Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Grzegorz Dunal
Grzegorz Dunal , 55 lat

By móc odnaleźć na nowo sens życia...

Grzegorz kochał życie. Uwielbiał swoją pracę i rodzinę. To wszystko w jednym momencie zostało mu zabrane, a nasz zwyczajny świat runął na zawsze. Mąż pracował jako pielęgniarz na Oddziale Ratunkowym szpitala w Miechowie. Był na pierwszej linii frontu walki o zdrowie tysięcy osób. Dzisiaj sam potrzebuje pomocy, o którą ja właśnie Państwa muszę prosić… Pewnego dnia będąc na nocnym dyżurze, Grzegorz poczuł się źle. Stracił przytomność, a tomograf komputerowy nie pozostawiał złudzeń: krwotok do pnia mózgu. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. W jednej chwili, z dnia na dzień, jego życie miało się zakończyć. Tak po prostu. Bez ostrzeżenia, bez jakiejkolwiek szansy pożegnania, powiedzenia sobie ostatnich słów… Na szczęście najczarniejszy scenariusz się nie sprawdził i udało się go uratować. Grzegorz żyje, ale skutki tamtego dnia, zostaną z nim już na zawsze… Niedowład czterokończynowy całego ciała, znaczna trudność w komunikacji, obniżone podniebienie, paraliż, obniżenie napięcia mięśniowego w języku sprawiło, że mowa jest niewyraźna, niezrozumiała. Zniekształcone narządy mowy spowodowały duże trudności z przyjmowaniem i spożywaniem przez niego pokarmów. Paraliż czterokończynowy odebrał mężowi radość życia, ale nie zabrał resztek nadziei, że jeszcze będzie dobrze. Zniszczonych komórek i neuronów w mózgu nie da się już w pełni naprawić, ale istnieje szansa na odzyskanie choć części z utraconej sprawności. Tą szansą jest rehabilitacja, kosztowna i intensywna, na którą rodzina nie mamy odpowiednich środków. Dlatego prosimy o pomoc. Jolanta - żona

24 201,00 zł ( 90,27% )
Brakuje: 2 607,00 zł
Marta Kołodziejczyk
Marta Kołodziejczyk , 27 lat

Uchyl serce, bez Ciebie nie będę samodzielna - Twoja pomoc ponownie potrzebna!

Dziś po raz kolejny zwracam się do Was z prośbą o pomoc, wierząc, że po raz kolejny nie zostawicie mnie w potrzebie. Z niepełnosprawnością będę się zmagać bowiem do końca życia, dlatego rehabilitacja oraz turnusy będą mi potrzebna już zawsze... Urodziłam się w 29 tygodniu ciąży, w czasach, gdy walka o takiego wcześniaka była prawdziwym wyzwaniem. Konsekwencją tak wczesnego porodu jest dziecięce porażenie mózgowe. Choroba sprawiła, że we własnym ciele czuję się, jak więzień.  Rehabilitacja jest bardzo kosztowna, a los nie oszczędził naszej rodziny, która zmaga się nie tylko z moją niepełnosprawnością, ale też chorobą mojego taty - zespołem mielodysplastycznym objawiający się ogromną anemią i bardzo dużym niedoborem płytek krwi. Mimo walki, którą stoczył, odszedł w 2016 roku... Moja mama ze względu na fakt, iż opiekuje się mną oraz moim młodszym bratem, nie jest w stanie podjąć pracy. Los nie oszczędza przykrych przeżyć, mimo to staram się cieszyć z wszystkiego, co mam, a uśmiech prawie mnie nie opuszcza.  Wobec ciągłych wydatków związanych z rehabilitacją pozostaję bezsilna, jednak nie opuszcza mnie wiara, że dzięki Wam będę mogła ją kontynuować. Bardzo proszę, pomóż mi... Marta

15 307,00 zł ( 89,92% )
Brakuje: 1 715,00 zł
Kinga Kołakowska
Kinga Kołakowska , 29 lat

Teraz rehabilitacja może ukoić ból Kingi!

Witam drogich darczyńców ponownie. Mam na imię Kinga, mam 27 lat mieszkam w Kętrzynie. Od urodzenia choruję na mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe.  dzięki Wam przeszłam pozytywnie zabieg obustronnej osteotomii derotacyjnej kości udowych... Operacja ta była dla mnie ostatnią deską ratunku, ponieważ mimo wielu starań, dotychczasowe leczenie okazało się niewystarczające, a z upływem czasu mój stan zaczął się pogarszać. Panewki biodrowe były wysunięte o 90 stopni, przez co wykrzywiały całe moje ciało, a podniesione i wywinięte rzepki w kolanach powodowały opuchliznę i intensywny, ciągły ból. Moje stopy, biodra i kolana rozchodziły się do wewnątrz, a nie na zewnątrz, jak u każdego zdrowego człowieka, powodując brak równowagi ze względu na słabą siłę mięśni. Teraz, aby utrzymać efekty przebytej operacji i wzmocnić siłę mięśniową najlepszą receptą na to wszystko jest bardzo potrzebna pilna rehabilitacja Jednak okazało się, że będzie ona długotrwała i bardzo kosztowna, lecz jeżeli zaniedbam ten czas po operacji, stracę jedyną i niepowtarzalną szansę, by poruszać się o własnych nogach. Niestety koszt turnusu przechodzi możliwości finansowe moje i mojej rodziny, dlatego po raz drugi proszę Państwa o pomoc. Muszę przejść tę drogę pełną wzlotów i upadków, bolesną rehabilitację, stawić czoła ograniczeniom, z którymi borykam się od zawsze. Niestety, aby dojść do celu, po raz kolejny potrzebuję Państwa wsparcia, bez niego utknę i stracę wszystko, co do tej pory wypracowałam i wywalczyłam, a kosztowało mnie to dużo wyrzeczeń, nerwów oraz wytrwałości. Bardzo marzę piąć się w dalszym ciągu na wyżyny, aby być całkowicie sprawną i samodzielną osobą. Proszę, pomóż mi spełnić moje marzenie. Kocham świat i ludzi. Mimo swoich trudności z optymizmem patrzę w przyszłość. Chciałabym poznawać nowe osoby, podróżować po świecie. Wyjechać do większego miasta, z większymi możliwościami dla osób niepełnosprawnych. Chciałabym też kiedyś poczuć miłość bliskiej mi osoby, założyć  ciepły, rodzinny dom. Jak każdy, mam też wady. Za największą uważam swoją zbytnią wrażliwość – za szybko się wzruszam i zbyt emocjonalnie podchodzę do życia. Nie wszystkie marzenia pewnie się spełnią, ale niczego tak nie pragnę, jak stanąć na własnych nogach, dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. Wierzę, że dobro, którym człowiek się dzieli z innymi, wraca ze zdwojoną siłą. Z całego serca wszystkim przyszłym darczyńcom ogromnie dziękuję Kinga

36 270,00 zł ( 89,71% )
Brakuje: 4 156,00 zł
Damian Bargieł
8 dni do końca
Damian Bargieł , 30 lat

Brat, czas wracać!

„Zgodnie z prawdą muszę Państwa poinformować, że stan Damiana jest dramatyczny, a rokowania są złe” - to słowa, które powiedział nam lekarz po operacji, którą Damian przeszedł w trybie pilnym, w środku nocy, w ostatni weekend września, w jednym z krakowskich szpitali. Gdy słyszysz taką diagnozę, uginają Ci się kolana, a serce pęka na pół. Gaśnie w Tobie jakiekolwiek poczucie sprawczości. Jednak tam, w sali na końcu korytarza, za drzwiami oddziału intensywnej terapii, podłączony do aparatury podtrzymującej życie, Damian zaczyna o to poczucie sprawczości walczyć. I choć do końca jeszcze długa droga to wierzę, że mój młodszy brat ją wygra. Damian trafił do krakowskiego szpitala w wyniku nagłego i obfitego krwotoku śródmózgowego. Przeszedł skomplikowaną, kilkugodzinną operację, po której został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Pierwsza operacja nie przyniosła zakładanych rezultatów w zakresie uregulowania wysokości ciśnienia wewnątrzczaszkowego, więc lekarze zmuszeni byli przeprowadzić kolejną. Po upływie dwóch tygodni parametry uregulowały się na tyle, by móc podjąć próbę wybudzenia, która zakończyła się powodzeniem. Każdy dzień pobytu Damiana na oddziale intensywnej terapii to dla najbliższej rodziny czas ogromnego niepokoju, lęku i czekania na informację o każdej, drobnej poprawie stanu jego zdrowia. Przeorganizowania się w taki sposób by codziennie z Damianem był ktoś z bliskich i pomagał w najwcześniejszym etapie rehabilitacji. Po 42 dniach spędzonych w Krakowie stan Damiana umożliwia przetransportowanie go do specjalistycznego ośrodka rehabilitacji, gdzie pod okiem profesjonalistów będzie wracał do sprawności. Stopień sprawności, do jakiej Damian wróci, jest uzależniony od wielu czynników. Najważniejsze z nich to jego wola walki i samozaparcie, które wielokrotnie podczas tych kilku tygodni nam już pokazał oraz ciągła rehabilitacja, którą w tym momencie zaczyna. Aby rehabilitacja była jak najbardziej skuteczna musi odbywać się w specjalnie do tego przygotowanych ośrodkach pod okiem wysokiej klasy specjalistów i zaawansowanych technologicznie sprzętów. Miesięczny pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym to koszt ok. 30 tysięcy złotych. Na powrót Damiana do zdrowia czeka wiele osób: najbliższa rodzina, przyjaciele, znajomi czy współpracownicy. Istnieje jednak jedna osoba, która będzie go potrzebowała znacznie bardziej niż ktokolwiek inny. W lutym Damianowi ma narodzić się syn - Leon. Mimo sytuacji, w której Damian się znajduje, jest świadomy, że za kilka miesięcy zostanie ojcem. Damian mówi wprost, że zrobi wszystko, żeby jak najszybciej powrócić do pełnej sprawności – właśnie dla Leona. W imieniu swoim i najbliższej rodziny Damiana chciałbym prosić Was o włączenie się w zbiórkę, dzięki której możemy umożliwić mu powrót do życia pełnego radości i miłości. Każda pomoc, bez względu na jej wymiar, przyczyni się do wyczekiwanego powrotu Damiana do żony i synka. Za każde otwarte serce, okazaną pomoc i współuczestnictwo w tej historii walki o życie – jeszcze raz dziękuję. Wspólnie możemy więcej. Brat, czas wracać! Brat Damiana, Konrad

142 869,00 zł ( 89,53% )
Brakuje: 16 706,00 zł
Kinga Wosztyl
Pilne!
2 dni do końca
Kinga Wosztyl , 12 lat

Operacja jedyną szansą na życie bez bólu i cierpienia❗️Pomóż Kindze!

PILNE❗️Jeśli nic nie zrobimy, Kingę czeka życie na wózku inwalidzkim! Dziewczynka ma niedowład nóg, ostatnie wyniki są bardzo złe... Kość udowa wysuwa się z panewki, jest już w 60% poza nią... Jeśli dojdzie do najgorszego, Kingę czeka ból nie do zniesienia, przestanie też chodzić... Nie możemy do tego dopuścić! Operacja jest jedynym ratunkiem przed niewyobrażalnym cierpieniem! Rodzice Kingi bardzo proszą o Twoją pomoc: Nasza córeczka Kingusia przyszła na świat 12 tygodni przed terminem. Ważyła zaledwie 980 gramów... Jej stan był bardzo ciężki. Po urodzeniu przeszła operację ratującą życie. Pierwsze chwile naszego dziecka na świecie były naprawdę dramatyczne... Baliśmy się, czy nasza córeczka da radę, czy przeżyje, czy znajdzie w sobie dość siły, by przezwyciężyć śmierć. Było bardzo ciężko. Nie sądziliśmy, że gdy Kinia wygra walkę o życie, będzie czekać ją kolejna - o zdrowie... Kinia jest skrajnym wcześniakiem - tak nazywa się dzieci, urodzone przed 32. tygodniem ciąży. Ich narządy nie zdążyły się jeszcze dobrze wykształcić, co powoduje szereg ciężkich problemów zdrowotnych. Niestety skrajne wcześniactwo u Kini pozostawiło po sobie trwały ślad w postaci niepełnosprawności... Każdego dnia cieszymy się, że nasza córeczka jest z nami i każdego bardzo ciężko walczymy o to, aby Kini żyło się sprawniej i lepiej... Każdy rodzic chce dla swojego maleństwa tego, co najlepsze... Niestety Kinga mało ma z beztroski dzieciństwa, zbyt dużo czasu spędza w szpitalach... Za nią wiele zabiegów, operacji. Od placu zabaw lepiej zna rehabilitacyjną salę. Codziennie dzielnie ćwiczy po to, aby uzyskać jak największą sprawność. Wszystko po to, by żyć normalnie. Jest dzielną dziewczynką, która zadziwia wszystkich swoją siłą. Najgorszym problemem naszej córeczki jest niedowład kończyn... Kinga zmaga się też ze wzmożonym napięciem mięśniowym. Ma przykurcze, problemy z poruszaniem, podwichnięte biodro... Nosi specjalne ortezy. Tylko dzięki nim może chodzić i utrzymywać równowagę... Inaczej jej chore, słabe nóżki nie mogłyby jej unieść. Niestety, to już za mało... Kinia coraz częściej potyka się i przewraca... Cierpi, coraz częściej towarzyszem jej codzienności jest ból. Pęka serce, gdy widzi się cierpienie własnego dziecka... Szukaliśmy pomocy w całym kraju. W końcu dowiedzieliśmy się o Klinice Ortopedii Dziecięcej w Aschau w Niemczech, w której operuje światowej klasy specjalista, doktor Florian Paulitsch. Pomaga dzieciom takim jak Kinga... Okazało się, że stan naszej córeczki jest naprawdę zły. Pilnie potrzebna jest operacja rekonstrukcji biodra oraz kolana. Bez niej naszą córeczkę czeka wózek inwalidzki! Doktor daje nam duże szanse na to, że po operacji nasza córeczka będzie chodzić, a nawet biegać. Nie mamy wiele czasu, aby uratować nóżki Kini. Jeśli dojdzie do całkowitego zwichnięcia, naszą córeczkę czeka niewyobrażalne cierpienie... Nie możemy do tego dopuścić! Chcemy, aby nasza córcia była szczęśliwa, mogła chodzić, skakać i biegać. Żyć bez wózka inwalidzkiego, barier i cierpienia… Potrzebujemy aniołów, które swoją dobrocią pomogą naszej dzielnej wojowniczce przejść przez życie na własnych nóżkach. Potrzebujemy Cię… Prosimy, pomóż naszej Kini. Agnieszka i Łukasz - rodzice Kingi ➡️ Kindze możesz pomóc też przez LICYTACJE - KLIK!

63 930,00 zł ( 89,13% )
Brakuje: 7 791,00 zł
Oliwia Kaczmarek
10 dni do końca
Oliwia Kaczmarek , 5 lat

Operacja jedyną nadzieją Oliwki na samodzielne kroki... Proszę, pomóż❗️

Dopiero co rozpierała nas radość z zielonego paska, a dziś już wiemy, że niestety koszty leczenia i rehabilitacji Olisi znacznie wzrosły! Nie mamy innego wyjścia niż znów prosić Was o wsparcie!  ______________ W 5. dobie po urodzeniu Oliwki, badanie USG pokazało u córeczki wylewy krwi do mózgu, najgorsze z możliwych, 3 stopień po stronie prawej i 4 stopień po stronie lewej. „ Takie wylewy się nie wchłaniają” –powiedziała nam lekarka – „Mózg córeczki został nieodwracalnie uszkodzony. Proszę przygotować się na ciężką niepełnosprawność”.  Byliśmy zdruzgotani, nasz świat runął, rozsypał się jak talia kart. Przez pierwsze miesiące życia Oliwki oswajaliśmy nową sytuację, szukaliśmy po omacku światełka w tunelu, ale statystyki były bezlitosne. Modliłam się o cud. Dochodziły kolejne komplikacje, wodogłowie, retinopatia 3 stopnia, przez którą wzrok Olisi był zagrożony. Konieczna była operacja, jeszcze w inkubatorze Olisia została poddana laseroterapii, której skutkiem ubocznym są rozległe blizny na siatkówce oczu, ale na szczęście Olisia widzi. Nasz pierwszy cud się dokonał. Po 2 miesiącach pobytu w szpitalu rozpoczęliśmy intensywną rehabilitację i nieustanną walkę o sprawność Olisi. 3-4 godziny codziennych ćwiczeń, wizyty u specjalistów, neurolog, okulista, kardiolog, ortopeda, osteopata, neurochirurg. Diagnoza padła około 1. roku życia - mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe postać spastyczna. Kolejny cios, ból ogromny ale zaraz potem mobilizacja i powrót do intensywnej rehabilitacji. Zaczęliśmy jeździć na liczne turnusy, wprowadziliśmy nowe metody rehabilitacji, vojta, medek, terapia wodna, mikropolarycja. Olisia zrobiła ogromne postępy, bo mówi i czworakuje. 3 miesiące temu spadła na nas jednak kolejna zła wiadomość. Biodra Olini są podwichnięte, w tym jedno 50% w zasadzie do operacji, ale wraz z lekarzami postanowiliśmy, że zanim poddamy Oli operacji bioder musimy poddać ją operacji, która zabierze patologiczną spastykę, która powoduje podwichnięcie. Jesteśmy w momencie, gdzie sama rehabilitacja już nie wystarczy. Lekarze i fizjoterapeuci są zgodni. Konieczna jest operacja selektywnej rizotomii grzbietowej, operacja, która uwolni Olisię od patologicznego napięcia i da jej swobodę ruchu. To jedyna szansa na chodzenie dla Olisi! W przeciwnym razie czeka ją życie w bólu, spowodowane niszczeniem stawów, kości i mięśni. Dr Park, który będzie operował Olisię jest neurochirurgiem i operatorem z największym doświadczeniem na świecie w tego typu operacjach.  Dzięki Waszemu wsparciu przy poprzedniej zbiórce wydawało nam się, że mamy już całość kwoty obejmującej koszty operacji Olisi. Z czasem dowiedzieliśmy się jednak, że zakres operacji u Olisi musiał zostać poszerzony o wydłużenie przykurczonych mięśni łydek i przywodzicieli. Do wszystkiego doszła jeszcze galopująca inflacja, która spowodowała zwiększenie kosztów leczenia, biletów lotniczych i zakwaterowania na miejscu. Z powodu ogromnego wzrostu kosztów zarezerwowaliśmy bezpieczny termin operacji 25 czerwca 2023 roku. Dzięki tej zbiórce pragniemy również zapewnić Olisi intensywną rehabilitację przed i pooperacyjną oraz turnusy rehabilitacyjne już w Polsce. Olisia będzie potrzebowała minimum trzy godziny dziennie intensywnej fizjoterapii. Olisia ma 4 latka, jest naszą najmłodszą córką i jednocześnie pogodną, mądrą zmotywowaną dziewczynką, ale żeby mogła stanąć na nóżki, potrzebuje pilnej operacji i dalszej rehabilitacji! Mamy ogromną nadzieję, że zostaniecie z nami w tej walce i pomożecie nam zebrać do tego czasu potrzebne środki oraz zrealizować nasze największe marzenie - uratowanie sprawności Olisi! Dziękujemy Wam z całego serca za każdy pomocny gest!  Rodzice i siostry Olisi Wesprzyj Oliwkę poprzez licytacje Zapraszamy również na stronę: Oliwka Niezwykła

171 883,00 zł ( 89,1% )
Brakuje: 21 013,00 zł
Marcin Dzięgielewski
Marcin Dzięgielewski , 40 lat

Stwardnienie rozsiane nie może zawładnąć nad moim życiem! Potrzebna pomoc!

Kiedyś wiodłem normalne, szczęśliwe życie. Pracowałem, byłem szczęśliwym mężem i ojcem. Nagle, zupełnie niespodziewanie mój świat się zmienił. Teraz ja i moja rodzina wszystko musimy podporządkować postępującej chorobie… Bardzo proszę, zapoznaj się z moją historią. Mam 40 lat i choruję na stwardnienie rozsiane. Choroba sprawiła, że nie mogę pracować, tracę sprawność i staję się coraz bardziej zależny od innych osób… Jest silniejsza ode mnie. Staram się walczyć, lecz pomimo podjętego leczenia stałem się jej więźniem… Moim światem stały się cztery ściany… Nogi i całe ciało odmawiają posłuszeństwa, proste czynności sprawiają mi trudności. Nie mogę się samodzielnie poruszać, przebrać, skorzystać z toalety… Mam 10-letniego syna, z którym chciałbym grać w piłkę, aktywnie spędzać czas, uczestniczyć w jego życiu. Potwornie się boję, że choroba mi to uniemożliwi… Gdy już powoli traciłem nadzieję i godziłem się z myślą, że już nigdy nie będę sprawny, że zostanę przykuty do wózka i skazany na pomoc innych ludzi – pojawiła się nadzieja… Trafiłem do ośrodka, w którym mogłem przetestować nowoczesny kombinezon, który za pomocą impulsów elektrycznych rozluźnia napięte mięśnie i aktywuje te słabsze, jednocześnie zmniejszając odczuwanie bólu.  NAGRANIE PRZED I PO STYMULACJI Już po pierwszej stymulacji kombinezonem poczułem różnicę – mogłem samodzielnie wstać. Poczułem, że znów jestem silny, że znów chcę o siebie zawalczyć. Niestety jest przeszkoda, której sam nie pokonam –  zakup kombinezonu. Koszt to około 31 tysięcy złotych! To dla mnie kwota zupełnie nieosiągalna.  Jestem zmuszony poprosić Państwa o pomoc. Marzę, by choć w jakimś stopniu wrócić do swojego normalnego życia… Chciałbym móc zagrać z synem w piłkę, pójść z rodziną na spacer... Bez Państwa pomocy niestety to nie będzie możliwe… Wiem, że to ogromna kwota, ale jesteście Państwo moją jedyną nadzieją. Za okazane serca serdecznie DZIĘKUJĘ! Marcin APEL MARCINA

29 339,00 zł ( 88,96% )
Brakuje: 3 640,00 zł
Franek Burzyński
Franek Burzyński , 3 latka

Kiedy zapada w sen, przychodzi po niego śmierć❗️Na ratunek Frankowi❗️

Informacja o ciąży bliźniaczej była dla nas dużym zaskoczeniem, ale także najpiękniejszym darem od losu. Franek i jego siostrzyczka urodzili się jako wcześniaki 29 marca 2021 roku. I choć u siostrzyczki Frania wszystko układało się dobrze, on musiał walczyć o życie już od pierwszych chwil. Nic wcześniej nie wskazywało na to, że na jedno z naszych dzieci spadnie wyrok, klątwa, z którą będziemy musieli się mierzyć do końca życia... Od razu po narodzinach usłyszeliśmy, że Franek nie oddycha samodzielnie. Przez pierwsze miesiące życia przebywał w szpitalu podtrzymywany przez respirator. Gdy zespół specjalistów szukał przyczyny, on, taki malutki i bezbronny, ostatkiem sił walczył z każdą napotkaną przeciwnością. Przeszedł zapalenie płuc, odmę, niedodmę, sepsę, dwa wylewy, a także miał kilkakrotnie przetaczaną krew. Walczył o życie, które było kruche, jak lód… Pamiętam każdy telefon ze szpitala. Pamiętam każde słowo, gdy kolejny raz słyszeliśmy, że to czas, by pożegnać się z synkiem. Pamiętam ten przeraźliwy strach… Z jednej strony byłam mamą cudownej i zdrowej dziewczynki, z drugiej mój malutki synek leżał w szpitalu i walczył o każdy oddech. Moje serce było rozdarte na pół. Choć było nam naprawdę trudno, każdego dnia przyjeżdżałam do szpitala, by zobaczyć Frania. To była huśtawka emocji... Jednego dnia łapał ze mną kontakt wzrokowy, drugiego nawet nie potrafił otworzyć oczu…  Po 9 miesiącach intensywnej terapii lekarze pozwolili nam zabrać synka do domu. Jego stan się unormował. 20 grudnia 2021 roku, czyli kilka dni po powrocie, dowiedzieliśmy się, że nasz synek zmaga się z klątwą Ondyny –  bardzo rzadko spotykaną chorobą, która objawia się zaburzeniem kontroli oddychania. Gdy chorzy zapadają w sen, "zapominają" oddychać... Byłam zdruzgotana. Kilka tygodni później przyszła jeszcze jedna wiadomość. Okazało się, że Franek cierpi również na chorobę Hirschprunga, która charakteryzuje się nieprawidłową budową jelita grubego (konieczne okazało się wyłonienie stomii). Długo nie mogłam przyjąć do siebie informacji, że mój synek jest tak ciężko chory…  Od tego czasu zmieniło się wiele. Codzienne ćwiczenia, systematyczna rehabilitacja, praca z neurologopedą przyniosły niesamowite efekty. W pierwszych miesiącach życia Frania nie raz słyszeliśmy, że nie ma dla niego nadziei, że nigdy nie postawi pierwszych kroczków, że będzie dzieckiem leżącym.  Dziś Franek chodzi, bawi się z innymi dziećmi, próbuje mówić, rozwija się. Mogłoby się wydawać, że wszystko jest w porządku. Jednak, gdy tylko za oknem robi się ciemno, pojawia się w nas przeraźliwy niepokój – strach, który towarzyszy nam za każdym razem, gdy Franek zamyka oczy.   Wtedy klątwa Ondyny w każdej chwili może zabrać mu oddech. Głośny dźwięk respiratora jest dla nas zapewnieniem, że Franek jest bezpieczny, że Franek oddycha... Chcemy odmienić los naszego synka. Chcemy, by także w nocy mógł spać spokojnie. Chcemy, by w przyszłości nie kładł się spać z myślą, że ta noc może być jego ostatnią. Po wielu konsultacjach lekarskich zdecydowaliśmy się na wszczepienie stymulatora nerwu przeponowego. Dzięki niemu Franek oddychałby "samodzielnie" także w nocy, bez użycia respiratora.  Niestety, cena operacji jak i samego systemu jest niezwykle droga – to PÓŁ MILIONA ZŁOTYCH! Odkąd tylko dowiedzieliśmy się o chorobie Frania, robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by zapewnić mu odpowiednią opiekę medyczną. Korzystaliśmy z każdej złotówki i każdej chwili, by dojść do tego, co osiągnęliśmy. Dziś jednak nie jesteśmy w stanie podołać tak wielkiej sumie.  Franek kwalifikuje się do operacji i mógłby ją przejść nawet teraz. Przeszkodą są pieniądze, a raczej ich brak. Dlatego pełni nadziei zwracamy się do Was o wsparcie! Każda nawet najmniejsza wpłata jest dla nas niezwykle ważna. Każda pomoc to szansa dla Frania na bezpieczne życie... Rodzice Franka

472 577,00 zł ( 88,94% )
Brakuje: 58 721,00 zł
Milena Wiatrek
Pilne!
Milena Wiatrek , 44 lata

Złośliwy nowotwór próbuje rozbić mi rodzinę! Moja żona potrzebuje Twojej pomocy!

Przez kilka dni Milena budziła się o 4 nad ranem z okropnym bólem żołądka. Czasem płakała wręcz z bólu. Tak zaczęła się nasza historia na oddziale onkologii i walka o każdy kolejny dzień życia.  Lekarz wykonujący gastroskopię był wyraźnie zaniepokojony. Zalecił pogłębienie diagnostyki. W ten sposób dowiedzieliśmy się, że to nie jest zwykły ból brzucha, tylko ZŁOŚLIWY RAK ŻOŁĄDKA! Poczułem, jak ziemia pode mną drży. Po chwili zdałam sobie sprawę, że to moje nogi, które zostały całkowicie opanowany przez strach i lęki… Wiedziałem, że właśnie rozpoczyna się walka o życie mojej żony. Wtedy jeszcze nie widziałem, że będzie tak dramatyczna! Lekarze podjęli decyzję o usunięciu żołądka. Chemioterapia i radioterapia osłabiły organizm Mileny. Nie było jednak innej opcji. Z całych sił wierzyliśmy, że to wystarczy, że to już koniec i moja żona za chwilę wróci do domu...  Mamy wspaniałe dzieci, córka ma 21 lat, a syn 15. Tworzymy szczęśliwą rodzinę. Nie mogłem uwierzyć, że mogłoby to się zmienić! A jednak. Rzeczywistość stawała się coraz brutalniejsza. Rak jest bardzo zmutowany. Okazuje się, że rozsiany jest po całym organizmie Mileny i żadna operacja nie jest w stanie go usunąć! Tym samy skończyła się możliwość leczenia w ramach NFZ. Zostaliśmy zmuszeni do poszukiwania ratunku za granicą. W Budapeszcie wykonaliśmy badania genetyczne, które stały się nową drogą w kierunku poszukiwania lekarstwa... Naszym światełkiem w tunelu jest już tylko terapia nierefundowanym lekiem. Rozwiązanie mamy tuż przed oczami, jednak nie możemy po nie sięgnąć, ponieważ brakuje nam pieniędzy! To one są teraz przeszkodą, która uniemożliwia wyleczenie mojej kochanej żony! Jeżeli możesz, pomóż nam zebrać środki na leczenie Mileny. Tylko wtedy zdołamy uratować jej życie. Walka, którą toczymy z chorobą jest bardzo nierówna! Potrzebujemy wsparcia, aby wyrównać nasze szanse!  Przed moją żoną jest jeszcze tyle planów, rodzinnych świąt, godzinnych rozmów z dziećmi, rodziną i przyjaciółmi. Nie możemy pozwolić, aby choroba zabrała jej to wszystko! Mariusz, maż Mileny

70 701,00 zł ( 88,61% )
Brakuje: 9 087,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki