Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Sarvar Turaev
Pilne!
Sarvar Turaev , 14 lat

Pomóżcie nam uratować syna❗️Operacja to jedyny sposób❗️

Historia naszej choroby, historia naszego smutku rozpoczęła się w 2018 roku, gdy naszemu dziecku zdiagnozowano pierwszy stopień skoliozy.  Zdrowe dziecko to najwyższa nagroda od Boga, jaką tylko można otrzymać. Zawsze o tym wiedzieliśmy, zawsze to ceniliśmy. Przez dziewięć lat cieszyliśmy się, wychowywaliśmy nasze dziecko, ale w 2018 roku do naszej rodziny przyszło wielkie nieszczęście. Pojawiło się skrzywienie kręgosłupa i wystające kości.  Natychmiast udaliśmy się do szpitala, gdzie przeprowadzili badania i zdiagnozowali pierwszy stopień skoliozy, ale powiedzieli, że jest wystarczająco mały, aby teraz nie zalecać żadnego leczenia. Powiedzieli, że powinniśmy obserwować, ćwiczyć prawidłową postawę, siedzieć prawidłowo na krześle i tak dalej. Wszystkich zaleceń lekarza przestrzegaliśmy, ale niestety, sytuacja pogarszała się z każdym miesiącem.  Krzywizna kręgosłupa syna stawała się coraz większa. Nadal chodziliśmy do szpitala, ale lekarze nadal mówili, że stopień jest za mały. W 2019 roku skrzywienie było już o dwa razy większe i tak co roku było coraz gorzej. Dziś nadal jesteśmy w szpitalu. Stan syna jest krytyczny, kręgosłup gwałtownie się wykrzywił, kości wystają z przodu i z tyłu. Nasze dziecko nie może się schylać, stać, cokolwiek robić, nawet spać, bo ma ogromne bóle! Postawiono mu 4 stopień skoliozy. Nasze zdrowe, wymodlone dziecko stało się niepełnosprawne. I niestety, w naszym kraju nie mogą nam pomóc. Wiemy, że czekanie zaszkodziło, ale niestety, nie mieliśmy środków na leczenie. Klinika w Turcji zgodziła się przeprowadzić dla nas najtrudniejszą operację, która jako jedyna może już uratować syna. Ale niestety, wciąż nie mamy środków.  Pochodzimy z bardzo biednej rodziny. Nasze dzieci to wszystko dla nas. Nie możemy sobie pozwolić na wyjazd na operację o wartości 55 tysięcy dolarów. Nawet jeśli teraz sprzedamy cały nasz majątek, nie będziemy w stanie zapłacić nawet połowy leczenia. Modlimy się każdego dnia, aby Bóg posłał nam ratunek w postaci pomocy. Bardzo prosimy, pomóżcie nam. Pomóżcie uratować syna przed tą straszną chorobą. Rodzice

1 007,00 zł ( 0,41% )
Brakuje: 242 983,00 zł
Assadia Machanova
Pilne!
Assadia Machanova , 2 latka

Ostra białaczka zabiera maleńkie życie❗️Bez leczenia czeka ją śmierć!

Prosimy, nie przechodźcie obok! Dajcie naszemu maleństwu szansę na życie!!! Błagamy Was! Nasz aniołek musi żyć! Pomóżcie jej w walce z białaczką! Wierzymy, że dobro ludzkich serc pomoże nam uratować naszą córeczkę, wesprzeć ją w walce z podłą chorobą.  Mamy trójkę dzieci: chłopczyk Asanali (7) i dwie małe księżniczki: Zara (3) i Assadia (1,8 ). Zwykła, pospolita kazachska rodzina. Do 1 kwietnia 2022 roku byłem wojskowym, służyłem w jednostce pancernej w Kazachstanie, skąd się zwolniłem ze względu na stan zdrowia. Moja żona, Gulnur, zajmowała się domem i dziećmi. 23 maja, z samego rana, młodsza córeczka Assadia zaczęła gorączkować. My, jak zawsze, daliśmy jej lek przeciwgorączkowy. Temperatura zaczęła spadać, ale nie do końca. Następnego dnia temperatura wynosiła 39 stopni. Oprócz tego żona zauważyła, że brzuszek córki się zwiększył, jakby ona łyknęła niewielką piłkę. Trochę się wystraszyliśmy, i zadzwoniliśmy na pogotowie.  Tego samego dnia wzięli nas do szpitala, diagnoza: angina, ale wyniki badań krwi wykazały, że córka ma bardzo niski poziom hemoglobiny we krwi, a także leukocytów. USG wykazało, że wątroba i śledziona są powiększone. Zabrali nas pilnie na wydział intensywnej terapii.  Zrobili jej transfuzję krwi, a później — punkcję kręgosłupa, żeby postawić odpowiednią diagnozę. Już wtedy zasugerowano nam, że może to być straszna choroba – białaczka! Całą rodziną modliliśmy się, żeby białaczka nie potwierdziła się. Niestety, los zadecydował inaczej. Ostra białaczka limfoblastyczna... Nie mogliśmy w to uwierzyć. Czym sobie zasłużyliśmy taką karę? Czym sobie na to zasłużyła taka kruszynka? W głowie było tylko  – To jest zły sen. Jutro obudzimy się, i nic z tego nie będzie. A jednak nie ma cudów. Życie podzieliło się na "przed" i "po". Nadal nie możemy do końca uświadomić, że nasza córka jest śmiertelnie chora. W Kazachstanie medycyna jest na słabym poziomie. Białaczka prawie nie jest leczona, dlatego musieliśmy wyjechać na leczenie za granicę.  Wzięliśmy wszystkie swoje oszczędności, sprzedaliśmy mieszkanie i samochód, pożyczyliśmy całą resztę i wylecieliśmy do Korei Południowej. Starsze dzieci zostały z babcią. Takich pieniędzy, aby opłacić i zakończyć leczenie, nie mamy. Zaczęliśmy zbierać samodzielnie, w nadzieji na pomoc obcych ludzi. Chorobie naszej córeczki  towarzyszy straszny ból. Codziennie widzimy, jak nasze dziecko strasznie cierpi. Jak mała chudnie, jak wypadają jej włoski i rzęsy... W ciągu kilku ostatnich dni, nasze maleństwo zobojętniało, na wszystko, co dzieje się wokół. Jej wzrok jest smutny, niemal nieruchomy… Ciągłe zabiegi medyczne i ból z tym związany sprawiły że nasza córeczka niemal natychmiast wydoroślała, zrobiła się smutna i poważna. . Na widok tego moje ojcowskie serce rozbija się na tysiące drobnych kawałków. Oddałbym wszystko, aby nasza mała dziewczynka była zdrowa. Błagamy o pomoc wszystkich, kto jest w stanie pomóc. Błagamy, pomóżcie ją uratować! Ona nawet nie ma 2 lat… Nie zasłużyła na takie cierpienie. Tylko z Wami możemy ją ocalić. W naszym kraju nasza córeczka skazana jest na śmierć! Z wami może wygrać walkę z tą straszną chorobą Błagam Was o pomoc – tata!

2 967,00 zł ( 0,4% )
Brakuje: 725 544,00 zł
Milana Samygullaeva
Pilne!
14 dni do końca
Milana Samygullaeva , 12 lat

Skończyły się pieniądze na leczenie Milanki❗️Skończyła się szansa na życie... RATUJ!

Milanka - moje pierwsze, wyczekane dziecko. Staraliśmy się o nią długie 3 lata, aż w końcu się pojawiła! Zawsze była mądrą, bystrą dziewczynką. Rozwijała się nawet szybciej, niż rówieśnicy! Wymarzona córeczka – wesoła, energiczna, żywe srebro… Aż przyszła po nią choroba… Dziś nie ma tamtej Milanki – kochającej taniec, planującej ćwiczyć karate, mającej milion planów na przyszłość. Dziś moja córeczka walczy o życie, a jutro jest niepewne… Straszna choroba podzieliła nasze życie na czas “przed” i “po”. Punktem odniesienia jest przerażająca diagnoza… W maju 2022 roku na dolnej części pleców córeczki pojawił się mały guz. Zaczął rosnąć bardzo szybko i w ciągu miesiąca miał już wielkość dłoni! Wtedy lekarze podjęli decyzję o pilnym wycięciu guza, nie czekając na biopsję i opinię onkologa. Okazało się to błędem, który może kosztować moją córeczkę życie… Dopiero po badaniach okazało się, z czym mamy do czynienia – z Mięsakiem Ewinga! Takiego guza nie powinno się w ogóle ruszać! Powinna być najpierw biopsja, a potem ustawiony odpowiedni plan leczenia! Nasi lekarze w Kazachstanie jednak nic nie rozbili tak, jak powinni… Powiedziano nam, że nie ma różnicy, czy guz złośliwy, czy nie – trzeba usuwać. A my wtedy uwierzyliśmy… Zaufaliśmy lekarzom, myśląc, że przecież znają się lepiej. Dziś wiemy, że tak nie było… 10 dni po operacji przyszły wyniki wskazujące na złośliwą zmianę… Wylecieliśmy za granicę, by Milanka miała lepszą opiekę. Wtedy dopiero okazało się, z czym walczymy… Mięsak Ewinga po operacji rozprzestrzenił się po całym ciele. Jego wycięcie spowodowało, że przeszedł na tkanki miękkie… Stan Milanki był krytyczny… Byliśmy w szoku, a całe dotychczasowe życie runęło w gruzy… Ze słodkiej wesołej dziewczynki, pod wpływem chemioterapii, Milana zamieniła się w cień dawnej siebie. Jej siostry widziały, jak goliła włosy i płakały razem z nią… Choruje cała rodzina – wszyscy martwią się nieopisanie, wciąż się modlimy o zdrowie córeczki. Ale same modlitwy nie wystarczą… Milana przeszła 6 bloków chemii. Każdy dzień leczenia był koszmarem… Kilka różnych chemii na raz, aż szpik kostny “wyłączył się” na 2 tygodnie… Milanka miała gorączkę ponad 40 stopni. Tylko maszyny utrzymywały ją przy życiu…  Dziś już wiemy, że jedyną szansą mojej córeczki jest leczenie w Izraelu – tylko tam dali nam szansę. Potrzebne są jednak ogromne pieniądze, by najlepsi specjaliści od leczenia mięsaków mogli podjąć się leczenia Milanki… A my tych pieniędzy po prostu nie mamy… Od 2 miesięcy zbieraliśmy środki na depozyt i wyjazd do Izraela. Udało się opłacić badania, 3 bloki chemii i operację usunięcia zainfekowanej kości w kręgosłupie, o której wcześniej nie mieliśmy pojęcia… Dopiero w Izraelu zajęli się córeczką tak, jak lekarze powinni od początku! Mam wrażenie, że wcześniejsze cierpienie Milanki poszło na marne, a złe leczenie tylko jej zaszkodziło…  Wreszcie jesteśmy w miejscu, gdzie córeczka ma szansę na przeżycie! Ale skończyły nam się już wszystkie pieniądze… Tymczasem przed nami dalsze leczenie: 5 bloków dedykowanej chemii i 30 serii naświetlań. Nie możemy zacząć terapii bez wpłacenia kolejnej raty. A nie mamy z czego… Szukamy ratunku na całym świecie, trafiliśmy do Ciebie – jeśli to czytasz. Błagam o pomoc dla mojej córeczki…  To ostatnia, jedyna nadzieja Milanki. Innej nie dostanie… Bez tego leczenia umrze, to tak bolesne i niesprawiedliwe! Wciąż nie możemy w to uwierzyć, ale onkologiczne piekło trwa! Błagam, pomóż nam wyrwać z niego córeczkę!

1 441,00 zł ( 0,39% )
Brakuje: 361 219,00 zł
Paweł Pejta
Paweł Pejta , 47 lat

To, że przeżyłem, to cud❗️To, że stanę na nogi, to mój cel❗️

Życie do pewnego momentu układało się po mojej myśli. Kochająca rodzina, cudowna żona oraz czwórka wspaniałych dzieci. Otworzyłem firmę, którą z powodzeniem i determinacją prowadziłem. Przy tym wszystkim nie zapominałem o swoich pasjach. Motocykl enduro i szosowy, góry, wspinaczka... Niestety, jedna chwila niemal przekreśliła wszystko, nad czym tak intensywnie pracowałem. 27 stycznia 2023 roku doszło do wypadku przy pracy. Spadłem z wysokości około 11 metrów (3 piętra!). Dzisiaj wiem, że to, że przeżyłem i mam szansę walczyć o swoją sprawność, lekarze opisywali jako cud.  Doznałem bardzo poważnych obrażeń ciała. Przetransportowano mnie helikopterem do szpitala urazowego w Sosnowcu, w którym spędziłem prawie miesiąc. Kilka transfuzji krwi przygotowywało mnie do ciężkich operacji miednicy, kręgosłupa i przeszczepu tkanek i kości prawego podudzia.  Dziś mam już za sobą szereg operacji. Jak się okazało, rdzeń kręgowy nie został przerwany, więc jest szansa, że jeszcze kiedyś stanę na nogach. Ale do tego potrzebna jest intensywna i kosztowna rehabilitacja. Najgorsza jest myśl, że nie mogę być wsparciem dla swoich najbliższych, tak jak to było dotychczas. Teraz sam potrzebuję pomocy. Jeśli otrzymam od Was wsparcie, nie zmarnuję tej szansy. Pomimo przeciwności losu zawsze ambitnie dążyłem do wytyczonego celu. Tym razem nie będzie inaczej! Twój gest to szansa dla całej naszej rodziny. Paweł

686,00 zł ( 0,39% )
Brakuje: 175 166,00 zł
Maja Michalak
Maja Michalak , 15 lat

Maja kontra liczne diagnozy – pomóż zapewnić jej jak najlepszą przyszłość!

Maja to nasza jedyna córka. Kochamy ją nad życie, zrobilibyśmy dla niej wszystko. Mimo że Maja jest nastolatką, wymaga naszej stałej opieki. Wiemy, że córka nigdy nie będzie samodzielna, jednak chcemy jej zapewnić jak najlepsze życie... Córka zmaga się z niepełnosprawnością intelektualną, padaczką, a na domiar złego wciąż musi walczyć z nawracającymi zapaleniem zatok i odrastającym migdałkiem. Do listy diagnoz dołączył też autyzm. Skąd brać siłę do walki o przyszłość? Nam zaczyna jej brakować…  Maja nie mówi, nie zgłasza nam swoich potrzeb, przez co konieczne jest pampersowanie. Reaguje jedynie na swoje imię i krótkie polecenia. Przynosi kubek, gdy chce pić. Naszą codzienność bardzo usprawniłby mówik, dzięki któremu w końcu moglibyśmy lepiej zrozumieć naszą córeczkę.   Na co dzień Maja uczęszcza do szkoły specjalnej. Po zajęciach odwiedza pedagoga, logopedę, psychiatrę, neurologa i fizjoterapeutę. Ze względu na odległe terminy, wiele z tych wizyt musimy opłacać prywatnie. Córka powinna jak najczęściej brać udział w zajęciach integracji sensorycznej – są one niezbędne, by mogła lepiej się rozwijać. Pozytywny wpływ na córkę mają turnusy rehabilitacyjne. Niestety, Maja jest bardzo silna. Ze względu na jej nieprzewidywalne zachowania konieczne jest, żebyśmy obydwoje opiekowali się nią podczas turnusu.  Nie znamy do końca ostatecznej diagnozy Mai, dlatego tak bardzo zależało nam na  wykonaniu badania genetycznego WES – obecnie czekamy na wyniki. To dzięki Waszej dobroci, udało nam się przeprowadzić badanie. Za zgromadzone środki zakupiliśmy również inhalator zatokowy, który jest nieocenioną pomocą w problemach córki.  To Wy dajecie nam siłę i motywację do dalszego działania. Już nie raz pokazaliście nam, jak wielkie macie serca. Teraz również mamy nadzieję, że z Waszą pomocą będziemy mogli udać się na turnus rehabilitacyjny i zapewnimy Mai wszelkie konieczne wsparcie. Zrobimy wszystko, by dać córce namiastkę normalnego życia. Rodzice

207,00 zł ( 0,38% )
Brakuje: 52 985,00 zł
Andrzej Zdziennicki
Andrzej Zdziennicki , 41 lat

Udar odebrał mu sprawność... Pomagamy Andrzejowi ją odzyskać!

Dziękujemy za wsparcie poprzedniej zbiórki! Walka o zdrowie i sprawność Andrzeja trwa. Prosimy o wsparcie, które pozwoli mu odzyskać dawne życie! Nasza historia Wszystko zmieniło się jednego dnia i spowodowało inne spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość i pozostanie długo w naszej pamięci... Andrzej wrócił z zajęć zadowolony i uśmiechnięty, usiadł w pokoju, by zjeść obiad i napić się kawy. Zdążył zrobić łyk i nagle zaczął zachowywać się inaczej niż zawsze... Oczy zaczęły się kierować nienaturalnie ku górze. Jego mowa stała się bełkotliwa, stracił równowagę. Od tego momentu nic już nie jest takie, jak wcześniej. Nasze życie zmieniło się o 180 stopni! Szybka reakcja spowodowała, że za kilka minut pojawiła się karetka, która udzieliła pomocy. Zdiagnozowano udar mózgu! Po przywiezieniu do szpitala i skontaktowaniu się z lekarzem usłyszeliśmy, że szanse na przeżycie Andrzeja są niewielkie i decydujące będą najbliższe dni… Czas oczekiwania, bezradność i niepewność była w tym wszystkim najgorsza. Przeżywaliśmy prawdziwy koszmar. Na szczęście Andrzejowi udało się to przetrwać! Udar pozostawił jednak okrutne ślady. Odebrał mu sprawność i dawne życie. Andrzej nie mówił, nie chodził, nie było z nim kontaktu. Rozpoczął się mozolny proces powrotu do zdrowia. Wielkie zmiany przyniósł pobyt w prywatnym ośrodku rehabilitacyjnym, w którym spędził kilka miesięcy po wyjściu ze szpitala. Później był rehabilitowany tylko w domu. Obecnie Andrzej potrzebuje pomocy osoby trzeciej w codziennym funkcjonowaniu. Jego lewa ręka jest bezwładna, z lewą nogą jest lepiej. Wróciła mowa, Andrzej jest kontaktowy. Może się poruszać po domu z naszą pomocą.  Niestety rehabilitacja domowa nie przynosi poprawy. Oczywiście jest potrzebna, ale na przełom możemy liczyć tylko, jeśli Andrzej ponownie znajdzie się w ośrodku rehabilitacyjnym. To wiąże się jednak z ogromnymi kosztami, których nie jesteśmy w stanie pokryć.  Dlatego z całych sił prosimy Was o wsparcie dla Andrzeja! Wierzymy, że jeszcze raz pokażecie, że Wasze serca są otwarte na pomoc człowieka w potrzebie. Z góry dziękujemy!Rodzina

550,00 zł ( 0,38% )
Brakuje: 142 429,00 zł
Rufina Serik
Pilne!
Rufina Serik , 2 latka

Rak to strach i ból❗️Ratujemy życie dziecka!

1,5 roczne dziecko nie powinno uczyć się chodzić przy stojaku od kroplówki, nie powinno płakać z bólu, i strachu na widok kolejnej igły. Małe dziecko nie powinno wymiotować zaraz po przebudzeniu… Nie powinno walczyć o życie, które dopiero co dostało. Nasza córeczka walczy o życie – w chwili, kiedy czytasz te słowa, ważą się jej losy... Rufinka ,a nieco ponad 1,5 roczku, jest malutka, a przeszła już tak wiele! Diagnoza była dla nas szokiem – właściwie zniszczyła nasze całe życie! Teraz nie zostały już nawet strzępy normalności. Codziennie na zmianę płaczemy ze strachu, martwimy się, bijemy z myślami. Od rana do wieczora cierpimy, widząc cierpienie tej najmniejszej z nas – naszej córeczki.  Kilka miesięcy temu dokonałam straszliwego odkrycia. Na brzuszku mojej córeczki w okolicy pępka była wypukłość. Wiedziałam, że to coś złego – czułam to jako matka, że dzieje się coś złego. Cjhciałam jak najszybciej dotrzeć do szpitala i usłyszeć, że nie mam się czym przejmować. Właściwie tak się stało, bopierwszy lekarz, jaki zobaczył moją córeczkę, powiedział, że to gazy i mam wracać do domu. Nie uwierzyłam mu! Znałam swoje dziecko, dotykałam jej brzuszka codziennie  i wiedziałam, że to nic dobrego.  Nie mogłam dłużej czekać w niewiedzy. Chciałam, żeby moje dziecko ktoś zbadał. Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy do prywatnej kliniki. Tam potraktowano nas poważnie. Zrobiliśmy USG, na którym powiedziano nam, że Rufina ma nowotwór. To była najgorsza chwila w naszym życiu. Życie stanęło nam przed oczami, nie wiedzieliśmy, co zrobić z tak straszną wiadomością! Byliśmy załamani, niezdolni do logicznego myślenia. Wiedzieliśmy, że w takim stanie nie zdołamy jej pomóc, nie uratujemy naszego dziecka! Zostaliśmy hospitalizowani na oddziale onkologicznym w Astanie, gdzie przeprowadzili dodatkowe badania: tomografię komputerową, rezonans magnetyczny. Na podstawie wyników postawiono przybliżoną diagnozę – nowotwór złośliwy. Po konsultacji z bliskimi podjęliśmy decyzję o leczeniu naszej córeczki w Turcji, ponieważ tam nasza córeczka będzie miała większe szanse na przeżycie. 18 sierpnia byliśmy już w Turcji.  W klinice Acibadem Rufina przeszła pełne badanie, a także biopsję i zdiagnozowano nerwiaka zarodkowego zaotrzewnowego z przerzutami (stadium 4).  Do tej pory nasza córeczka  przeszła już 6 cykli chemioterapii i skomplikowaną operację. Zapłacić za to wszystko pomogli nam krewni, przyjaciele, znajomi, współpracownicy. Ale tych pieniędzy nie wystarczy, dlatego zwracamy się do Was. Przed nami jeszcze długa terapia.  Musimy przejść IMMUNOTERAPIE, przerzuty już zniknęły i mamy nadzieję, że tutaj lekarze będą mogli doprowadzić Rufinę do remisji. Klinika wystawiła rachunek za leczenie Rufiny na kwotę ponad 235 000 dolarów, z którą nie jesteśmy w stanie sobie poradzić.  Błagam pomóż uratować życie naszej  córeczki. Mama

4 557,00 zł ( 0,37% )
Brakuje: 1 195 443,00 zł
Kacper Pająk
Kacper Pająk , 3 latka

Wesprzyj Kacperka w jego trudnej walce o sprawność❗️

Gdy nasz synek przyszedł na świat, nic nie wskazywało, że po pewnym czasie zostanie u niego zdiagnozowana bardzo rzadka choroba. Staraliśmy się zrobić wszystko, by zapewnić mu odpowiedni rozwój, szczęśliwe dzieciństwo, zdrowie… Niestety nasza miłość nie zdołała uchronić go przed chorobą. Kacperek to 3,5-letni chłopiec, u którego zdiagnozowano zespół duplikacji MECP2. Jest to choroba bardzo złożona, która ma wiele symptomów utrudniających codzienne funkcjonowanie i ogólny rozwój dziecka.  Głównymi objawami tej choroby są hipotonia mięśniowa, opóźnienie umysłowe, obniżona odporność, częste infekcje i brak mowy… Na szczęście dzięki ciężkiej pracy Kacpra, można zniwelować niektóre symptomy choroby i poprzez rehabilitację ze specjalistami – poprawić i ułatwić funkcjonowanie synka… Kacper jest bardzo pogodnym chłopcem i codziennie razem z siostrą Kają rozświetlają nam życie swoim uśmiechem. Widzimy, że kontakt ze specjalistami go bardzo stresuje, jednak walczy codziennie i ma olbrzymią potrzebę rozwoju. Ciągnie go do dzieci i ludzi, pomimo tego, że boi się głośnych dźwięków i tłumów.  Musimy zapewnić synkowi zajęcia ze specjalistami, terapię, rehabilitację. Chcielibyśmy też zakupić wózek spacerowy i mówik, dzięki któremu Kacperek będzie miał szansę, by komunikować się z nami i rówieśnikami. Niestety wszystko, co niezbędne, generuje wysokie koszty, których nie jesteśmy w stanie pokryć sami. Musimy zwrócić się z prośbą o pomoc… Dzięki Wam jest nadzieja na lepsze jutro Kacpra! Prosimy, nie przechodźcie obojętnie… Rodzice

80,00 zł ( 0,37% )
Brakuje: 21 197,00 zł
Małgorzata Misztela
Małgorzata Misztela , 52 lata

Choroba jest nieuleczalna❗️Proszę, podaruj mi szansę, by wciąż cieszyć się życiem❗️

Nazywam się Małgorzata. Mam 52 lata. W 2024 roku to będą już ponad 2 lata, odkąd choruję na stwardnienie boczne zanikowe. Zaczęło się dość niewinnie, od bólu prawej nogi. Nikt nie wiedział, co mi dolega, a choroba stopniowo zaczęła się pogłębiać. Z dnia na dzień zaczęłam miewać coraz większe problemy z chodzeniem.  Zaczęło się od chodzenia o kulach, potem używałam chodzika, a w obecnej chwili już w ogóle nie mogę chodzić i poruszam się na wózku inwalidzkim. Przebyłam długą drogę, szukając pomocy, gdzie się da... Dopiero po dwóch latach udało się postawić mi konkretną diagnozę.  Choroba będzie się pogłębiać. Już od jakiegoś czasu słabną mi ręce i jestem coraz bardziej zależna od innych. Niestety nie ma sposobu na wyleczenie. Mogę jedynie walczyć, by spowolnić rozwój choroby czy to specjalnym lekiem, czy intensywną rehabilitacją. Ale koszty są ogromne… Utrzymuję się z niewielkiej renty oraz mieszkam z mamą, która sama potrzebuje pomocy i opieki, ponieważ choruje na chorobę Alzheimera. Ćwiczenia, rehabilitacje, konsultacje… to wszystko obciążenia, z których nie mogę zrezygnować, bo wtedy choroba błyskawicznie odbierze mi wszystko. Dlatego bardzo proszę o nawet najmniejszą pomoc, by pokryć koszty leczenia i trzymać się tej szansy na więcej czasu w sprawności. Małgosia

400,00 zł ( 0,37% )
Brakuje: 105 983,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki