! Mąż, Ryszard

51 013,00 zł ( 26,1% )
Brakuje: 144 434,00 zł
Kuba Matusiewicz
Pilne!
Kuba Matusiewicz , 20 lat

Kuba dryfuje na granicy życia i śmierci... Pomocy❗️

To były sekundy. Sekundy, które zadecydowały o losie naszego syna i już na zawsze przekreśliły wszystkie plany, marzenia i nadzieje. Kuba spadł z wysokiego i stromego dachu. Dziś jest przykuty do łóżka i nawet nie wie, że żyje. Nigdy już nie zagra na swojej ukochanej gitarze, nigdy nie zrobi samodzielnie kroku, nigdy już się do nas nie odezwie, ale jego młode serce wciąż bije... Jakub był wesołym, energicznym, pełnym talentów i pasji chłopakiem. Ukochany pierwszy syn. Dla młodszego brata Marcina był wzorem i inspiracją. To za jego przykładem brat zdecydował się wybrać akordeon, jako wiodący instrument. Kuba natomiast po skończeniu wałbrzyskiej szkoły muzycznej, rozpoczął studia w Szkole Muzyki Nowoczesnej we Wrocławiu. Kochał muzykę, grał na wielu instrumentach, uwielbiał grać w koszykówkę i wspinać się na ściance. Miał przed sobą całe życie, wiele planów i niespełnionych marzeń… Wszystko runęło jak domek z kart, kiedy dzień po swoich 20. urodzinach uległ tragicznemu wypadkowi. Kuba poślizgnął się i z ogromną prędkością zsunął ze stromego dachu. Moment, w którym dowiedziałam się o wypadku, zapamiętam na całe życie, choć chciałabym wymazać go z pamięci.  Zadzwonił do mnie kolega, który mieszka w tym budynku. Wracał właśnie do domu, gdy zobaczył, że na trawniku leży nieprzytomny Kuba. Zatelefonował do mnie i wezwał pogotowie. Gdy przyjechaliśmy na miejsce, Kuba już był w karetce. Wtedy jeszcze żyliśmy nadzieją, że wszystko będzie dobrze… Jego ręce i spodnie były całkowicie pozdzierane, ale Kuba podczas upadku nie złamał sobie ani jednej kosteczki. To uraz głowy okazał się katastrofalny. Rozległy i nieoperacyjny. Zniszczone zostały obszary odpowiedzialne za myśli, uczucia, nadzieje, ale i za najprostsze kontrolowane odruchy. Nie ma szans, żeby nawet intensywna rehabilitacja sprawiła, że Kuba wróci do nas. On nie wie, że żyje… Lekarze nie zostawili nam złudzeń. W 15-stopniowej skali Glasgow Kuba ma jedynie 4 punkty. Przy 3 punktach ludzie są odłączani od aparatury medycznej. Nasz syn jest więc na granicy życia i śmierci. Działa pień mózgu odpowiedzialny za bicie serca i za oddychanie, ale Kuba nie ma świadomości i mamy tylko nadzieję, że nie odczuwa żadnego bólu. Dziś synek wciąż przebywa na OIOMie. Spędzamy tam z nim każdą możliwą godzinę podczas odwiedzin. Chcemy podjąć próbę rehabilitowania, ale sprawa jest skomplikowana. Szukamy specjalistycznego ośrodka, który zaopiekuje się Kubą po wypisie ze szpitala. Niestety na przeszkodzie znów staje nam skala Glasgow. Specjalistyczne ośrodki rehabilitacji neurologicznej przyjmują pacjentów, u których wskaźnik jest wyższy niż 6 punktów. Ale nie poddajemy się… Chcemy się skupić na tym, żeby synek miał jak najlepszą opiekę… Niestety, z tym wiążą się ogromne wydatki, które mogą przekraczać 20 000 zł miesięcznie. Nie wiemy też, jak długo będziemy musieli zapewnić Kubie takie wsparcie. Czy to będzie rok, czy dłużej? Nasz syn ma młody i bardzo silny organizm, więc taki stan może trwać latami. Kuba do tej pory nie odzyskał świadomości i być może nie odzyska jej już nigdy – uszkodzenia mózgu są zbyt rozległe. Obecnie wymaga wsparcia oddechowego przez respirator, karmiony jest przez PEG’a, wymaga całkowitej opieki medycznej i pielęgnacyjnej 24 godziny na dobę. Koszty związane z zapewnieniem mu specjalistycznej opieki są ogromne i nie jesteśmy w stanie sami sobie z tym poradzić. Dlatego zwracamy się z prośbą o pomoc do wszystkich, którzy nie przejdą obojętnie obok naszej trudnej sytuacji i wesprą w walce o syna… Przecież cuda się zdarzają… A jeśli nie, błagamy, pomóżcie sprawić, by syn odchodził w godnych warunkach… Rodzice

112 555,00 zł ( 35,26% )
Brakuje: 206 594,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki