Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Oskar Waszak
Oskar Waszak , 5 years old

Dzieciństwo, które nie musi być cierpieniem. Wspieramy walkę Oskara!

Oskarek przeszedł już tak wiele. Za każdym razem, gdy zasypia, patrzę na niego, ciesząc się, że dane nam było dobrze przeżyć dzień. Jednocześnie boję się, co przyniesie jutro, ponieważ wiem, że nie jestem w stanie tego przewidzieć. Oskarek urodził się z wodogłowiem. Operacja odbyła się kilka miesięcy później, jednak nie oznaczała ona zakończenia problemów zdrowotnych synka. Oskarek choruje również na hipoplazję lewej nerki oraz autyzm atypowy. Ma duże problemy z komunikacją, jest agresywny, ma spore zaburzenia mowy. Dwa razy w tygodniu uczęszcza na zajęcia wspomagające rozwój, od października rozpocznie również przygodę w specjalistycznym przedszkolu.  Wiem, że to wciąż może być za mało. Przed Oskarem całe lata walki o sprawne życie. Rehabilitacja, leczenie, turnusy, to wszystko pochłania ogromne pieniądze. Każda przekazana złotówka może sprawić, że codzienność Oskara będzie prostsza! Rodzice

3 801 zł
Jędrek Nawrocki
Jędrek Nawrocki , 11 years old

Samotna walka skazana jest na porażkę... Pomóż Jędrkowi!

Diagnozę usłyszeliśmy w 2016 roku. Wtedy wszystko stało się jasne... Za niezrozumiałym zachowaniem Jędrka stał autyzm.  Odkąd tylko dowiedzieliśmy się, z czym przyszło nam walczyć, nie ustajemy w wysiłkach. Robimy wszystko, by synek zaczął komunikować się ze światem, by był spokojny i szczęśliwy, jednak problemy nie ustępują. Jędrek jest nadwrażliwy na dźwięki, zmaga się z zaburzeniami sensorycznymi, przez co wymaga systematycznych terapii. W roku 2021 u synka zdiagnozowano również celiakię, która spowodowała konieczność wprowadzenia specjalistycznej diety oraz suplementacji i wielu badań kontrolnych. Jędrek jest na diecie bezglutenowej. Dopiero teraz potworny ból brzuszka Jędrka ustępuje.  Zrobimy dla niego wszystko, jednak w obliczu tylu problemów i kosztów leczenia jesteśmy bezsilni! Proszę, pomóż! Rodzice

2 511 zł
Paweł Karolewicz
Paweł Karolewicz , 6 years old

By życie z cukrzycą nabrało słodki smak beztroskiego dzieciństwa

Pawełek nie ma jeszcze skończonych czterech lat, a już od dwóch nieustannie zmaga się z cukrzycą. Wiem, że trzeba doceniać to, co się ma, cieszyć się każdym dniem, który dobrze przeżyliśmy w zdrowiu i szczęściu… Jednak choroba zabiera mojemu synkowi najlepszy czas - jego dzieciństwo.  Nie mam pojęcia co, wpłynęło na rozwój choroby… Czy przechorowana wcześniej salmonella, czy uwarunkowania genetyczne? Na to pytanie nie znam odpowiedzi. Wiem, jednak, że choroba będzie z Pawłem na zawsze i musimy nauczyć się z nią żyć. Początkowo nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak może być niebezpieczna. Każdy nieprzemyślany kęs, kawałek czekolady, posłodzona herbata - wszystko co zje, może poważnie zagrozić nie tylko jego zdrowiu, ale nawet i życiu. Wiem, że istnieją coraz lepsze sposoby, które ułatwiają codzienność z chorobą. W przypadku Pawełka to nie jest to takie proste. Synek nie może korzystać z pompy insulinowej, ponieważ ma uczulenie niemal na wszystkie kleje, a pompę trzeba zmieniać co dwa dni. Koszty takich zmian są ogromne. Do tego dochodzi opóźniony rozwój mowy, wizyty u psychologa, neurologa i logopedy… Paweł zaraz ma rozpocząć edukację przedszkolną. Bardzo się martwimy, że nie podoła bez komunikowania swoich potrzeb.  Choroba Pawełka to nie jedyne zmartwienie. Oprócz niego mam jeszcze dwójkę dzieci. Moja najstarsza córka Klaudia niedawno odeszła. Od urodzenia była  dzieckiem leżącym. Mózgowe porażenie dziecięce, porażenie czterokończynowe i Zespół Westa. Walczyła dzielnie do samego końca... Mam nadzieję, że los przygotował dużo lepszy scenariusz dla Pawełka. Alan, drugi w kolejności, jest zdrowy. Mieliśmy nadzieję, że i z Pawłem tak będzie, że już więcej nieszczęść nie spadnie na naszą rodzinę. Pierwsze 1,5 roku było bezproblemowe, potem wszystko zmieniło się nie do poznania.  Udało nam się znaleźć sposób, dzięki któremu codzienność z cukrzycą nie przeraża tak bardzo. Specjalne sensory, a także leki, choć na chwilę pozwalają zapomnieć o chorobie. Niestety koszty są ogromne. Zarówno ja, jak i mój mąż zrezygnowaliśmy z pracy, by opiekować się naszymi dziećmi. Dlatego jestem tutaj i bardzo proszę o pomoc. Każda wpłata może ułatwić codzienność mojemu synkowi.  Kinga - mama Pawełka    

3 215,00 zł ( 23.01% )
Still needed: 10 753,00 zł
Emil Marczak
Emil Marczak , 14 years old

Pomóż Emilkowi zrozumieć świat. I być zrozumianym...

Emil - nasze szczęście, wyczekany cud. Od urodzenia był taki cichutki, zamknięty w sobie. Sądziliśmy, że taki po prostu jest - spokojny, nieśmiały. Wielu rodziców może zazdrościć takiego dziecka, które nie sprawia żadnych problemów. Z czasem okazało się jednak, że to nie charakter Emilka, a choroby i dolegliwości, których nikt wcześniej nie podejrzewał… Gdy synek miał 2 latka i nie nawiązywał kontaktu z rówieśnikami, a do tego nie mówił za wiele, zaczęliśmy się niepokoić. Pojechaliśmy do lekarza. Już wstępne badania potwierdziły u synka autyzm, opóźnienie psychoruchowe i nadpobudliwość. To było jak cios prosto w serce... Wiedzieliśmy, że na zaburzenia synka nie ma magicznego lekarstwa, które go wyleczy. Od dnia diagnozy walczymy o każdy postęp i o to, by Emil mógł być kiedyś samodzielny. Cały czas jest pod opieką specjalistów, psychologów i terapeutów, każdy dzień to ciężka praca. Dzieciństwo Emila powinno być pełne beztroski i radości. Jednak jeśli teraz nic nie zrobimy, przyszłość synka będzie zdecydowanie trudniejsza! Choć mogłoby się wydawać, że limit nieszczęść się wyczerpał, dwa lata temu doszła kolejna diagnoza; choroba, która przeraża nas najbardziej - padaczka. Każdy napad sieje spustoszenie, odbierając mozolnie wypracowywane efekty terapii. Po takim ataku Emilek bardzo długo dochodzi do siebie, jego kondycja jest jeszcze bardziej osłabiona... Gdy dowiedzieliśmy się o tym, jak pozytywne skutki niesie za sobą podanie komórek macierzystych, zainteresowaliśmy się tematem. Okazało się, że w przypadku Emilka też byłaby możliwość przeprowadzenia przeszczepu! Syn zakwalifikował się do takiego podania, jednak jego koszty są dla nas ogromnym obciążeniem finansowym. Do tego dochodzą koszty standardowej terapii, które rodzice muszą pokrywać samodzielnie. Sami jesteśmy osobami ze stopniem niepełnosprawności, mamy przyznane rentę i zasiłek. Z tego żyjemy… Przy takich dochodach nie będziemy w stanie sami opłacić Emilowi leczenia, dlatego z całego serca prosimy o wsparcie. Z góry dziękujemy za szansę, jaką dajecie naszemu dziecku! Rodzice Emila

4 680,00 zł ( 6.67% )
Still needed: 65 384,00 zł
Filip Grabowski
Filip Grabowski , 18 years old

Genetyczna choroba, która zabrała dzieciństwo... Nie pozwól, by odebrała szanse na samodzielność!

W myślach poddawaliśmy  się wiele razy. W rzeczywistości walczymy każdego dnia gotowi na wszystko. A kiedy brakuje sił, przypominamy sobie, jak wiele operacji za nami, ile przeszkód już pokonanych. Choć wielu lekarzy nie dawało  wielkich  nadziei,  Filip znalazł w sobie siłę i wolę walki potrzebną do pokonywania kolejnych etapów trudnej drogi. W wielu krytycznych  momentach się nie poddawał, wciąż musi walczyć, a my nie możemy nigdy odpuścić i  pozostawić go samemu sobie! Kilkanaście lat temu, kiedy na świat przychodziło dziecko z takim nagromadzeniem wad wrodzonych, lekarze załamywali ręce. Postęp medycyny, wraz z rozwojem  możliwości terapeutycznych i diagnostycznych, doprowadził  do etapu, w którym Filip może korzystać  znacznie bardziej z życia i dzięki wsparciu funkcjonować w społeczeństwie. Gdy syn pojawił się na świecie, baliśmy się tego, że  będzie skazany na wykluczenie, zamknięty w czterech ścianach, z daleka od rówieśników i świata. Czekaliśmy na zdrowe dziecko,  nie tak wyobrażaliśmy sobie życie naszego dziecka. Już na starcie postanowiliśmy podjąć nierówną walkę, choćby o namiastkę normalności dla Filipa. Kiedy urodziło nam się niepełnosprawne dziecko, nie spodziewaliśmy się tego, co go czeka. W takich sytuacjach nikt nie ma pojęcia, jak będzie wyglądała przyszłość. Dziś, mimo że Filip niebawem skończy 15 lat funkcjonuje jak  dziecko. Wady rozwojowe, z którymi przyszedł na świat skutkują niepełnosprawnością,  syn nie jest w stanie poradzić sobie samodzielnie w codziennym życiu. Z powodu agenezji ciała modzelowatego, brak jest połączeń między półkulami mózgu, co rodzi duże problemy w nauce i codziennym funkcjonowaniu. Kilkukrotnie powtarzamy każdą prośbę nawet tak prostą, jak  umycie zębów. To dla niego duże wyzwanie, bo wymaga skupienia i skoncentrowania uwagi na złożonej czynności. Zwykle kończy się to tak, że, ktoś odprowadza go do łazienki, pilnuje by wziął szczoteczkę, pastę, wodę. Bywa bezradny jak  małe dziecko. Polecenia trzeba powtarzać, wiele czynności dnia codziennego nadzorować, bo  gdy Filip nie wykona od razu  polecenia lub coś rozproszy jego uwagę, wówczas zapomina, co miał zrobić. Nie je bez nadzoru, żeby nie zapomnieć o posiłkach, lub o tym, by się napić. Uszkodzenie mózgu i zaburzenia neurorozwojowe  w połączeniu z niską sprawnością ruchową, manualną i grafomotoryczną odbierają mu znaczną część możliwości, jakie mają zdrowi ludzie. To, co dla innych jest oczywiste i banalnie proste, dla Filipa stanowi wyzwanie, jest jak zdobycie Mount Everestu. Choroba stawia przed Filipem mnóstwo przeszkód. Każdy dzień przynosi wyzwania, jego determinacja w rehabilitacji i terapii czasem przypomina sportowców przygotowujących się do ważnych zawodów. Niestety, syn nie walczy o medale, ale o większą sprawność w codzienności.  Dla niego ten wysiłek to inwestycja w przyszłość. Gwarancja tego, że nie straci wypracowywanej z takim trudem większej sprawności. Bo jej utrata to  najgorsza rzecz, jaka może się wydarzyć! Brak finansów oznacza  zaprzepaszczenie szans na samodzielność Filipa, na rozwijające kontakty z rówieśnikami, regularne zajęcia z rehabilitantami, terapeutami i  leczenie u specjalistów. Dla nas to przerażające! Filip każdego dnia pokazuje, jak wiele siły kryją w sobie dzieci, otoczone miłością i wsparciem. Niestety, nasze zaangażowanie i praca to za mało. Kosztorysy turnusów i rehabilitacji  na cały rok przekraczają nasze możliwości. Nie mamy wystarczających środków, by zapewnić Filipowi dostateczną pomoc i możliwości do rozwoju. Zrobiliśmy już tak wiele, podporządkowaliśmy życie pod dyktando choroby, teraz nie możemy się poddać! Potrzebujemy Was - ludzi dobrej woli. Tych, którzy zrozumieją, że dla Filipa rehabilitacja i intensywna terapia to jedyna szansa, by uratować go przed wykluczeniem i niepełnosprawnością odbierającą  szansę na szczęśliwe życie. Życie Filipa to, obok szkoły,  rehabilitacja, terapia, turnusy, pobyty w szpitalach i poradniach. Nie buntuje się podczas ćwiczeń, bo nie zna innej rzeczywistości. Dla niego ta ciągła walka to oczywistość. Bariera finansowa stawia nas wciąż pod ścianą gdyż mamy świadomość, że walcząc o sprawność Filipa, prowadzimy najważniejszą walkę w swoim życiu. Gdyby zamknąć Filipowi  możliwości stałej rehabilitacji  to jakby odebrać mu ważne lekarstwo. Nie może na to pozwolić! Dołączcie do nas, sami nie mamy szans, a Wy, Wasze dobre serca mogą być gwarancją naszego sukcesu.

8 137 zł
Piotr Kozak
Piotr Kozak , 25 years old

Let's save Peter's health

The disease struck out of nowhere. By no means could we prepare for what has happened. A deadly threat. An extremely dangerous opponent. The cause of our fear, tears, suffering and many sleepless nights. The relentless fight left countless scars on Piotrek's health. Today, in order to regain what has been lost due to the illness, we need as much rehabilitation for Piotrek as possible. Sadly, the rehabilitation is equally as effective as it is costly.  My son was about to take his school final exams. He planned on graduating and going to university. Then, everything came to a sudden stop and Piotrek had to abandon all of his plans and dreams. Last August, he unexpectedly lost the ability to walk. It turned out that my son had a tumour in his spinal canal. Soon, the worst possibility proved to be true: my son was diagnosed with b-cell lymphoma which affected his peripheral nervous system. There was no doubt that the treatment will be extremely hard.  The hospital all of a sudden became our home. Despite undergoing an immediate medical procedure, the paresis of Piotrek’s legs and spine didn't go away. He also underwent chemotherapy which made him feel very unwell. Everyday I saw how much he suffered, though there was nothing I could do. There is no worse situation that a mother can be put into... If that hadn’t been enough, my son's condition was additionally worsened by sepsis. It was a frightening time for the whole family, though we hope the worst is long gone and only the better is yet to come. The latest diagnostic tests show that the disease is in a state of retreat. Currently, my son's biggest dream is to get back on his feet. It’s only been a couple of weeks since he started to move his legs and now, with some help from other people, he's able to sit on the bed and get dressed. The rehabilitation clearly shows impressive results and step by step, we are heading towards the recovery.  Piotrek is at the beginning of a long journey that hopefully leads to him regaining his full health. We are all ready for hard work and extreme dedication that is required for Piotrek to recover. However, we have to be patient, as there is a single matter that is  completely out of our control. The annual cost of rehabilitation is over 200 000 PLN. No matter how dedicated we are, it is a sum impossible for us to afford. That is why we ask for every bit of help there is. My son is merely twenty years old. He has a whole life to live and now is the time to decide what this life will be like. The disease left Piotrek's health in ruin and it is up to all of us to rebuild what is seemingly gone. Even though a costly army of specialists and rehabilitants is required to achieve our goal, we strongly believe that, with a bit of help from you, Piotrek will soon stand up on his own. Please, give my son hope. Let him get back on his feet.

149 706,00 zł ( 68.89% )
Still needed: 67 592,00 zł
Zbigniew Brzezewski
Zbigniew Brzezewski , 66 years old

"Tato, wstań!" Walka o odzyskanie sprawności trwa!

Tata zawsze był podstawą naszej rodziny. Dzielił się energią, uśmiechem, zawsze służył radą. W domu nigdy nie było nudy, mama, rodzeństwo, wnuki - wspólnie zawsze tworzyliśmy niepowtarzalną atmosferę. Mieliśmy mnóstwo pomysłów na wspólne spędzanie czasu. To dzięki rodzicom wiemy, jak wielką wartość ma rodzina, jestem pewna, że gdyby nie oni nie docenialibyśmy tak bardzo każdej chwili.  Początek czerwca ubiegłego roku - ten dzień zapamiętam na zawsze. To była sobota, miał to być dzień radości - rodzice mieli w planach wesele. Przygotowania, codzienna krzątanina i zamieszanie spowodowały, że tata prawdopodobnie początkowo nie zwrócił uwagi na pierwsze symptomy nadchodzącej katastrofy. Siedział i rozmawiał z kolegą w domu. Nagle zaczęło go coś kłuć w klatce piersiowej. W ciągu sekundy serce się zatrzymało.  To wydarzenie na zawsze zmieniło wszystko w naszej rodzinie. Tata był reanimowany kilkadziesiąt minut, najpierw przez brata, później przez ratowników medycznych, którzy robili, co mogli by ratować życie. Nikt nie był w stanie powiedzieć, co spowodowało ten stan. Podejrzewano złe wyniki, ale to nie było nic pewnego. Kilka sekund zwłoki i nie byłoby go z nami. W szpitalu decydujące miały być pierwsze godziny. Godziny przerodziły się w dni, dni w miesiące spędzone na OIOMie.  Mimo śpiączki, mimo tragicznego stanu chcieliśmy utrzymać tatę przy sobie, nagrywaliśmy wspólnie z dziećmi filmy, które włączaliśmy podczas odwiedzin. Czytaliśmy mu książki, opowiadaliśmy o codzienności, przypominaliśmy historie z dzieciństwa. Mimo nawału obowiązków tworzyliśmy harmonogram odwiedzin, by tata wiedział, że nikt z nas z niego nie zrezygnował, że wciąż jesteśmy obok. Tak samo, jak on czuwał przy naszych łóżkach, kiedy byliśmy dziećmi. Lekarze patrzyli na nas ze współczuciem, jak gdyby tata odszedł na zawsze. W pewnym momencie powiedzieli wprost, że nie ma dla niego nadziei. Początkowo delikatnie sugerowali, aż w końcu powiedzieli wprost, że możemy rozważyć odłączenie taty od respiratora. Oni traktowali to jako problem z głowy. A dla nas to był cios - jak można mówić o człowieku, dla którego nic nie jest jeszcze przesądzone?! - to pytanie jeszcze długo nas nie opuszczało. Tata chyba wyczuł nasze napięcie, 4 dni po trudnej rozmowie z lekarzami zaczął oddychać samodzielnie. Pierwsze małe zwycięstwo na drodze do zdrowia. Nadzieja mieszała się z obawą, że jeszcze wszystko może się zmienić.  Proces zdrowienia to nieustanna walka. Zakażenie bakteriami, zapalenia płuc, wszystkie wzloty i upadki pokazały nam, że najlepszym lekarstwem jest cierpliwość. Mogliśmy zrewanżować się tacie za wszystkie lata czułej opieki, pokazywania świata i głaskania zdartych podczas zabawy kolan. Każdy z nas stał się filarem jego powrotu do zdrowia. Niestety, budowany przez miesiące most może znów runąć… Po powrocie z turnusów rehabilitacyjnych niezbędna jest domowa rehabilitacja - wizyty wielu specjalistów, wspierających tatę w powrocie do sprawności, do możliwości mówienia. To koszty, których nie jesteśmy w stanie sami pokryć. Musimy prosić o pomoc. Wiemy, że prosimy o wiele, ale nie możemy pozwolić na to, by wszystko, o co walczyliśmy tak długo przepadło. Wygraliśmy już wiele, dzięki silnej woli tata jest dziś w domu, a nie w hospicjum. Oddycha samodzielnie, wydaje pojedyncze dźwięki. Teraz czeka nas kolejne poważne wyzwanie. Już na starcie wiemy, że nie będzie łatwo, ale każdy najmniejszy postęp przekonuje, że warto.  Na dziadka czekają wnuki, gotowe do zabawy z ukochanym dziadkiem, mama na co dzień poświęcająca wszystko, by tatę odzyskać. Na dobre i na złe. Cena za sprawność taty jest ogromna. Jesteście naszą nadzieją na lepsze jutro! 

14 878,00 zł ( 21.18% )
Still needed: 55 335,00 zł
Allan Lignar
Allan Lignar , 9 years old

Pilnie potrzebne badanie dla Allanka❗️Ratunku!

Allan jest pierwszym dzieckiem na świecie, który jest leczony w ten sposób. Jeśli uda nam się opłacić i ukończyć terapię, nasz synek może być zupełnie zdrowy! To największe marzenie, jednak chcielibyśmy po prostu, by w przyszłości był samodzielny, by jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Allan ma autyzm. Nie widzi problemu w tym, by wsadzić rękę do wrzątku, wyjść bez ubrania na dwór przy siarczystym mrozie, czy wspiąć się na wiele metrów, a potem… skoczyć. Tak najczęściej umierają ludzie z autyzmem… Każdy dzień to strach i nieustanne czuwanie, by synkowi nie stała się krzywda. Tylko terapia komórkami macierzystymi może uratować moje dziecko, dlatego bardzo proszę, pomóż. Dominik i Allan - nasze pierwsze dzieci, wyczekane bliźnięta, które zawładnęły całym naszym życiem. Miało być szczęście, a przyszła niepewność… Jestem z wykształcenia pedagogiem, dlatego tym bardziej widziałam ogromną różnicę w rozwoju bliźniaków. Dominik był wesoły, kontaktowy, rozwijał się prawidłowo. Z Allankiem było znacznie gorzej… Jeździliśmy od specjalisty do specjalisty, aż w końcu, gdy chłopcy skończyli dwa latka, zapadła ostateczna diagnoza - autyzm wczesnodziecięcy. To była odpowiedź na wszystkie pytania, które zadawaliśmy sobie od miesięcy: dlaczego nasz synek nie chce, żebyśmy go przytulali? Nie uśmiecha się do nas, nie patrzy w oczy, nie mówi. Najchętniej by tylko siedział w kącie, sam, by wszyscy dali mu spokój… Nasze rodzicielskie serca rozdzierały się na pół, bo nie wiedzieliśmy, jak pomóc synkowi. Musieliśmy działać, szukać ratunku… Wtedy kilka zbiegów okoliczności i prawdziwy cud sprawiły, że dla Allanka znalazła się nadzieja! Okazało się, że spodziewamy się kolejnego dziecka. Gdy byłam w ciąży z Mateuszkiem, pewnego dnia oglądaliśmy program na CNN. Zupełnie przypadkiem trafiliśmy na odcinek, gdzie mówili o rewolucyjnej terapii, którą pani doktor prowadzi w USA. Dziewczynce z autyzmem wszczepiono komórki macierzyste pobrane z krwi pępowinowej rodzeństwa. Wyniki były zadziwiające! Po trzech latach od rozpoczęcia terapii u dziewczynki zniknęły wszystkie objawy autyzmu, była zupełnie zdrowa! Pojawiło się światełko w tunelu, jeszcze bardzo odległe, ale to było coś, o co trzeba walczyć! Po miesiącach poszukiwań trafiliśmy na profesora z Przylądka Nadziei. Podjął się terapii, powiedział, że dla Allanka są duże szanse! Polecił nam przy porodzie Mateuszka pobrać komórki z krwi pępowinowej. Po szczegółowych badaniach okazało się coś niesamowitego - komórki braci są zgodne w 100%! To był cud! Rozpoczęły się długie i żmudne procedury i badania, by komisja bioetyczna wydała zgodę na taki eksperyment medyczny. Wszystko trwało półtora roku. Gdy przyszła ta upragniona informacja, że jesteśmy dopuszczeni do terapii, nie posiadaliśmy się ze szczęścia! Nasz profesor potwierdził, że Allan jest pierwszym na świecie dzieckiem z autyzmem, który dostanie komórki o stuprocentowej zgodności. To może być przełom! Wszyscy z niecierpliwością czekaliśmy na pierwsze podania. Dzięki pomocy lekarzy pół roku temu synek rozpoczął terapię - dostał dwa podania komórek. Chociaż okazało się, że to zdecydowanie za mało, już widać efekty - są niesamowite! Allan, który był dzieckiem zupełnie zamkniętym w swoim świecie, zaczął się do nas przytulać! Czasami bawi się z braćmi, sam wie, kiedy trzeba skorzystać z nocnika (co wcześniej było zupełnie niemożliwe). Właśnie dlatego wiemy, że komórki działają i trzeba pilnie podjąć dalszą terapię. Mój synek ma ogromną szansę być zupełnie sprawnym dzieckiem, jednak żeby tak się stało, konieczne są bardzo duże pieniądze… Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już na początku kwietnia rozpoczynamy terapię. Tak bardzo pragniemy zdążyć… Allan nadal nie mówi, na każdy stres reaguje agresją. Gryzie swoje ręce, uderza głową o ścianę. Jego mózg nie produkuje melatoniny, więc musimy mu ją podawać, by w ogóle mógł zasnąć. Często jednak budzi się po godzinie, dwóch i szaleje całą noc. Na zmianę z mężem nie śpimy, bo musimy być stale na posterunku. Nasz synek, jak inne dzieci z autyzmem, w ogóle nie odczuwa uczucia zagrożenia. Nie ma leku, który może to powstrzymać… Allan może wejść w ogień i spłonąć żywcem albo w siarczysty mróz chodzić boso po śniegu. Nie jest to problemem, nie wiąże odczuwania bólu z tym, co robi. To ogromne zagrożenie. Większość osób z autyzmem nie umiera na poważne choroby, tylko w wyniku ryzykownych zachowań. Mogą wejść na ulicę pod pędzące auto, wspiąć się na ogromną wysokość i po prostu skoczyć. Allan kocha wspinaczkę, wchodzi na wszystko, co jest możliwe. Kiedyś dosłownie na sekundę straciliśmy go z oczu na sali zabaw. Gdy spojrzeliśmy w górę, synek stał na wysokości 8 metrów na cienkiej poprzeczce, pewnie i bez strachu. W każdej chwili mógł zrobić krok do przodu… Mimo ciągłego zagrożenia staramy się żyć normalnie, stwarzać naszym synom szczęśliwe i bezpieczne warunki do rozwoju, choć codzienność nie jest łatwa. Gdy dowiedzieliśmy się o szansie na wyzdrowienie Allanka, dostaliśmy nowych sił i skrzydeł - musimy zrobić wszystko, by dać mu szansę. Nasz synek może być zdrowy! To też niesamowita możliwość dla innych dzieci - jeśli uda się nam, może udać się też innym! W naszym życiu wydarzył się cud, a my z całego serca prosimy, pomóż nam, by nadal trwał. ********Czytaj także:wyborcza.pl

41 403,00 zł ( 81.08% )
Still needed: 9 661,00 zł
Kacper Andrzejewski
Kacper Andrzejewski , 20 years old

Pomóż w wymagającej walce o zdrowie i sprawność Kacpra❗️

Kochani Darczyńcy! Dziękujemy za Waszą hojność, którą okazaliście nam w poprzednim etapie zbiórki dla Kacpra. Jesteśmy bardzo wdzięczni!  Niestety nasza walka trwa, prosimy o dalsze wsparcie: Kacper po raz pierwszy zajrzał w oczy śmierci zaraz po urodzeniu. Jednak już nie raz pokazał, jak wielka jest w nim siła, determinacja i wola życia. Wygrał już nie jedną bitwę w tej najważniejszej wojnie o zdrowie i życie. Lekarze zdiagnozowali u niego rozszczep kręgosłupa. Kacper przyszedł na świat dużo wcześniej, niż moglibyśmy się tego spodziewać. Nie dość, że musiał zmierzyć się ze skutkami wcześniactwa, to jeszcze ze szkodami, które wyrządziła w jego organizmie choroba. Prosto po narodzinach trafił na stół operacyjny, a lekarze kazali nam przygotować się na najgorsze. Nie dawali mu zbyt wielu szans. Chrzest odbył się w warunkach szpitalnych, w inkubatorze.  Kacper walczy do tej pory, a właśnie kończy 20 lat. Codziennie uczęszcza na intensywną rehabilitację. Jego sytuacja jest o wiele trudniejsza, niż u innych dzieci z tą przypadłością. Rozszczep kręgosłupa poskutkował niedowładem kończyn dolnych, zniekształceniem stóp, przykurczami w kolanach i stopach. To wszystko towarzyszy mu już od pierwszych dni życia i od samego początku wymaga intensywnej rehabilitacji.  To niestety nie koniec naszych problemów. Kacper musi mierzyć się również z wodogłowiem, niepełnosprawnością intelektualną, wodonerczem, musi być cewnikowany i korzysta z pampersów. Staram się robić wszystko, by jego codzienność nie była aż tak trudna. Jeździmy z nim na turnusy, na których każdy obszar jego niepełnosprawności jest rehabilitowany. Ponadto Kacper jest pod stałą opieką specjalistów, poradni, ośrodków. Wszystko po to, by rozwijał się możliwie jak najlepiej. Niestety to, co jest niezbędne, generuje również ogromne koszty. Kacperka wychowuję sama. Niestety dwa lata temu po ciężkiej i długiej walce z chorobą odszedł mój mąż. Od tamtej pory sama muszę zapewnić Kacprowi odpowiednią opiekę. Poza intensywną rehabilitacją, ćwiczeniami i kontrolą specjalistów, potrzebujemy również samochodu specjalnie dostosowanego do przewozu osoby niepełnosprawnej. Zależy mi, żeby samochód pozwalał na transport na wózku bez konieczności przesadzania Kacpra na siedzenie samochodowe. Niestety taki samochód generuje ogromne koszty, których nie jestem w stanie pokryć sama.  Jestem zmuszona zwrócić się do Państwa z prośbą o wsparcie. Chciałabym zapewnić Kacprowi wszystko, czego potrzebuje. Państwa pomoc będzie na wagę złota. Być może dla Was to tylko mały gest. Dla nas może okazać się ratunkiem! Nie pozwólcie, aby pogodny, uśmiechnięty nastolatek, który nigdy nie zagra w piłkę nożną i nie pobiegnie przed siebie — został wykluczony ze społeczeństwa i zamknięty w mieszkaniu na pierwszym piętrze.  Babcia Kacpra

4 226,00 zł ( 7.45% )
Still needed: 52 477,00 zł

Follow important fundraisers