Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Paulina Zaborowska
Pilne!
Paulina Zaborowska , 28 lat

KRYTYCZNIE PILNE❗️Krzyk o pomoc pełen cierpienia - Paulina potrzebuje operacji! Ratunku!

BARDZO PILNE❗️Historia Pauliny brzmi jak film - to jednak nie kino, ale brutalna rzeczywistość... Ciężka,  nieuleczalna choroba nie powstrzymała jej w zostaniu prawnikiem - miała szansę być jednym z najlepszych w kraju... Niestety, gwałtowne zaostrzenie choroby wyłączyło ją z życia zawodowego. Paulinie grozi wózek inwalidzki, zmaga się z potwornym bólem... Potrzebna jest operacja, to naprawdę jedyna szansa! Prosimy - usłysz ten krzyk o pomoc i uratuj Paulinę! "Nazywam się Paulina Zaborowska i od urodzenia cierpię na nieuleczalną chorobę, jaką jest dysplazja diastroficzna. To bardzo rzadka choroba genetyczna, która objawia się m.in. niskim wzrostem, skróceniem kończyn, specyficznym ustawieniem oraz kształtem stóp i dłoni, poważnymi deformacjami stawów i ich przedwczesnymi zwyrodnieniami, a także pogłębiającymi się z wiekiem poważnymi wadami kręgosłupa. Co istotne, choroba z wiekiem postępuje i prowadzi do dalszego ograniczenia ruchu chorych... Jest to jedna z najcięższych i najtrudniejszych w leczeniu odmian karłowatości. Choć choroba stanowi nieodłączną część mojego życia, zawsze dążyłam do tego, by nie definiowała mnie jako osobę. Walczyłam o to, by postrzegano mnie przede wszystkim jako młodego człowieka z dużym potencjałem intelektualnym, a nie osobę niepełnosprawną. Niewiele osób wierzyło w to, że będę w stanie zrealizować marzenia o studiach prawniczych. Dziś wiadomo, że nie mieli racji... Nie tylko uzyskałam magisterium na kierunku prawo, ale osiągnęłam więcej. Jestem doktorantką nauk prawnych w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, a także w miarę możliwości prowadzę na Uniwersytecie Warszawskim zajęcia z postępowania cywilnego. Droga do realizacji marzeń o karierze prawniczej była jednak w moim przypadku długa i kręta. Niewiele zabrakło, a w ogóle nie miałabym szansy na naukę w publicznej szkole... Przychylność lokalnych władz umożliwiła mi jednak planowe rozpoczęcie edukacji. Dzięki temu ukończyłam z najlepszymi wynikami najpierw szkołę podstawową, następnie gimnazjum, a wreszcie liceum. 1 października 2014 r. rozpoczęłam studia prawnicze na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego i z dala od rodzinnego domu osiągnęłam niezależność, której od zawsze pragnęłam. 11 czerwca 2019 r. ziściły się natomiast moje dziecięce marzenia i zostałam pierwszym w rodzinie prawnikiem. Pewnie trudno w to uwierzyć, ale niepełnosprawna dziewczyna ze wsi, zmagająca się nie tylko z niskim wzrostem, ale z wieloma innymi ograniczeniami, spowodowanymi bardzo rzadką chorobą genetyczną, ukończyła studia prawnicze na najlepszej uczelni w Polsce z najwyższą średnią ocen spośród ponad 600 absolwentów! Choć wydaje się to mało realne, nie jest to fabuła filmu ani książki, a rzeczywiste osiągnięcie, będące efektem wieloletniej pracy. Dzięki wytrwałości zdobyłam to, o czym marzyłam i tym, którzy we mnie wątpili, udowodniłam, jak bardzo się mylili... Choć doświadczyłam wielu trudnych chwil, nigdy nie zabrakło mi motywacji. Kierowało mną przeświadczenie, że moja historia może stać się inspiracją dla innych. Po ukończeniu studiów postanowiłam kontynuować karierę prawniczą. Z pomyślnym skutkiem wzięłam udział w rekrutacji do Szkoły Doktorskiej Nauk Społecznych UW i przystąpiłam do egzaminu wstępnego na aplikację radcowską, który zdałam z najlepszym wynikiem w Warszawie spośród ponad 1000 osób do niego przystępujących. W międzyczasie podjęłam też pracę na stanowisku asystenta sędziego w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Gdy wydawało się, że jestem na najlepszej drodze do imponującej kariery prawniczej, to, na co tak ciężko pracowałam, zaczęła rujnować choroba. W 2021 roku czas się dla mnie zatrzymał, a wrodzony optymizm przerodził się w bezsilność. Z dnia na dzień musiałam porzucić dotychczasowe plany, marzenia i ambicje. Gwałtowne i nagłe zaostrzenie choroby zmusiło mnie do podjęcia bardzo trudnej decyzji o rezygnacji z aplikacji radcowskiej i pracy w sądzie... Postęp choroby pozbawił mnie także niezależności i uczynił mnie ponownie osobą zależną od innych... Przez wiele lat akceptowałam niepełnosprawność, nie miałam żalu, że nie jestem w stanie chodzić po górach, jeździć rowerem, nie założę szpilek. Pogodziłam się nawet z tym, że do końca życia będę musiała mierzyć się z nieprzyjemnymi komentarzami i złośliwymi uwagami dotyczącymi mojego wyglądu. Miałam swój życiowy cel, jakim była przydatna dla społeczeństwa praca naukowa i zawodowa. Gdy jednak choroba odebrała mi i to, stała się dla mnie cierpieniem nie do zniesienia. Obecnie moja codzienność to walka z postępującą chorobą. Jest to nierówne starcie niosące ogrom cierpienia fizycznego i psychicznego. Stan mojego zdrowia stale się pogarsza. Przemieszczam się o kulach, grozi mi wózek inwalidzki... Coraz silniejsze dolegliwości bólowe uniemożliwiają mi podjęcie pracy zawodowej. Znacząco utrudniają też przygotowywanie rozprawy doktorskiej oraz prowadzenie zajęć na uczelni. Niestety krajowi specjaliści, mimo dużej otwartości, nie widzą szans na powodzenie mojego leczenia. Wszelkie interwencje ortopedyczne wykluczają do czasu zagrożenia życia. To oznacza dla mnie konieczność zmagania się z coraz silniejszym bólem i wieloletniego wykluczenia zawodowego i społecznego. To niewyobrażalny cios... Istnieje jednak szansa na powrót do mojego życia i codzienność bez bólu. Jest nią wdrożenie kompleksowego, ale niestety bardzo kosztownego leczenia w Paley Orthopedic and Spine Institute w USA. Koszty leczenia są bardzo wysokie, ale uzasadnione koniecznością przeprowadzenia bardzo skomplikowanych operacji. Doktor Paley i doktor T. Minas są światowej klasy specjalistami w zakresie ortopedii. Podejmą się operacji z wykorzystaniem indywidualnie zaprojektowanych endoprotez, leczenie będzie też wspomagane nieodzowną rehabilitacją. To dla mnie szansa, aby pozbyć się bólu, aby chodzić, aby pracować, aby uczyć - aby żyć. Niestety ze środków finansowych, którymi dysponuję, nie jestem w stanie pokryć nawet ich części. Sytuacja życiowa mojej rodziny jest wyjątkowo trudna i uniemożliwia uzyskanie wsparcia także od najbliższych. Wszyscy wymagają stałej opieki lekarskiej; moja starsza siostra także cierpi na dysplazję diastroficzną. Niestety także u niej w każdej chwili może dojść do nagłego zaostrzenia choroby... Aby moja historia miała szansę na szczęśliwe zakończenie, potrzebne jest wsparcie finansowe ludzi dobrej woli. Choć nigdy nie prosiłam o pomoc, teraz o nią błagam! Ja niestety już nie mam wpływu na własne życie, ale Państwo możecie je odmienić... Dziękuję za każde wsparcie. Paulina ➡️ W drodze po marzenia i życie bez bólu - pomóż Paulinie odmienić jej los ➡️ Paulinie możesz pomóc też przez LICYTACJE - klik! ➡️ Mimo ciężkiej choroby sięgnęła zawodowych szczytów. 27-letnia Paulina potrzebuje pomocy / Polsat News ➡️ O Paulinie w programie "Twoje Sprawy" w TVP3 Warszawa

1 299 105,00 zł ( 99,27% )
Brakuje: 9 480,00 zł
Jaś Wojtysiak
8 dni do końca
Jaś Wojtysiak , 4 latka

Straszliwy wypadek❗️3-letni Janek walczy o sprawność❗️

Tego feralnego dnia wracałam z dwójką moich dzieci od lekarza. Droga, którą wielokrotnie pokonywałam w swoim życiu, tym razem okazała się być przerażającą pułapką. Na jednym z zakrętów mijałam się z ciężarówką, która niespodziewania ścięła zakręt. Chcąc uniknąć zderzenia z  tym pojazdem, gwałtownie odbiłam kierownicą i straciłam panowanie nad autem. To były ułamki sekund. Uderzyliśmy w drzewo. Musiałam stracić na chwilę przytomność. Gdy się ocknęłam, z auta wydobywał się dym. Jedyna myśl w mojej głowie to by chronić swoje dzieci i jak najszybciej wyciągnąć je z samochodu. Świadkowie zdarzenia wezwali służby, które błyskawicznie pojawiły się na miejscu. To były niezwykle traumatyczne chwile, których nie zapomnę do końca życia. Jak zły sen, z którego nie mogę się obudzić. Nasz 3-letni synek Janek ucierpiał najbardziej. Najmocniej poszkodowana została jego głowa. Ja z najmłodszą córeczką zostałyśmy przewiezione do szpitala karetką, a Janka zabrał helikopter. Tam rozpoczęła się walka o jego życie. Pomimo starań lekarzy, obrzęk mózgu narastał, więc konieczna była operacja odbarczająca mózg. Na chwilę obecną Janek przybywa w szpitalu, niedawno został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej. Jednak w dalszym ciągu pozostaje w minimalnym kontakcie. Rozpoczął rehabilitację, aby pobudzić mięśnie do pracy. Każdy dzień przynosi strach, ale wierzymy, że synek nabierze na tyle siły, aby mógł trafić na rehabilitację. Ale sytuacja jest na tyle trudna, że postanowiliśmy myśleć o zapewnieniu funduszy na rehabilitację już teraz.  Nasza nowa rzeczywistość to wizyty w szpitalu, wzajemne wspieranie się, rozmowy z resztą rodzeństwa Janka. Oni bardzo mocno odczuwają brak jego obecności. Każdego dnia pytają, kiedy ich braciszek wróci do domu. Niczego bardziej w życiu nie pragnę, jak zdrowia dla moich dzieci. Nie byliśmy gotowi na to co nas spotkało. Mimo wszystko staramy się wrócić do normalności, ale jedyną przeszkodą w tym momencie są pieniądze. Bo wiary i woli walki nam nie brakuje… Dlatego bardzo prosimy o pomoc. Każda wpłata czy udostępnienie to nasza szansa, by Janek wrócił w końcu do domu. Rodzice Janka

182 942,00 zł ( 97,65% )
Brakuje: 4 399,00 zł
Sylvia Sanik
Sylvia Sanik , 33 lata

Kilkanaście lat w BÓLU! Proszę, pomóż mi go w końcu pokonać!

Zaczęło się od słów: wyrośniesz z tego. Urodzisz dziecko i wszystko się zmieni. Te słowa nigdy się nie sprawdziły. Ból nie mijał, a ja już dziś wiem, że nigdy nie będę mamą...  Mam wrażenie, że poznałam wszelkich specjalistów w tej dziedzinie i objechałam pół Polski, żeby znaleźć odpowiedź. Już jako nastolatka wiedziałam, co oznacza ból, który totalnie paraliżuje. Tym bardziej jest mi przykro, gdy pomyślę, ile razy mnie zwodzono. Ile czasu i sił straciłam.  Kiedy wydawało mi się, że już nic nie pomoże, a ilość środków przeciwbólowych przekraczała wszelkie normy, a i tak przestawała działać — pojawił się lekarz, który w końcu znalazł diagnozę.  Endometrioza — wielu znana z nazwy, niewielu z konsekwencji i następstw. To choroba, w której tkanka podobna do wyściółki macicy rozrasta się poza prawidłową lokalizacją, jaką jest jama macicy. Powoduje ból, który trudno opisać. Taki, z którym naprawdę ciężko funkcjonować, iść do pracy, wypełniać obowiązki... Ból, z którym trudno być szczęśliwym.  Przeszłam już jedną operację, w której pokładałam ogromne nadzieje. Operacja była na NFZ. Niestety, zamiast mi pomóc, pogorszyła moją sytuację. Zaczęłam tracić nadzieję... Mój jedyny realny ratunek i szansa na życie w normalności to operacja w prywatnej klinice we Wrocławiu, gdzie w końcu po wielu, wielu latach dostałam trafioną diagnozę i nadzieję na zdrowe ciało. Operacja będzie skomplikowana i bardzo długa. Będę miała usunięty fragment jelita, macice i być może oba jajniki. Wstępna kwota, jaką usłyszałam to aż 60 tysięcy złotych! Ale nie mam innego, lepszego rozwiązania. Inne wyjście, czyli inna operacja, którą proponują mi lekarze, to znów niewiadoma. Może się powieść, równie dobrze może znów skończyć się tak samo. Tym razem byłaby odpłatna, a dofinansowanie to tylko 2 000 złotych... Chciałabym wybrać pewność i bezpieczeństwo. Niestety, nie stać mnie na nie. Po latach walki, ogromie wizyt, niekończących się receptach i bólach przeszkadzających często nawet wstać z łóżka — nie mam tylu środków, by poradzić sobie sama.  Proszę, pomóż mi po tylu latach, w końcu zażegnać ból. Chciałabym, po prostu już nie cierpieć.  Sylvia

41 554,00 zł ( 97,65% )
Brakuje: 1 000,00 zł
Maria Warchoł
Maria Warchoł , 7 lat

By MPD nigdy nie odebrało nadziei... Marysia czeka na Twoją pomoc!

Marysia urodziła się w czerwcu 2016 roku o czasie z prawidłową wagą i 10 punktami Apgar. Jednak już w pierwszej dobie życia zaczęły się problemy z oddychaniem, trafiła na intensywną terapię, gdzie spędziła aż pół roku swojego życia. Stwierdzono tam wrodzone zapalenie płuc niewydolność oddechową, obniżone napięcie mięśniowe, nieprawidłowe odruchy, brak odruchu ssania i połykania. Podczas tego czasu przeszła wiele badań w kierunku diagnozy, a po wyczerpaniu możliwości była konsultowana w Warszawie w CZD, gdzie również nie postawiono diagnozy. Po ciężkiej walce została wypisana do domu, jednak ciągle wracała na oddział szpitalny z powodu zachłystowych zapaleń płuc. W sumie spędziła w szpitalach 1,5 roku życia przeszła 3 zabiegi: założenie PEGa z powodu trudności w karmieniu, fundoplikacji przełyku z powodu refluksu żołądkowego i usunięcia migdałka z powodu przerostu i ciągłych infekcji dróg oddechowych. Gdy tylko stan zdrowia pozwalał, Marysia była rehabilitowana na wszystkich płaszczyznach, aby poprawić funkcjonowanie. Udało się odbyć parę turnusów rehabilitacyjnych, jednak każda godzina była okupiona rozpaczliwym płaczem. Najważniejsze było to, że efekty ciężkiej pracy były widoczne. Niestety w wieku niespełna 3 lat doszła padaczka lekooporna, która zabrała wszystko, co wypracowaliśmy. W dodatku zaczęły się długie pobyty w szpitalu, problem z żyłami, brak możliwości założenia wkucia i tak minął kolejny rok. Po tym czasie nauczyliśmy się żyć i z tym problemem.  Obecnie Marysia ma 6 lat ma stwierdzone dyskinetyczne MPD czterokończynowe, opóźnienie psychoruchowe, hipotonię mięśniową, padaczkę lekooporną, encefalopatie, brak odruchu połykania, karmiona przez PEG, słaby odruch kaszlu wymaga odsysania parę razy dziennie, nie siedzi samodzielnie, nie chodzi, ma duża ilość ruchów mimowolnych, nie mówi.  Rehabilitacja, która pozwala lepiej funkcjonować to logopedia, neurologopedia, terapia karmienia, terapia SI, terapia ręki, basen, hipoterapia, komunikacja alternatywna, tlenoterapia, a także turnusy rehabilitacyjne. Wizyty lekarskie między innymi neurolog, laryngolog, gastrolog, stomatolog, pulmonolog, ortopeda, rehabilitant. Wszystkie te terapie oraz dojazdy pochłaniają ogromne nakłady finansowe. Oprócz tego Marysia wymaga sprzętu medycznego, z którego tylko niewielka cześć jest refundowana. Posiada ortezy, kombinezon Spio, wózek, pionizator, pionizator dynamiczny nf walker, ssak medyczny, pulsoksymetr, maska ambu.  Obecnie staramy się uzbierać na wózek inwalidzki, w którym Marysia mogłaby być bezpiecznie i wygodnie transportowana na zajęcia. Niestety koszt przerósł nasze możliwości. Mimo  tego, co Marysia przeszła, potrafi się uśmiechać i cieszyć się codziennym życiem. Lubi oglądać bajki, słuchać piosenek, bawić się w lekarza czy gotowanie posiłków. Nasze życie to ciągła walka, na którą mam nadzieje, nigdy nie braknie nam sił! Izabela, mama Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

41 490,00 zł ( 97,49% )
Brakuje: 1 064,00 zł
Ksawery Szymczak
Ksawery Szymczak , 21 lat

19-letni bramkarz potrzebuje pomocy po wypadku!

Ksawery ma 19 lat i od najmłodszych lat wiedział, że co jest dla niego najważniejsze. Piłka nożna! To sport, który on jak i jego brat bliźniak Maksymilian pokochali oboje. Ksawery wiązał z tym sportem poważne plany, które zostały brutalnie przerwane... Gdy Ksawery dziś wspomina wypadek, pamięta tylko tyle, że zauważył coś na jezdni autostrady i gwałtownie odbił kierownica w drugą stronę. Stracił wtedy panowanie nad samochodem i kilkukrotnie dachował. Został zabrany helikopterem do szpitala w Łodzi w bardzo ciężkim stanie. Na miejscu przeszedł kilka skomplikowanych operacji ratujących życie. Ksawery doznał m.in. bardzo poważnego urazu kręgosłupa, który spowodował niedowład czterokończynowy. Dla młodego chłopaka, który jeszcze przed momentem każdą wolną chwilę spędzał na boisku, był to najgorszy z możliwych scenariuszy. Czas oczekiwania, a potem słowa lekarzy, to było najgorsze doświadczenie w naszym życiu. Szczęściem w tym wszystkim jest to, że Ksawery jest wybudzony, jest z nim kontakt, mówi… Okazało się również, że w jego rękach jest na tyle silne czucie, że potrafi nimi poruszać, umie sam podrapać się po twarzy. Dla nas to światełko w tym długim i ciemnym tunelu znak, że może być dobrze. Ksawery ma brata bliźniaka. Między nim a Maksymilianem jest ogromna więź, dzielą razem pasję piłkarską, rozumieją się bez słów. Wiadomo już, że aby było to możliwe, będzie potrzebował bardzo długiej i intensywnej rehabilitacji. Zapoznaliśmy się już z jej kosztami i mimo że byliśmy świadomi, że są to drogie zabiegi, jednak suma powaliła nas na kolana. Zwracamy się zatem z ogromną prośbą o pomoc dla naszego syna. Rodzina Ksawerego ––––––––––––– Napisali o Ksawerym -> KLIK

102 829,00 zł ( 97,24% )
Brakuje: 2 916,00 zł
Małgorzata Ostrowska
Pilne!
Małgorzata Ostrowska , 50 lat

Trwa walka ze złośliwym nowotworem❗️POMÓŻ❗️

Całe życie byłam aktywną osobą. Zawsze dbałam o swoje zdrowie. W momencie, gdy zobaczyłam zmianę w piersi, natychmiast zaczęłam działać. Długie miesiące, wiele badań i wizyt lekarskich doprowadziły mnie do diagnozy. Zapadł wyrok na moje życie – złośliwy nowotwór piersi. Rozpoczął się wycieńczający maraton. Kolejne badania, planowanie leczenia… W październiku 2023 rozpoczęłam chemioterapię i terapię celowaną.  Nie potrafię opisać słowami, jak człowiek się czuje po pierwszej chemii. Obecnie jestem już po 5 podaniach. Za każdym razem wyłącza mnie to z normalnego funkcjonowania na co najmniej 2 tygodnie. Nie jestem w stanie wówczas samodzielnie funkcjonować, w codziennych czynnościach muszę liczyć na wsparcie męża, syna i córki.  Ciężko zliczyć wszystkie skutki uboczne…  Moja skóra, jest w tragicznym stanie, wszędzie tworzą się rany z bąblami. Mój wzrok i stan oczu uległ radykalnemu pogorszeniu, co wymaga intensywnej terapii okulistycznej. Muszę jeść, żeby mieć siłę, ale jest to bardzo trudne. Nie czuję smaku, wszystko jest dla mnie słone. Często towarzyszą mi mdłości, które ustają jedynie, gdy zażywam leki.  Najgorszy jest jednak potworny ból, którego nie da się opisać słowami. Po chemii towarzyszy mi uczucie, jakby ktoś łamał mi kości. Żadne leki nie potrafią go uśmierzyć… Każdego dnia doświadczam skurczy palców, tracę czucie w rękach. Ta sytuacja wymaga pilnego leczenia neurologicznego. A wszystko co pilne, niestety kosztuje. Obecnie oprócz neurologa, pilnie potrzebuję opieki dermatologa, diabetologa, psychiatry… Wydatki wciąż rosną, a choroba na ten moment uniemożliwia mi powrót do pracy. Wciąż martwię się, co będzie dalej… Przede mną operacja, a po niej radioterapia i kolejne cykle chemii. Staram się być dobrej myśli i nie tracić nadziei. Nigdy nie prosiłam o pomoc, jest to dla mnie bardzo trudne... Każda wpłata będzie dla mnie nieocenionym wsparciem. Chcę wierzyć, że leczenie przyniesie rezultaty i uda mi się wyzdrowieć. Mam dla kogo żyć. Będę walczyć, żeby spędzić jeszcze wiele lat z moją rodziną, zobaczyć jak moje dzieci układają sobie życie… Proszę, nie odwracaj wzroku od mojego apelu... Małgorzata

44 334,00 zł ( 97,14% )
Brakuje: 1 305,00 zł
Adrian Chabior
Adrian Chabior , 52 lata

Najpierw COVID-19, potem udar – wesprzyj Adriana w walce o zdrowie!

Każdy, kto miał okazję poznać Adriana, wie, że jest on duszą towarzystwa. Uwielbia spotkania ze swoimi bliskimi, rodziną, przyjaciółmi i kocha podróże. Zawsze mogliśmy liczyć na jego pomoc. Teraz gdy zdrowie odmówiło mu posłuszeństwa, pragniemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby go wesprzeć. Prosimy, dołącz do naszej walki o Adriana! Wszystko zaczęło się 24 kwietnia, gdy Adrian trafił do szpitala w wyniku pogarszającego się stanu zdrowia, spowodowanego COVID-19. Przebywał na oddziale intensywnej terapii i przez ponad sześć tygodni oddychał jedynie przy pomocy respiratora. Koronawirus pokonał silnego, wysportowanego mężczyznę... To był dla wszystkich trudny czas. Czekaliśmy na dobre wieści, chcieliśmy wiedzieć, że najgorsze już minęło... Zamiast tego lekarze poinformowali nas, że Adrian przeszedł udar niedokrwienny prawej półkuli mózgu! Jego konsekwencją okazał się niedowład lewej części ciała... W chwili obecnej Adrian nie ma czucia w lewej ręce oraz nodze, porusza się za pomocą wózka inwalidzkiego. Jest w nim jednak niesamowita siła i chęć walki! Dzięki temu pod koniec czerwca został przeniesiony do ośrodka rehabilitacyjnego, gdzie prowadzona jest intensywna rehabilitacja. Przed Adrianem jeszcze długa i ciężka praca, która będzie musiała być kontynuowana w prywatnym ośrodku rehabilitacyjnym. Prosimy, pomóżcie nam w walce o sprawność Adriana, aby mógł znów stanąć na nogi i cieszyć życiem! Rodzina i przyjaciele ➡️ Licytacje dla Adriana Chabiora - pomóżmy mu wrócić do zdrowia   Czytaj także:

136 825,00 zł ( 96,99% )
Brakuje: 4 239,00 zł
Jakub Wołosz
7 dni do końca
Jakub Wołosz , 23 lata

Choroba postępuje – nie pozwól, by Kuba był zamknięty w czterech ścianach! Ratunku!

O tym, że Kuba jest chory, dowiedziałam się niedługo po porodzie. Syn przyszedł na świat zbyt wcześnie, ważył zaledwie 480 gramów. Tak potwornie się o niego bałam, był taki maleńki, delikatny i słaby. Niestety, zdiagnozowano u niego choroby neurologiczne, które sprawiają, że o jego zdrowie musimy walczyć każdego dnia… Kuba rozwijał inaczej niż jego rówieśnicy. Z czasem u syna stwierdzono także zaburzenia głosu, mowy i choroby słuchu oraz niepełnosprawność intelektualną. Syn był jednak w stanie poruszać się samodzielnie, a trzymając się poręczy pokonać schody do domu. Niestety, od połowy 2022 roku stan zdrowia mojego syna znacznie się pogorszył i stał się bardzo słaby.  Jego rówieśnicy studiują, randkują i zakładają własne rodziny, a w tym czasie Kuba potrzebuje mojej pomocy w najprostszych czynnościach – także higienicznych i samoobsługowych. Najgorsze jest jednak to, że Kuba nie jest już w stanie sam chodzić – nawet do toalety. Największą barierą stanowią dla nas schody do domu – samej jest mi bardzo ciężko wnosić po nich syna. Kiedyś w opiece nad synem mogłam liczyć na pomoc męża – niestety, zmarł 5 lat temu.  Robię wszystko, co w mojej mocy, by ułatwić jego funkcjonowanie. Walczymy o jego sprawność na rehabilitacji 5 razy w tygodniu. Znajduje się także pod stałą opieką specjalistów. Niestety, nie jest to wystarczające. Niezbędny jest zakup i budowa przydomowej windy oraz wyrównanie podjazdu – tak, by syn nie był zamknięty w czterech ścianach domu. Koszt z tym związany jest jednak ogromny, wynosi 70 tysięcy złotych. Nie jestem w stanie udźwignąć tak dużego wydatku samodzielnie. Z całego serca proszę Was o pomoc. Opiekuję się synem ponad 20 lat, a sił mam coraz mniej…  Wierzę, że dobro wysłane w świat – wraca z podwójną mocą.  Mama

71 880,00 zł ( 96,52% )
Brakuje: 2 589,00 zł
Natalia Dąbkowska
Pilne!
Natalia Dąbkowska , 17 lat

To nie czas umierać❗️ Pomóż nastoletniej Natalii wygrać ze złośliwym nowotworem mózgu❗️

Nic nie jest w stanie przygotować rodzica na taki szok. Nic nie jest w stanie przygotować na widok ukochanego dziecka na oddziale onkologicznym – tracącego włosy, wstrząsanego konwulsjami, podłączonego do kroplówki z chemioterapią… Nic nie jest w stanie przygotować na wszechogarniającą panikę, gdy dowiadujemy się, że nasze dziecko jest śmiertelnie chore… To był moment, którego nie zapomnimy nigdy. Gdy lekarz powiedział nam, że u Natalii wykryto glejaka, nasz świat się załamał. Diagnoza brzmiała jak wyrok śmierci. Nie mogliśmy w to uwierzyć, nie chcieliśmy w to uwierzyć! Modliliśmy się, żeby to była jakaś dramatyczna pomyłka, koszmar, z którego obudzimy się nazajutrz…  Niestety, następnego ranka w głowie naszego dziecka nadal rósł zabójczy i złośliwy nowotwór… Lekarze natychmiast zadecydowali o operacji. Nie było nawet sekundy do stracenia, musieliśmy ratować życie córki. 6 grudnia 2023 roku Natalia trafiła na stół operacyjny, a chirurdzy wycięli glejaka. Lekarze mają nadzieję, że udało się usunąć cały nowotwór, jednak ostateczne potwierdzenie przyniosą dopiero kolejne miesiące. Do tego czasu każdego dnia będziemy drżeć o życie córki.  Natalia jako 17-letnia dziewczyna musi przejść piekło. Kolejne dawki chemioterapii palą jej żyły, a dni wypełniają bóle głowy, żołądka i zdające się nigdy nie kończyć wymioty… Gdy patrzy w lustro, widzi zupełnie inną siebie niż jeszcze parę miesięcy temu – wychudzoną, siną i z łysą głową. Nasza córka stara się być dzielna i nie rozpaść się na tysiące kawałków. Ile jednak jeszcze musi wycierpieć? Dla Natalii zrobimy wszystko. Gdybyśmy tylko mogli, zabralibyśmy od niej tę okrutną, bezlitosną chorobę i zajęli miejsce córki. Przeszlibyśmy całą tę drogę za nią i zamiast niej przyjęli każdą z dawek chemioterapii. Niestety, jedyne co możemy zrobić to ucałować chłodne, blade czoło córki i ocierając łzy – obiecać ratunek. Leczenie onkologiczne zarówno w Polsce jak i za granicą wiąże się z niezwykle wysokimi kosztami. Jeżeli jednak taka jest cena życia naszego dziecka – zrobimy wszystko, by ją zapłacić. Poprosimy o pomoc każdego i zapukamy do każdych drzwi.  Nikt nie jest w stanie przejść takiego koszmaru sam. Prosimy, podajcie nam pomocną dłoń i pomóżcie wyciągnąć Natalię z onkologicznego piekła. Rodzice

203 866,00 zł ( 95,81% )
Brakuje: 8 900,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki