Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Adam Sztangret
Adam Sztangret , 21 lat

Wypadek, który zmienił wszystko - ratujemy zdrowie Adama!

Dla wielu z nas 6 grudnia przywodzi na myśl świąteczny klimat, radosne chwile związane z otrzymywaniem i obdarowywaniem najbliższych drobiazgami. Jednak ten dzień już do końca życia zostanie zapisany w pamięci Adama i jego rodziny, jako chwile ogromnego bólu, smutku i strachu o życie. Nic nie zwiastowało, że może stać się tragedia… Adam, jak co dzień wracał samochodem z pracy. Jednak nie było mu dane dojechać do domu… W drodze powrotnej doszło do zderzenia z drugim pojazdem. Skutki tego wypadku okazały się dla Adama bardzo poważne. Przez wypadek komunikacyjny Adam stracił sprawność. Aktualnie przebywa na oddziale intensywnej terapii w jednym z wrocławskich szpitali. Wiemy jednak, że po wyjściu ze szpitala konieczna będzie intensywna rehabilitacja, która pomoże mu odzyskać sprawność. Na Adama czekamy wszyscy — rodzina, ukochana, przyjaciele… Jest to ogromna motywacja w walce o poprawę swojego zdrowia. Adaś to wesoły, uśmiechnięty i wartościowy młody człowiek — nie da się go nie lubić. Jest uczynny, zawsze chętny do pomocy każdemu. Konsekwentnie dąży do wyznaczonych celów, nie poddaje się mimo napotykanych przeszkód. Mamy nadzieję, że ta dobra energia wróci do niego ze zdwojoną siłą. Mamy pełną świadomość, iż Adaś po wyjściu ze szpitala będzie musiał poświęcić długie miesiące, aby wrócić do pełni sił. Sami jednak nie damy rady pokryć wszystkich kosztów z tym związanych, dlatego zwracamy się o pomoc. Prosimy o wsparcie w sfinansowaniu leczenia i rehabilitacji Adama. Przed nim jeszcze całe życie i plany, które pragnie zrealizować w przyszłości. Chciałby kontynuować swoje pasje, podróżować, poznawać nowe miejsca u boku ukochanej osoby. Dziękujemy Ci za każdy gest wsparcia. Rodzina

163 261,00 zł ( 92,23% )
Brakuje: 13 739,00 zł
Marzena Bednarz
Pilne!
Marzena Bednarz , 51 lat

WZNOWA nowotworu❗️ Marzena potrzebuje kosztownego leczenia – ratunku❗️

W 2022 roku w jednej krótkiej chwili mój świat się zawalił. Pierwsze objawy choroby były niepozorne – mój brzuch niespodziewanie urósł. Byłam przerażona, nie wiedziałam, co się dzieje. Trafiłam na SOR, a niedługo później spadła na mnie straszna diagnoza, po której nic nigdy już nie było takie samo… Na oddziale szpitalnym spędziłam 3 długie tygodnie. Lekarze wykonywali kolejne badania, a ja z ogromnym lękiem czekałam na wyniki. Niestety, te okazały się bezlitosne.  Nowotwór złośliwy jajnika. Nie mogłam się jednak załamać, nie było czasu do stracenia. Przeszłam operację usunięcia nowotworu, a następnie cykle chemioterapii. Gdy myślałam, że onkologiczne piekło zostawiłam za sobą – koszmar zaczął się na nowo.  WZNOWA. Nowotwór złośliwy jajnika, rozsiew gruczolakoraka. Mój świat runął po raz drugi.  Zaledwie 2 lata od momentu pierwszej diagnozy muszę stawić czoła nowotworowi po raz drugi. Wiem już, że sama chemioterapia nie wystarczy, by wygrać z chorobą raz na zawsze. Niezbędne jest wdrożenie dodatkowego leczenia, które da mi szansę na pokonanie nowotworu. Niestety, jest ono niezwykle kosztowne. Musi trwać aż 10 tygodni i jego całkowity koszt to ponad 50 000 zł! Nie mam tak ogromnych pieniędzy, zwłaszcza teraz, gdy choroba odebrała mi możliwość pracy.  Proszę, wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń w tak ciężkim dla mnie czasie. Wierzę, że z Waszym wsparciem uda mi się wygrać. Wierzę, że tym razem pokonam nowotwór – raz na zawsze.  Marzena

51 978,00 zł ( 91,84% )
Brakuje: 4 618,00 zł
Marcin Sobala
Pilne!
Marcin Sobala , 41 lat

Walka z systemem o lek i życie❗️Zrozpaczona matka błaga o pomoc!

Żeby żyć, Marcin musi brać lek, a ten nie jest refundowany! Stan mojego syna w ostatnich tygodniach bardzo się pogorszył... Stąd moja prośba z głębi serca – pomóżcie nam... U Marcina już zaczęły się problemy z pamięcią, mową, syn zamyka się we własnym świecie.  To znak, że choroba postępuje! Marcin powoli umiera… Jestem załamana, bo od pieniędzy, których nie mam, zależy życie mojej syna! Lek musi być podawany bez przerwy, bo w przeciwnym razie choroba natychmiast atakuje. A ja nie mam za co kupić kolejnych opakowań... W Polsce lek ratujący życie chorych na chorobę Niemanna-Picka typu C nie jest refundowany. Jego miesięczny koszt to 24 tysiące złotych... Od niedawna jest tańszy zamiennik, kosztujący ponad 8 tysięcy. To jednak kwota wciąż nie do zdobycia... Polska i Albania to jedyne kraje w Europie, w których rodzice muszą tak heroicznie walczyć o dzieci chore na Niemanna Picka, bo tylko w tych dwóch miejscach potrzebny lek nie jest refundowany! Nie mamy pieniędzy, by kupić  lek, który da mojemu synowi więcej czasu… Każda złotówka to kolejna minuta życia Marcina, dlatego błagamy o ten czas! Nasza historia:Co czuje matka, której zdrowe do tej pory dziecko zaczyna z dnia na dzień umierać? Co pojawia się w jej głowie i sercu, gdy słyszy diagnozę, która jest jak wyrok? Jak ma zachować się matka, której odbierają nadzieję we własnym kraju, a życie dziecka wyceniają na horrendalne sumy? Nie powstały słowa, które mogłyby to opisać. Marcin zachorował jako nastolatek. Dziś, choć już dorosły, nadal jest moim synem. Paradoksalnie teraz jeszcze bliżej mu do małego dziecka… Z całego serca proszę, pomóż mi ratować jego życie! Jest lek, który pomaga, który zatrzymuje chorobę! Lek, na którym pracowali tak długo, by ratować ludzi właśnie z tą chorobą! W większości krajów jest refundowany. Gdy pojawił się w Polsce, w naszych sercach, sercach rodziców śmiertelnie chorych dzieci, pojawiła się nadzieja! Jednak zaraz została brutalnie odebrana… Jeśli chcemy ratować własne dzieci, za leczenie musimy zapłacić sami. NFZ umywa ręce… Nasza historia, historia choroby Marcina, to opowieść pełna strachu, bólu, ale też nadziei. To historia walki z bezdusznym polskim systemem, który najchętniej by się pozbył takich dzieci. Dzieci z rzadkimi chorobami… Choroba Niemanna-Picka jest jak dziecięcy Alzheimer. Odbiera po kolei wszystkie umiejętności, pamięć, aż w końcu zabiera oddech... Chorych czeka przeraźliwa śmierć… Wszystko zaczęło się, gdy Marcin, wcześniej okaz zdrowia, uczeń 7 klasy podstawówki, nagle zaczął mieć problemy z pamięcią. Zamiast w piłkę, kopał obok niej. Przewracał się, jeżdżąc na rowerze. Wtedy jednak człowiek nawet nie pomyślał, z jak poważną chorobą przyjdzie się mu zmierzyć… Już wtedy zaczęła wyniszczać wzrok. Z czasem miało być coraz gorzej… Wtedy zaczęło się nasze drugie życie - jeżdżenie od specjalisty do specjalisty. Na diagnozę czekaliśmy 5 długich lat… Wcześniej każdy lekarz mówił coś innego. Gdy wypisywał swoje rozpoznanie, zawsze obok stawiał znaki zapytania. Tak wiele niewiadomych, brak skutecznego leczenia, a choroba się rozwijała  w zastraszającym tempie. Syn miał coraz częstsze napady padaczki. Miał problemy z chodzeniem i połykaniem. Do tego zaczął niewyraźnie mówić... Szukałam ratunku wszędzie, wysyłałam dokumenty do najlepszych europejskich klinik. W końcu stał się cud!  Rok po rozpoznaniu choroby Marcin zaczął przyjmować lek, który spowalnia jej objawy. Było to możliwe, bo Marcin został włączony do niemieckiego programu lekowego! Lekarz zgodził się za darmo prowadzić Marcina. Poprawa była ogromna. Syn lepiej chodził, a ataki padaczki ustąpiły. Powróciła nadzieja. Nasze szczęście trwało tylko 3 lata. Potem zapadła decyzja, że lek został wprowadzony do obrotu w Polsce. W tym momencie Marcin automatycznie wypadł z programu leczenia w Niemczech. W naszym kraju lek nie został objęty systemem refundacji, a miesięczny koszt jej podania określono na 24 tys. zł. Początkowo polskie Ministerstwo Zdrowia ogłosiło powstanie programu lekowego na chorobę Niemanna-Picka, jednak nic w tym zakresie się nie zmieniło! U Marcina choroba postępuje. To, co uzyskaliśmy w Niemczech, straciliśmy… Tam były takie badania dokładne co pół roku! W Polsce, jeśli któremuś z rodziców udaje się kupić lek, podaje go sam, na wyczucie. Lekarze odmawiają nam badań… Cały czas walczę, tak jak inni rodzice dzieci chorych na chorobę Niemanna-Picka. Cały czas jednak odbijamy się od ściany… NFZ odmówił nawet refundacji leczenia Marcina w Niemczech. Ciosy spadają ze wszystkich stron, a znikąd pomocy… Byliśmy z synem na komisji ZUS-u. Lekarz powiedział, że Marcin jest zdrowy, żadne świadczenia nie przysługują! Nie mogłam uwierzyć, cudowne ozdrowienie… A syn nawet kubka nie jest w stanie sobie przenieść… Z badaniami, z diagnozą wyroku śmierci, a “specjaliści powiedzą”, że zdrowy, żeby tylko pieniędzy nie dać… W Polsce uznają też, że lek to właściwie placebo. Lek ratujący życie to według nich placebo! To po co wprowadzili go do obrotu? Dlaczego w 44 krajach w Europie leczą nim pacjentów? Tylko polscy pacjenci są na niego oporni? A przecież u Marcina były znakomite rezultaty po leczeniu! Udokumentowane i widoczne gołym okiem! Skąd brać siłę w takich chwilach? Chyba właśnie z tego, że jest się matką chorego dziecka. Poza mną nie ma nikogo, kto będzie walczył o Marcina... Takim dzieciom, ludziom jak Marcin odbiera się nadzieję, pozbawia praw społecznych. Chorych jest garstka, dlatego nikt się nami nie przejmuje. Wydaje mi się, że program leczenia po to nie jest wdrażany, by zamknąć nam drogę do leczenia za granicą. Skazuje się nasze dzieci na śmierć… A skutki tej choroby, która nie jest powstrzymywana lekiem, są przerażające. Widzę je na własne oczy, choć Marcin jest jeszcze w dosyć dobrym stanie. To, że dożył 35 lat bez ciągłości leczenia, już jest cudem… Choroba Niemanna-Picka zabiera wzrok, słuch, po kolei wyłącza wszystkie procesy życiowe: połykanie, oddychanie. Człowiek ląduje pod respiratorem i egzystuje tak w bólu do powolnej śmierci... Oczywiście, że nie zawsze jestem taka silna, ale wyryczę się w nocy, w poduszkę uwolnię ból, który tłamsi od środka. Żeby tylko syn nie widział. Musi widzieć mnie silną… Nie mamy żadnych badań, ale wiem, że muszę kochać szybko. Nigdy nie wiem, kiedy nastąpi najgorsze… Proszę, pomóż Marcinowi. Ja się nie poddam, ale sama nie kupię leku. Będę walczyć o refundacje, będę w sama biła się z systemem, obiecuję. Proszę Cię tylko, bym mogła leczyć syna, by miał szansę żyć...****Obejrzyj koniecznie:KLIK  

97 283,00 zł ( 91,81% )
Brakuje: 8 675,00 zł
Marta Sprengel
Marta Sprengel , 35 lat

Po ciężkiej operacji walczy o powrót do zdrowia! Na pomoc Marcie!

Mam na imię Marta, mam 33 lata. Moje życie to koszmar... Ostatkami nadziei, bardzo Was proszę o pomoc! Jestem dorosłym wcześniakiem. Cierpię na wadę genetyczną. Medyczna nazwa to hipoplazja żuchwy i szczęki. Jest to wada szkieletu czaszkowo-twarzowego, objawia się widocznym niedoborem szczęki. Wada, która poważnie utrudnia mi życie i funkcjonowanie. Dodatkowo stwierdzono u mnie artropatie obu stawów skroniowo-żuchwowych, obciążonych przez wadę. Objawia się utratą funkcjonalności stawów i w dłuższej perspektywie może być przyczyną trwałego kalectwa i bezdechu sennego!  Mój stan pogarsza się każdego dnia... Od dziecka nosiłam aparaty. Ostatni, który zdjęłam 3 lata temu, miał polepszyć mój wygląd, ale pogorszył jeszcze bardziej mój stan zdrowia! Moja codzienność to: - nieustanny ból żuchwy i szczęki - zwalające z nóg migreny, piski w uszach - trudności w jedzeniu, życiu, mówieniu - okropne bóle szyjne, bóle pleców, drętwienie rąk i ramion (od stałej postawy głowy do przodu)  - obturacyjny bezdech senny, niedotlenienie przez niedrożność dróg oddechowych, problemy z sercem - dusze się własnym językiem (mało miejsca w jamie ustnej, blokowane drogi oddechowe przez język). Najskuteczniejszą metodą leczenia takiej wady jest zespołowe postępowanie ortodontyczno-chirurgiczne. Po przygotowaniu ortodontycznym aparatem stałym (wyrównaniu ustawienia zębów) wykonuje się wewnątrzustnie zabieg przecięcia kości żuchwy i ustawia się ją w wysunięciu tak, aby zęby górnej i dolnej szczęki składały się w prawidłowych warunkach zgryzowych. Zbierałam samodzielnie środki na operację, jednak po aktualizacji kosztorysu kwota wzrosła o ponad 100%, co przekracza całkowicie moje możliwości finansowe, a bardzo liczy się czas! Jestem załamana. Moje zdrowie psychiczne jest zrujnowane (tak wiele już nasłuchałam się okrutnych komentarzy dotyczących mojego wyglądu)... Wierzę jednak, że dobrzy ludzie istnieją. Dlatego błagam Was o pomoc, liczy się każda nawet najmniejsza wpłata! Z ogromną wdzięcznością przyjmę każdą złotówkę! Marta   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

97 583,00 zł ( 91,72% )
Brakuje: 8 800,00 zł
Bartosz Frączek
Bartosz Frączek , 8 lat

NIEzwykły Bartek każdego dnia staje do walki o zdrowie! Pomóż!

Bartek, to nasz wspaniały synek, który urodził się 8 lat temu z wrodzoną wadą mózgu: hipoplazją ciała modzelowatego, hipoplazją mostu oraz poważną wadą wzroku, bo aż -15,5 dioptrii. Choroba okazała się dla nas wszystkich dużym zaskoczeniem, tym bardziej że w trakcie ciąży nie było żadnych nieprawidłowości, a po narodzinach Bartek otrzymał 10 punktów w skali Apgar. Opóźnienie rozwoju psychoruchowego Bartosza przewróciło życie naszej rodziny do góry nogami. Wiedzieliśmy jednak, że zrobimy wszystko, by nasz kochany syn otrzymał jak najlepszą, specjalistyczną pomoc.  Jako mama bez chwili zastanowienia zrezygnowałam z pracy, która była moją pasją i zaczęłam pogłębiać wiedzę na temat jego choroby. Spędzałam średnio 6 miesięcy w roku na turnusach rehabilitacyjnych, z dala od domu i drugiego syna. Wizyty u specjalistów, kontrole, zmiany metod leczenia, specjalistyczny sprzęt to nieodzowne elementy fizjoterapii. Niestety otrzymane wsparcie z NFZ w minimalnym stopniu rekompensuje rosnące wydatki, które z wiekiem syna rosną. Jesteśmy niesamowicie wdzięczni za każdą otrzymaną pomoc. Niestety przy galopujących cenach przestaje być ona wystarczająca. Dlatego pełni nadziei prosimy o Wasze wsparcie w zebraniu potrzebnej kwoty na dalsze leczenie. Przed nami kolejne wyjazdy i wizyty u specjalistów w walce o lepsze jutro. Będziemy wdzięczni za wszystkie wpłaty, wsparcie, dobre słowo i trzymanie kciuków za sukcesy, które są przed nami. Każdy najmniejszy postęp niesamowicie nas cieszy. A jego uśmiech, optymizm i jedno z nielicznie wypowiadanych słów – „KOCHAM", wynagradza wszystko! Rodzice Bartka Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową ➡️ Licytuj i pomagaj Bartusiowi! ➡️ Śledź codzienne zmagania „NIEzwykłego” Bartosza

21 460,00 zł ( 91,68% )
Brakuje: 1 945,00 zł
Maria Warchoł
4 dni do końca
Maria Warchoł , 7 lat

By MPD nigdy nie odebrało nadziei... Marysia czeka na Twoją pomoc!

Marysia urodziła się w czerwcu 2016 roku o czasie z prawidłową wagą i 10 punktami Apgar. Jednak już w pierwszej dobie życia zaczęły się problemy z oddychaniem, trafiła na intensywną terapię, gdzie spędziła aż pół roku swojego życia. Stwierdzono tam wrodzone zapalenie płuc niewydolność oddechową, obniżone napięcie mięśniowe, nieprawidłowe odruchy, brak odruchu ssania i połykania. Podczas tego czasu przeszła wiele badań w kierunku diagnozy, a po wyczerpaniu możliwości była konsultowana w Warszawie w CZD, gdzie również nie postawiono diagnozy. Po ciężkiej walce została wypisana do domu, jednak ciągle wracała na oddział szpitalny z powodu zachłystowych zapaleń płuc. W sumie spędziła w szpitalach 1,5 roku życia przeszła 3 zabiegi: założenie PEGa z powodu trudności w karmieniu, fundoplikacji przełyku z powodu refluksu żołądkowego i usunięcia migdałka z powodu przerostu i ciągłych infekcji dróg oddechowych. Gdy tylko stan zdrowia pozwalał, Marysia była rehabilitowana na wszystkich płaszczyznach, aby poprawić funkcjonowanie. Udało się odbyć parę turnusów rehabilitacyjnych, jednak każda godzina była okupiona rozpaczliwym płaczem. Najważniejsze było to, że efekty ciężkiej pracy były widoczne. Niestety w wieku niespełna 3 lat doszła padaczka lekooporna, która zabrała wszystko, co wypracowaliśmy. W dodatku zaczęły się długie pobyty w szpitalu, problem z żyłami, brak możliwości założenia wkucia i tak minął kolejny rok. Po tym czasie nauczyliśmy się żyć i z tym problemem.  Obecnie Marysia ma 6 lat ma stwierdzone dyskinetyczne MPD czterokończynowe, opóźnienie psychoruchowe, hipotonię mięśniową, padaczkę lekooporną, encefalopatie, brak odruchu połykania, karmiona przez PEG, słaby odruch kaszlu wymaga odsysania parę razy dziennie, nie siedzi samodzielnie, nie chodzi, ma duża ilość ruchów mimowolnych, nie mówi.  Rehabilitacja, która pozwala lepiej funkcjonować to logopedia, neurologopedia, terapia karmienia, terapia SI, terapia ręki, basen, hipoterapia, komunikacja alternatywna, tlenoterapia, a także turnusy rehabilitacyjne. Wizyty lekarskie między innymi neurolog, laryngolog, gastrolog, stomatolog, pulmonolog, ortopeda, rehabilitant. Wszystkie te terapie oraz dojazdy pochłaniają ogromne nakłady finansowe. Oprócz tego Marysia wymaga sprzętu medycznego, z którego tylko niewielka cześć jest refundowana. Posiada ortezy, kombinezon Spio, wózek, pionizator, pionizator dynamiczny nf walker, ssak medyczny, pulsoksymetr, maska ambu.  Obecnie staramy się uzbierać na wózek inwalidzki, w którym Marysia mogłaby być bezpiecznie i wygodnie transportowana na zajęcia. Niestety koszt przerósł nasze możliwości. Mimo  tego, co Marysia przeszła, potrafi się uśmiechać i cieszyć się codziennym życiem. Lubi oglądać bajki, słuchać piosenek, bawić się w lekarza czy gotowanie posiłków. Nasze życie to ciągła walka, na którą mam nadzieje, nigdy nie braknie nam sił! Izabela, mama Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

39 010,00 zł ( 91,67% )
Brakuje: 3 544,00 zł
Mariusz Kocielnik
Mariusz Kocielnik , 38 lat

Udar podczas dziecięcych urodzin – walczymy o sprawność Mariusza❗️

W naszej rodzinie ciągle powtarzaliśmy: „kto jak kto, ale Mariusz zawsze spada na cztery łapy”. Co sobie zamierzył, to osiągnął. Był jak MacGyver – umiał dosłownie wszystko. Skąd czas przeszły? Bo Mariusza, jakiego wszyscy znamy i kochamy, obecnie z nami nie ma… Chcemy zrobić wszystko, aby do nas wrócił. Mariusz, a dla wszystkich, którzy go znają, Mario, ma 37 lat. Jest wspaniałym ojcem 5-letniego Piotrusia i 8-letniego Kacpra. Jest wspaniałym mężem, bratem, synem i przyjacielem. Pracowitym, kreatywnym, mądrym, lojalnym człowiekiem.  13 maja nasze spokojne, szczęśliwe życie runęło. Mariusz pojechał z najmłodszym synkiem na urodziny. Tam zemdlał i dostał przejściowego udaru niedokrwiennego, a zaraz drugiego, bardzo rozległego. Okazało się, że udar jest spowodowany dużym rozwarstwieniem tętnicy szyjnej! Skąd coś takiego?! Zawsze dbał o zdrowie, nie leczył się przewlekle… Lekarze pytali, czy miał jakiś uraz? Nic, o czym byśmy wiedzieli! Pojawiły się rozległe komplikacje. Lekarze robili wszystko, co mogli, jednak szczęście jakby Mariusza opuściło… Nie udało się usunąć skrzepu ani farmakologicznie, ani chirurgicznie – istniało zbyt duże ryzyko, że rozwarstwiona tętnica pęknie. Niestety, narastający obrzęk mózgu zagrażał jego życiu, dlatego przeszedł operację ściągnięcia płata czaszki i pozostawał w śpiączce farmakologicznej, z której mimo odstawienia leków nie wybudził się do tej pory… Mariusz cały czas pozostaje w stanie zagrożenia życia. Wiemy, że szkody, które wyrządziło niedokrwienie mózgu, są bardzo rozległe, ale walczymy o lepsze jutro. Dostaliśmy zgodę na to, by przenieść Mariusza do prywatnego ośrodka wyspecjalizowanego w rehabilitacji neurologicznej. Koszt 4 tygodni pobytu w tym ośrodku to aż 26 tysięcy złotych, a my już teraz wiemy, że rehabilitacja będzie bardzo długa. Do tego dochodzi specjalistyczne żywienie i wiele innych wydatków. Jeśli chcesz z nami zawalczyć o Mariusza, będziemy wdzięczni za każdą złotówkę. Mariusz nigdy się nie poddawał i my też się nie poddajemy! Walczymy o niego każdego dnia. Codziennie jesteśmy u niego całą rodziną. Czekają na niego dzieci, żona, rodzeństwo, rodzice, przyjaciele, jego biurko w pracy, jego plany budowlane. Czeka na niego prezent z okazji 10. rocznicy ślubu, którego nie zdążył otrzymać. To po prostu nie może skończyć się inaczej niż odzyskaniem przez niego świadomości. Jesteśmy zdruzgotani, ale cały czas mamy nadzieję, że jeszcze coś można dla Mariusza zrobić. Rodzina

185 209,00 zł ( 91,62% )
Brakuje: 16 919,00 zł
Katarzyna Ryszka
Pilne!
Katarzyna Ryszka , 32 lata

Dopóki nadzieja nie umrze... Ratujmy Kasię!

Wasza pomoc sprawiła, że odżyła nadzieja! Kasia wciąż walczy z guzem mózgu. Musi kontynuować terapię, by guz nadal pozostawał w uśpieniu! Tylko to daje nam czas, tak bezcenny. Dzięki immunoterapii Kasia nadal żyje i może tym życiem się cieszyć! Prosimy z całego serca - bądźcie z nami. Pomóżcie nam opłacić kolejne cykle leczenia - naszej jedynej szansy na wygrywanie kolejnych bitew ze złośliwym nowotworem! Nasza historia: Tak bardzo potrzebujemy nadziei... Guz mózgu, wyrok. Immunoterapia odroczyła jego wykonanie, ale musimy ją kontynuować. Na to brakuje środków…  Świat zatrzymał się dla nas 13 lipca 2018 roku. To właśnie wtedy usłyszeliśmy wyrok wydany nie tylko na Kasię, ale na całą naszą rodzinę. Guz mózgu. Bardzo duży, nieoperacyjny. Usłyszeliśmy, że nic nie da się już zrobić, zostało 5-6 miesięcy życia. Ale przecież to nie mogło się tak skończyć! Kasia miała wtedy tylko 26 lat! Zaczęło się od drżenia ręki. Wtedy Kasia, nasza delikatna, nieśmiała Kasia, poszła do lekarza rodzinnego. Ten stwierdził anemię, przepisał witaminy. Niestety, nie pomagały, a było tylko gorzej… W końcu starsza siostra Kasi ponownie zabrała ją do lekarza i wtedy wymusiły skierowanie do neurologa. A potem posypała się lawina… Tomografia komputerowa wykazała ogromny guz na mózgu z licznymi naciekami. Lekarze mogli zaproponować tylko chemię z zastrzeżeniem, że niewiele może pomóc. Zgodziliśmy się, nie można było czekać, a alternatywy nie było… Po chemii była tragedia. Straciliśmy naszą Kasię na długie miesiące, nie było z nią właściwie kontaktu, to dla niej czas wyjęty z życia. Skutkiem ubocznym chemii było ogromne łaknienie, Kasia non stop była głodna. W krótkim czasie przytyła 15 kilogramów… Gdy chemia przestała działać, wróciła świadomość i rozpacz, co się właściwie stało przez ostatnie miesiące… W desperacji przemierzyliśmy Europę wzdłuż i wszerz, szukając nadziei. Znaleźliśmy ją dopiero w Niemczech. Lekarze zaproponowali leczenie metodą immunoterapii. Między kwietniem a sierpniem 2019 Kasia poddała się pięciu seriom takiego leczenia. Po całej rodzinie pozbieraliśmy środki, zapożyczyliśmy się, gdzie się dało, by Kasia mogła przejść leczenie. Te przyniosło znakomite rezultaty! Całkowicie zniknęły nacieki, a guz został ustabilizowany. Dziś jest pod kontrolą, ale zagrożenie, że się rozrośnie, spędza nam sen z powiek. Dzięki Wam mogliśmy kontynuować terapię, a ostatnie badania są pozytywne - guz nadal jest trzymany w ryzach, a nawet zaczął się zmniejszać! Nie ma wątpliwości, że leczenie działa i musi być kontynuowane tak długo, jak długo będzie przynosiło dobre rezultaty! Niestety, na to nie mamy pieniędzy... Immunoterapia to nasza jedyna nadzieja. Po diagnozie Kasia dostała maksymalnie pół roku życia, a minęły już dwa lata. Poza drgającą ręką, szczęśliwie nie ma innych objawów. Kasia żyje, normalnie żyje i cieszy się każdym dniem. Dziś jednak paraliżuje nas wszystkich strach, co będzie jutro… Dlatego z całego serca wciąż prosimy o pomoc. Rodzina i przyjaciele

191 874,00 zł ( 91,52% )
Brakuje: 17 758,00 zł
Michał Nowakowski
Michał Nowakowski , 15 lat

Ogrom chorób! Michałek cierpi i potrzebuje pomocy

Michał urodził się 7 listopada 2008 roku. Już przy porodzie stwierdzono u niego zespół wad wrodzonych: wodogłowie, dysmorfię twarzy – spłaszczona nasada nosowa, wąskie usta, nisko osadzone małżowiny uszne. Widoczne na pierwszy rzut oka choroby, nie są wszystkim, z czym się mierzymy. Kolejne przeszkody to hipoplazja, niedorozwój narządów wewnętrznych i nerek, wada serca  PFO, ASDII, DA, syndaktylia rąk i stóp, palcozrost, konskoszpotawość, niedoczynność tarczycy, nadciśnienie tętnicze, refluks żołądkowo-przełykowy, przepuklinę pachwinową, padaczkę objawową, wadę wzroku, która nie została do końca zdiagnozowana. Nasz syn w 2010 roku przeszedł operację przepukliny i narządów wewnętrznych. Kolejną niezbędną hospitalizację przeszedł w 2013 roku. Wtedy też odbył operację serca, która polegała na zamknięciu przewodu tętniczego oraz sprawdzeniu, jak duży jest ubytek przedsionkowo-komorowy. Nie był to koniec bolesnych doświadczeń naszego synka. Ścięgna Achillesa musiały zostać przecięta. Tak też się stało w 2021 roku. Rok później nadeszła pora na operację wnętrostwa.  Michał wymaga jeszcze wielu operacji, jednak ze względu na wąski przełyk anestezjolodzy nie zgadzają się na zbyt częstą narkozę, gdyż przez nią występuje pooperacyjny obrzęk krtani. Jesteśmy pięcioosobową rodziną i tylko mąż pracuje zawodowo.  Ja jako mama cały swój czas poświęca dzieciom i nie jest w stanie podjąć pracy. Wydatki związane z częstymi wizytami w szpitalach, zakup leków i sprzętu rehabilitacyjnego przerastają nasze możliwości.  Zwracam się więc do ludzi dobrej woli o dar serca, który umożliwi Michałowi lepsze i łatwiejsze życie. Jako rodzice będziemy wdzięczni za okazaną pomoc. Wsparcie, które nam przekażesz, w całości będzie przekazane na rehabilitację oraz zakup sprzętu rehabilitacyjnego dla naszego syna. Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

29 205,00 zł ( 91,5% )
Brakuje: 2 710,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki