Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Wójcik
Michał Wójcik , 4 latka

Każdy dzień Michała to walka o rozwój! Pomóż opłacić kosztowne leczenie!

U naszego synka we wczesnym dzieciństwie zdiagnozowano autyzm. Niestety, z czasem okazało się, że nie tylko on stoi za trudnościami w funkcjonowaniu Michała. Niedawno spadła na nas kolejna przerażająca diagnoza: zespół PANDAS.  Rozwój naszego synka znacznie różni się od jego rówieśników. Z powodu całościowych zaburzeń Michałek nie mówi i nie jest samodzielny. Gdy ktoś spotyka naszego synka, nie jest w stanie zauważyć żadnych problemów. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. W każdej codziennej czynności trzeba mu pomóc i dostosować się do jego schematów. Michał nie potrafi zakomunikować żadnej swojej potrzeby, kontrolować swoich emocji. Na każdą sytuację stresową reaguje agresją i autoagresją. Ciężko nam się z tym wszystkim pogodzić.  Choroba ta postępuje i objawy obsesyjno-kompulsywne coraz bardziej utrudniają efektywną rehabilitację oraz edukację syna. Michał po szczegółowej diagnostyce kwalifikuje się do leczenia wlewami immunoglobulin. Niestety, koszta comiesięcznej terapii oraz leków i suplementów, które zażywa Michał, mocno obciążyły nasz budżet. Średnio co pół roku musimy wykonywać drogie badania, by na bieżąco kontrolować stan syna.  Nie mamy możliwości na refundacje wlewów i jesteśmy zdani tylko na prywatne leczenie. Jest ono jednak bardzo kosztowne, a czas działa na niekorzyść powrotu syna do zdrowia.  Marzymy o odrobinie normalności, którą może dać nam leczenie immunoglobulinami. Koszt jednej dawki jest jednak zawrotny – wynosi około 30 tysięcy złotych! Aby móc walczyć o zdrowie synka, potrzebujemy aż 6 dawek leku, czyli około 180 tysięcy złotych. Pomimo faktu, że oboje jesteśmy aktywni zawodowo, nasze oszczędności i dochody pozwalają nam pokrywać jedynie dotychczasową diagnostykę i wizyty u specjalistów. Nie jesteśmy w stanie odłożyć tak ogromnej kwoty na immunoglobuliny… Im szybciej Michał przyjmie terapię immunoglobulinami, tym jego szanse na sprawną przyszłość wzrastają. Niestety, samodzielnie nie jesteśmy udźwignąć kosztów leczenia, dlatego prosimy Was o wsparcie. Prosimy, wyciągnijcie do Michałka pomocną dłoń! Rodzice

177 786,00 zł ( 92,84% )
Brakuje: 13 704,00 zł
Wiktor Zawadzki
Pilne!
5 dni do końca
Wiktor Zawadzki , 3 latka

Serce, które woła: chcę bić❗️Ratuj życie Wiktorka!

Wiktor Zawadzki - lat 3, skazany na śmierć. Mój syn. Pisząc te słowa, strach dosłownie rozwala mnie od środka. Nie wiem, czy otrzymam pomoc, nie wiem, ile mój synek jeszcze przeżyje... Czasami mam wrażenie, że nie wiem już nic. Wiktorek urodził się z wadą określaną HLHS (hipoplastic left heart syndrome). Po ludzku i w najprostszych słowach jest to Zespół niedorozwoju lewego serca. Wiktorek żyje z połową serduszka. Pierwszy rok swojego życia mój synek spędził na kardiologii. Nie znał innych ścian, za kołysankę do snu służyło mu pikanie maszyn. Walczył z sepsą, infekcjami... Walczył o życie... Trzeci zabieg cewnikowania zmienił bieg historii o 180 stopni. Po tym zabiegu Wiktorek był w stanie krytycznym, pod respiratorem. Spędził 4 długie miesiące na OIOM-ie. Jego serduszko stoczyło bitwę, której konsekwencje Wiktorek odczuwa do dziś: ciężki oddech, ból, sinica centralna, opuchnięcia spowodowane słabym krążeniem, zatrzymywanie się wody w organizmie, przyjmowanie dużych dawek leków, nadciśnienie płucne. Od niedawna jesteśmy w domu, z wyrokiem skazującym...  Jednego dnia jestem pełna optymizmu i nadziei, wiary, że się uda. Kolejnego siedzę i płaczę. Czuję bezsilność, że jako mama nie mogę pomóc Wiktorkowi wyjść z tej czarnej otchłani. Wyrwać go ze szponów choroby. Dałabym mu nawet swoje serce, by tylko mógł żyć i cieszyć się z bycia dzieckiem. Gdy śpi, krzyczę w poduszkę z rozpaczy. Gdy się budzi, przyklejam do twarzy uśmiech i łapiemy wspólne chwile. Ile ich będzie? Nie wiem. Dlatego proszę Was, ludzi o wielkich sercach, każdego, kto jest w stanie pomóc Wiktorkowi, o szansę! O zatrzymanie tego, czego najbardziej się boję! Nie chcę stracić mojego synka! On już tyle wywalczył, tyle przeszedł... Nadzieję może dać zagraniczna operacja. Wciąż czekamy na kwalifikację, jednak już teraz wiemy, że koszty leczenia będą kolosalne! Mówi się, że każdy jest kowalem własnego losu... Kowalem naszego losu: mojego i mojego synka, jesteście Wy... Bez was go nie uratuję. Proszę, pomóżcie...Mama   ➡️ Licytacja dla Wiktorka ➡️ Strona Wiktorka na FB: Z połową serduszka przez świat Telewizja Republika: TV Wschód:

15 404 886,00 zł ( 92,8% )
Brakuje: 1 193 487,00 zł
Laura Kowalska
Laura Kowalska , 3 latka

UMIERAJĄ mięśnie maleństwa❗️Laurka potrzebuje naszej pomocy, by oddychać i żyć!

Laurka obecnie jest po ciężkim zapaleniu płuc… To już drugie ciężkie zapalenie płuc w tym roku, które zawsze jest dla niej zagrożeniem życia. Ciąża nie zapowiadała, że nasza mała córeczka zostanie skazana do końca życia na tę straszną chorobę. Niestety rehabilitacja to jedyny ratunek. Każda noc to walka o oddech, każdy dzień to walka o sprawność, walka z postępującą chorobą mięśni... Choroba postępuje i zabrała już Laurce przełykanie i oddychanie. Codziennie toczymy walkę o poprawę życia Laury, ale jej potrzeby cały czas rosną… Prosimy, pomóżcie nam uzbierać pieniądze, aby przyszłość naszej córeczki była lepsza! Skończyły nam się wszystkie oszczędności i środki na subkoncie, nie mamy już na terapię i sprzęty medyczne dla Laurki... Nie mamy na rehabilitację, która jest jedynym lekiem, bo wzmacnia mięśnie i spowalnia postęp choroby. Mięśnie to nie tylko rączki i nóżki, to też mięśnie twarzy, mięśnie oddechowe i serce… Bez intensywnej rehabilitacji nasza córeczka nie ma szans na stosunkowo normalne życie 💔 Laura urodziła się w zamartwicy i otrzymała tylko 4 punkty w skali Apgar. Nie było płaczu maleństwa jak przy większości porodów, był mój płacz, bo nie wiedziałam, dlaczego zabrali moją córeczkę. Wtedy nie wiedziałam, że walczą o życie Laurki. Była reanimowana na sali porodowej, ponieważ nie podjęła się oddychania. Cały czas płakałam, błagając, by córeczka przeżyła, bo jej stan określono jako bardzo ciężki… Laurka była tak słaba po urodzeniu, że nie miała nawet siły płakać. Urodziła się całkiem wiotka, przelewała się przez ręce. Nie płakała, nie podnosiła rączek ani nóżek. Nie ruszała się. Leżała bezwładnie w inkubatorze. Mogłam ją przytulić dopiero po ponad trzech tygodniach. Po 90 dniach od urodzenia wypisali Laurkę ze szpitala, pod opiekę hospicjum... Nikt nie dawał nam nadziei, że będzie dobrze. Myśleliśmy, że nasze problemy to tylko zły sen... Morze wylanych łez. Po roku dowiedzieliśmy się, że Laurka ma mutację genetyczną tzw. de novo (sporadyczna.) Oznacza to, że dwójce w pełni zdrowych rodziców może urodzić się dziecko z mutacją genu ACTA1, która powoduje miopatię CFTD - którą ma Laura. Chorych na tę miopatię w Polsce można policzyć na palcach jednej ręki, jedną z nich jest nasza malutka córeczka...  Miopatia jest wrodzoną i bardzo rzadką chorobą, która niszczy włókna mięśniowe. To choroba nieuleczalna, która bez intensywnej rehabilitacji postępuje... Dlaczego nas to spotkało? Nie wiemy… Wiemy natomiast na pewno, że będziemy walczyć o życie naszej Laurki! Niestety miopatia zabrała Laurze możliwość zdolność do jedzenia i samodzielnego oddychania… W nocy oddycha za nią respirator. Od urodzenia jest karmiona przez sondę dożołądkową przez brak odruchu ssania, dużą męczliwość i spadki saturacji po urodzeniu podczas prób karmienia smoczkiem. Kolejny bolesny cios nadszedł, jak Laurka skończyła rok. Saturacja krwi w czasie snu zaczęła jej spadać do krytycznych wartości 41%... Gdzie 70% już powoduje niedotlenienie organizmu i stwarza zagrożenie życia! Miopatia doprowadziła do bezdechów sennych o dużym stopniu nasilenia. Laura zaburzeń oddychania w czasie snu ma ponad 450 razy w ciągu JEDNEJ nocy. Bez respiratora w trakcie snu przestanie oddychać i po prostu umrze… Ma też bardzo słaby odruch kaszlu, co zwiększa możliwość infekcji i gorszy ich przebieg. Niedawno miała ciężkie zapalenie płuc, drugie w tym roku, nie radziła sobie z oddychaniem, płuca się zapadały. Respirator oddychał za naszą córkę nie tylko w nocy, ale i w ciągu dnia. Dziś córeczka ma prawie 3 latka i nie chodzi, nie czworakuje, nie pełza. Wszystko jest dla niej  ogromnym wysiłkiem przy słabych mięśniach i chorym sercu. Córeczka ma bardzo niskie napięcie mięśniowe (wiotkość) i skłonności do przykurczy, dlatego potrafi dużo mniej niż inne dzieci w jej wieku. Jedyne, co możemy zrobić, to walczyć o jej życie i zdrowie, o każdy dzień. To, co dla jej rówieśników jest normalne, dla niej bez rehabilitacji jest nieosiągalne... Mimo tej strasznej choroby Laurka jest niezwykle radosną, bystrą i silną dziewczynką, która każdego dnia dzielnie walczy o coraz lepszą sprawność. Codziennie walczymy o jej przyszłość! Ale bez Waszej pomocy sobie nie poradzimy… Potrzebujemy środków na rehabilitację, terapię, ortezy, wózek aktywny, sprzęt medyczny (taki jak asystor kaszlu) i wizyty u specjalistów. My, jako rodzice, niestety nie jesteśmy w stanie sami uzbierać tak ogromnej kwoty. Wszystkie nasze oszczędności już dawno się skończyły, dlatego po raz kolejny zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Laurka dzięki rehabilitacji robi wspaniałe postępy, które nie były nawet w zasięgu naszych marzeń. Każdy Państwa gest, nawet ten najmniejszy, ma dla nas znaczenie, gdyż realnie wpływa na przyszłość naszej córeczki. Wierzymy, że największym podziękowaniem będą pierwsze samodzielne kroki postawione przez Laurkę 💗 Dziękujemy za poświęcony czas i zapoznanie się z historią naszej córki. Za każde wsparcie będziemy ogromnie wdzięczni. Rodzice Laurki - Olga i Paweł Laurka na Facebooku - Dziewczynka z Miopatią  GRUPA LICYTACYJNA  Laurka na Instagramie - Dziewczynka z Miopatią Tik Tok - Dziewczynka z Miopatią

271 695,00 zł ( 92,64% )
Brakuje: 21 576,00 zł
Olga Stępień
2:53:54  do końca
Olga Stępień , 11 lat

Wznowa nowotworu u Olgi❗️

Dziękujemy za wsparcie poprzedniej zbiórki! To dzięki Wam miała zapewnioną najlepszą rehabilitację po operacji ręki! Niestety, we wrześniu dowiedzieliśmy się, że nastąpiła wznowa nowotworu! Ponownie prosimy o pomoc! Nasza historia Miesiąc przed 10. urodzinami, w listopadzie 2022, u Olgi zdiagnozowano guza kości ramiennej prawej. Dokładnie to nowotwór złośliwy kości – osteosarcoma wariant osteoblastyczny high-grade. Nasz świat runął, a wszystko inne przestało się liczyć w ciągu jednej minuty… Płacz, niedowierzanie, bezsilność, bezradność. Olga trafiła do szpitala w Szczecinie. Lekarze bardzo szybko zajęli się dokładnym diagnozowaniem. Olga przeszła wiele badań m.in. rezonans, tomografię, scyntygrafię kości, badanie PET. Została również wykonana biopsja na otwartej kości.  Zdecydowano się na wdrożenie chemii. Miała ona na celu zmniejszenie guza oraz ognisk przerzutowych. Wlewy były wielogodzinne i bardzo osłabiały córkę. Potem przyszedł czas na  operację wycięcia guza oraz wszczepienia endoprotezy. Zakończyła się ona sukcesem, a córka kontynuowała chemioterapię! Konieczna była też intensywna rehabilitacja ręki. W trakcie operacji okazało się, że trzeba usunąć część mięśni wraz z guzem. Mimo tego ręka jest coraz bardziej sprawna! We wrześniu myśleliśmy już, że wygraliśmy z tym strasznym przeciwnikiem! Olga biła w dzwon zwycięstwa! Jednak nasza radość nie trwała długo. Niestety w badaniach został wykryty guz w udzie… Badanie histopatologiczne potwierdziło osteosarcomę... Wznowa! Tego słowa boją się pacjenci i rodzice na onkologii… Od diagnozy w listopadzie 2022 roku do września 2023 roku przebiegliśmy maraton, jednak musimy biec dalej... Szukamy dla Olgi jak najlepszego leczenia. Przenosimy leczenie do Warszawy do Instytutu Matki i Dziecka. Niezależnie materiał z biopsji będzie wysłany do USA oraz Niemiec na badania molekularne w celu poszukania leku celowanego.  Serca nam pękają, że nasza córka musi wrócić na salę szpitalną, a nie do szkoły, do koleżanek... Leczenie Olgi będzie teraz generowało duże koszty oraz wymagało częstych dojazdów do Warszawy lub być może zamieszkania tam, w zależności od częstotliwości pobytów w szpitalu.  Nadal będzie też potrzebna rehabilitacja, zwłaszcza po kolejnej operacji... Musimy zrobić wszystko, aby nasza ukochana córka była zdrowa i mogła cieszyć się życiem. Tak jak powinna cieszyć się dziewczynka w jej wieku… Błagamy, pomóżcie nam! Rodzice

147 438,00 zł ( 92,39% )
Brakuje: 12 137,00 zł
Michał Dobkowski
Michał Dobkowski , 32 lata

Brutalnie pobity Michał walczy o powrót do zdrowia - potrzebuje Twojego wsparcia!

7 sierpnia doszło do tragedii, która wstrząsnęła życiem całej naszej rodziny... Michał, nasz syn i brat, został napadnięty i brutalnie pobity w centrum miasta, na wrocławskim Rynku, gdy wracał spokojnie do domu. Wszystko działo się na oczach świadków. Michał nic nie zrobił, nikogo nie sprowokował do aktu przemocy, został zaatakowany bez powodu. Sprawców tego bestialskiego czynu do tej pory nie udało się zidentyfikować. Niestety, krzywda, jaką wyrządzili mu oprawcy, jest ogromna... W wyniku ataku Michał doznał poważnego urazu głowy. Uderzenie złamało mu nos, szczękę, doznał urazu mózgu... W trybie pilnym musiał przejść operację. Tylko to uratowało mu życie. Gdyby nie błyskawiczna interwencja lekarzy, Michała nie byłoby już z nami. Przez ponad 6 tygodni przebywał na szpitalnym oddziale intensywnej terapii, przez pierwsze 3 tygodnie pozostawał w stanie śpiączki... Umieraliśmy ze strachu o jego życie. Prognozy były bardzo kiepskie. Michał jest jednak wojownikiem, obudził się i w sposób ograniczony zaczął komunikować się z nami... Niestety, w jednej chwili z młodego, pełnego życia, humoru i miłości do bliskich mężczyzny Michał stał się osobą zależną od innych, potrzebującą całodobowej opieki… Z towarzyskiego, uwielbiającego filmy i podróże człowieka, bardzo aktywnego fizycznie i silnego, mającego przed sobą piękną przyszłość, stał się kimś, kto bez pomocy i wsparcia sobie nie poradzi... Nie mogliśmy uwierzyć w to, co się stało... Wciąż ciężko pogodzić się z tym, że ktoś tak brutalnie i bez powodu mu wszystko odebrał. Było wiele rozpaczy, wiele łez... Nie możemy jednak zmienić przyszłości, musimy walczyć o przyszłość... O to, by Michał odzyskał swoje dawne życie. Michał kilka dni temu został skierowany do ośrodka rehabilitacyjnego. To dla niego jedyna szansa... Koszt intensywnego turnusu rehabilitacyjnego, obejmującego m.in. przywrócenie funkcji ruchowych, jest  naprawdę ogromny. Nie wiadomo, jak długo potrwa hospitalizacja i powrót do zdrowia... Będzie to prawdopodobnie wymagać wielu miesięcy pracy, a także ogromnego wysiłku fizycznego i psychicznego ze strony Michała. To jednak od zawsze silny i zdeterminowany człowiek, dlatego wiemy, że warto mu pomóc. Sami nie podołamy opłaceniu kosztów rehabilitacji Michała. Są naprawdę gigantyczne... Nie poddamy się jednak nigdy w walce o jego powrót do zdrowia. Wierzymy, że wspólnie uda się tego dokonać! Bardzo serdecznie prosimy o wsparcie zbiórki, Michał ma dopiero 31 lat... Jeszcze całe życie przed nim. Liczy się każda złotówka.  Rodzina Michała

108 461,00 zł ( 92,38% )
Brakuje: 8 944,00 zł
Staś Kowalski
2:53:54  do końca
Staś Kowalski , 6 lat

Z dnia na dzień nasz syn cofnął się o kilka lat... Trwa walka ze straszną chorobą!

Nasz syn, Stasiu to chłopiec o pięknych kasztanowych oczach i uśmiechu, który topi najtwardsze serca. W jego życiu było wiele zwykłych, ale ważnych przyjemności – długie żelki z osiedlowej piekarni, lody waniliowe, budowle z klocków magnetycznych, bajki na dobranoc. Niestety, ten świat nagle się skończył! Synek zaczął widzieć rzeczy, których nie ma, bać się bez powodu, biegać i skakać, choć brakowało mu sił. Przestał mówić i spać, a my z dnia na dzień byliśmy coraz bardziej smutni i przerażeni. Okazało się, że syn choruje na autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Leczenie jest trudno dostępne i bardzo kosztowne… Staś urodził się jako zdrowy chłopiec, ale od początku miał problemy z jelitami. Bardzo dużo chorował. W wieku 1,5 roku bardzo ciężko przeszedł ospę, po której jego odporność zupełnie podupadła. Przeszedł wiele infekcji, w tym zapalenia płuc, mykoplazmę, liczne anginy z ciężkim przebiegiem.  Po tych chorobach następował regres w jego rozwoju. Wszystkie te infekcje powodują wiele powikłań neurologicznych i mogą prowadzić do destabilizacji układu immunologicznego. Zwłaszcza u dzieci, które mają wrodzone skłonności do nadmiernej reakcji tego układu. Do jego stanu prawdopodobnie przyczynił się również Covid. Ostatnio została też wykryta u niego aktywna bartonella - bakteria, która często powoduje objawy neuro-psychiatryczne u dzieci. Kilka miesięcy temu w jeden dzień zmieniło się nasze życie. Staś, na co dzień pogodne i otwarte dziecko, nagle się “zawiesił'. Przestał mówić, reagować, odpowiadać na nasze pytania. W przeciągu następnych godzin i dni pojawiły się kolejne objawy - halucynacje, napady lęku, apatia na zmianę ze skrajnym ADHD (nasz synek wcześniej był wręcz nadmiernie spokojnym dzieckiem). Staś zaczął mieć liczne tiki, cierpieć na bezsenność.  Rozwojowo cofnął się o kilka lat. Przestał niemal zupełnie mówić, stał się nieobecny i zdezorientowany. Pojawiły się też obsesje i zaburzenia odżywiania. Wszystkie te objawy są typowe dla autoimmunologicznego zapalenia mózgu. Choroby o dramatycznym przebiegu, która całkowicie zmienia życie rodzin, których dotknęła. Bardzo wiele wysiłku i walki kosztowało nas dotarcie do prawidłowej diagnozy i znalezienie pomocy. Obecnie Staś ma wdrożone leczenie farmakologiczne, jednak trwały efekt i powrót układu odpornościowego na właściwe tory mogą zagwarantować jedynie autoimmunoglobuliny.  Terapia nimi nie jest refundowana, a koszty są ogromne i przewyższają nasze możliwości. Koszt jednej dawki to aż 26 tysięcy złotych. Do tego dochodzą koszty podania. Staś będzie potrzebował minimum sześciu wlewów.  Tylko takie leczenie zagwarantuje prawidłowe funkcjonowanie układu immunologicznego i to, że organizm Stasia przestanie zwalczać komórki własnego układu nerwowego, traktując je jako patogen. Z pogodnego chłopca, który od września miał iść do przedszkola, nasz synek stał się dzieckiem niepełnosprawnym. Prywatne wizyty, wielomiesięczna farmakoterapia, specjalistyczne badania wykonywane często za granicą, suplementy niezbędne przy tak obciążającym organizm leczeniu to już wielotysięczne koszty, które pokryliśmy.  Niestety, choć oboje pracujemy, musimy prosić o pomoc w sfinansowaniu terapii immunoglobulinami. Wierzymy, że Staś jeszcze będzie dawnym, szczęśliwym chłopcem, że jeszcze powie, że nas kocha i opowie nam historię o niebieskim motylu. Bardzo za tym tęsknimy. Rodzice

194 788,00 zł ( 92,36% )
Brakuje: 16 090,00 zł
Hubert Tomaszewski
Pilne!
Hubert Tomaszewski , 26 lat

DRAMAT❗️PILNA operacja glejaka albo śmierć! Hubert ma dopiero 26 lat!

Był ślub, wesele, mnóstwo planów na życie! Pierwsza  praca w zawodzie. Wszystko układało się pięknie, tak jak powinno układać się, kiedy człowiek ma 26 lat! W ten wspaniały, niemal idylliczny świat, wdarła sie choroba – straszna, najgorsza jaką można było sobie wyobrazić! Na taki koszmarny scenariusz nikt nie był przygotowany... Hubert właśnie usłyszał diagnozę – rozlany glejak wielopostaciowy IV stopnia. Guz jest głęboko umiejscowiony w lewej półkuli i podczas operacji chirurgicznej całego guza nie można wyciąć. Jedyną szansą na usunięcie większości guza i oszczędzenie zdrowych tkanek mózgu jest w przypadku Huberta operacja nanotherm, która polega nie tylko na usunięciu guza, ale też na wprowadzeniu bezpośrednio do tkanek okalających nanocząsteczki tlenku żelaza, które następnie w serii zabiegów są nagrzewane za pomocą urządzenia Nanoactivator. Ta terapia powoduje trwałe uszkodzenie przetrwałych po zabiegu kom orek nowotworowych i sprawia ze przetrwale komórki raka są bardziej wrażliwe na radioterapię lub chemioterapię. Ta terapia w Polsce przeprowadzana jest jedynie w Klinice Neurochirurgii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego w Lublinie. Nanoterapia jest obecnie jedyną szansą na przeżycie chorym z takim typem guza, ale ponieważ terapia musi być rozpoczęta jak najszybciej, jedyną możliwością jest skorzystanie z niej prywatnie – koszt to 210000zł. Hubert ma 26 lat, niedawno skończył studia, rozpoczął pracę w zawodzie i ożenił się – w tej chwili nie może już pracować, bo prawa strona jego ciała jest sparaliżowana z powodu guza. Hubert i Edyta są młodym małżeństwem na starcie dorosłego życia i nie stać ich na pokrycie tak wysokich kosztów leczenia, a to dopiero początek! Po nanoterapii Nanotherm konieczna będzie immunoterapia, żeby zniszczyć pozostałe komórki glejaka - ta terapia jest wykonywana w Wojewódzkim Szpitalu w Sosnowcu i kosztuje 200 tys. zł. W tej chwili jedyną szansą na uratowanie życia i zdrowia Huberta jest jak najszybsze uzbieranie potrzebnej kwoty i wykonanie niezbędnych zabiegów nanoterapii i immunoterapii. Zegar tyka, im szybciej zbierzemy potrzebną kwotę, tym szybciej zapadnie decyzja o terminie zabiegów!

442 157,00 zł ( 92,36% )
Brakuje: 36 567,00 zł
Karol Mazur
Pilne!
Karol Mazur , 21 miesięcy

Ma zaledwie 7 miesięcy i walczy z nowotworem❗️POMÓŻ❗️

Siedzę przy łóżku, przyglądając się mojemu maleństwu, ściskam go za rękę i płaczę… Ból i rozpacz, jaka rozrywa matkę chorego dziecka, jest nie do opisania. Patrzę na spływające kropelki kolejnej chemii i zadaję sobie pytanie, kiedy to się skończy. Oddałabym wszystko, by zabrać choć trochę cierpienia z jego barków. Nasz Karolek ma zaledwie 7 miesięcy, a od kilku tygodni walczy z NOWOTWOREM, który dzień po dniu próbuje nam go odebrać. Wszystko zaczęło się dosyć niewinnie. Gdy Karolek miał 2,5 miesiąca, pojechaliśmy na kontrolne badanie USG bioderek. Zupełnie nie podejrzewałam, że opuszczę gabinet pełna obaw i pytań o zdrowie synka. Podczas badania lekarz zauważył niepokojące zmiany, które pilnie należało skonsultować ze specjalistami. Natychmiast skierowano nas do szpitala. Jeszcze tego samego dnia przyjęto nas na oddział. Na miejscu lekarze przeprowadzili szereg badań, pobrano krew i przeprowadzono tomograf, który potwierdził przypuszczenia pierwszego lekarza. Karol ma guza. Mój świat się zawalił… Tak właśnie rozpoczął się nasz koszmar. Koszmar, z którego do dzisiaj nie możemy się wybudzić. W trybie pilnym przetransportowano nas do Centrum Zdrowia Dziecka na oddział onkologiczny. Od razu wdrożyliśmy leczenie. Karol przyjmował sterydy. Wkrótce miał przejść także rezonans. Wiele konsultacji ze specjalistami, przeraźliwy lęk i strach, oczekiwanie na jakąkolwiek informację – tak właśnie zapamiętałam te dni. W końcu udało się poznać diagnozę. Niestety, nie taką chcieliśmy usłyszeć. Mieliśmy już pewność, że to nowotwór atakuje organizm Karolka. Jak później wykazała biopsja, to mięsak Ewinga.  Nasze serca rozpadły się na milion kawałków. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Nie było jednak czasu na rozpacz. Musieliśmy działać od razu, dla dobra Karolka. Obecnie synek jest już po 7. cyklach chemioterapii. Jego dzieciństwo to niekończąca się wędrówka pomiędzy jednym a drugim pobytem w szpitalu. Karolka czeka także operacja usunięcia guza. Kiedy to jednak nastąpi, jeszcze nie wiemy. Obecnie skupiamy się na pokonaniu nowotworu w zarodku i jego wycofanie się z kanału kręgowego.  Nie poddajemy się i walczymy dalej. Nie przestajemy wierzyć w to, że przyjdzie taki dzień, gdy raz na zawsze pokonamy raka. Wiemy jednak, że jesteśmy na samym początku tej drogi. Leczenie, dojazdy i konsultacje lekarskie oraz tak bardzo potrzebna rehabilitacja kosztuje wiele.  Nie jesteśmy w stanie samodzielnie pokryć wszystkich kosztów. Dlatego dziś prosimy Was o pomoc. Każda złotówka ma dla nas ogromne znaczenie! Tylko tak będziemy w stanie zwyciężyć! Rodzice Karolka

78 536,00 zł ( 92,27% )
Brakuje: 6 571,00 zł
Kamil Giedyk
Pilne!
Kamil Giedyk , 32 lata

32 lata to nie jest czas, żeby umierać... Czy zdążymy uratować Kamila? Mamy mało czasu❗️

Trudno zliczyć ilość przepłakanych godzin i nieprzespanych nocy — tyle ich było w ciągu dwóch lat od kiedy wiemy, że Kamil ma nowotwór złośliwy rdzenia kręgowego. Po ostatnim rezonansie okazało się, że guz odrasta. Trwa dramatyczny wyścig z czasem! Musimy już teraz opłacić operację albo będzie za późno! Kamil stracił już władzę w nogach, ale nie stracił nadziei! Pomocy! „30 lat to nie jest czas, żeby umierać” – wyobraź sobie usłyszeć te słowa z ust własnego dziecka, które zawsze było okazem zdrowia. Człowiekiem, którego wszędzie było pełno, zarażającym wszystkich swoim poczuciem humoru i pozytywnym podejściem do życia. Diagnoza nowotworu złośliwego przewróciła nasze życie do góry nogami.  Teraz pojawia się NADZIEJA! Klinika w Kluczborku podejmie się operacji mojego ukochanego syna, ale musimy działać już teraz! Termin został wyznaczony na 10 marca, a do zebrania mamy 200 tysięcy złotych! Sami nie damy sobie rady, a jeśli operacja nie dojdzie do skutku, to w ciągu najbliższych miesięcy Kamil nie będzie w stanie wstać z łóżka nawet z pomocą innych osób… Tak bardzo się o niego boję, ale wiem, że muszę walczyć o syna z całych sił! Wszystko zaczęło się od problemów z chodzeniem i utrzymaniem równowagi, potem doszedł niedowład prawej ręki. Syn dostał skierowanie na oddział neurologii w celu poszerzenia diagnostyki. Wykonano diagnostykę obrazową i laboratoryjną. Diagnoza, którą usłyszeliśmy, zwaliła nas z nóg – nowotwór rdzenia kręgowego o nieokreślonym charakterze. Później wszystko potoczyło się błyskawicznie.  Kamil przeszedł operację guza śródrdzeniowego w odcinku szyjnym. Niestety nie udało się go usunąć w całości, a na domiar złego kilka godzin po zabiegu wystąpił niedowład czterokończynowy! Po badaniu okazało się, że syn ma krwiaka! Natychmiast doszło do kolejnej operacji i Kamil zaczął odzyskiwać czucie w kończynach. Podczas operacji pobrano wycinek, który pozwolił na postawienie ostatecznej diagnozy: nowotwór złośliwy rdzenia kręgowego, nerwów czaszkowych i innych części ośrodkowego układu nerwowego. Kamil przeszedł 6-tygodniową radioterapię, jego stan był stabilny. W grudniu 2023 pojechał na turnus rehabilitacyjny do Gdańska. Na miejscu rehabilitant stwierdził, że syn wcale nie jest w złej kondycji i, że dobrze rokuje. Dało nam to ogromną nadzieję, na to, że Kamil będzie samodzielny. Wreszcie wyszło słońce! Syn wrócił z turnusu pełen nadziei, wierzył, że teraz będzie już tylko lepiej, spacerował i ćwiczył w domu z siostrą, która skończyła kurs fizjoterapii. I wtedy stało się najgorsze… Podczas jednego ze spacerów dostał paraliżu prawostronnego i upadł. Od tamtej chwili nasze życie zamieniło się w koszmar. Syn jest w tak złym stanie, że nie może sam iść do toalety! Żaden lekarz do tej pory nie chciał podjąć się usunięcia guza. Odbijaliśmy się od drzwi. Słyszeliśmy, że jeśli syn podda się operacji, to pozostanie osobą leżąca, bez kontaktu. Kamil stracił nadzieję i chęci do życia. W tej chwili przebywam na zwolnieniu lekarskim, ponieważ syn wymaga całodobowej opieki, a mam jeszcze młodszego 12-letniego syna, który mnie potrzebuje i nie do końca rozumie powagę sytuacji. Cały czas pyta, dlaczego jestem smutna i płaczę…  Nigdy nie myślałam, że będę musiała prosić o pomoc, ale w tej chwili nie mam wyjścia. Wierzę w to, że są jeszcze na świecie dobrzy ludzie, którzy pomogą nam w tej nierównej walce z nowotworem. Syn ma poniżej 5% komórek nowotworowych, co daje duże szanse na całkowity powrót do sprawności, ale musimy uzbierać potrzebne pieniądze, bo czas ucieka, a straciliśmy go już za dużo. Z całego serca proszę o pomoc i modlitwę za mojego ukochanego syna!                                           Aneta, mama ➡️ Grupa licytacyjna dla Kamila

215 898,00 zł ( 92,24% )
Brakuje: 18 145,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki