Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ewelina Pancerz
Ewelina Pancerz , 15 lat

Operacja to szansa Eweliny na normalne życie!

Nasza córka Ewelina, jak każda nastolatka ma wiele marzeń i planów na przyszłość. Bardzo kocha zwierzęta, czyta wiele książek i lubi podróżować. Niestety, zamiast beztrosko cieszyć się życiem, musi zmagać się z problemami zdrowotnymi… 3 lata temu zdiagnozowano u niej skoliozę dwułukową. Od tamtego czasu robiliśmy wszystko, żeby zapobiec pogłębianiu się skrzywienia. Mieliśmy nadzieję, że codzienna rehabilitacja i noszenie gorsetu pomogą. Lecz nie pomogły… Rozpoczęliśmy maraton po specjalistach, którzy jednogłośnie uznali, że potrzebna jest operacja. Jednak w Polsce czas oczekiwania na refundowaną operację jest bardzo długi, wynosi aż 3 lata! Nie możemy tak długo czekać. Zdecydowaliśmy udać się na konsultację do Niemiec. Przeprowadzone tam badania wykazały, że skrzywienie w ciągu ostatniego pół roku znacznie się pogłębiło i jest potrzebna jak najszybsza operacja! Dowiedzieliśmy się, że może ona się odbyć już w czerwcu 2024 roku. Stosowana w klinice metoda pozwoli na zachowanie ruchomości w odcinku lędźwiowym. Koszt operacji to ponad 200 tysięcy złotych, jednak pieniądze musimy wpłacić już do końca maja, żeby odbyła się ona w tym terminie. Sami nie jesteśmy w stanie uzbierać tak ogromnej kwoty… Bardzo prosimy o wsparcie. Ponad wszystko zależy nam, żeby  Ewelina miała normalne życie, bez ograniczeń. Ta operacja to da niej niebywała szansa. Będziemy bardzo wdzięczni za każdą okazaną pomoc. Rodzice

20 455,00 zł ( 9,22% )
Brakuje: 201 176,00 zł
Asia Bek
Pilne!
Asia Bek , 49 lat

POMOCY❗️Nie chcę umierać – dla moich dzieci muszę pokonać raka❗️

Kiedy karetka na sygnale odwoziła mnie do szpitala, modliłam się, żeby przeżyć. W głowie słyszałam tylko rozpaczliwy płacz moich dzieci, które bały się, że umrę. Masywny zator płucny był początkiem mojego dramatu, nie spodziewałam się, że los szykuje dla mnie kolejną przeszkodę… Wszystko zaczęło się we wrześniu 2023 roku. To wtedy zdiagnozowano u mnie zakrzepicę. Po niespełna pół roku pojawiły się duszności, silne bóle w klatce piersiowej i znaczny obrzęk nogi. W szpitalu obszerna diagnostyka wykazała zator płucny i potwierdziła obecność zakrzepicy naczyń żylnych w lewej nodze. Walczyłam o życie, leżąc pod tlenem. Nie przypuszczałam, że lada moment usłyszę najgorsze z możliwych wiadomości. Lekarze wykonywali kolejne badania i poinformowali mnie o nowej diagnozie: rak jajnika w stopniu zaawansowanym o wysokim stopniu złośliwości! Byłam tak słaba, a tu kolejny cios, jeszcze potężniejszy… Pamiętam wtedy, że powiedziałam sobie dam radę i przeżyję! Kocham życie, rodzinę, ludzi i wszystko, co mnie otacza. Pragnę czynić dobro, pomagać ludziom. Całe życie to ja wspierałam innych – wraz z mamą opiekuję się siostrą z niepełnosprawnością. Trudno mi myśleć o tym, co będzie, jeśli mnie zabraknie... Jestem po ciężkiej operacji onkologicznej, po której musiałam uczyć się na nowo funkcjonować. Wymagam opieki fizjoterapeuty uroginekologicznego. Mój organizm jest osłabiony nie tylko z powodu nowotworu, ale i przez chorobę zakrzepowo-zatorową.  Leki, suplementy i dojazdy pochłaniają znaczne kwoty. Potrzebuję dalszej diagnostyki, terapii wzmacniających, żeby móc przeżyć wycieńczającą chemię, na którą obecnie czekam.  Z każdym dniem jest trudniej, bo czas ucieka, a rak rośnie w siłę. Mam dla kogo żyć, muszę walczyć! Chcę widzieć, jak będą dorastać moje dzieci, które są dla mnie wszystkim. Z całego serca proszę o pomoc. Będę wdzięczna za każde, nawet najmniejsze wsparcie.  Joanna

11 575 zł
Wanda Bandyga
Pilne!
Wanda Bandyga , 62 lata

NOWOTWÓR zaatakował ponownie❗️Pomocy❗️

Życie często pisze scenariusze, które stawiają przed nami wyzwania. To wyzwanie niestety przekracza nasze możliwości finansowe, dlatego bardzo Państwa prosimy o pomoc w uzbieraniu pieniędzy potrzebnych na operację ratującą życie. Wanda jest z zawodu położną – pomagała przyjść na świat setkom, a może tysiącom dzieci w Szpitalu w Sulęcinie. Niestety choroba, z którą przyszło jej się mierzyć, uniemożliwia dalszą pracę... Zdiagnozowany rok temu guz to czerniak złośliwy jamy nosa. To bardzo rzadka odmiana tego nowotworu. Doszło niestety również do wznowy nowotworu w obrębie jamy ustnej, który zaatakował już 10 lat temu... Podjęte leczenie w postaci immunoterapii, a następnie chemioterapii nie przynosi efektów – rokowania są coraz gorsze, a leczenie obejmuje jedynie podawanie chemioterapii paliatywnej... Operacja usunięcia nowotworu, która umożliwi normalne funkcjonowanie, jedzenie i mówienie niestety nie jest refundowana przez NFZ. Bardzo prosimy o pomoc w zebraniu kwoty potrzebnej na operację w specjalistycznym ośrodku w Gliwicach. Każda złotówka jest dla nas niezwykle cenna! Rodzina

68 030,00 zł ( 49,19% )
Brakuje: 70 268,00 zł
Bruno Słowiński
Pilne!
Bruno Słowiński , 3 latka

WZNOWA❗️Bruno walczy o życie❗️Nie możemy się poddać - ponownie błagamy o RATUNEK!

PILNE❗️Bruno - nasz ukochany, jedyny synek, nasz cały maly świat - walczy z jednym  z najgroźniejszych, najbardziej agresywnych nowotworów dziecięcych - neuroblastomą! To nie tak miało być… Nie tak… W styczniu, po bardzo długiej i trudnej walce, usłyszeliśmy upragnione słowa - “jest czysto”. Bruno rozpoczął terapię przeciwko wznowie, odrosły włoski, wracała upragniona normalność… Odbudowywaliśmy po kawałku życie, które wiele miesięcy temu rozpadło się nam na kawałki, po tym, jak nasz mały synek śmiertelnie zachorował. Niestety niedługo dane nam było cieszyć się normalnością… To miało być zwykłe badanie kontrolne w kwietniu. Formalność… Nie spodziewaliśmy się tego, czego usłyszymy. Wznowa - słowo, które tak często pada na onkologii… Choroba wróciła. Badanie MIBG jak i PET potwierdziły zmianę w węzłach chłonnych. Biopsja również potwierdziła neuroblastomę. Znów szpital. Powrót tu jest trudniejszy, niż mogliśmy przypuszczać… Ale to jedyny sposób, jedyna szansa dla Bruna. Choć przeżywamy ciężkie chwile, nie poddajemy się. W walce o życie synka nie poddamy się nigdy! Prosimy o ratunek! Nasz koszmar zaczął się w drugiej połowie 2022 roku, kiedy Bruno miał 2 latka. Synek pewnego dnia zaczął kuleć. W nocy był niespokojny, często się budził i płakał, miał powiększony brzuszek. Słuchaliśmy naszej rodzicielskiej intuicji, która krzyczała, że coś jest nie tak… Odbijaliśmy się od drzwi do drzwi, słysząc, że Bruno jest zdrowy, że to pewnie zwykła infekcja, że nie śpi, bo może ma koszmary… W końcu w szpitalu zlecono USG brzuszka i wtedy okazało się, że intuicja nas nie myliła. W brzuszku synka wykryto guz o gigantycznych wymiarach: 10,6 x 8,4 x 9,5 cm! Okazało się, że to neuroblastoma – złośliwy nowotwór układu nerwowego, który atakuje zazwyczaj malutkie dzieci, mocno zaawansowany. Bruno miał 4 stopień w 4-stopniowej skali, ten najgorszy… W dodatku z obciążeniem genetycznym N-Myc dodatni. Przypadek Bruna okazał się tak poważny, że musieliśmy zostawić całe dotychczasowe życie i wylecieć do szpitala w Barcelonie, gdzie leczy się najcięższe przypadki tej choroby. Przypadki takie jak nasz syn… Ciężko streścić w kilku zdaniach blisko 2 lata walki na onkologii… Cierpienie dziecka i bezradność rodzica, bezradność w obliczu strasznej, śmiertelnej choroby, która - nie wiedzieć, dlaczego - próbuje zabrać właśnie naszego syna… To ogrom rozpaczy i straconych nadziei, gdy po miesiącach bólu dziecka słyszysz słowo “wznowa”. Ale w tym mroku jest też światło nadziei - moc wsparcia, które spotyka nas na każdym kroku. To, że jesteście z nami i walczycie o życie Bruna, że kochacie go tak jak my, dodaje nam siłę do walki. Siły do walki dodaje też nasz syn, który jest tak niesamowicie dzielny, mimo tego całego piekła, przez które musi przechodzić. Znów stracił włoski, stracił apetyt, a czuł już się tak dobrze… My też staramy się być silni, dla niego. Przed Brunem 4 cykle chemioimmunoterapii, potem radioterapia, a następnie kontynuacja terapii przeciwko wznowie. Wszystko, by pokonać chorobę... Niestety środków z poprzedniej zbiórki wystarczy na pokrycie tylko części leczenia… Po raz kolejny musimy prosić o pomoc, by ratować życie naszego syna. Bruno coraz więcej rozumie, a my coraz mniej. Dlaczego życie naszego jedynego dziecka uzależnione jest od pieniędzy? Ile jeszcze łez musimy wylać, i co musimy zrobić, aby zakończyć ten koszmar? Tego nie wiemy. Wiemy jednak, że zrobimy wszystko, żeby zabrać Bruna do domu. Do jego malutkiego łóżeczka, które znów jest puste… Ostatnią szansą na przerwanie tego cierpienia jesteście wy. Armia ludzi o dobrych, empatycznych sercach, które tak jak my wierzą, że nasze dziecko. Każda złotówka to dla nas ogromne wsparcie, za co z całego serca - w imieniu swoim i Brunka - dziękujemy. I prosimy - pomóżcie uratować naszego synka. Agata i Mariusz Słowińscy, rodzice Bruna ➡️ Brunowi możesz pomóc też przez LICYTACJE - KLIK! ➡️ Śledź walkę Bruna i kibicuj mu w walce na Facebooku - KLIK!

42 788,00 zł ( 5,03% )
Brakuje: 807 212,00 zł
Eryk Zaroda
Eryk Zaroda , 3 latka

Uwięziony we własnym, zamkniętym świecie... Potrzebna pomoc❗️

Eryk jest naszym wymarzonym dzieckiem… Z niecierpliwością oczekiwaliśmy jego przyjścia na świat. Niestety dzień, w którym się urodził, nie należał do najprostszych. W ciąży pojawiło się wiele komplikacji, które zaważyły o jego i naszej przyszłości… Synek po narodzinach bardzo często chorował, łapał wszystkie możliwe infekcje. Wierzyliśmy jednak, że to okres przejściowy i wraz z rozwojem Eryka, jego stan będzie się poprawiał. Niestety – najgorsze miało dopiero nadejść. Gdy synek skończył 3 latka, dowiedzieliśmy się, że cierpi na autyzm… Nie możemy odpuścić, jeździmy od specjalisty do specjalisty, by znaleźć powód. Bardzo chcielibyśmy przeprowadzić badania genetyczne, które mogą dać nam odpowiedź na wiele nurtujących pytań. Niestety takie badania są bardzo kosztowne... Ciężko jest się nam pogodzić z tym, że synek jest uwięziony we własnym świecie, z którego nie możemy go wyciągnąć. Serca nam pękają, gdy widzimy jego cierpienie… Eryk nie reaguje na otoczenie, nie chce bawić się z innymi dziećmi, zachowuje się, jakby nas nie słyszał… Musimy zrobić wszystko, by ułatwić jego funkcjonowanie. Bardzo prosimy o wsparcie. Sami nie jesteśmy w stanie zapewnić mu niezbędnych terapii i zajęć rehabilitacyjnych i uzbierać środków na dalsze badania. Musimy zwrócić się z prośbą o pomoc… Jesteście naszą ostatnią nadzieją! Każda złotówka jest dla nas niezwykle cenna! Rodzice

4 861,00 zł ( 35,14% )
Brakuje: 8 969,00 zł
Piotr Moskwa
Piotr Moskwa , 44 lata

Wózek to moja jedyna szansa na samodzielność! Pomóż!

Niepełnosprawność towarzyszy mi od wielu lat. Staram się jednak funkcjonować tak, aby diagnoza nie odbierała mi radości z życia. Nie da się ukryć, że jest mi znacznie trudniej, niż zdrowej osobie... Choruję na rdzeniowy zanik mięśni typu III. Pracuję zawodowo jako nauczyciel przyrody i geografii. Praca w szkole to moja pasja, pozwala na aktywność społeczną i zawodową. Czasem brakuje mi sił w rękach i nogach, jednak staram się nadrabiać to siłą wewnętrzną i pozytywnym nastawieniem! Na co dzień i w pracy poruszam się na wózku elektrycznym, ponieważ z racji choroby nie jestem w stanie używać zwykłego wózka aktywnego. W przemieszczaniu między różnymi punktami pomaga mi z kolei skuter elektryczny. Niestety, obydwa sprzęty mają już swoje lata. Już raz pokazaliście mi jak wielkie macie serca. Jednak po zakończonej zbiórce pojawiła się nowa bardzo pilna potrzeba. Wskutek przeprowadzki potrzebowałem podnośnika, który jest dla mnie niezbędny w codziennym funkcjonowaniu. A wózka nie udało się zakupić… Dzięki dofinansowaniu ponownie pojawiła się możliwość zakupu koniecznego dla mnie sprzętu, jednak konieczny jest wkład własny, którego niestety nie posiadam. Na co dzień jestem bardzo aktywną osobą, spragnioną kontaktu z innymi ludźmi. Brak możliwości poruszania się brzmi dla mnie jak kolejny wyrok… Przywykłem już do życia z niepełnosprawnością, jednak nie mogę pozwolić na to, aby ponownie stracić możliwość poruszania się. Z całego serca proszę o wsparcie. Ponad wszystko chcę być samodzielny.  Piotr

4 272,00 zł ( 33,46% )
Brakuje: 8 494,00 zł
Maja Rakowska
Maja Rakowska , 5 lat

Rzadka choroba zaatakowała nasze dziecko❗️Pomocy❗️

Do pierwszego roku życia Maja rozwijała się prawidłowo. Nic nie wskazywało, że niebawem wszystkie umiejętności, które nabyła, zaczną zanikać. Córeczka przestała mówić, jej rączki wykonywały mimowolne ruchy… Byliśmy przerażeni. Wykonaliśmy szereg niezbędnych badań, które doprowadziły nas do diagnozy… Zespół Retta – rzadkie i ciężkie zaburzenie neurorozwojowe o podłożu genetycznym. To choroba, która dotyczy głównie dziewczynek. Jej pierwsze symptomy pojawiają się dopiero po ok. 6. miesiącu życia dziecka i z czasem zaczynają się nasilać... U dzieci z zespołem Retta zaburzone jest funkcjonowanie mózgu, rdzenia kręgowego oraz systemu nerwów i komórek, które są odpowiedzialne za przekazywanie wiadomości między nimi a resztą ciała. Dziewczynki, które dotknęła ta choroba, nazywane są milczącymi Aniołami… Maja nie potrafi mówić, nie porusza się samodzielnie, jej funkcjonowanie jest bardzo mocno ograniczone… Córeczka potrzebuje specjalistycznej rehabilitacji i zaopatrzenia ortopedycznego. Staramy się robić wszystko, by zapewnić jej możliwie jak najlepsze funkcjonowanie i szansę na lepszą przyszłość, ale koszty są porażająco wysokie… Sami nie damy rady. Dotychczas nie znaleziono lekarstwa, które sprawiłoby, że Maja wyzdrowieje. Naszym jedynym ratunkiem jest intensywna rehabilitacja i nierefundowane leki, które zahamują postęp choroby. Abyśmy mogli jej to wszystko zapewnić, bardzo potrzebujemy Waszego wsparcia. Każda złotówka jest dla nas na wagę złota – przybliży Maję do sprawności i lepszego funkcjonowania. Proszę, nie przechodźcie obojętnie. Jesteście naszą nadzieją! Rodzice

4 760 zł
Anna Leśniewska
Anna Leśniewska , 36 lat

Kobieta w ciele dziecka... Pomóż Ani wywalczyć sprawność❗️

Niepełnosprawność towarzyszy mi od najmłodszych lat. Jako 7,5-letnia dziewczynka zachorowałam na Młodzieńcze Idiopatyczne Zapalenie Stawów. Znalazłam się w kilku procentach osób, z którymi ta ciężka choroba obeszła się wyjątkowo okrutnie. Od postawienia w 1995 r. diagnozy, moje stawy bardzo szybko zaczęły się deformować, powodując tym samym straszny ból. Towarzyszyła temu również wysoka gorączka, którą ciężko było opanować. Moim drugim domem stał się szpital, gdzie próbowano dopasować leczenie powstrzymujące tak agresywny przebieg MIZS. Niestety bezskutecznie... Nie dość, że nie było poprawy, to mój stan coraz bardziej się pogarszał... Skutki uboczne przyjmowanych leków tylko to potęgowały. Zanim weszłam w 12. rok życia, przeszłam zapalenie mięśnia sercowego, kompresyjne złamanie kręgosłupa, ponadto wykryto u mnie zaćmę posterydową, osteoporozę i zahamowanie wzrostu fizycznego.  Właśnie dlatego wizualnie wyglądam na 7-letnią dziewczynkę, mimo iż niespełna 2 miesiące temu skończyłam 36 lat. Jakby tego było mało, w 2006 roku zwyrodnienia bioder tak bardzo się pogłębiły, że straciłam ich całkowitą ruchomość. Tym samym jako 18-letnia dziewczyna zostałam całkowicie przykuta do wózka inwalidzkiego. Jeszcze wtedy nie miałam pojęcia, że będzie to moja jedyna możliwość poruszania się na kolejne 18 lat. Oczywiście walczyłam o to, żeby znaleźć doktora, który będzie w stanie mi pomóc stanąć na nogi. Niestety, wysoka aktywność choroby, utrzymujące się złe wyniki badań, zły stan kości spowodowany osteoporozą skutecznie zniechęcały ortopedów do podjęcia się operacji moich bioder. Mimo mnóstwa przeszkód nie poddałam się! Po długich i żmudnych poszukiwaniach wreszcie znalazłam specjalistę, który zgodził się podjąć ryzyka wymiany moich zniszczonych bioder. 12 września 2023 r. to dzień, w którym trafiłam na stół operacyjny. Lekarze wykonali całkowitą alloplastykę mojego prawego biodra Ale po 6 dniach okazało się, że nastąpiła migracja trzpienia endoprotezy poza kość udową. Konieczna więc była rewizja i przymocowanie implantu na klej cementowy. Na szczęście tym razem obyło się bez komplikacji pooperacyjnych i po 2 tygodniach mogłam opuścić szpital. Jednak udana operacja to tylko połowa sukcesu. Bez intensywnej, dostosowanej do moich potrzeb rehabilitacji nie zrobię postępów w nauce chodzenia. Pokonuję codziennie łącznie 100 km, aby pod okiem najlepszych fizjoterapeutów dochodzić do sprawności. Są to oczywiście usługi prywatne, ponieważ terapia, którą proponuje NFZ, nie trafia w moje potrzeby. A ja nie mogę sobie pozwolić na to, aby to wszystko, o co walczyłam, poszło na marne! Pragnę w końcu wstać z wózka i być bardziej samodzielna, aby odciążyć moich rodziców. Przez te 18 lat byli moimi rękami i nogami, nosili mnie i poświecili mnóstwo środków finansowych, aby zapewnić mi najlepszą opiekę medyczną. Teraz są na emeryturze i dodatkowo sami zmagają się z problemami zdrowotnymi. Dlatego muszę wziąć sprawy w swoje ręce i stanąć na nogi. 13 maja chcę się poddać zabiegowi całkowitej endoprotezoplastyki lewego biodra. Boję się jednak, że nie starczy mi pieniędzy na kontynuację rehabilitacji, a wtedy szansa zostanie bezpowrotnie stracona... Tak samo jak poprzednim razem, Wasze wsparcie to dla mnie to jedyny ratunek, aby znowu poczuć to szczęście, które odczuwałam jako mała, chodząca na własnych nogach dziewczynka. Jeszcze raz bardzo proszę Was o pomoc w spełnieniu tego marzenia. Ania ➡️ S.O.S dla ANI ♿‼️ Pomaganie przez licytowanie 💕💕

2 041,00 zł ( 3,83% )
Brakuje: 51 151,00 zł
Alfred "Alan" Klar
Alfred "Alan" Klar , 59 lat

W najgorszym momencie modliliśmy się, by jego serce nie przestało bić...❗️

Alfred, choć prawie wszyscy mówią do niego Alan, jest zawsze uśmiechniętą, pełną optymizmu osobą. Prowadził aktywny tryb życia, był cały czas w ruchu. Bardzo chętnie pomagał ludziom – rodzinie, znajomym, przyjaciołom… Nie był obojętny na ludzką tragedię. Niestety teraz stanął po tej drugiej stronie… Nic nie zapowiadało tych strasznych wydarzeń, które miały miejsce 6. grudnia 2023 roku. W czasie pracy, którą Alan wykonywał za granicą, zaczął odczuwać bardzo silny ból kręgosłupa. Wziął tabletkę, która niestety nie pomogła… Następnego dnia nie był już w stanie pójść do pracy. Przyjechała po niego karetka… Po całym dniu spędzonym na izbie przyjęć lekarze przepisali lekarstwa i zalecili konsultację z innym specjalistą. Alan mógł wrócić do Polski, niestety bez żadnej diagnozy. Zgłosił się do lekarza, który powiedział, że podejrzewa rwę kulszową, przepisał zastrzyki i wysłał go do domu. Niestety stan się stale pogarszał, kręgosłup bolał i doszło drętwienie nóg. Następnego dnia wzrosło również ciśnienie.  Przyjechała karetka i ponownie przetransportowano go do szpitala. Jego stan się pogarszał, Alan czuł się coraz gorzej, kończyny drętwiały coraz bardziej, kark zrobił się sztywny i niedługo później nie było z nim już żadnego kontaktu… 14. grudnia został przeniesiony na oddział intensywnej terapii, podłączony do respiratora i wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Gdy wydawało się, że powoli jego stan się poprawia i będzie coraz lepiej, a lekarze mówili już nawet o próbach wybudzenia zaplanowanych na okres poświąteczny – los zadał kolejny cios.  Okazało się, że Alan przebył zapalenie opon mózgowych. Modliliśmy się, by jego serce nie przestało bić… Lekarze nie dawali mu jednak żadnych szans, mówili, że z takiego stanu się już nie wychodzi… Na szczęście jego siła była dużo większa. Wydarzył się cud… Alan się wybudził, jest przytomny, walczy! Niestety jest nadal wspomagany respiratorem. Wiotkie porażenie czterokończynowe i niewydolność oddechowa wyrządziły ogromne szkody w jego organizmie.  Jedynie szybka i intensywna rehabilitacja daje mu szansę na powrót do normalności. Niestety ośrodki rehabilitacyjne NFZ nie przyjmują pacjentów z respiratorem. Ratunkiem jest Polskie Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej Votum w Krakowie. Koszt miesięcznego pobytu wynosi ok. 30 TYSIĘCY! Koszty są ogromne, przewyższają nasze możliwości… Zwracamy się z prośbą do każdej osoby, która mogłaby nas wspomóc. Bez Waszej pomocy Alan nie będzie miał szansy na to, by stanąć na nogi i odzyskać swoje dawne życie... Jesteście naszą nadzieją… Wierzymy, że dobro wraca...  Najbliżsi

14 753,00 zł ( 9,24% )
Brakuje: 144 822,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki