Potrącony przez samochód Franek otarł się o śmierć! Teraz walczy o powrót do zdrowia!
W takie historie ciężko uwierzyć. Czasem zdarzają się w książkach, niekiedy w filmach. Naszą napisało życie - ze wszystkimi wzlotami i upadkami. Ona wciąż się toczy, a każdy z Was może stać się jej częścią. Wystarczy, że zdecydujesz się dać Frankowi szansę. Najgorsza wiadomość, jaką może usłyszeć rodzic. Zdarzył się nieszczęśliwy wypadek... - te słowa paraliżują. Franek wracał do domu rowerem, gdy na skrzyżowaniu został potrącony przez pędzące auto. Został uderzony z tak ogromną siłą, że dosłownie przeleciał blisko 20 metrów. Zderzenie z samochodem a następnie asfaltem doprowadziło do konsekwencji, które były tragiczne w skutkach. Nasze dziecko omal nie zginęło na miejscu. Pogotowie zabrało Franka do szpitala i na OIOM-ie rozpoczęła się walka o jego życie. Początkowo nie wiedzieliśmy nic, a lekarze nie robili nam żadnych nadziei. Ta niepewność była najgorsza. Codzienne wielogodzinne wizyty w szpitalu, przyśpieszone bicie serca podczas rozmów telefonicznych z lekarzem dyżurnym i obezwładniający strach, że tym razem lekarze nie będą mieli dla nas dobrych informacji. Patrzyłem na mojego syna, który miał przed sobą przyszłość, sportowe sukcesy, dalekie podróże. Jedna chwila, wypadek zniszczyły wszystkie nadzieje. Sprawiły, że całe rodzinne życie przestało biec ustalonym wcześniej torem. Wszystko podporządkowaliśmy walce - najpierw o życie, a później o zdrowie i sprawność Franka. Jakiś czas po wypadku mieliśmy wrażenie, że nawiązaliśmy kontakt. Uchylone oczy, a za nimi być może świadome spojrzenie, potem pierwsze gesty, uścisk dłoni. Nasza radość nie miała końca. I choć lekarze przestrzegali nas przed popadaniem w euforię, to było niezmiernie trudne. Bo są momenty, w których emocje biorą górę, a serce zdecydowanie przeważa nad rozumem. Życie szybko zweryfikowało początkowy optymizm, okazało się, że pierwsze symptomy świadczące o wybudzeniu ze śpiączki znikają jeszcze szybciej niż się pojawiają. Każda uciekająca umiejętność była dla nas jak cios prosto w serce. Rozmowy, o których syn zupełnie nie pamiętał, a które były dla nas sygnałem, że wszystko wraca do normy. Wynik tej gry wciąż nie był przesądzony. Mecz trwał w najlepsze, a dla nas liczył się tylko jeden wynik. Po ponad miesięcznym pobycie w szpitalu, nasz syn został przewieziony do kliniki wybudzeniowej. Pobyt w Klinice Budzik miał być dla nas nadzieją na odzyskanie przez Franka pełnej sprawności. Kiedy tam szliśmy syn był w bardzo złym stanie, a o rokowaniach nikt nie chciał mówić otwarcie. Tymczasem kolejne miesiące przynosiły mniejsze i większe postępy. Każdy z nich był dla nas najlepszą wiadomością i nadzieją na to, że Franek niebawem wróci do pełni sił. Niestety, obecnie sytuacja wciąż jest poważna, a syn wymaga ciągłej opieki, rehabilitacji, zajęć. Ich przerwanie nie wchodzi w grę, ta strata może doprowadzić do tego, że stracimy nie tylko to, co Franek wypracował ciężką pracą, ale także szansę na kolejne postępy. Nie możemy na to pozwolić! Niestety, dowiedzieliśmy się, że nasz pobyt w klinice niebawem dobiegnie końca, a wtedy sprawa stanie się poważna. Bo zmiana miejsca, zapewnienie mu najlepszej opieki będzie wiązało się z ogromnymi kosztami. To kwoty rzędu kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie! Na początku marca 2020 roku opuściliśmy Klinikę Budzik i teraz od podstaw musimy stworzyć mu plan leczenia, rehabilitacji i funkcjonowania w „nowym” życiu. Franek zamienił kort tenisowy na salę rehabilitacyjną, aktywne życie na walkę o możliwość samodzielnego poruszania rękami i nogami. Jego oryginalny styl bycia, cięty dowcip zastąpiło poszukiwanie odpowiednich słów i wspomnień, które czasem zwyczajnie ulatują. Jesteśmy w tej walce razem - wszystko zostało podporządkowane temu, by skutki tego fatalnego wypadku nie zdominowały kolejnych lat życia Franka. Największe marzenie to powrót do pełni sił, samodzielnego funkcjonowania, do chodzenia a może kiedyś biegania. Na chwilę obecną to nie jest bliska perspektywa... Właśnie dlatego dziś prosimy o wsparcie dla naszego syna! Dla Franka nie wszystko stracone. Nasz syn, nauczony sportowymi zasadami, zawsze walczy do końca. Jednak w tym meczu nie może na boisku stać sam, potrzebuje osób, które pomogą mu w osiągnięciu najważniejszego zwycięstwa.