Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Anna Michalak
Anna Michalak , 58 lat

Nie widzę na prawe oko! Lekarze nie znają dokładnej przyczyny!

Zaczęło sie od UDARU. Było to w listopadzie zeszłego roku. Napadł mnie w pracy. Pełna przerażenia jechałam do szpitala. Lekarze bardzo dokładnie zbadali mnie, by wykluczyć wszelkie bolesne konsekwencje udaru. Nic nie znaleźli. Mogę chodzić, ruszać rękami, nogami. Teoretycznie nic mi się nie stało, nie jestem sparaliżowana, nie mam niedowładu… Myślałam, że wywinęłam się nieszczęściu, zmyliłam je, wymykając się tym obleśnym mackom. Niestety się myliłam.  Na moim prawym oku pojawił się obrzęk tarczy wzrokowej. Co rusz chodziłam do okulisty na kontrolę. W przychodni czułam się już jak stały pacjent. Niestety bardzo długo obrzęk nie schodził, a dodatkowo miałam skrajnie wysokie ciśnienie. Na tyle wysokie, że pielęgniarki nie chciały mnie wypuścić do domu. Musiałam przyjmować mocne leki i dopiero po pół godziny obserwacji mogłam wyjść z budynku.  Ciśnienie jest już unormowane tak jak moja cukrzyca, ale doszło do zaniku nerwu wzrokowego. Lekarze mówią, że to albo przez mikroudar, albo przez wysokie ciśnienie. Nie ulega jednak wątpliwości, że nie widzę na prawe oko. Nie łapie ono kontrastu, ostrości, widzę kontury, delikatnie kolory… Jestem zdruzgotana. Inna sytuacja byłaby w przypadku, gdybym się tak urodziła. Wiem, że pogodziłabym się z chorobą, ale teraz czuję się zupełnie zagubiona, jakby świat rozpadł mi się na milion kawałków. Zaczęłam jednak szukać pomocy, odpowiedniego leczenia. Dowiedziałam się, że mogę na nie liczyć jedynie za granicą. Zbieram na leczenie – 6 iniekcji komórkami macierzystymi wraz z terapią wspomagającą w szpitalu w Bangkoku w Tajlandi. To moja jedyna nadzieja na odzyskanie wzroku. Będę Ci dozgonnie wdzięczna za każdą formę pomocy! Anna

778,00 zł ( 0,68% )
Brakuje: 113 342,00 zł
Aneta Świeca
Aneta Świeca , 48 lat

Nieszczęśliwy wypadek doprowadził do amputacji nogi! Pomocy!

W 1982 roku uległam wypadkowi, który pozbawił mnie nogi. Pomimo ciężkich chwil i trudności udało mi się przetrwać i funkcjonować dzięki protezie, którą noszę na lewej nodze. Niestety, po 15 latach użytkowania, moja obecna proteza uległa znacznemu zużyciu i potrzebuje pilnej wymiany. Koszt nowej protezy podudzia lewej nogi wyceniony przez protetyka, wynosi aż 95 900 złotych. Jest to suma, której niestety nie jestem w stanie pokryć ze względu na naszą trudną sytuację finansową. 13 lat temu mój mąż zginął w wypadku i od tamtego momentu samotnie wychowuję naszą córkę. Sprawia to, że nasza sytuacja finansowa jest niezwykle trudna, ponieważ muszę radzić sobie z ograniczonymi środkami, które otrzymujemy z renty. Dodatkowo mieszkamy w domu, który wymaga pilnego remontu – brakuje w nim łazienki, sufit w wejściu do domu jest zniszczony, a pokoje wymagają gruntownego odnowienia i wymiany instalacji elektrycznej. Podczas gdy pada deszcz, musimy rozstawiać miski, bo zalewa nas woda. Dużym utrudnieniem są również strome schody. Ze względu na ograniczone środki nie jestem w stanie go wyremontować i uzbierać jednocześnie na protezę. Pomimo tych trudności, angażuję się w wolontariat jako wychowawca na koloniach, prowadząc zajęcia sportowe dla dzieci. Jedynie dzięki protezie mogę być samodzielna, dlatego jest ona tak ważna dla mojego codziennego funkcjonowania.  Bardzo proszę o Wasze wsparcie w tej trudnej dla mnie sytuacji. Każda wpłata jest dla mnie ogromną ulgą i krokiem w stronę poprawy jakości życia – zakupu protezy oraz wyremontowania domu. Z całego serca dziękuję za każdą okazaną pomoc. Aneta

965,00 zł ( 0,62% )
Brakuje: 154 248,00 zł
Adam Szmigielski
Adam Szmigielski , 40 lat

Stan Adama pogarsza się każdego dnia ❗️Trwa nierówna walka na śmierć i życie

Boję się tego, że koniec nastąpi zanim zdążę zrealizować wszystkie plany i marzenia. Walczę o życie od lat, ale sytuacja wciąż się pogarsza… Jeśli stracę tę szansę, stracę wszystko!  Mukowiscydoza. Kiedy postawiono diagnozę, nie byłem pewny, z czym będę musiał się mierzyć. Do pewnego momentu myślałem, że wystarczy być zwyczajnie ostrożnym…  W pewnym momencie dotarło do mnie, że choroba to trudny i bezlitosny przeciwnik. Przez lata poznałem wszystkie jej oblicza, ale do niedawna mogłem prowadzić zwyczajne życie... Świadomość choroby dawała mi  motywację do tego, by każdy dzień wykorzystywać maksymanie. Długo powtarzałem sobie, że nic nie odkładam na później - w moim przypadku później mogło nigdy nie nadejść.Teraz mój stan zdaje się pogarszać z dnia na dzień… Po przebytym dwukrotnie koronawirusie, moje płuca są w tragicznym stanie. Oddech, który dla ciebie jest czymś całkowicie naturalnym, dla mnie staje się wyzwaniem.  Choroba odebrała mi nie tylko codzienność, ale także możliwość realizacji pasji: zwiedzanie świata, jazdy na motocyklu. Przez pandemię i postępującą chorobę zostałem zamknięty w więzieniu 4 ścian. To porażające, bo w tym momencie, gdyby nie internet całkowicie straciłbym możliwość kontaktu z rzeczywistością. To jednak nie jest najgorsze w tej historii. Najbardziej tragiczną informacją jest dla mnie to, że choroba postępuje w zastraszającym tempie, codzienne zabiegi nie przynoszą rezultatów, a jedynym ratunkiem jest dla mnie potwornie drogi lek, na który nie mam szans otrzymać refundacji. Cena za ratowanie przed śmiertelnym wyrokiem sięga prawie miliona złotych! Skąd mam wziąć takie środki? Jak ratować się przed uduszeniem? Potrzebuję pomocy! Nie za chwilę, nie kiedyś. Właśnie teraz! Każda pomocna dłoń jest dla mnie jak koło ratunkowe. Twoje wsparcie to dla mnie swobodny oddech i ucieczka przed śmiercią.  Od wielu lat prowadzę trudną batalię. Codziennie przyjmuję kilkadziesiąt leków, muszę wykonywać długie inhalacje i dbać o aktywność. Koszty leczenia są coraz wyższe, a mi brakuje środków. Terapia, z której korzystam obecnie nie przynosi oczekiwanych rezultatów… Śmierć zdaje się zaglądać mi przez ramię, ale ja wciąż nie straciłem nadziei. Proszę, podaruj mi jeszcze jedną szansę na życie! Od tego zależy moja przyszłość!

4 853,00 zł ( 0,48% )
Brakuje: 998 552,00 zł
Sławek Marciniak
2 dni do końca
Sławek Marciniak , 38 lat

Tragiczny wypadek odmienił moje życie❗️POMOCY 🚨

We wrześniu ubiegłego roku miałem poważny wypadek na motocyklu — czołowe zderzenie z samochodem osobowym. W wyniku wypadku doznałem urazu wielonarządowego – złamania kości twarzoczaszki i podstawy twarzoczaszki.  Po trzech miesiącach spędzonych na Oddziale Intensywnej Terapii i kilku operacjach udało mi się częściowo odzyskać świadomość i władzę nad ciałem. W tej chwili mogę się komunikować, ale w skutek tak dużego urazu mózgu straciłem wzrok.  Doszło również do zaniku mięśni i braku możliwości samodzielnego poruszania się. Powrót do sprawności i choć w pewnym stopniu "normalnego życia" możliwy jest tylko dzięki intensywnej i specjalistycznej rehabilitacji. Wypadek całkowicie odmienił życie moje, ale i moich najbliższych, którzy każdego dnia są przy mnie i wspierają z całych sił. Obecnie nie mam szansy na powrót do wykonywania pracy. Codzienne czynności są wyzwaniem, a przede mną jeszcze długa droga... Jestem zdeterminowany i wierzę, że dzięki tej determinacji i systematycznej rehabilitacji odzyskam sprawność i zacznę na nowo żyć.  Niestety rzeczywistość jest okrutna – na miejsce w ośrodku rehabilitacyjnym w ramach NFZ aktualnie nie mogę liczyć ze względu na mój wymagający stan zdrowia. Utrata wzroku bardzo utrudnia znalezienie placówki, która podejmie się mojej rehabilitacji. Kolejną barierą są odległe terminy, a w mojej sytuacji czas odgrywa znaczącą rolę. W efekcie moją największą i jedyną szansą jest prywatny ośrodek rehabilitacyjny. Niestety opłacenie pobytu znacznie przewyższa moje możliwości finansowe... Rehabilitacja może potrwać nawet rok, a miesiąc w takim ośrodku to kwota 14 000 ZŁOTYCH! Nie jestem w stanie sam zebrać takich pieniędzy. Bardzo potrzebuję pomocy! Czy otworzysz dla mnie swoje serce? Twój mały gest może odmienić moją bardzo trudną sytuację... Sławomir

229,00 zł ( 0,47% )
Brakuje: 47 644,00 zł
Katarzyna Tosiek
Katarzyna Tosiek , 31 lat

Pomóż mi wrócić do sprawności! Potrzebna rehabilitacja!

Gdy miałam 21 lat, zdiagnozowano u mnie reumatoidalne zapalenie stawów. To przewlekła, nieuleczalna choroba autoimmunologiczna, z którą nauczyłam się żyć i w miarę normalnie funkcjonować. Mimo że w tak młodym wieku choroba znacznie ograniczyła moje możliwości, pokonywałam trudności i z nadzieją patrzyłam w przyszłość.  Ukończyłam studia wyższe i podjęłam pracę jako nauczycielka języka polskiego, realizując swoje pasje i marzenia. Jednak w wieku 28 lat, uległam wypadkowi i konieczna była operacja kręgosłupa szyjnego. Podczas operacji doszło do komplikacji, wskutek których mam niedowład kończyny górnej lewej, a jestem osobą leworęczną. Konsekwencją uszkodzonego odcinka szyjnego jest duża niestabilność pozostałych kręgów.  Obecnie każdy mój dzień wypełnia potworny ból i paraliż, dochodzący aż do kończyn dolnych. Chodzę tylko z pomocą fizjoterapeuty przy wysokim balkonie w gorsecie na kręgosłup, podnośniku na nogę, na rękę. Nie jestem w stanie samodzielnie utrzymać pozycji siedzącej dłużej, niż kilka minut. W prostych codziennych czynnościach potrzebuje wsparcia innych osób. Mam orzeczoną całkowitą niezdolność do pracy – niepełnosprawność w stopniu znacznym, lecz ze względu na zbyt krótki okres składkowy nie kwalifikuję się do przyznania renty. Jedynym ratunkiem na poprawę stanu mojego zdrowia i przywrócenie podstawowej sprawności jest intensywna, wielopoziomowa rehabilitacja, która niestety nie jest refundowana. Lekarze dają mi nadzieję na poprawę stanu mojego zdrowia, jeżeli terapia podjęta zostanie w jak najszybszym czasie. Przeszkodą są ogromne koszty... W ciągu dwóch lat wszystkie oszczędności moje i rodziny zostały pochłonięte przez badania, wizyty lekarskie, terapie.  Bardzo trudno mi prosić o pomoc… Chcę walczyć, ale wiem, że bez wsparcia ludzi o dobrych sercach, nie jestem w stanie opłacić rehabilitacji, która jest aktualnie moją jedyną nadzieją i największym marzeniem. Będę bardzo wdzięczną za każdą, nawet najmniejszą pomoc. Kasia

481,00 zł ( 0,45% )
Brakuje: 105 902,00 zł
Małgorzata Gruchała
Małgorzata Gruchała , 39 lat

Kosztowne leczenie trzyma nowotwór w ryzach❗️Ale kończą się środki❗️

Kilka lat walki ze złośliwym nowotworem, a zaczęło się w 2021 roku od uczulenia pod piersią. Sprawdzając je, wyczułam guza w drugiej i potem poszło szybko. Lekarz, badanie i diagnoza – nowotwór złośliwy piersi HER2 3+. Nowotwór zaatakował też węzły chłonne i miał 22 milimetry. Pierwsza chemioterapia wywołała u mnie ostry ból kości i niedługo potem wyszły przerzuty do kości. Dziś skończyłam już chemię, ale do końca życia będę kontynuować leczenie peliatywne.  Co 3 tygodnie przyjmuję wlewy immunoterapię i szereg leków. Nowotwór na całe szczęście się zatrzymał, ale wciąż tam jest. Musi być stale monitorowany, czy przypadkiem pewnego dnia nie postanowi wrócić. W międzyczasie muszę kontynuować leczenie, którego koszty, krótko mówiąc, powalają. Leki, suplementy, czasem rehabilitacja, specjalistyczna dieta… Wszystko, by trzymać tego potwora w ryzach. Proszę o pomoc, ponieważ będąc na rencie, przestaje starczać mi na to środków pieniężnych. Renty mam zaledwie 1800 złotych. Mój organizm jest cały czas w napięciu. Muszę przyjmować leki i wlewy, ale kiedy brakuje środków, muszę skupić się na potrzebach moich dzieci. Nie zamierzam się poddać w walce z nowotworem i wszelka pomoc finansowa uratowałaby moją sytuację.  Małgorzata

146,00 zł ( 0,27% )
Brakuje: 53 046,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki