Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Iga Molka
Iga Molka , 17 lat

Chwila przyjścia na świat, która zmieniła całe życie... Iga walczy, pomóż!

Po narodzinach bliźniaków chwilową radość przerwały straszne słowa lekarza: “U córeczki doszło do niedotlenienia mózgu, może nie przeżyć. Ta noc będzie decydująca.”. Czy jakikolwiek świeżo upieczony rodzic może wyrazić sobie gorszy koszmar? Igunia walczyła o każdy oddech, jej braciszek był w lepszym stanie. Leżałam i nawet nie czułam bólu - przynajmniej nie tego fizycznego. Za to cierpienie rozrywało mi serce - moja córeczka mogła umrzeć! Kolejne dni były straszne. Przez ponad trzy tygodnie Igunia była poddawana tlenoterapii, żywiona pozajelitowo, podpięta pod niekończące się kable, maszyny podtrzymujące życie. Z powodu niedokrwistości dwa razy przetoczono napromieniowaną erytrocytarną krew. Potem dowiedzieliśmy się, że Iga ma Dziecięce Porażenie Mózgowe… Najważniejsze było jednak to, że każdego dnia widzieliśmy poprawę, a widmo śmierci zniknęło! W 32 tygodniu Igunia w końcu zaczęła jeść z butelki. W 44 dobie po przyjściu na świat zabraliśmy bliźnięta do domu. Było szczęście, ale z drugiej strony przerażenie - jak damy sobie radę z maluszkami, w tym z jednym niepełnosprawnym? Wiedzieliśmy natomiast, że trzeba od razu zacząć walkę o zdrowie Igusi. W przeciwnym razie nigdy nie dogoni braciszka…Ruszyła rehabilitacja, niekończące się wizyty u specjalistów: neurolog, gastrolog, okulista, chirurg, ortopeda… Nasza codzienność bardzo różniła się od tej, którą prowadziły rodziny ze zdrowymi dziećmi. Bolało, gdy widzieliśmy, jak Aleks zdrowo rośnie, a jego siostrzyczka bliźniaczka musi każdego dnia ciężko walczyć o swoje zdrowie. Są bardzo związani, braciszek pomaga Idzie na każdym kroku, i to dosłownie! Pomagał jej w nauce chodzenia i chociaż dziś stawia samodzielne kroki - co jest ogromnym sukcesem - potrzebuje pomocy w wielu codziennych czynnościach. Jedyną drogą do samodzielności Igi jest żmudna, codzienna rehabilitacja. Córeczka tak bardzo by chciała kiedyś “dogonić” braciszka, a my robimy wszystko, by jej się to udało! Już od 11 lat trwają ciężkie zmagania o każdy postęp w życiu Igi. Była rehabilitowana metodą Voity i NDT-Bobath, hipoterapią, zajęciami na basenie, z neurologopedą, pedagogiem, psychologiem. Przez te wszystkie lata odwiedziliśmy wielu lekarzy, szukając ratunku dla córki… Gdy patrzymy wstecz, jesteśmy pełni podziwu dla niej. Dla tego wszystkiego, co musiała wycierpieć, by być tu, gdzie jest teraz. A przecież to dopiero mała dziewczynka…  Przeszła operację oka, 3-krotne gipsowanie nóżek, była ostrzykiwana botuliną. Niedawno miała operację nacięcia ścięgna Achillesa w prawej nóżce. Po tym aż 6 długich tygodni spędziła w gipsie. Mimo tego, że dzieciństwo córeczki wypełnione jest ciężką pracą, ona nigdy nie narzeka - uśmiecha się szeroko, jakby tym uśmiechem miała przegonić swoją chorobę... Dzisiaj Igunia chodzi do 5 klasy razem ze swoim starszym bratem, który bardzo pomaga jej w pokonywaniu codziennych trudności w szkole. Mimo wielu kłód, które choroba rzuca pod jej nogi, córeczka się nie poddaje. Mimo niepełnosprawności udziela się w szkolnych uroczystościach i jak tylko może, chętnie pomaga innym. Niestety, życie z chorobą nie jest bajką… Musiałam zrezygnować z pracy, by móc opiekować się Igą. Pracuje tylko mąż, ale nie jest łatwo leczyć córkę z jednej pensji. Wszystkie zabiegi, operacje, wizyty u specjalistów opłacaliśmy z własnej kieszeni. Jak większość rodziców niepełnosprawnych dzieci na NFZ nie liczyliśmy - terminy wizyt są strasznie odległe, a refundowanej rehabilitacji jest po prostu za mało. Wszystkie oszczędności przeznaczyliśmy na leczenie Igi bo wiedzieliśmy, że liczy się czas - im dziecko jest mniejsze, tym lepsze efekty można uzyskać! Nasz wieloletnia praca opłaciła się: Iga chodzi sama, chociaż potrzebuje pomocy w pokonywaniu krawężników, schodów i innych przeszkód. Nie jest w stanie samodzielnie unieść nawet plecaka, który musi zabierać do szkoły… Znaleźliśmy nowe metody rehabilitacji córki, które mogą jeszcze bardziej usprawnić jej ruchomość, koncentrację, równowagę. Niestety, nie stać nas na pokrycie kosztów rehabilitacji… Wierzę jednak, że znajdziemy osoby o wielkich sercach, które zechcą pomóc Igusi w jej walce o sprawność, o lepszą przyszłość. By w końcu dogoniła swojego braciszka... Bardzo proszę o pomoc, by moja córeczka miała szansę dotrzeć choć do granic sprawności... Kamila, mama Igi

6 389,00 zł ( 13,74% )
Brakuje: 40 080,00 zł
Jakub Żupiński
Jakub Żupiński , 19 lat

O krok od tragedii... Pomóż Kubie w walce o przyszłość.

Choć wypadek miał miejsce miesiąc temu, tamte wydarzenia wciąż przewijają nam się w głowie klatka po klatce, jak film w zwolnionym tempie… Na takie wypadki nie sposób się przygotować... Kuba zawsze był aktywny. Prowadził życie typowego nastolatka. Paczka znajomych, codzienne aktywności, szalone planu na przyszłość, mnóstwo marzeń, które chciał spełnić. W tym wieku wydaje się, że świat nie ma granic, a wszelkie możliwości są na wyciągnięcie ręki. Kuba niedawno skończył pierwszą klasę technikum, planował zostać kucharzem. My jako rodzice byliśmy dumni, że znalazł coś, czemu się poświecił swoją energię i zaangażowanie.  Kiedy Kuba wyjeżdżał nad rzekę, jak każda mama, czułam niepokój. Woda, młodzież, zabawa - przed oczami pojawiały się różne wizje. Niestety, wypadek wydarzył się w miejscu, które na pozór miało być najbezpieczniejszą przystanią. Do tragedii doszło tuż pod domem. Zabawa w basenie miała się kończyć, kiedy doszło do prawdziwego nieszczęścia. To była dosłownie sekunda nieuwagi. Kuba potknął się wchodząc na drabinkę, stracił kontrolę i wpadł do wody. Walczył. Szarpał się, by złapać jeszcze jeden oddech… Nie wie, ile to trwało, ale w końcu stracił przytomność. To mógł być koniec. Mieliśmy odrobinę szczęścia, bo znaleźliśmy go praktycznie w ostatniej chwili. Ten widok był przerażający. Byłam sparaliżowana strachem. Na szczęście tata Kuby zachował zimną krew i uratował go praktycznie w ostatniej chwili. Tylko dzięki jego reakcji Kuba dziś może prowadzić swoją walkę. Tylko dzięki niemu możemy planować przyszłość…  To, co się zdarzyło całkowicie zmieniło nasze życie. Kiedy pierwszy szok minął, musieliśmy zmierzyć się z lawiną złych informacji. W wyniku wypadku i niedotlenienia Kuba stracił całkowicie czucie od pasa w dół. Początkowo nie poruszał też rękami, ale teraz pozostało ograniczenie ruchu w palcach u rąk. Kuba dochodzi do siebie w szybkim tempie, ale wiemy, że to za mało. By syn mógł wrócić do pełni sił potrzebujemy intensywnej i regularnej rehabilitacji. Tylko dzięki wsparciu fizjoterapeutów i innych specjalistów Kuba znów może stanąć na własnych nogach!  Wierzymy, że nie wszystko stracone, że ten epizod kiedyś pozostanie dla nas jedynie smutnym i traumatycznym wydarzeniem, do którego będziemy czasem wracać. Siły całej rodziny są skupione wokół walki o zdrowie Kuby, ale pierwsze informacje dosłownie zwaliły nas z nóg. Rehabilitacja to ogromne koszty! Setki tysięcy złotych, które musimy uzbierać, by dla Kuby wciąż była nadzieja. Sami nie mamy szans zebrać takiej kwoty, to niewyobrażalna suma… Musimy ją zdobyć jak najszybciej, by Kuba po pobycie w szpitalu trafił pod opiekę najlepszych specjalistów. Nie ma czasu do stracenia… Pomocy!  Sekunda sprawiła, że wszystkie życiowe plany i marzenia stanęły pod znakiem zapytania. Na chwilę obecną jedno jest pewne: musimy działać szybko i zdecydowanie, ale bez Was nie mamy na to szans. Każda matka na moim miejscu zachowałaby się dokładnie tak samo - zrobić wszystko, by zapewnić dziecku zdrowie. Jeśli sama nie mogę, wyciągniesz do nas pomocną dłoń? Przed Kubą wciąż całe życie...

50 964,00 zł ( 23,24% )
Brakuje: 168 271,00 zł
Zuzanna Piechota
Zuzanna Piechota , 58 lat

By uciec przed wózkiem inwalidzkim potrzebuję Twojej pomocy!

Mam na imię Zuzanna, mam 54 lata i jestem niepełnosprawna. Cierpię na chorobę stawu biodrowego, poruszam się o kulach, a właściwie próbuję przemieszczać się za pomocą kul, bo w moim przypadku ruch to luksus, na który często nie mogę sobie pozwolić. Moja szansa na pełną sprawność przepadła już dawno temu. Pogodziłam się z tym i nie czekam na cud – nie chcę jednak stracić tej samodzielności, którą mam teraz. Tak długo o nią walczyłam... W przeszłości przeszłam operację prawego biodra. Niestety, niedawno – podczas wizyty kontrolnej, po wykonaniu rezonansu magnetycznego – lekarz powiedział, że konieczna jest powtórna operacja biodra oraz przeprowadzenie operacji kręgosłupa w odcinku szyjnym. Bardzo się boję, że ta operacja zupełnie pozbawi mnie sprawności. Wiem jednak, że bez niej stanę się niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Od lat ból utrudnia mi codzienne funkcjonowanie – każdego dnia zmagam się z silnymi bólami kręgosłupa, głowy, moje ręce drętwieją. Refundowana rehabilitacja to kropla w morzu potrzeb. Na prywatną rehabilitację nie mogę sobie pozwolić. Moja choroba generuje ogromne koszty, których nie jestem w stanie sama pokryć. Jeśli nie podejmę walki o swoją sprawność, w przyszłości pozostanie mi tylko wózek inwalidzki. Proszę, pomóż mi – tak bardzo nie chcę utracić sprawności, która mi pozostała! Los był już dla mnie wystarczająco okrutny...Zuzanna

1 369,00 zł ( 5,95% )
Brakuje: 21 610,00 zł
Katarzyna Uliasz Moczulska
8 dni do końca
Katarzyna Uliasz Moczulska , 48 lat

Złamana kość nie pozwala mi żyć – pomocy!

Trudno uwierzyć w to, jak boleśnie los mnie doświadczył. Wciąż nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak się stało... Przez wypadek nie tylko nie mogę funkcjonować, ale też nie mogę zajmować się schorowaną mamą... Jestem załamana, dlatego zdecydowałam się poprosić Was o pomoc... Los nigdy mnie nie rozpieszczał. Mimo wszystko starałam się z uśmiechem przekraczać kolejne granice. Opiekowałam się  mamą i to była moja życiowa misja. W grudniu 2019 złamałam nogę. I tak zaczął się najtrudniejszy etap mojego życia... Z początku nie przejęłam się tym złamaniem. Nie przeszło mi przez myśl, że może mnie ono ograniczyć na więcej niż na kilka tygodni. Gips, kilka tygodni ćwiczeń i powrót do normalności – nawet nie pomyślałabym, że to może być coś poważniejszego... Jednak moje złamanie okazało się bardzo poważne. Złamałam kość piszczelową i strzałkową z przemieszczeniem wieloodłamowym. Mimo usztywnienia kości się nie zrastały. Trzykrotnie przeprowadzano operację spajania. Rany pooperacyjne wolno się goiły, a ból uniemożliwiał mi funkcjonowanie... niedługo od wypadku minie rok, a ja nie dość, że nie jestem w stanie się poruszać, to jeszcze zmagam się z bardzo silnym bólem... Mam 44 lata i chorą mamę, która mnie potrzebuje. Mam 44 lata i chcę żyć! A ból zabiera mi to życie... Ostatnią szansą jest dla mnie nierefundowana operacja. Sprzedałam wszystko, co miałam cennego, jednak to wciąż za mało. Proszę, pomóż mi! Kasia

3 885,00 zł ( 21,8% )
Brakuje: 13 934,00 zł
Krzysztof Horodyłowski
Krzysztof Horodyłowski , 56 lat

"Dziadku, wyzdrowiej..." - pomóż Krzysztofowi!

Chcę wyzdrowieć - walczę dla moich wnuków. Chciałabym jeszcze kiedyś zagrać z nimi w piłkę tak jak kiedyś! Od czterech lat walczę o powrót do sprawności po bardzo ciężkiej chorobie. Niestety, pochłania to ogromne środki. Dlatego dziś bardzo proszę o pomoc w opłaceniu rehabilitacji - to moja jedyna nadzieja… Nie proszę o litość, a o zrozumienie... Bardzo potrzebuję rehabilitacji, która jest dla mnie ostatnią deską ratunku. Niestety czas to zdrowie, które ucieka z każdym dniem bez terapii...  Mam 53 lata i do momentu choroby nigdy nie potrzebowałem pomocy. Zawsze byłem aktywny, cały czas pracowałem i nie musiałem się martwić o moje zdrowie. W marcu 2016 roku nagle dostałem paraliżu nóg. Nie mogłem się ruszyć, ani nic zrobić. Wtedy po raz pierwszy poczułem, co to strach o swoje życie... Karetka zabrała mnie do szpitala, gdzie spędziłem blisko 3 miesiące. Lekarze długo nie mogli ustalić, co było przyczyną paraliżu, który odebrał mi władze w nogach, a także w rękach. Gdy udało się w końcu poznać diagnozę, nie mogłem wyjść z szoku. Doznałem ostrego poprzecznego zapalenia rdzenia kręgowego. To był koniec mojego dotychczasowego życia... Gdy wyszedłem, a raczej wyjechałem ze szpitala, miałem niedowład rąk i nóg. Nic nie mogłem zrobić. Dopiero po czasie i systematycznych ćwiczeniach powoli odzyskiwałem czucie. Niestety do tej pory, a minęło już 4 lata, nie odzyskałem pełni sprawności. Zwykła poranna toaleta i ubranie się zajmuje mi godzinę. Mogę stanąć o kulach, ale nigdzie nie pójdę. Używam skutera dla niepełnosprawnych, aby gdziekolwiek dotrzeć.  Pragnę bardzo stanąć na nogi i wrócić do dawnego życia. Do tego potrzebuję intensywnej rehabilitacji. A ta jest bardzo droga… Po 4 latach kosztownej walki wyczerpały nam się możliwości. A ja muszę nadal walczyć, krok po kroku, by odzyskać to, co odebrała mi choroba! By móc znów bawić się z wnukami, które każdego dnia pytają: “dziadku, a kiedy ty wyzdrowiejesz?” Bardzo proszę o wsparcie... Krzysztof

6 084,00 zł ( 4,28% )
Brakuje: 135 872,00 zł
Anna Prus
Anna Prus , 66 lat

Choroby odebrały jej już zbyt wiele.... Walczymy o życie Mamy!

Mama - pod tym słowem kryje się mnóstwo emocji, wspomnień, przełomowych momentów, ale też opieki, empatii, zaangażowania. Godziny, które poświęcała dla siebie mogliśmy zawsze liczyć na palcach jednej ręki… Zawsze dawała z siebie wszystko i była przede wszystkim dla innych. Byliśmy pod wrażeniem tego, jak wiele można robić z myślą o bliskich i obcych ludziach.  Kiedy zaczęły się problemy ze zdrowiem, nie mieliśmy wątpliwości, że najważniejsze jest znalezienie przyczyny. Niestety, wbrew planom i oczekiwaniom zajęło nam to mnóstwo czasu… Diagnozę - stwardnienie zanikowe boczne usłyszeliśmy dopiero nieco ponad rok temu. Mama bardzo źle czuje się od ponad dwóch. Te słowa z ust lekarza brzmiały jak wyrok z odroczonym wykonaniem. Najtrudniejsza była świadomość, że to choroba, na którą nie ma lekarstwa… Nie ma ratunku dla chorego. Zostaje tylko czekać… To tak, jakby pozostało nam bierne oczekiwanie na śmierć. Przerażające, ale prawdziwe.  Przez chwilę nie mogliśmy się z tym pogodzić. Zastanawialiśmy się, jak to możliwe, że najlepsza osoba w naszym życiu musi zmagać się z takimi problemami. Dlaczego to ją ma czekać tyle cierpienia?! Nie akceptowaliśmy tej diagnozy, choroba nas przerosła. Po chwili zwątpienia wstąpiła w nas całkiem nowa energia. Postanowiliśmy podjąć walkę o życie osoby, która nam jej podarowała. Czy znasz kogoś, kto na naszym miejscu od początku spisałby walkę na straty?   Kiedy wydawało się, że nie ma nadziei, pojawiła się szansa. Innowacyjne leczenie, które może ułatwiać życie i poprawić codzienne funkcjonowanie. Terapia nie jest refundowana, jej koszt jest ogromny.  Wspólnymi siłami całej rodziny, dzięki pożyczce udało się uzbierać kwotę niezbędną na 3 zastrzyki, czyli jedną terapię. Niestety na następną serię zastrzyków środków brakuje. Nie mamy też zabezpieczenia finansowego na rehabilitację, która jest niezbędna do zwiększania skuteczności podawanych leków, do tego, by zobaczyć chociaż cień nadziei na poprawę. Terapia musi być przeprowadzona w specjalistycznym ośrodku, jak najszybciej. Liczy się każdy dzień, nie mamy czasu do stracenia! Prosimy o pomoc i ratunek! Proszę dla naszej mamy, której czasem brakuje sił na dalszą walkę. Chcę dać jej możliwość podjęcia walki i rozprawienia się z chorobą, zanim stanie się najgorsze. Terapia daje szansę na zatrzymanie choroby. Innej nie dostaniemy. Pragniemy, by mama była z nami jak najdłużej! To Ty jesteś naszą nadzieją. Mama była jednym z niewielu nauczycieli z powołania - swoim uczniom poświęcała mnóstwo, czasu, uwagi i zaangażowania. Wierzyła, że każde dziecko jest wyjątkowe i nigdy nie oceniała ich zbyt pochopnie. Życie jej nie oszczędzało - za nią 7 operacji, nowotwór, operacja stawu biodrowego - choroby odebrały jej zbyt wiele, by teraz się poddać. Nic w takich sytuacjach nie jest proste ani jasne. Każdy nasz krok jest wyzwaniem, ale stawiamy je z nadzieją. Mamy jedną prośbę. Pomóż nam ratować życie naszej mamy. Ona zasługuje na szansę, a my nie zapewnimy jej tego, co potrzebuje najbardziej. Walczymy o najwyższą stawkę. Dołączysz? Syn Anny z Rodziną

4 048,00 zł ( 7,76% )
Brakuje: 48 080,00 zł
Artur Wąsowicz
Artur Wąsowicz , 50 lat

Straciłem nogę w wypadku. Znów chcę chodzić!

Powrót do Polski  po ponad 20 latach pracy za granicą był naszym marzeniem, który niestety nagle zmienił się w koszmar. Wystarczyła chwila, splot nieszczęśliwych zdarzeń. Na początku tego roku miałem bardzo poważny wypadek samochodowy, który niemal nie zabrała mnie z tego świata. Przeżyłem, jestem tu wciąż wśród żywych, ale cena, jaką zapłaciłem, jest ogromna. Nie ma już sprawności, nie ma samodzielności. Jest amputowana powyżej kolana lewa noga i majacząca gdzieś w oddali nadzieja na podniesienie się z wózka. Z dnia na dzień nasze poukładane i spokojne życie zmieniło się drastycznie o 180 stopni. By ratować moje życie, lekarze podjęli decyzję dramatyczną i, niestety nieodwołalną. Była noga, nie ma nogi. Dodatkowo potrzaskana została również kość udowa prawej nogi oraz kości krętarzowe obu nóg, a także złamany piąty kręg lędźwiowy. Mnie i mojej żonie zawalił się świat. Nagle przychodzi taka sytuacja, że trzeba na nowo zdefiniować swoje cele, plany, oczekiwania od życia. Niewiele osób zastanawia się nad tak prostymi rzeczami, jak pójście do łazienki, czy wzięcie prysznica. Kiedy jednak spędzasz wiele tygodni przykuty do łóżka z koniecznością zmieniania pampersa, wtedy pierwszy samodzielny prysznic znaczy więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Każdy człowiek po utracie kończyny cierpi na bóle fantomowe. Wydaje się to niemożliwe, bo boli cię noga, bądź ręka, której fizycznie nie ma, a jednak daje mocno o sobie znać właściwie "zza światów". To, że jej nie odzyskam, jest oczywiste, ale na szczęście przyszło nam żyć w XXI wieku, gdzie utraconą nogę można zastąpić specjalistyczną protezą, która często sprawuje się równie dobrze, co własna kończyna. Problemem są jednak pieniądze... Pracując jeszcze za granicą, wielokrotnie zdarzało mi się wspomagać osoby potrzebujące. Dzisiaj to ja jestem po tej potrzebującej stronie, ale mam przecież dopiero 46 lat i mnóstwo planów oraz chęci do życia. Im bardziej stanę się sprawny i samodzielny, tym mniejszym obciążeniem będę dla najbliższych. Dlatego opowiadam ci swoją historię, pokazuję zdjęcia i proszę o pomoc. Mówią, że dobro powraca, mam nadzieję, że każdy okazany przez Was gest dobroci, powróci do Was z nawiązką. Artur

18 220,00 zł ( 3,36% )
Brakuje: 523 042,00 zł
Hanna Rygielska
Hanna Rygielska , 8 lat

Codzienność Hani jest cierpieniem! Nie możemy tego tak zostawić!

Moja 5-letnia córeczka żyje z piętnem nieuleczalnej choroby. Każdego dnia drżę ze strachu o jej życie. Mukowiscydoza jest nieprzewidywalna – to bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć i zgasić życie Hani. Diagnozę otrzymałam od lekarzy krótko po porodzie. Nie wiem, jak to jest żyć bez widma tragedii na horyzoncie. Nie znam szczęścia, jakiego doświadcza rodzic, który może spędzać beztroski czas z własnym dzieckiem – bez stosu tabletek, terminów wizyt lekarskich i lęku o każdy oddech.  Mukowiscydoza uniemożliwia mojej córce normalne życie. Niszczy nie tylko płuca, ale również pozostałe narządy – z aktualnych badań wynika, że Hania ma już pierwsze, nieodwracalne zmiany w prawym płucu z podejrzeniem rozstrzeni oskrzeli. Usg jamy brzusznej wykazało kamicę żółciową. Cierpi na niewydolność trzustki.  Pod koniec ubiegłego roku, córeczka zaraziła się groźną bakterią – pseudomonas aeruginosa – Hanię przyjęli na 2-tygodniowe leczenie bardzo silnymi antybiotykami w szpitalu. To niestety nie było wystarczające, nie udało pozbyć się bakterii. Musiałam kupić bardzo kosztowny lek do inhalacji. Leczenie tej bakterii pochłonęło już kilka tysięcy złotych. Aktualnie panująca pandemia jest dla Hani śmiertelnym zagrożeniem – jej obciążony organizm nie poradziłby sobie z wirusem. Obecnie zmaga się również z przerośniętym migdałkiem i polipami w nosie. W lipcu musi przejść operację zatok w Warszawie.  Bardzo mi smutno, kiedy pomyślę, że życie z chorobą to jedyne życie, jakie Hania zna – ma obniżoną odporność, za mało waży, często zmaga się z infekcjami układu oddechowego i spędziła wiele długich tygodni w szpitalu na leczeniu dożylnym.  Jako matka zrobię wszystko, co w mojej mocy, by moja córka miała dostęp do najlepszego leczenia, by była szczęśliwa, mimo okrutnej choroby. Niestety, jestem na tym etapie, kiedy muszę prosić o pomoc. Koszty związane z leczeniem są dla mnie nie do udźwignięcia. Proszę, podaruj mojej córeczce szansę na lepsze życie. Wesprzyj Hanię w walce.  Mama 

2 607,00 zł ( 9% )
Brakuje: 26 353,00 zł
Marcel Zabawski
Marcel Zabawski , 9 lat

Świat przeraża Marcela! Pomóżmy mu go zrozumieć!

Marcel ma już 7 lat. Choć na każdym kroku spotyka go wiele przeciwności, nie poddaje się na tej trudnej drodze i stara się czerpać z życia jak najwięcej. Synek uwielbia się przytulać i często się uśmiecha. Niestety jego dzieciństwo nie jest beztroskie tak, jak u rówieśników.  Synek przyszedł na świat w 33. tygodniu ciąży jako wcześniak, ale lekarze nie zdiagnozowali u niego żadnych poważnych komplikacji zdrowotnych. Marcel przez ponad rok rozwijał się prawidłowo. Dopiero przed ukończeniem 2. roku życia zaczęły się pojawiać u niego niepokojące oznaki. Syn kręcił się wokół własnej osi, kręcąc przy tym rękami. Nie reagował na swoje imię i nie nawiązywał kontaktu wzrokowego. Podczas zabawy miał swój schemat. Układał samochodziki w jednym rzędzie, potrafił przez dłuższy czas stać przy odwróconym wózku spacerowym i kręcić kółkiem. W mowie nastąpił regres, nie mówił nauczonych wcześniej słów, gdy coś chciał dostać łapał za rękę i dłonią rodzica pokazywał czego w danej chwili chciał. Marcel od dłuższego czasu ma również wybiórczą dietę. W 2017 roku przyszedł czas na diagnozę - autyzm.  Syn uczęszcza na terapię logopedyczną i integracji sensorycznej. Jest również objęty pomocą neurologopedy, fizjoterapeuty i kardiologa. Marcel bardzo lubi książki, misie, uwielbia puszczać bańki. Jest bardzo inteligentny i każdego dnia robi postępy, ale gdy się zdenerwuje potrafi bardzo głośno krzyczeć, piszczeć, płakać, a chwilę później znów się uśmiechać. Zdarzają się u niego również zachowania autoagresywne. Ponadto, syn ma nadwrażliwość słuchową.  Koszty codziennej rehabilitacji przekraczają nasze możliwości finansowe, a tylko szybka reakcja terapeutyczna daje Marcelowi szansę na to, aby mógł jak najlepiej funkcjonować. Już teraz widać postępy, a jest w stanie osiągnąć dużo więcej. Największym problemem jest wciąż bariera finansowa. Chcielibyśmy prosić Was o pomoc, dzięki której udałoby nam się opłacić rehabilitację syna. Rodzice

6 650,00 zł ( 12,02% )
Brakuje: 48 670,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki