Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Paulina Zaborowska
Pilne!
Paulina Zaborowska , 28 lat

KRYTYCZNIE PILNE❗️Krzyk o pomoc pełen cierpienia - Paulina potrzebuje operacji! Ratunku!

BARDZO PILNE❗️Historia Pauliny brzmi jak film - to jednak nie kino, ale brutalna rzeczywistość... Ciężka,  nieuleczalna choroba nie powstrzymała jej w zostaniu prawnikiem - miała szansę być jednym z najlepszych w kraju... Niestety, gwałtowne zaostrzenie choroby wyłączyło ją z życia zawodowego. Paulinie grozi wózek inwalidzki, zmaga się z potwornym bólem... Potrzebna jest operacja, to naprawdę jedyna szansa! Prosimy - usłysz ten krzyk o pomoc i uratuj Paulinę! "Nazywam się Paulina Zaborowska i od urodzenia cierpię na nieuleczalną chorobę, jaką jest dysplazja diastroficzna. To bardzo rzadka choroba genetyczna, która objawia się m.in. niskim wzrostem, skróceniem kończyn, specyficznym ustawieniem oraz kształtem stóp i dłoni, poważnymi deformacjami stawów i ich przedwczesnymi zwyrodnieniami, a także pogłębiającymi się z wiekiem poważnymi wadami kręgosłupa. Co istotne, choroba z wiekiem postępuje i prowadzi do dalszego ograniczenia ruchu chorych... Jest to jedna z najcięższych i najtrudniejszych w leczeniu odmian karłowatości. Choć choroba stanowi nieodłączną część mojego życia, zawsze dążyłam do tego, by nie definiowała mnie jako osobę. Walczyłam o to, by postrzegano mnie przede wszystkim jako młodego człowieka z dużym potencjałem intelektualnym, a nie osobę niepełnosprawną. Niewiele osób wierzyło w to, że będę w stanie zrealizować marzenia o studiach prawniczych. Dziś wiadomo, że nie mieli racji... Nie tylko uzyskałam magisterium na kierunku prawo, ale osiągnęłam więcej. Jestem doktorantką nauk prawnych w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, a także w miarę możliwości prowadzę na Uniwersytecie Warszawskim zajęcia z postępowania cywilnego. Droga do realizacji marzeń o karierze prawniczej była jednak w moim przypadku długa i kręta. Niewiele zabrakło, a w ogóle nie miałabym szansy na naukę w publicznej szkole... Przychylność lokalnych władz umożliwiła mi jednak planowe rozpoczęcie edukacji. Dzięki temu ukończyłam z najlepszymi wynikami najpierw szkołę podstawową, następnie gimnazjum, a wreszcie liceum. 1 października 2014 r. rozpoczęłam studia prawnicze na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego i z dala od rodzinnego domu osiągnęłam niezależność, której od zawsze pragnęłam. 11 czerwca 2019 r. ziściły się natomiast moje dziecięce marzenia i zostałam pierwszym w rodzinie prawnikiem. Pewnie trudno w to uwierzyć, ale niepełnosprawna dziewczyna ze wsi, zmagająca się nie tylko z niskim wzrostem, ale z wieloma innymi ograniczeniami, spowodowanymi bardzo rzadką chorobą genetyczną, ukończyła studia prawnicze na najlepszej uczelni w Polsce z najwyższą średnią ocen spośród ponad 600 absolwentów! Choć wydaje się to mało realne, nie jest to fabuła filmu ani książki, a rzeczywiste osiągnięcie, będące efektem wieloletniej pracy. Dzięki wytrwałości zdobyłam to, o czym marzyłam i tym, którzy we mnie wątpili, udowodniłam, jak bardzo się mylili... Choć doświadczyłam wielu trudnych chwil, nigdy nie zabrakło mi motywacji. Kierowało mną przeświadczenie, że moja historia może stać się inspiracją dla innych. Po ukończeniu studiów postanowiłam kontynuować karierę prawniczą. Z pomyślnym skutkiem wzięłam udział w rekrutacji do Szkoły Doktorskiej Nauk Społecznych UW i przystąpiłam do egzaminu wstępnego na aplikację radcowską, który zdałam z najlepszym wynikiem w Warszawie spośród ponad 1000 osób do niego przystępujących. W międzyczasie podjęłam też pracę na stanowisku asystenta sędziego w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Gdy wydawało się, że jestem na najlepszej drodze do imponującej kariery prawniczej, to, na co tak ciężko pracowałam, zaczęła rujnować choroba. W 2021 roku czas się dla mnie zatrzymał, a wrodzony optymizm przerodził się w bezsilność. Z dnia na dzień musiałam porzucić dotychczasowe plany, marzenia i ambicje. Gwałtowne i nagłe zaostrzenie choroby zmusiło mnie do podjęcia bardzo trudnej decyzji o rezygnacji z aplikacji radcowskiej i pracy w sądzie... Postęp choroby pozbawił mnie także niezależności i uczynił mnie ponownie osobą zależną od innych... Przez wiele lat akceptowałam niepełnosprawność, nie miałam żalu, że nie jestem w stanie chodzić po górach, jeździć rowerem, nie założę szpilek. Pogodziłam się nawet z tym, że do końca życia będę musiała mierzyć się z nieprzyjemnymi komentarzami i złośliwymi uwagami dotyczącymi mojego wyglądu. Miałam swój życiowy cel, jakim była przydatna dla społeczeństwa praca naukowa i zawodowa. Gdy jednak choroba odebrała mi i to, stała się dla mnie cierpieniem nie do zniesienia. Obecnie moja codzienność to walka z postępującą chorobą. Jest to nierówne starcie niosące ogrom cierpienia fizycznego i psychicznego. Stan mojego zdrowia stale się pogarsza. Przemieszczam się o kulach, grozi mi wózek inwalidzki... Coraz silniejsze dolegliwości bólowe uniemożliwiają mi podjęcie pracy zawodowej. Znacząco utrudniają też przygotowywanie rozprawy doktorskiej oraz prowadzenie zajęć na uczelni. Niestety krajowi specjaliści, mimo dużej otwartości, nie widzą szans na powodzenie mojego leczenia. Wszelkie interwencje ortopedyczne wykluczają do czasu zagrożenia życia. To oznacza dla mnie konieczność zmagania się z coraz silniejszym bólem i wieloletniego wykluczenia zawodowego i społecznego. To niewyobrażalny cios... Istnieje jednak szansa na powrót do mojego życia i codzienność bez bólu. Jest nią wdrożenie kompleksowego, ale niestety bardzo kosztownego leczenia w Paley Orthopedic and Spine Institute w USA. Koszty leczenia są bardzo wysokie, ale uzasadnione koniecznością przeprowadzenia bardzo skomplikowanych operacji. Doktor Paley i doktor T. Minas są światowej klasy specjalistami w zakresie ortopedii. Podejmą się operacji z wykorzystaniem indywidualnie zaprojektowanych endoprotez, leczenie będzie też wspomagane nieodzowną rehabilitacją. To dla mnie szansa, aby pozbyć się bólu, aby chodzić, aby pracować, aby uczyć - aby żyć. Niestety ze środków finansowych, którymi dysponuję, nie jestem w stanie pokryć nawet ich części. Sytuacja życiowa mojej rodziny jest wyjątkowo trudna i uniemożliwia uzyskanie wsparcia także od najbliższych. Wszyscy wymagają stałej opieki lekarskiej; moja starsza siostra także cierpi na dysplazję diastroficzną. Niestety także u niej w każdej chwili może dojść do nagłego zaostrzenia choroby... Aby moja historia miała szansę na szczęśliwe zakończenie, potrzebne jest wsparcie finansowe ludzi dobrej woli. Choć nigdy nie prosiłam o pomoc, teraz o nią błagam! Ja niestety już nie mam wpływu na własne życie, ale Państwo możecie je odmienić... Dziękuję za każde wsparcie. Paulina ➡️ W drodze po marzenia i życie bez bólu - pomóż Paulinie odmienić jej los ➡️ Paulinie możesz pomóc też przez LICYTACJE - klik! ➡️ Mimo ciężkiej choroby sięgnęła zawodowych szczytów. 27-letnia Paulina potrzebuje pomocy / Polsat News ➡️ O Paulinie w programie "Twoje Sprawy" w TVP3 Warszawa

1 297 522,00 zł ( 99,15% )
Brakuje: 11 063,00 zł
Staś Kowalski
Staś Kowalski , 6 lat

Z dnia na dzień nasz syn cofnął się o kilka lat... Trwa walka ze straszną chorobą!

Nasz syn, Stasiu to chłopiec o pięknych kasztanowych oczach i uśmiechu, który topi najtwardsze serca. W jego życiu było wiele zwykłych, ale ważnych przyjemności – długie żelki z osiedlowej piekarni, lody waniliowe, budowle z klocków magnetycznych, bajki na dobranoc. Niestety, ten świat nagle się skończył! Synek zaczął widzieć rzeczy, których nie ma, bać się bez powodu, biegać i skakać, choć brakowało mu sił. Przestał mówić i spać, a my z dnia na dzień byliśmy coraz bardziej smutni i przerażeni. Okazało się, że syn choruje na autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Leczenie jest trudno dostępne i bardzo kosztowne… Staś urodził się jako zdrowy chłopiec, ale od początku miał problemy z jelitami. Bardzo dużo chorował. W wieku 1,5 roku bardzo ciężko przeszedł ospę, po której jego odporność zupełnie podupadła. Przeszedł wiele infekcji, w tym zapalenia płuc, mykoplazmę, liczne anginy z ciężkim przebiegiem.  Po tych chorobach następował regres w jego rozwoju. Wszystkie te infekcje powodują wiele powikłań neurologicznych i mogą prowadzić do destabilizacji układu immunologicznego. Zwłaszcza u dzieci, które mają wrodzone skłonności do nadmiernej reakcji tego układu. Do jego stanu prawdopodobnie przyczynił się również Covid. Ostatnio została też wykryta u niego aktywna bartonella - bakteria, która często powoduje objawy neuro-psychiatryczne u dzieci. Kilka miesięcy temu w jeden dzień zmieniło się nasze życie. Staś, na co dzień pogodne i otwarte dziecko, nagle się “zawiesił'. Przestał mówić, reagować, odpowiadać na nasze pytania. W przeciągu następnych godzin i dni pojawiły się kolejne objawy - halucynacje, napady lęku, apatia na zmianę ze skrajnym ADHD (nasz synek wcześniej był wręcz nadmiernie spokojnym dzieckiem). Staś zaczął mieć liczne tiki, cierpieć na bezsenność.  Rozwojowo cofnął się o kilka lat. Przestał niemal zupełnie mówić, stał się nieobecny i zdezorientowany. Pojawiły się też obsesje i zaburzenia odżywiania. Wszystkie te objawy są typowe dla autoimmunologicznego zapalenia mózgu. Choroby o dramatycznym przebiegu, która całkowicie zmienia życie rodzin, których dotknęła. Bardzo wiele wysiłku i walki kosztowało nas dotarcie do prawidłowej diagnozy i znalezienie pomocy. Obecnie Staś ma wdrożone leczenie farmakologiczne, jednak trwały efekt i powrót układu odpornościowego na właściwe tory mogą zagwarantować jedynie autoimmunoglobuliny.  Terapia nimi nie jest refundowana, a koszty są ogromne i przewyższają nasze możliwości. Koszt jednej dawki to aż 26 tysięcy złotych. Do tego dochodzą koszty podania. Staś będzie potrzebował minimum sześciu wlewów.  Tylko takie leczenie zagwarantuje prawidłowe funkcjonowanie układu immunologicznego i to, że organizm Stasia przestanie zwalczać komórki własnego układu nerwowego, traktując je jako patogen. Z pogodnego chłopca, który od września miał iść do przedszkola, nasz synek stał się dzieckiem niepełnosprawnym. Prywatne wizyty, wielomiesięczna farmakoterapia, specjalistyczne badania wykonywane często za granicą, suplementy niezbędne przy tak obciążającym organizm leczeniu to już wielotysięczne koszty, które pokryliśmy.  Niestety, choć oboje pracujemy, musimy prosić o pomoc w sfinansowaniu terapii immunoglobulinami. Wierzymy, że Staś jeszcze będzie dawnym, szczęśliwym chłopcem, że jeszcze powie, że nas kocha i opowie nam historię o niebieskim motylu. Bardzo za tym tęsknimy. Rodzice

194 948,00 zł ( 92,44% )
Brakuje: 15 930,00 zł
Szymon Dudek
Szymon Dudek , 6 lat

Pierwszy dzień szkoły skończył się w szpitalu!

Tego dnia babcia Szymonka poszła z nim na rozpoczęcie roku szkolnego. Po mojej pracy spotkaliśmy się w jej mieszkaniu. Zadecydowałyśmy, że zmierzymy Szymkowi cukier (moja mama choruje na cukrzycę, więc glukometr stale ma pod ręką). Wyświetlił się wynik ponad 600 mg/dl! Od kilku dni Szymek miał wzmożone pragnienie. Nigdy wcześniej nie zdarzało się, by wypił tyle szklanek wody w ciągu dnia. Było to dla mnie podejrzane.  Nie podniosłam jednak alarmu. Pierwsza myśl, która pojawiła się w mojej głowie to „Ten sprzęt musi być zepsuty”. Jednak niezwłocznie pojechaliśmy do przychodni. Tam wynik się powtórzył, a nawet był wyższy! Za to w szpitalu wyszedł tak wysoki, że przekraczał skalę glukometru. Zaraz potem na sygnale jechaliśmy do kliniki diabetologii.  Przez 2 tygodnie Szymuś był w szpitalu poddawany przeróżnym badaniu. W końcu usłyszałam jednoznaczną diagnozę – cukrzyca typu I.  Chyba nigdy nie zapomnę tych krzyków i płaczu przy każdym kłuciu Szymonka, wycia z bólu, przerażonych oczu… 8 razy dziennie Szymek miał podawaną w szpitalu insulinę. To była istna katastrofa. Serce matki rozdzierało się na miliony kawałków. Założyłam zbiórkę, by zakupić dla Szymonka pompę insulinową, która sama dawkuje insulinę. Na ten moment muszę wszystko samodzielnie kontrolować, łącznie z ilością spożytych węglowodanów. Grozi to pomyłką, wylądowaniem w szpitalu… i nie chce myśleć, czym jeszcze. Bardzo proszę Cię o pomoc! Joanna, mama Szymka

26 746,00 zł ( 87,9% )
Brakuje: 3 680,00 zł
Brygida Kmita
Brygida Kmita , 33 lata

Dwa miesiące, by uratować moje zdrowie!

Jestem mamą trójki dzieci. Dwóch chłopców i nowo narodzonej dziewczynki. Okres ciąży przebiegał spokojnie. Dopiero w ósmym miesiącu ciąży wszystko się zmieniło. Dostałam silnego bólu nerki. Po szczegółowych badaniach lekarz oznajmił, że w lewej nerce znajduje się guz wielkości 5,5x7 cm! Natychmiast przekierowano mnie do dalszej diagnostyki, celem dokładnego określenia guza. Zostałam skierowana do Centrum Matki Polki w Łodzi. Całe szczęście dziecku nic nie zagrażało, rozwijało się prawidłowo. W trakcie mojego pobytu wykonano wiele badań, lecz dopiero rezonans magnetyczny pokazał prawdę. Guz okazał się złośliwy... Moim jedynym ratunkiem jest prywatna operacja usunięcia guza. Nie jestem w stanie uzbierać takiej kwoty. Dlatego proszę Was, ludzi dobrej woli, o pomoc.  Będę wdzięczna za każdą wpłatę. Wierzę, że uda mi się zwyciężyć z chorobą.  Brygida

36 072,00 zł ( 84,76% )
Brakuje: 6 482,00 zł
Czaruś Sobczak
Pilne!
1 dzień do końca
Czaruś Sobczak , 2 latka

PILNE❗️ Nasz ukochany synek staje naprzeciw ZABÓJCY DZIECI!

Ta diagnoza brzmi jak wyrok! Rodzice małego dziecka chcą dla niego wszystkiego, co najlepsze, a my stajemy w obliczu potwornej, śmiertelnej choroby i koszmarnego leczenia, które wyniszczy naszego synka. Nie mamy innego wyjścia – bez Waszej pomocy nie wygramy walki na śmierć i zycie! Czarkowi przyszło walczyć o życie, a jego wrogiem jest jeden z najcięższych nowotworów – Neuroblastoma IV stopnia. Jak działa ten koszmarny przeciwnik z którym przyszło nam walczyć! Ten rzadki nowotwór powstaje przede wszystkim w jamie brzusznej – najczęściej w nadnerczach, może również wystąpić przy kręgosłupie, miednicy, oraz w okolicy szyi. Zazwyczaj diagnozowany jest u dzieci do 5 roku życia. Niestety często już w momencie diagnozy stwierdzone są już liczne przerzuty do węzłów chłonnych, wątroby, kości, skóry, szpiku, płuc i mózgu. Cezary urodził się 11 listopada 2021 r. Byliśmy tak bardzo szczęśliwi. Nigdy nie przypuszczalibyśmy, że przyjdzie nam stanąć do walki o jego życie ze śmiertelną chorobą. Nikt nie jest gotowy na chorobę, a tym bardziej jeśli chodzi o zdrowie i życie dziecka, które dopiero co przyszło na świat! Gdy Czaruś skończył rok, zaczął się nasz koszmar. Planowana operacja w ICZMP w Łodzi przyniosła nie takie wieści, których oczekiwaliśmy, po wstępnych badaniach, gdy wszystko przebiegło prawidłowo do pokoju w którym przebywaliśmy, weszła zaniepokojona pani doktor z pytaniem: Czy ostatnio z Czarkiem działo się coś niepokojącego? W mojej głowie rosło tysiąc myśli, ale nie mogłam sobie przypomnieć niczego, co by nas zaniepokoiło. Czarek to nasze oczko w głowie, z pewnością bym coś zauważyła. Po rozmowie z panią doktor zostało nam zlecone USG brzuszka. Gdy w pracowni pojawiali się kolejni lekarze, moja matczyna intuicja podpowiadała mi, że coś złego się dzieje. Ziemia zaczęła się osuwać spod moich nóg. Świat całkowicie runął, gdy usłyszałam o ogromnym guzie w maleńkim brzuszku mojego syna – miał 12 centymetrów. Jak mogłam go nie zauważyć? Zaczęłam się ogromnie obwiniać, czuć, że może powinnam zareagować wcześniej, ale przecież nie działo się nic, co mogło mnie niepokoić! Planowana operacja nie odbyła się, a my zostaliśmy przetransportowani do innego szpitala. Wszystko działo się tak szybko, tak nagle. Razem z mężem wylaliśmy hektolitry łez, a jednocześnie tak bardzo chcieliśmy być silni, by Czarek nie widział, jak bardzo jesteśmy przerażeni. Każde badanie, każde wkłucie w maleńki organizm naszego maleńkiego synka rozdzierało nam serce. Oddział Onkologii to miejsce, gdzie życie całej naszej rodziny zmieniło swój bieg. Czujemy, jakbyśmy chorowali razem z Czarkiem jednocześnie, ogromnie chcielibyśmy wziąć całe jego cierpienie na swoje ramiona. Nic się nie liczy… Chcielibyśmy, tylko by mógł cieszyć się beztroskim dzieciństwem… Jednak nic nie możemy zrobić! Przed nami długa i kręta droga, która musi zaprowadzić nas do zdrowia naszego Czarka. Jesteśmy w miejscu, gdzie nikt nie chciałby się znaleźć. My też nie chcieliśmy! Za nami 8 cykli chemii w Łódzkim szpitalu, 5 cykli chemioimmumterapii w szpitalu w Krakowie. Przeszliśmy terapię MIBG. Za nami Mega Chemia. W chwili pisania tego apelu Czarek jest po przeszczepie komórek macierzystych. Przeszliśmy już wiele. Poza ogromnym guzem w jamie brzusznej, nasz synek miał zajęty szpik kostny, były też przerzuty do kości. Żeby tego było mało to jeszcze nasz maluszek ma gen n-MYC dodatni. Czarek jest bohaterem. W swoim krótkim życiu wiele przeszedł. Los pod jego maleńkie nóżki rzucił wiele kłód, ale on walczy! Jest z nami, a to najważniejsze! Swoimi osłabionymi rączkami stara się przytulać nas w każdej możliwej chwili i nieporadnie ociera łzy z policzków – swoich i naszych. Wiele rozumie, choć pewnie nie wie, dlaczego spędzamy tak dużo czasu w murach szpitala. Jego motywacja i siła, której nie pojmujemy swoimi umysłami, niesamowicie nas mobilizuje. Wiemy, że musimy walczyć niemal tak samo dzielnie jak nasze dziecko! Cały cykl, dostępnego w Polsce leczenia jest przerażający w swoich skutkach, lecz wiemy, że to jedyna ścieżka, by pokonać potwora z jakim walczy nasz syn. Przed nami operacja wycięcia guza, radioterapia i kolejne cykle immunoterapii. Po zakończeniu leczenia w Polsce zostanie nam ostatni etap – szczepionki przeciwko wznowie Neuroblastomy. Są one dla nas ogromną nadzieją, niemal obietnicą na to, że Czarek już nigdy nie będzie przechodził przez to piekło. Dlatego jako rodzice podjęliśmy się walki. Staramy się, by Cezary został przyjęty do badań klinicznych. Obecnie dostępne są one tylko w jednym szpitalu – w USA. Neuroblastoma charakteryzuje się tym, że gdy często występująca wznowa się pojawi, często jest to wyrok śmierci. Staje się odporna na dostępne leczenie. Mamy już wstępną wycenę z kliniki dlatego jesteśmy tutaj, rozpaczliwie błagając Was o pomoc. Koszt leczenia jest ogromny i sami nie damy rady zdobyć takich pieniędzy. Są one dalekie od naszych możliwości finansowych. Choroba Czarka wiele nas nauczyła, wiele zabrała. Jednak mamy marzenia. Pokażemy Czarusiowi, że świat to nie tylko szare ściany szpitala. Wiemy, że czeka go ogrom pięknych chwil, a my będziemy widzieć w nim bohatera do końca życia. Walczymy o życie naszego synka. Prosimy – nie zostawiajcie nas samych! Nie możemy pozwolić, by nowotwór powrócił i zaatakował z podwójną siłą… Rodzice Cezarego –––––––––––––– Grupa licytacyjna: KLIK  Profil Czarka na Facebooku: KLIK  Profil Czarka na Instagramie: KLIK

1 429 738,00 zł ( 83,09% )
Brakuje: 290 853,00 zł
Marcin Wypchło
Marcin Wypchło , 37 lat

Rehabilitacja – jedyny lek, na chorobę, z którą żyję. Proszę, pomóż...

Rehabilitacja to moja codzienność, nieodłączny element życia z chorobą, z którą przyszło mi walczyć. Niestety – koszty, które pochłania są ogromne. A bez niej stracę sprawność, o którą walczę całe życie.  Mam na imię Marcin. Urodziłem się jako zdrowe dziecko, jednak kiedy miałem 4 lata całe moje życie się zmieniło. W wyniku powikłań po leczeniu zapalenia oskrzeli doszło do porażenia nerwów. Właśnie wtedy zaczęła się moja walka, która trwa do dziś... Od tamtej pory moje życie przebiega pod znakiem bólu i bardzo ciężkiej walki o sprawność. Tym bardziej że po każdej przebytej infekcji moje postępy mogą się cofnąć. Obecnie, dzięki latom ciężkiej pracy, chodzę o kuli, ale na dłuższe trasy muszę używać wózka inwalidzkiego... Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie pozbędę się skutków porażenia, ale widzę dużą szansę na poprawę mojego stanu. Mogę wygrać walkę o moją samodzielność! Dużą szansą są dla mnie turnusy rehabilitacyjne. Dzięki pomocy wielu wspaniałych ludzi w ubiegłym roku mogłem skorzystać z takiego turnusu. To kolejny krok do tego, by moje ciało bardziej mnie słuchało! Równocześnie konieczna jest też codzienna rehabilitacja w domu, do której potrzebuję odpowiedniego sprzętu. Niestety – choroba, z którą żyję jest bardzo wymagająca. Także finansowo... Przy codziennych wydatkach nie stać mnie na pokrycie całości rehabilitacji w tym roku, dlatego jeszcze raz zdecydowałem się poprosić o pomoc. Proszę Cię, pomóż mi w walce o niezależność. Każda Twoja złotówka jest dla mnie na wagę złota! Marcin

44 832,00 zł ( 78,44% )
Brakuje: 12 318,00 zł
Krzyś Przybylski
7 dni do końca
Krzyś Przybylski , 10 lat

4 x Dycha dla Krzycha – zbieramy razem na Kolorowe Turnusy!

Mimo że Krzyś to uśmiechnięty dziesięciolatek, autyzm zamyka go w swoim świecie, a my chcemy zrobić wszystko, żeby w jak największym stopniu dzielić z nim nasz wspaniały świat. To nie jest proste zadanie, dlatego zbieramy drużynę do zadań specjalnych. Liczymy na Was! Walczymy już od ładnych kilku lat, ale jesteśmy też świadomi, że autyzm to stan „na zawsze” i tylko nasza ciężka i niestety kosztowna praca, może pomóc Krzysiowi w usamodzielnianiu się na tyle, na ile to tylko możliwe. Jesteśmy gotowi na każdą walkę.   Jednak bez Waszej pomocy nie jesteśmy w stanie zapewnić Krzysiowi tyle wsparcia, ile byśmy chcieli i tyle ile nasz mały człowiek  potrzebuje... Turnusy terapeutyczne, to cel naszej zbiórki. Chcielibyśmy, aby Krzyś mógł w nich aktywnie i REGULARNIE uczestniczyć, bo w połączeniu z codzienną terapią, są krokami milowym w jego rozwoju. Wiemy, że to działa! Całą resztę staramy się zająć, ale na turnusy zaczyna jednak brakować w budżecie... Autyzmu nie widać, ale to nasze życie i nasza codzienność. Sporo czasu zajęło nam nauczenie się funkcjonowanie z autyzmem w tle, na tyle dobrze, żeby nasze życie wyglądało w miarę normalnie. Krzyś zmaga się wieloma sprzężeniami – chorobami towarzyszącymi i uwierzcie nie jest to łatwe. Ani dla niego, ani dla nas. Jest dzieckiem niemówiącym, które nie odczuwa potrzeby komunikacji. Pojawiają się pojedyncze słowa, ale przed nami jeszcze wiele pracy i tak naprawdę nie wiemy, czy ta mowa się pojawi.  Ma wybiórczość pokarmową, jedzenie napadowe i ogromną nadwrażliwość sensoryczną (ma bardzo wyczulony węch). Każdy posiłek zaczyna od powąchania i jeśli coś nie zagra, nie ma możliwości, żeby zjadł. Dużo pracujemy także nad emocjami, bo każdy pobyt w nowym miejscu, to wyzwanie.  Na co dzień Krzyś uczęszcza do szkoły specjalnej, chodzi do niej z radością i uśmiechem. Po szkole ma dodatkowe zajęcia: logopedię, hipoterapię, terapię psychologiczną, terapię pedagogiczną, terapię integracji sensorycznej, zajęcia na basenie.  Wiele potrzeb naszego dziecka zaspokajamy własnymi siłami, szanując każdą złotówkę. Jednak koszt turnusów rehabilitacyjnych przerósł nasze możliwości finansowe. Regularny udział w takiej skoncentrowanej formie terapii, to dla Krzysia najlepsza forma wspomagania! Każda, podarowana Krzysiowi złotówka, to inwestycja w fantastycznego młodego człowieka, który każdemu dookoła daje mnóstwo dobrej energii i uśmiechu. Wierzymy, że dobro wraca! Rodzice Krzysia Dycha dla Krzycha - licytacje

33 185,00 zł ( 77,98% )
Brakuje: 9 369,00 zł
Paweł Nowakowski
Paweł Nowakowski , 26 lat

Dziś Paweł rozgrywa swój najtrudniejszy mecz! Stawką jest zdrowie! POMOŻESZ?

Jego i nasza tragedia wydarzyła się w miejscu, któremu Paweł poświęcał wiele swojej uwagi i czasu. Boisko. To tam, w jednej sekundzie upadł i jego serce się po prostu zatrzymało... Paweł, czekamy na Ciebie!  Paweł, to piłkarz, podróżnik, dusza towarzystwa. Zawsze pracowity, radosny, bardzo ambitny. Potrafił pogodzić dwuzmianową, dwunastogodzinną pracę ze studiami na wydziale politechnicznym. Był aktywny sportowo, grał w klubie piłkarskim, jeździł na rowerze, w wolnych chwilach podróżował. Wszędzie go było pełno!  Życie jest jednak nieprzewidywalne, nie oszczędziło również naszego kochanego Pawła. W jednej chwili wszystkie plany i marzenia przestały mieć znaczenie. 2.09.2023 Paweł wszedł na boisko, było to w 29 minucie meczu. W 39 minucie doszło do tragedii, której nikt w najgorszych snach się nie spodziewał! Paweł niespodziewanie upadł na boisko, a jego serce przestało bić. Dzięki długiej, skutecznej i niestety dwukrotnej reanimacji udało się — serce Pawła zaczęło pracować, uzyskano poprawę krążenia. Od tamtego dnia nasz dzielny wojownik przebywa na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej w Bełchatowie. Paweł pojechał zagrać mecz, dzień jeden z wielu... Tego dnia jednak nie wrócił do domu, nie wrócił do nas! Dostaliśmy przerażający telefon, że jest w ciężkim stanie, że z boiska zabrał go helikopter, że w jednej chwili przestał oddychać...  Paweł był w śpiączce farmakologicznej przez 4 dni. Dziś jest już wybudzony, ale nadal nie mamy z nim żadnego kontaktu. Wodzi za nami wzrokiem, delikatnie porusza jedną ręką i nogą... Nie jesteśmy w stanie opisać, jak bardzo za nim tęsknimy. Niestety, lekarze wyraźnie powiedzieli — najbliższe miesiące będą najważniejsze! Aby móc wierzyć w to, że Paweł wróci do zdrowia, konieczna będzie bardzo specjalistyczna, pilna i ogromnie kosztowna rehabilitacja.  Obecnie jego stan jest ciężki, ale wierzymy, że z Państwa pomocą ulegnie poprawie. Celem zbiórki jest zebranie pieniędzy na intensywny turnus rehabilitacyjny w specjalistycznym ośrodku, z wykwalifikowanym personelem. Jedyną szansą na poprawę jakości życia Pawła jest jego intensywna rehabilitacja. Musimy zrobić wszystko, żeby pomóc naszemu przyjacielowi odzyskać zdrowie i sprawność. Prosimy wszystkich, to dla Pawła i dla nas nowa, trudna rzeczywistość. Wierzymy, że razem uda nam się wrócić do poprzedniej, dobre, bezpiecznej... Z Pawłem! Najbliżsi 

297 803,00 zł ( 77,75% )
Brakuje: 85 176,00 zł
Wojciech Papiernik
Wojciech Papiernik , 54 lata

Nasze najstraszniejsze obawy stały się rzeczywistością! Wciąż potrzebna pomoc dla Wojtka!

Od pięciu miesięcy życie Wojtka to niczym walka na ringu – Wojtek kontra skutki porażenia prądem o bardzo wysokim napięciu. Pierwsza runda wygrana! To była niezwykle ciężka walka – walka o życie! Teraz Wojtek i cała jego rodzina mierzą się z kolejnym wyzwaniem – powrotem do normalnego życia. Oto jego historia:14 lutego… dzień miłości, radości, szczęścia. Dla nas ten dzień już nigdy nie będzie radosny, już zawsze będzie dniem nieszczęścia, które dotknęło naszą rodzinę. Ten dzień będzie początkiem jeszcze większej niż kiedykolwiek miłości do naszego taty, męża, okupionej bólem, cierpieniem, litrami wylanych łez. Nasz kochany tata ponad 26 lat pracował jako elektryk w spółce PKP. Lubił swoją pracę, ale często musiał narażać swoje życie i zdrowie. Wiedzieliśmy, co robi i że jego praca jest zawsze obarczona ryzykiem. Codzienne obcowanie z prądem o napięciu 3000 V wymaga olbrzymiego doświadczenia i zachowania największych środków ostrożności. 14 lutego wydarzyło się coś, o czym nawet nie chcieliśmy myśleć. Tata pracował przy konserwacji maszyny, kiedy poraził go prąd. Stracił przytomność i doszło do zatrzymania krążenia. Na miejscu reanimowali go koledzy, a potem ratownicy medyczni, którzy przewieźli go do szpitala.  Nie mogliśmy uwierzyć, kiedy otrzymaliśmy telefon o wypadku. W tej jednej sekundzie nasz świat się zatrzymał, a pojawił się ogromny strach i niepewność. Ze względu na obrażenia tata musiał zostać wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Przebywał w niej 4 dni, ale gdy lekarze odstawili mu leki, tata się nie wybudził. Lekarze zrobili mu dodatkowe badania, które wykazały obrzęk mózgu. Musieliśmy jak najszybciej przenieść tatę do szpitala rehabilitacyjnego. W takim miejscu, pod odpowiednią opieką lekarską i terapeutyczną, tata miał szansę wybudzić się i wracać do zdrowia. I do nas, do domu, gdzie czeka na niego kochająca rodzina. Minione pięć miesięcy to czas sinusoidy emocjonalnej. Momenty ogromnego smutku i płaczu, gdy sytuacja Wojtka tuż po wypadku była dramatyczna – zatrzymanie krążenia, obrzęk mózgu, rozległe poparzenia kończyn, a później ciągłe infekcje i zapalenie płuc po momenty radości i szczęścia, gdy sytuacja zdrowotna się poprawiała, gdy Wojtek otworzył oczy, reagował na bodźce mechaniczne i dźwięki. To była pierwsza runda, którą wspólnie zwyciężyliśmy! Teraz czas na drugie starcie – mamy nadzieję, że ono pozwoli wygrać całą walkę! Aktualnie Wojtek przebywa w ośrodku rehabilitacji neurologicznej w Otwocku, gdzie każdego dnia jest pod opieką specjalistów z zakresu rehabilitacji, logopedii i psychologii. Pobyt w specjalistycznym ośrodku to ogromna szansa na powrót do normalności. Intensywna rehabilitacja i wola walki Wojtka doprowadziły do bardzo dużego postępu. Przełomowym momentem była decyzja o usunięciu rurki tracheostomijnej, dzięki czemu wprowadzono normalne odżywianie, a także przyczyniło się to do znacznej poprawy dźwięczności wypowiadanych słów. Od tego momentu komunikacja z Wojtkiem jest o wiele łatwiejsza. Ten postępujący proces może być kontynuowany jednie w specjalistycznym ośrodku, w którym dzięki opiece wielu specjalistów z dziedziny medycyny i innych nauk Wojtek może stopniowo pisać swoją historię od nowa. Jest to jednak długotrwały i bardzo kosztowny proces. Miesięczny pobyt w ośrodku wyceniany jest na 20 tys. złotych. Zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie finansowe, które umożliwi Wojtkowi dalszy pobyt w ośrodku i kontynuację rehabilitacji. Jesteśmy przekonani, że Wojtek już niedługo o własnych siłach wróci do domu. Dziękujemy za wsparcie!  Wiktor, Ola i Daria, dzieci Wojtka i żona Joanna

61 167,00 zł ( 76,66% )
Brakuje: 18 621,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki