Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Paweł Białoząb
Paweł Białoząb , 19 years old

Koszmarny wypadek odmienił życie Pawła❗️ RATUNKU❗️

Paweł to pogodny, dobry chłopak. Od dzieciństwa jego pasją jest gospodarstwo i motoryzacja. Uwielbia naprawiać auta, majsterkować, uprawiać pole, jeździć traktorami i kombajnami. Nigdy nikomu nie odmówił pomocy. Powtarzał, że dobro wraca, więc należy je czynić… Niestety 26 października jego i nasze życie odmieniło się o 180 stopni.  Wydarzył się straszny wypadek, w którym Paweł uczestniczył jako pasażer siedzący z tyłu pojazdu. Od tamtej pory usilnie walczy o zdrowie i odzyskanie dawnego życia.  Od razu po wypadku Paweł został przetransportowany do szpitala helikopterem w stanie krytycznym. Podczas transportu na dwie minuty zatrzymało się jego serce… To były najgorsze chwile w życiu naszej rodziny. Rozpacz i przeraźliwy strach towarzyszyły nam od momentu, gdy dowiedzieliśmy się o wypadku i tak naprawdę te emocje są z nami do teraz… Okazało się, że Pawełek ma połamaną łopatkę, miednicę, potrzaskane żebra i zgniecione płuca. Najgorsze jednak jest to, że w wypadku bardzo ucierpiała jego głowa. Doszło do poważnych obrażeń czaszki i mózgu. Mózg był spuchnięty do tego stopnia, że neurochirurg podjął decyzje o zdjęciu płatów kostnych z głowy tzw. kraniektomii. Paweł miesiąc spędził w stanie śpiączki farmakologicznej.  Ciśnienie w mózgu stale rosło, rokowania były bardzo złe… Na szczęście Paweł wywalczył własne życie. Musi przejść operację wszczepienia implantu czaszki. Jeśli tylko jego mózg wykaże gotowość do pracy i regeneracji – czeka go bardzo długa i kosztowna rehabilitacja, na którą niestety nas nie stać. Koszt jednego miesiąca w ośrodku to około 30 TYSIĘCY ZŁOTYCH! Paweł został wybudzony ze stanu śpiączki, ale nie ma z nim żadnego kontaktu. Lekarze podejrzewają, że istnieje bardzo duże ryzyko, że nawet nas nie słyszy. My jednak wierzymy, że dociera do niego każde nasze słowo, prośby, by do nas wrócił i zapewnienia, że czekamy na niego i wspólnie podejmujemy się walki! Prosimy o pomoc, zawalczmy z Pawłem o jego sprawność i odzyskanie dawnego życia. Nie pozwólmy, żeby tak dobry i pracowity młody człowiek pozostał skazany na więzienie własnego ciała. Siostra Pawła — Aleksandra wraz z rodziną

175 920,00 zł ( 87.49% )
Still needed: 25 144,00 zł
Marta Łazarska
Urgent!
Marta Łazarska , 42 years old

Dramatyczny wyścig z czasem – bez leczenia został mi ROK życia❗️Błagam o POMOC❗️

Pełna lęku i obaw, z duszą na ramieniu, przeszywającym bólem całego ciała wyruszam w ostatnią podróż. W głowie mam tylko jeden cel – pokonać raka, wyzdrowieć i przeżyć… Bez leczenia został mi zaledwie rok życia. A ja chcę żyć, chcę żyć dla mojej rodziny, dla moich kochanych dzieci, dla siebie... Aby tak się stało, muszę natychmiast rozpocząć leczenie ostatniej szansy – innowacyjną chemioterapię w szpitalu uniwersyteckim w Los Angeles. Jedyną na świecie, która jest w stanie mi pomóc.  Mój świat runął dokładnie 23 czerwca 2023 roku, kiedy to zdiagnozowano u mnie raka dróg żółciowych zlokalizowanego w wątrobie – nowotwór bardzo rzadki i agresywny, w stadium zaawansowanym. Ten typ raka rozwija się podstępnie, bezobjawowo, zamykając szanse na wczesną diagnozę i tym samym pozytywne rokowania. Dziś opcje leczenia są niezwykle ubogie…  Gdy usłyszałam, że jestem śmiertelnie chora, w jednej sekundzie ziemia osunęła mi się pod nogami. Pytania kłębiły się w mojej głowie: Dlaczego ja? Dlaczego teraz? Nikt nie był w stanie na nie odpowiedzieć. Lekarze bezradnie rozkładali ręce… Początkowo miałam przejść operację, ale po paru tygodniach lekarze odkryli, że nowotwór rozprzestrzenił się także na kości. Ostatnia szansa na wyzdrowienie wygasła. Usłyszałam, że muszę pogodzić się z losem, że od teraz muszę myśleć o swoim przypadku w kategoriach choroby chronicznej...  Na pytanie ile czasu mogę żyć, usłyszałam: “Może trochę ponad rok…” Nie dwa, nie trzy lata... ROK!  Przeżyłam kolejny szok – za rok, mój synek będzie w średniakach, moja córeczka w zerówce... Dla matki myśl, że mogłabym odejść i zostawić ich tak maleńkich jest nie nie do wytrzymania. Przeszłam przez pierwszą ciężką chemioterapię w połączeniu z immunoterapią. Przez 5 miesięcy wyniki badań delikatnie się poprawiały... Mogłam na chwilę odetchnąć. Na krótko, bo w styczniu tego roku okazało się, że choroba postępuje dalej. Zaproponowano mi kolejną chemioterapię, która może wstrzymać postęp na kilka kolejnych miesięcy. Co potem? Potem pozostaje mi już tylko leczenie paliatywne i śmierć… Pomimo szoku i paraliżującego strachu, który dopada mnie w momentach zwątpienia, nie dałam za wygraną. Przeszukiwałam internet dzień i noc w poszukiwaniu nowych terapii, szukając ratunku… Czytałam opracowania naukowe, szukałam świadectw osób, którym udało się pokonać chorobę... I tak 1 stycznia, w Nowy Rok, znalazłam informację na temat badań klinicznych nowego leku, którego pierwsze wyniki okazują się bardzo obiecujące – u ponad 60% pacjentów zaobserwowano częściowe cofnięcie się choroby.  Badanie odbywa się w Stanach Zjednoczonych. Skontaktowałam się z laboratorium, jednym z ośrodków uczestniczących – szpitalem uniwersyteckim w Los Angeles. Wysłałam dziesiątki maili, przetłumaczyłam dokumentację i czekałam na jakąkolwiek odpowiedź... Wiedziałam, że to leczenie jest moją ostatnią nadzieją. Tydzień później otrzymałam potwierdzenie, że spełniam wymogi. Niemal od razu umówiłam się na wizytę z lekarzem na miejscu w Los Angeles. Usłyszałam, że mam szansę na rozpoczęcie leczenia pod koniec stycznia. Będę przyjmować silną chemioterapię wzmocnioną o dodatkową cząsteczkę, która jak dotąd skutecznie działa na zmiany nowotworowe u pozostałych pacjentów! W moim tunelu w końcu pojawiło się maleńkie światełko nadziei. Nadziei, którą dziś odebrała mi niemal cała reszta świata… Klinika w Izraelu, z którą byłam w tym samym czasie w kontakcie, odmówiła mi leczenia i zasugerowała udział właśnie w tych badaniach w USA...  Nie miałam już żadnych wątpliwości, że muszę z nich skorzystać. Niestety, ta innowacyjna terapia wiąże się z ogromnymi kosztami: muszę opłacić leki, badania, pokryć koszty zakwaterowania... Wstępnie oszacowaliśmy, że potrzebuję około MILIONA ZŁOTYCH. Dokładny kosztorys leczenia otrzymam w ciągu najbliższych dni.  Niestety, mimo największych starań nie jesteśmy w stanie pokryć tych wydatków z własnej kieszeni. 24 stycznia, czyli jutro wylatuję do USA. Z oszczędności mogłam jedynie pokryć loty, na terapię nie mam pieniędzy. Ale muszę podjąć to ryzyko, nie mogę już dłużej czekać, bo każdy dzień zwłoki mnie zabija... Dlatego też zwracam się do Was wszystkich o pomoc i wsparcie w sfinansowaniu leczenia. Czas gra na moją niekorzyść, leczenie muszę zacząć jak najszybciej, a nie mam na nie środków... Błagam, ta terapia jest obecnie moją jedyną nadzieją na pokonanie lub choćby ograniczenie choroby. Dziękuję Wam z całego serca! Marta, Nicolas mój mąż oraz dzieciaki Abigail i Simon Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

930 450,00 zł ( 87.46% )
Still needed: 133 380,00 zł
Jagoda Łukowiak
Jagoda Łukowiak , 2 years old

Walka o lepsze życie Jagódki trwa! Proszę, dołącz do nas!

Nasza wymarzona i długo wyczekiwana ciąża przebiegła książkowo. Niestety do czasu. Wszystko zmieniło się podczas badań kontrolnych. To właśnie wtedy, lekarz zauważył, że z naszą Jagódką jest coś nie tak. Tamten moment zapamiętam do końca życia...  W trybie pilnym zostałam skierowana na oddział, by jak najszybciej rozwiązać ciąże. I tak na świat przyszła nasza kochana córeczka, która już od pierwszych swoich dni podjęła walkę, która trwa do dzisiaj.  Jagódka – nasze 3055 gramów szczęścia, urodziła się z ostrą niewydolnością nerek, przewlekle utrzymującą się cholestazą oraz niedoczynnością kory nadnerczy. W dodatku stwierdzono u niej ciężkie wady wrodzone – stopy końsko-szpotawe i syndaktylie (zrost) paluszków.  Wiadomość o tym, że córeczka jest ciężko chora, była dla nas ogromnym szokiem. Oboje z mężem nie byliśmy, a nawet nie mieliśmy jak, przygotować się na tak tragiczne diagnozy. Jeden dzień, jedna chwila wywróciła całe nasze życie do góry nogami… Staraliśmy się jednak pogodzić z nową rzeczywistością i robiliśmy wszystko, by zapewnić Jagódce najlepsze leczenie. Kiedy myśleliśmy, że gorzej już być nie może, lekarze zdiagnozowali u niej epilepsję. Szybko okazało się, że każdy kolejny napad będzie tylko pogarszał stan naszego dziecka. To był kolejny cios! Tak trudno było nam uwierzyć w to, co usłyszeliśmy. Byliśmy załamani…  Niestety w wyniku tych wszystkich chorób, Jagódka nie rozwija się prawidłowo – nie trzyma sama główki, nie łączy rączek, nie chwyta zabawek. Bardzo różni się od swoich rówieśników. Ostatnio przeszła także zabieg założenia sondy, przez którą ją karmimy. Jest bardzo słaba i szybko łapie infekcje – już dwukrotnie zachorowała na sepsę, która zagrażała jej życiu. Na szczęście ma też w sobie dużo siły, dzięki której każdego dnia dzielnie stawia czoła wszystkim przeciwnościom... Naszym największym marzeniem, jest zobaczyć za kilka lat naszą córeczkę wesołą i uśmiechniętą, która bawi się i mówi do nas "Kocham Was mamo i Tato". Cały czas jesteśmy na etapie diagnostyki i czekamy na wyniki badań genetycznych, które wskażą nam kierunek dalszego leczenia. Na ten moment wiemy jednak, że Jagódka pilnie potrzebuje intensywnej rehabilitacji oraz leczenia stópek metodą Ponsetiego. Głęboko wierzymy, że dzięki temu będzie miała szansę na normalne życie. Ze względu na bardzo niską odporność, nasza córeczka nie może przebywać w ośrodku rehabilitacji dziennej tam, gdzie przebywają inne dzieci. Byłoby to dla niej zbyt ryzykowne. Wszystkie nasze oszczędności przeznaczamy na leczenie i rehabilitację prywatną. Niestety, koszty cały czas rosną i powoli zaczyna brakować nam odpowiednich środków... Dlatego prosimy Was o pomoc! Każda złotówka będzie dla nas ogromnym wsparciem i szansą dla Jagódki na lepsze życie!  Marzena i Tomasz, rodzice Jagódki ➡️ Licytacje dla Jagody Łukowiak

139 508,00 zł ( 87.42% )
Still needed: 20 067,00 zł
Nela Leśniak
Urgent!
Nela Leśniak , 7 years old

Guz mózgu – tykająca bomba w główce❗️Ratuj Nelę❗️

Nela to wesoła 6-latka. Jeszcze do niedawna skupiała się głównie na rysowaniu i zabawach z ukochanymi kotkami. Świat wywrócił się do góry nogami, gdy zdiagnozowano u niej guza mózgu. Teraz żyjemy, jak na tykającej bombie. Dlatego musimy zrobić wszystko, żeby zawalczyć o zdrowie córki i żeby rozprawić się z tym przeciwnikiem, nim będzie za późno… Historia zmagań Neli z chorobą rozpoczęła się w połowie 2022 roku. Pierwszymi niepokojącymi objawami były ostre napadowe bóle głowy i wymioty. Po pierwszym takim epizodzie trafiliśmy do lekarza rodzinnego, który powiedział, że to pewnie zatrucie pokarmowe i odesłał nas do domu. Po drugim razie Nela dostała już skierowanie do szpitala, ale tam też usłyszałam o problemach żołądkowo-jelitowych. Prosiłam już wtedy o badanie tomografem, ale niestety córka została wypisana do domu. Trzeci atak przyniósł druzgocącą diagnozę… Sytuacja była na tyle poważna, że po Nelę przyjechała karetka i córeczka trafiła natychmiast do szpitala w Szczecinie. Wtedy już się uparłam, że bez rezonansu nie wyjdziemy. Powtarzałam, że to już kolejny taki napad. Wreszcie Nela miała zrobione badanie, a jego wynik spadł na nas, jak najgorszy koszmar. Okazało się, że w głowie córki jest guz. Z oddziału neurologicznego natychmiast trafiła na neurochirurgię.  W szpitalu wykonana została biopsja, a próbki przebadali lekarze ze Szczecina oraz z Warszawy. Okazało się, że w wycinku brak było komórek nowotworowych. Najpierw się oczywiście bardzo ucieszyłam, ale po chwili zapaliła mi się czerwona lampka. Bo przecież coś jednak w głowie mojej córeczki rośnie.  Niestety Nela bardzo źle zniosła przeprowadzenie biopsji, pojawiły się poważne powikłania - w jej  głowie zbierał się płyn mózgowo-rdzeniowy. Potrzebna była operacja i wstawienie specjalnej zastawki. Na szczęście po opuszczeniu szpitala szybko wracała do sił.  Aby ostatecznie potwierdzić diagnozę, wysłaliśmy wycinek guza dodatkowo do kliniki w Bonn. Stamtąd również dostaliśmy informację o braku widocznych komórek nowotworowych, co oznacza, że guz prawdopodobnie nie jest złośliwy.  Niestety do tej pory dokładnie nie wiemy, z czym mamy do czynienia. Po kontrolnych rezonansach magnetycznych usłyszeliśmy, że lekarze spróbują usunąć guza, ale później okazało się, że jednak nie, bo znajduje się on w pniu mózgu i byłoby to zbyt niebezpieczne. Mamy więc po prostu czekać, obserwując, co się dzieje. A dla nas to oznacza życie, jak na tykającej bombie. W ciągłym stresie i niepewności. Bo nie wiemy, czy guz będzie rósł i czy czasami się nie stanie się złośliwy lub, czy nie wrośnie za bardzo w pień mózgu i nagle nie okaże się, że jest już za późno na ratunek.  Zrobię wszystko, żeby nasza córeczka znowu była zdrowa i żebym ja była spokojna o jej przyszłość. Nela stara się żyć normalnie. Kiedy patrzy się na nią, aż trudno uwierzyć, że w głowie ma guza. Dlatego nie wyobrażam sobie bezczynnie siedzieć i czekać, aż jej stan się pogorszy. Oczywiście bardzo boję się ewentualnej operacji, bo to jednak pień mózgu… Ale boję się także nic nie robić. Dlatego bardzo potrzebujemy dalszych badań i konsultacji w klinice w Tybindze. Całym sercem liczymy na to, że da nam to nadzieję na całkowite usunięcie guza.  Dalsze badania i konsultacje wymagają jednak środków, których nasza rodzina nie jest w stanie pokryć. Dlatego, razem z Nelą bardzo prosimy o wpłaty i wsparcie zbiórki! Pomóżmy naszej córeczce odzyskać zdrowie i nadzieję na spokojną, radosną przyszłość… Lilianna, mama ➤ Wspieraj walkę Neli poprzez LICYTACJE NA FB 🇩🇪Nela ist ein fröhliches 6-jähriges Mädchen. Bis vor kurzem konzentrierte sie sich hauptsächlich auf das Zeichnen und Spielen mit ihren geliebten Katzen. Als bei ihr ein Gehirntumor diagnostiziert wurde, stellte sich die Welt auf den Kopf. Jetzt leben wir von einer tickenden Zeitbombe. Deshalb müssen wir alles tun, um für die Gesundheit unserer Tochter zu kämpfen und mit diesem Gegner fertig zu werden, bevor es zu spät ist ... Weitere Recherchen und Beratungen erfordern jedoch Ressourcen, die unsere Familie nicht aufbringen kann. Daher möchten wir gemeinsam mit Nela um Spenden bitten und die Sammlung unterstützen! Helfen wir unserer Tochter, wieder gesund zu werden und auf eine friedliche, freudige Zukunft zu hoffen.

371 944,00 zł ( 87.4% )
Still needed: 53 588,00 zł
Przemysław Żukowski
Przemysław Żukowski , 41 years old

Wygrałem ze śmiercią dwa razy! Teraz walczę, by odzyskać życie, jakie znałem!

Miałem 35 lat, gdy moje życie się zakończyło. Życie, jakie znałem i lubiłem - stabilne, przewidywalne, z planami do zrealizowania. Nigdy bym nie pomyślał, że coś może pójść nie tak. Choroby przecież dotykają ludzi starszych, schorowanych. Nic bardziej mylnego - we wrześniu 2017 roku wszystko, co do tej pory było na wyciągnięcie ręki, stało się nieosiągalne… Dzień rozpoczął się zwyczajnie - ogarnąłem się rano i poszedłem do pracy. Zacząłem się trochę gorzej czuć... W pewnym momencie było już tak źle, że wezwano pogotowie. Doszło do dwukrotnego krwotoku mózgowego. Dwukrotnie też musiała być robiona resuscytacja. Chociaż moje życie zostało uratowane, zupełnie wywróciło się do góry nogami.  Jestem w 100% zależny od drugiego człowieka. Zachowałem pełną świadomość - widzę, czuję, pamiętam, myślę logicznie. Nie mogę jednak samodzielnie się poruszać. Ciężko mi utrzymać głowę bez podparcia - mięśnie karku i barków nie mają siły jej unieść. Nogi są porażone, stopy zdeformowane - bez specjalnego pionizatora, ortez i wsparcia nie jestem w stanie na nich stanąć. Ręce odzyskują sprawność, ale wciąż są zbyt słabe, bym mógł zrobić sobie kanapkę, pójść do toalety czy się ubrać. Wylew odebrał mi mowę. Powrót do wymawiania pojedynczych sylab trwał długo, ale to konieczne, by budować słowa a z czasem pełne zdania. Swobodną komunikację umożliwia mi wskazywanie liter alfabetu.  Mam jednak siłę, by walczyć o swoje zdrowie i sprawność. Wspiera mnie rodzina, szczególnie brat. Wokół mnie są specjaliści, dzięki którym mój stan z dnia na dzień się poprawia. Widzę te efekty i to one dają mi wiarę na powrót do zdrowia. Nie wyobrażam sobie, by przerwać terapię. Niestety, topniejący budżet urealnia ten strach  Boję się, że nie będę miał z czego zapłacić za kolejną rehabilitację. Że efekty, które są wynikiem wieloletniej pracy, bólu, pracy często ponad siły - będą zaprzepaszczone. Proszę, pomóż wrócić do zdrowia. Każda złotówka zwiększa moje szanse. Każda wpłata daje mi siłę, by pokonywać ból i przeszkody, narzucane przez moje ciało. Przemysław

86 578,00 zł ( 87.33% )
Still needed: 12 550,00 zł
Dorota Majerz
Urgent!
7 days left
Dorota Majerz , 45 years old

PILNE❗️Mama dwójki dzieci walczy ze śmiertelnym guzem mózgu❗️

Nasza Dorcia potrzebuje pomocy! Kilka miesięcy temu dowiedziała się, że ma guza mózgu – glejaka. Niestety, choroba postępuje i wymaga szybkiej interwencji.  Ta choroba jest niebezpieczna i nie ma ani chwili na zastanawianie się – pomoc potrzebna jest już TERAZ! Liczy się każdy dzień, każda godzina, a nawet każda minuta! Operacja Doroty zaplanowana jest w Oxfordzie. Potem będzie wymagać leczenia i rehabilitacji. Dalsza terapia, to naświetlanie oraz chemioterapia. Czekają ją wielkie wydatki, dlatego nie możemy zostawić Doroty z tym samej! Razem możemy jej pomóc w tym trudnym czasie i dać nadzieję na powrót do zdrowia. Dorota jest wspaniałą osobą i ma dla kogo żyć. Jest świetną mamą dwójki dzieci, Oliwii i Ethana, których kocha najmocniej na świecie! Dużo można by pisać o Dorocie. To wesoła kobieta, która potrafi rozśmieszać innych. Jest pełna optymizmu i planów na przyszłość. Ma dużo energii i jest kimś, na kogo zawsze można liczyć, lecz dzisiaj liczy na nas! Dorota jest bliska memu sercu już od wielu lat. Mam wielką nadzieję, że RAZEM zdołamy pomóc i uratować jej życie. Każdego z Was proszę o mobilizację. Nawet najmniejsza wpłata może przynieść wiele dobra!  Alicja

18 577,00 zł ( 87.31% )
Still needed: 2 700,00 zł
Piotr Wiśniewski
Urgent!
Piotr Wiśniewski , 33 years old

Piotr walczy z nowotworem❗️Została ostatnia nadzieja – POMOCY❗️

Jestem Piotr, mam 32 lata, wspaniałą córeczkę i żoną, dla których chcę żyć i pokonać złośliwy nowotwór! Moja walka trwa od 3 lat i przypomina walkę z wiatrakami… Przez pierwszy rok słyszałem od okulistów, że “sobie wymyślam”. Dostawałem krople, ale było coraz gorzej! W końcu trafiłem na innego lekarza, który skierował mnie w trybie pilnym na rezonans. To, co usłyszałem, zwaliło mnie z nóg… “Nowotwór złośliwy zatoki szczękowej z penetracją do oczodołu lewego.” Byłem w szoku… Coś, co było bólem oka, coś, co zdaniem lekarzy sobie wymyślałem, przez rok złej diagnozy rosło w mojej głowie! Zostałem przyjęty do UCK w Gdańsku i tam przeszedłem operację usunięcia guza oczodołu lewego. I wydawało się, że to koniec trwającego miesiące koszmaru, że teraz już w końcu będzie lepiej! Niestety… Wizyta kontrolna pokazała, że nowotwór nie zginął, że wciąż rośnie! Walka zaczęła się na nowo… Tym razem zostałem skierowany do Narodowego Instytutu Onkologii w Krakowie. Przeszedłem terapię wiązką protonową. Przez kolejny rok wydawało się, że tym razem leczenie przebiegło pomyślnie! Ale nowotwór powrócił… Kolejna operacja usunięcia guza nie przyniosła żadnego rezultatu. Rozpaczliwie szukałem innych rozwiązań. Pojechałem do Gliwic z nadzieją, że tam otrzymam pomoc w wyleczeniu się z nowotworu! Zamiast tego usłyszałem, że nic nie mogą zrobić…  Można się poddać, prawda? Załamać, popaść w depresję. Ale ja mam dla kogo żyć, dla kogo walczyć! Mam córeczkę i żonę, moją rodzinę, która nie pozwala mi się załamać! Ostatnie pół roku wciąż żyliśmy nadzieją, że znajdzie się ktoś, kto pomoże mi wyzdrowieć! W końcu moja żona znalazła grupę w mediach społecznościowych, gdzie zrzeszyły się osoby z takim samym nowotworem, z którym ja walczę. Dzięki nim dowiedzieliśmy się o lekarzu z Wrocławia! To on dał mi nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone! Dowiedzieliśmy się o klinice MedAustron w Austrii. Pojawiło się światełko w tunelu, w mroku choroby!  Po rozmowach z kliniką zostałem zakwalifikowany do terapii cząsteczkowej (wiązką jonów). Usłyszałem, że lekarze z Wiednia dają mi 100% szans na wyleczenie i pozbycie się guza! Wszystko brzmi świetnie, ale na przeszkodzie stoją pieniądze. A raczej ich brak… Niestety terapia jest bardzo kosztowna i nie jest refundowana... Mimo pomocy mojej rodziny nie jesteśmy w stanie uzbierać takiej sumy… Moja terapia została wyceniona na 56,593,14 euro. Moje życie zostało wycenione…  Z trudem przychodzi mi prosić o pomoc, ale nie mam innego wyjścia. W Was – przyjaciołach, znajomych, ale też zupełnie obcych mi osobach – jest moja nadzieja na życie. Nie mam wiele czasu… Im szybciej uda się zebrać środki, tym szybciej pojadę do Wiednia.  Bardzo proszę o Wasze wsparcie.

241 760,00 zł ( 87.29% )
Still needed: 35 185,00 zł
Wioleta Niewiadomska
Wioleta Niewiadomska , 33 years old

Onkologiczny koszmar, z którego nie można się obudzić... Daj nadzieję Wioli!

Wiola właśnie skończyła 30 lat. Dopiero 30 lat… To nie czas na taką diagnozę, to nie czas na taką walkę! Ale czy kiedykolwiek jest dobra pora, by usłyszeć, że masz śmiertelną chorobę w tak zaawansowanym stadium? Że zaczynasz walkę o życie i nie wiadomo, czy wygrasz? Bardzo prosimy o pomoc dla Wioli. Przed nią niewyobrażalnie ciężka droga przez mękę onkologii… Twoje wsparcie da nadzieję! Wszystko zaczęło się od „zwykłego” bólu nogi. Bólu, który nie chciał minąć. Wioleta zaniepokojona szukała pomocy wszędzie, gdzie się da. Niekończące się serie badań, nietrafione diagnozy, leczenie, którego celu nikt do końca nie znał... Wszystko to wzbudzało niepewność, przerażającą niepewność. A ból nie mijał. Po wielu tygodniach Wiola poznała przyczynę bólu. Najgorszą z możliwych. Wtedy prysła nadzieja, że to może nic poważnego, że przejdzie… Usłyszeliśmy wyrok, bo taka diagnoza wyrokiem niewątpliwie jest. Mięsak, nowotwór tkanek miękkich zaatakował nogę Wioli. Sytuacja była na tyle skomplikowana, że lekarze we Wrocławiu nie zdecydowali się podjąć leczenia.  Dalsze badania, już w Warszawie, przyniosły kolejną porcję koszmarnych wiadomości. Nowotwór rozpoznano zbyt późno, kiedy zdążył już wyrządzić w organizmie spustoszenie. Zmiany w nodze są duże, że nie da się już jej uratować. Na domiar złego pojawiły się przerzuty w płucach… Czy po takich informacjach można się podnieść? Skąd brać siłę, gdy kolejne diagnozy ranią jak sztylety wbijane prosto w serce? Walka się rozpoczęła. Na śmierć i życie... Wiola jest już po dwóch seriach chemioterapii, czeka ją operacja, a później kolejne serie chemii i ból, niemal niemożliwy do przeżycia. Potrzeby stale rosną, ale wiemy, że nie możemy złożyć broni. Na szali leży życie naszej Wioli! Bardzo prosimy, stań z nami do bitwy o życie - tej decydującej, z najgroźniejszym wrogiem, który jest w środku. Musimy go pokonać, musimy ocalić życie wioli! Pomóż nam, prosimy! Przyjaciele Wioli➡️ Wioletka dream team - Licytacje

150 544,00 zł ( 87.24% )
Still needed: 22 009,00 zł
Kuba Janda
Kuba Janda , 16 years old

Mukowiscydoza zabiera Kubie oddech! Potrzebna jest pomoc!

O niczym tak bardzo nie marzę, jak o tym, by moje dziecko było zdrowe. Chciałabym, by jego dzieciństwo było beztroską przygodą, wiecznym uśmiechem i radością. Zamiast tego mamy codzienną walkę o oddech i stres, skąd wziąć pieniądze na dalsze leczenie Kuby... Pamiętam chwilę, kiedy dowiedziałam się, że u Kuby wykryto nieuleczalną chorobę, pamiętam lęk, który tak niespodziewanie wdarł się do mojego serca. Mukowiscydoza to genetyczna choroba wyniszczająca głównie układ oddechowy, ale wpływająca również na pracę innych organów – wątroby i trzustki. Jedyne czego chciałam w tamtej chwili to usłyszeć, że to nieprawda, koszmarna pomyłka. Czułam, że przyszło mi się zmierzyć z okrutnym przeciwnikiem, jednak jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że będzie aż tak ciężko, że ta choroba potrafi być aż tak brutalna. Nasze życie to codzienne inhalacje, drenaże, pobyty w szpitalach, garści leków i strach o to, co przyniesie kolejny dzień. Strach o każdy kolejny oddech...  Od momentu pojawienia się diagnozy, zrezygnowałam z pracy. Syn może mnie potrzebować w każdej chwili, bo nigdy nie wiadomo, kiedy choroba zaatakuje, chcąc zabrać ten ostatni oddech... Sprzęt i leki, które są niezbędne, by Kuba mógł żyć, pochłaniają ogromne pieniądze, dlatego proszę, pomóż mi sprawić, by choroba jeszcze przez długie lata nie była w stanie pokonać mojego dziecka! Justyna - mama Kuby –––––––––– Możesz również pomóc, biorąc udział w licytacjach na FB

34 657,00 zł ( 87.12% )
Still needed: 5 122,00 zł

Follow important fundraisers