Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Katarzyna Banaszek
7:50:57  do końca
Katarzyna Banaszek , 32 lata

Udar jej nie zatrzyma! Pomóż Kasi powrócić do zdrowia!

31 marca 2018 roku świat Kasi i jej bliskich przewrócił się do góry nogami. Wieczorem Kasię zaczęła mocno boleć głowa, krzycząc z bólu, straciła przytomność, następnie trafiła do szpitala i od razu na blok operacyjny. Okazało się, że doznała rozległego wylewu śródmózgowego do prawej półkuli, który mocno ucisnął pień mózgu. Została przeprowadzona trepanacja prawostronna, odbarczająca mózg. Dzięki szybkiej interwencji lekarzy Kasia żyje, ale spędziła wiele tygodni, walcząc o życie. Po wybudzeniu ze śpiączki Kasia komunikowała się mruganiem oczu, a z czasem machnięciem głową na "tak" lub na "nie". Uczyła się na nowo samodzielnie oddychać, jeść, pić, mówić, ruszać ciałem. Po 4. latach prywatnej i intensywnej terapii w Centrum Rehabilitacji Kinesis w Osielsku, ale i ogromnej, codziennej pracy i całodobowej opiece Ani – jej partnerce, Kasia już dobrze mówi, ma mniejsze problemy z pamięcią, korzysta z komputera, czyta książki oraz stawia pierwsze kroki przy asyście drugiej osoby. Niestety lewa strona ciała nadal jest niewładna i czucie jest mocno zaburzone. Kasia potrzebuje dalszej rehabilitacji, by samodzielnie stanąć na nogi, a w efekcie być choć trochę bardziej niezależna. Kejti: „Ciężko jest tylko przyjmować i nic nie dawać w zamian, ale nadal bardzo potrzebuję Waszego wsparcia. Cały czas zmierzam w dobrym kierunku i nie mogę się zatrzymywać. Żeby robić kolejne kroki ku sprawności, niezbędna jest intensywna i ciągła rehabilitacja. A ta sporo kosztuje. Staramy się to dźwignąć finansowo, ale to naprawdę duże koszty. Nie mogę robić zbyt długich przerw, bo nastąpi regres, który mnie przeraża. Przecież już zaszłam tak daleko, jestem zmotywowana jak nigdy i CHCĘ, ale blokuje mnie pieniężny deficyt. Zdaję sobie sprawę, że są setki – jeśli nie tysiące – osób w podobnym położeniu, a czasy są ciężkie i nie mam solidnego argumentu na to, dlaczego akurat ja. Wydaje mi się jednak, że jeszcze coś dobrego na tym świecie zdziałam”. Dziękuję Wam z całego serca! Rodzina i Przyjaciele  ➡️ Licytuj i pomóż Kasi! ➡️ Śledź postępy w rehabilitacji

21 251,00 zł ( 33,29% )
Brakuje: 42 579,00 zł
Karolina Dobrowolska
7:50:57  do końca
Karolina Dobrowolska , 38 lat

TO NIE JEST MOJA "URODA" - TO ENDOMETRIOZA! TO NIE MUSI BOLEĆ! Pomoc Karolinie w walce z Endometriozą

Kochani! Lata błędnych diagnoz, ograniczeń spowodowanych przez ból, doprowadziły mnie do miejsca, w którym dzisiaj jestem. W końcu, po niezwykle długim czasie otrzymałam trafną diagnozę – Endometrioza. Co gorsza, przez lata błędnego diagnozowania choroba rozwinęła się do stopnia, który utrudnia normalne życie i codzienne funkcjonowanie. Ogniska endometriozy znajdują się dziś niemalże w całej miednicy, powodując ból nie do opisania!  Szacowany koszt wykonania operacji endometriozy głębokonaciekającej, obejmującej m.in. mięśnie krzyżowe, otrzewną, narządy moczowe i ścianę jelita, to około 80 000 zł. Niestety uzbieranie takiej kwoty nie jest i nigdy nie będzie dla mnie osiągalne. Suma, która pozwoli mi odzyskać zdrowie jest poza zasięgiem mojego portfela. Jednak wierzę w dobro pomoc i ludzi. Obiecuję dalej szerzyć dobro, które mi okażecie. Będę wdzięczna za każdą złotówkę. Karolina    

2 900 zł
Karina Konka
Pilne!
7:50:57  do końca
Karina Konka , 14 lat

Dramatyczna sytuacja❗️Wzrosły koszty leczenia Karinki! Pomóż...

Ile jeszcze cierpień przed Karinką? Jak długa jeszcze będzie jej droga do sprawności i zdrowia? Jak wiele razy jej mama będzie musiała prosić o pomoc dla córeczki, bez której wszystko przepadnie…? Karinka niczym sobie na to wszystko nie zasłużyła. Operacja za operacją, kolejne tygodnie w gipsach i ortezach. Nie miała i nie ma normalnego dzieciństwa. Jednak ma szansę! Pomóż, ten jeszcze jeden raz. Przegońmy razem ból i cierpienie, dajmy Karince i jej mamie nadzieję na przyszłość!  Katarzyna, mama Kariny: Moja córka ma już za sobą 5 zabiegów, a z każdym z nich coraz mniej wiary w pozytywne zakończenie… Przed nią miały być jeszcze tylko dwa zabiegi w Niemczech, gdzie dzięki pomocy Darczyńców Karinka może być leczona. Niestety, okazało się, że jej stan jest znacznie poważniejszy, a na domiar złego dostaliśmy wyższe, zaktualizowane kosztorysy operacji – ma być ich jeszcze 4… Dla 11-letniej dziewczynki to niesamowity stres… W Niemczech dostaliśmy zalecenia pracy nad miednicą, kręgosłupem, bo niestety deformacja nóg pociąga za sobą określoną postawę ciała. A o następnej operacji na kręgosłupie nie chcę nawet myśleć… Kolejny zabieg planowany jest na 24 maja (przyjęcie 23 maja), wtedy będzie pobierany odlew na ortezy. Cykl zabiegów miał się skończyć do sierpnia, ale może przeciągnąć się do końca września. Nie wiem, czy to w ogóle realne, by zebrać tyle pieniędzy do tego czasu…  Poprzednia zbiórka trwała dwa lata, fundusze na rehabilitację, bez której operacje nie mają sensu, wykorzystywaliśmy na bieżąco. Nie spodziewałam się aż takich podwyżek… Nie będę ukrywać – jestem załamana. Co mam jednak powiedzieć córce? Że niestety, w trakcie leczenia, po którym tak wiele się spodziewamy, zabrakło nam środków i musimy wracać do domu? Że tyle wycierpiała na marne? Że nie będzie żadnej poprawy, mało tego – będzie coraz gorzej? Proszę, poznaj naszą historię i jeśli tylko los mojej córeczki nie jest Ci obojętny, wesprzyj ją choć przysłowiową złotówką… Grudzień 2009 roku — to wtedy na świecie pojawiła się moja ukochana córeczka. Nasze szczęście nie trwało jednak długo… W drugim miesiącu życia lekarze stwierdzili opóźnienie psychoruchowe. Zaczęła się rehabilitacja. Wierzyłam, że Karinka z tego wyjdzie i dzięki ciężkiej pracy szybko nadgoni rówieśników. Niestety, najgorsze dopiero miało nadejść… Ostateczna, prawidłowa diagnoza zapadła o wiele za późno. Oznaczało to stracone najważniejsze miesiące, podczas których mogłybyśmy tak dużo osiągnąć… Nie wiedziałam, że moja córka ma porażenie mózgowe. Lekarze stwierdzili to dopiero w 20 miesiącu jej życia. Niedowład czterokończynowy z przewagą kończyn dolnych i lewej kończyny górnej — tak brzmiał nasz wyrok. Wtedy też przyszło orzeczenie o niepełnosprawności. Moja córka jest niepełnosprawna — ta myśl tłukła się po mojej głowie, raniła serce. Dlaczego właśnie my, dlaczego Karinkę to spotkało? Nie było jednak czasu, żeby się użalać. I tak za dużo go straciliśmy. Wiedziałam, że zrobię wszystko, by moja córka była szczęśliwa, mimo swojej choroby. Dzisiaj Karinka jest pod opieką sztabu specjalistów: neurologa, neurochirurga, ortopedy, lekarza rehabilitanta oraz przychodni rehabilitacyjnej. Z powodu licznych chorób towarzyszących znajduje się także pod opieką: poradni onkologiczno-hematologicznej w Szczecinie (w związku z zaburzeniami krzepnięcia – choroba von Willebranda); kardiologa (niewielka wada serca); urologa (pęcherz neurogenny); alergologa (uczulenie pokarmowe i wziewne). Dużo jak na tak małą dziewczynkę… Na chorobę Karinki nie ma leku, ona nigdy nie wyzdrowieje. Jedynym ratunkiem jest rehabilitacja — systematyczna, nieprzerwana, uciążliwa, ale niosąca nadzieję na poprawę. I operacje…  Karinka ma tylko jedno marzenie – znów chodzić. Walczymy o to, ale los nam rzuca kolejne kłody pod nogi… Ciągle złe wiadomości, ciągle ból i strach. To trudne, jednak  nie mam innego wyjścia - znów proszę o pomoc dla mojej córeczki. Obiecałam jej, że zrobię wszystko, ale moje wszystko to za mało…  

41 857,00 zł ( 10,31% )
Brakuje: 363 770,00 zł
Luiza Karczewska
7:50:57  do końca
Luiza Karczewska , 18 lat

Dobra przyszłość Luizy zaczyna się dziś. Bez naszej pomocy nie ma na nią szans!

Kochani moje dziecko cierpi, a ja razem z nim. Jako mama powinnam je wspierać codziennie, a czuję, że to Luiza wspiera mnie. Moja córka ma Zespół Aspergera, czyli całościowe zaburzenia rozwojowo-społeczne, komunikacyjne i emocjomalne. Codziennie zderza się z rzeczywistością, która jest dla niej bardzo często niezrozumiała. Do tego dochodzą zaburzenia odżywiania, a choroba dwubiegunowa nie ułatwia życia. Luiza od urodzenia ma zdiagnozowaną melanozę skórno-nerwową - olbrzymie znamię barwnikowe w okolicy lędźwiowo-krzyżowej, które dodaje dziecku dodatkowego lęku i wstydu, żeby się przebrać na na gimnastykę, czy basen. Kiedy wydaje mi się, że jest trochę lepiej, to zaraz dochodzi coś nowego, gorszego. Chorujemy niestety razem. Ja mam tętniaka w głowie. Co będzie jak stracę wzrok? Albo mi poprostu pęknie? Żyję co dnia z nadzieją, że to nie ja znajdę się po drugiej stronie i sama będę potrzebowała pomocy. Bo kto wtedy zajmie się moją córką? Dlatego też staram się jak mogę, dla mojego dziecka. Organizuję zbiórkę, aby Luiza mogła wyjechać na turnusy rehabilitacyjne. Takie kilkunastodniowe wyjazdy bardzo poprawiają jej stan zdrowia i samoakceptację. Niestety dla mnie to zbyt duży koszt, abym mogła z własnej kieszeni zapłacić za takie turnusy. Dzięki Wam może sie to udać! Walczę o przyszłość mojego dziecka, bo o siebie już niestety nie mogę. Proszę, wesprzyj zbiórkę Luizy! Anna, mama

5 945,00 zł ( 29,1% )
Brakuje: 14 481,00 zł
Marysia Żmuda
Pilne!
7:50:57  do końca
Marysia Żmuda , 4 latka

Walka z rakiem jeszcze się nie skończyła!! Marysia potrzebuje pomocy

Walka z rakiem jeszcze się nie skończyła!!! Wciąż toczy się batalia o życie, zdrowie i wzrok niespełna 2 letniej Marysi. Jeśli przerwiemy leczenie, stracimy jedyną szansę! Diagnoza: nowotwór złośliwy gałek ocznych była dla nas najgorszą możliwą informacją. Marysia miała wtedy tylko 8 miesięcy. Na wspomnienie tamtych dni wciąż czujemy potworny strach. Przerażenie przekuliśmy w działanie i od tego czasu każdego dnia stawiamy się chorobie. Pierwsze kroki były możliwe dzięki Wam - armii dobrych ludzi, którzy umożliwili nam wylot do USA na rozpoczęcie leczenia pod okiem dr Abramsona - najlepszego onkologa okulistycznego na świecie. W drogę ruszyliśmy pełni nadziei i przerażenia... Nowotwór w oczkach skazuje dziecko na ciemność, grozi przerzutami go główki, czyha na zdrowie i życie... Dotychczasowe roczne leczenie Marysi przebiegło zgodnie z planem i dało dobre rezultaty, bo zatrzymało rozwój nowotworu, lecz go ostatecznie jeszcze nie wyleczyło. Aby zapewnić Marysi bezpieczeństwo, musi być ona pod stałą kontrolą specjalistów z USA. Niestety siatkówczak to choroba nieobliczalna - wciąż istnieje możliwość wznowy lub powstania nowych guzów, a wtedy nasza walka zacznie się od początku. Jesteśmy przerażeni wizją tego, co może się wydarzyć… Kontrole oczu to dla nas gwarancja bezpieczeństwa, bo szybkie wykrycie potencjalnej zmiany może okazać się kluczowe w procesie leczenia. Specjaliści ze szpitala w Nowym Jorku są w stanie wykryć guzka o wielkości łebka od szpilki, a to daje ogromne szanse na wyleczenie. Szybka diagnostyka to możliwość reakcji i ratunku przed bardzo groźnymi konsekwencjami utraty wzroku lub nawet oczu. Konieczność leczenia zagranicznego to ogromne koszty - regularne wizyty w amerykańskim szpitalu generują bardzo wysokie rachunki. Środki zebrane w 2020 roku zniknęły w zawrotnym tempie, a nasze leczenie potrwa jeszcze latami. Zakup biletów lotniczych do USA, testy na COVID, pokrycie kosztów ubezpieczenia oraz wizyt w szpitalu to sumy sięgające setek tysięcy złotych. Jest to kwota, której potrzebujemy, by zabezpieczyć życie i zdrowie naszej córeczki… Potrzebna jest każda pomocna dłoń, każde wsparcie jest dla nas na wagę ratunku. Te wydatki przerastają nasze możliwości. Dlatego zwracamy się do wszystkich ludzi dobrej woli i wrażliwych na cierpienie dziecka o POMOC, która ocali wzrok małej Marysi a być może i życie. Już raz dzięki Wam otrzymaliśmy szansę. Walczymy o kolejną. Znów może wydarzyć się cud! Prosimy -niewielki gest to dla nas ogromne wsparcie w walce z bezlitosną chorobą małego dziecka. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by walczyć z zagrożeniem. Trudno sobie wyobrazić to, że po tym wszystkim, co przeszliśmy Marysia będzie skazana na ciemność. To walka na śmierć i życie! Nowotwór zniszczył Marysi dzieciństwo… Nie możemy pozwolić, by odebrał wzrok, a co gorsza życie naszej córeczki. Bardzo dziękujemy za każde wsparcie finansowe. Jesteś naszą nadzieją na ratunek. Rodzice ____  Zbiórkę można wspierać biorąc udział w licytacjach -> KLIK 'By widzieć świat własnymi Oczami' Aukcje Charytatywne Maria Żmuda ___ Śledź losy Marysi na Facebook -> KLIK Ratuj oczka Marysi zanim nowotwór zabierze wszystko - siatkówczak obuoczny  

169 077,00 zł ( 45,22% )
Brakuje: 204 811,00 zł
Franek Świąder
7:50:57  do końca
Franek Świąder , 7 lat

W drodze do lepszego jutra...

Kiedy synek skończył 2 lata, jego zachowanie zaczęło nas niepokoić. Zaczął być nerwowy, agresywny, w szczególności w niezrozumiałych dla niego sytuacjach. Nie potrafił się skoncentrować ani usiedzieć w miejscu. Franek od małego uwielbia kontakt z rówieśnikami, natomiast ma spore problemy w utrzymaniu tych relacji w sposób właściwy. Z zewnątrz mogłoby wyglądać na to, że jest niegrzeczny, rozpieszczony, ale my wiedzieliśmy, że kryje się za tym coś złego... Po długich i męczących poszukiwaniach usłyszeliśmy, że za problemy synka odpowiada autyzm, i tak zaczęła się nasza wyczerpująca droga. Z jednej strony poczuliśmy ulgę, a z drugiej przerażenie – jest tak strasznie ciężko, ale my nie możemy się poddać przecież to nasze największe szczęście, nasz kochany Franuś...Na domiar złego syn jest alergikiem i ma astmę oskrzelową, przez co często chwytają się go różnego rodzaju infekcje. Obecnie jest pod stałą opieką wspaniałych specjalistów takich jak: psycholog, psychiatra, neurologopeda, alergolog, pulmonolog i fizjoterapeuci. Zapewniając mu optymalną opiekę i  rozwój intensywnie uczęszczamy na zajęcia terapeutyczne, dzięki którym Franek robi olbrzymie postępy i jest duża szansa na to, by w przyszłości funkcjonował samodzielnie oraz radził sobie w życiu codziennym. Wszystkie te wizyty i zajęcia są bardzo kosztowne, zaczyna nas nie stać na ich finansowanie. Dlatego też prosimy o wsparcie poprzez przekazanie 1,5% oraz jakiejkolwiek wpłaty. Każda przelana złotówka zbliża Franka do lepszego jutra... Z góry dziękujemy za okazaną pomoc!Z wdzięczności rodzice FrankaBogna i Adam  

1 768 zł
Sławomir Sawicki
7:50:57  do końca
Sławomir Sawicki , 48 lat

By nasze życie przestało być koszmarem! Pomóż mi uratować męża!

Od maja domem mojego męża jest oddział intensywnej terapii, a jego życiem – przeraźliwy strach. Tak bardzo chciałabym odzyskać codzienność, którą wiedliśmy przed chorobą... Jednak czas ucieka nieubłaganie, a rozwiązań zaczyna brakować... 29 maja 2021 roku Sławek źle się poczuł. Szybko został przewieziony do szpitala, gdzie szczegółowe badania wykazały, że za jego stan odpowiedzialna jest bakteria Listerii, która spowodowała uszkodzenia pnia mózgu i móżdżku! Później wszystko działo się tak szybko – krwotok, walka o życie i długa lista druzgocących diagnoz – przewlekła niewydolność oddechowa, niedowład czterokończynowy, uszkodzenia kory nadnerczy, szczękościsk... Długo nie docierało do mnie to, co się stało. Cała nasza rodzina była przerażona i zdruzgotana. Sławek w jednej chwili stał się osobą niepełnosprawną, zależną od innych. Całkowicie stracił sprawność, samodzielność, a jego bezwładne ciało leżało oplątane kablami aparatury podtrzymującej życie.... Dla bliskiej osoby to przeraźliwy widok. Niestety, mimo ciężkiej walki i ogromnej determinacji Sławka, jego stan po wielu tygodniach wciąż określany był jako ciężki. W końcu lekarze na oddziale intensywnej terapii zaczęli rozkładać ręce. Przekazali mi informacje, że nie są już w stanie nic więcej zrobić... W jednej chwili poczułam się bezradna i zdezorientowana...  Chcąc walczyć o życie ukochanego męża, zaczęłam rozpaczliwie szukać pomocy. Trafiłam na prywatny ośrodek rehabilitacyjny, gdzie mężem mogą zająć się odpowiedni specjaliści. Terapia w tamtejszej placówce jest niesamowicie skuteczna. Koszty są jednak ogromne, a czas nie jest naszym sprzymierzeńcem... Oprócz rehabilitacji, Sławek będzie potrzebował opieki domowej, dalszego leczenia, specjalistycznego sprzętu medycznego czy regularnych wizyt u specjalistów. Niestety, wszystkie te koszty znacznie przewyższają nasze możliwości finansowe. Dlatego jestem tutaj i proszę Cię o pomoc! Każda złotówka może być tą, która przywróci mojemu mężowi, choć część dawnych umiejętności... Skoro Sławek nie ma możliwości zawalczenia o swoje zdrowie – muszę to zrobić za niego! Nie mogę latami bezczynnie patrzeć, jak jest więziony we własnym ciele... Zrobię dla niego wszystko, dlatego błagam o pomoc...  Aneta, żona

46 384 zł
Renata Piernikowska
7:50:57  do końca
Renata Piernikowska , 66 lat

By wobec choroby nie być bezsilnym... Pomóż odzyskać nadzieję!

Jeszcze niespełna czterdzieści lat temu rozpoznanie mięsaka było traktowane niemal jak wyrok śmierci. Dzisiaj można je skutecznie leczyć i zniszczyć z niezwykłą precyzją. Niestety w moim przypadku konieczna była amputacja nogi do podudzia... Chemioterapię przyjmowałam w zeszłym roku od marca do lipca. Leczenie nie uchroniło mnie przed dramatyczną decyzją odjęcia prawej nogi. Ratując życie, zostałam pozbawiona sprawności i pełnej samodzielności. Dla kobiety w moim wieku, z chorobami współistniejącymi jest to niezwykłe utrudnienie codzienności. Większość dni spędzam w mieszkaniu, poruszając się na wózku. Wejście na pierwsze piętro jest ponad moje siły. Zakupy, spotkania z sąsiadami czy zwykły spacer – to tylko wspomnienie i odległe marzenie. Mieszkanie, w którym żyjemy z mężem jest zupełnie nieprzystosowane do naszych potrzeb. Mąż jest po dwóch udarach i razem staramy się wspierać w swojej niedoli.  Nasz stan fizyczny zwyczajnie nie pozwala na samodzielne załatwienie wielu spraw, dlatego z całego serca apeluję i proszę o pomoc. Niezbędna będzie długa rehabilitacja jest gwarancją, bym mogła nauczyć się na nowo chodzić z protezą. Zawsze dbałam o dom i o męża. Do obecnego stanu nie da się przyzwyczaić – bardzo bym też tego nie chciała. Nadzieją jest dla mnie pomocna dłoń ludzi, nadzieją na to, że mój wycieńczony chorobami organizm podejmie jeszcze jedną walkę. Renata

3 514 zł
Zuzia Bahrynowska
7:50:57  do końca
Zuzia Bahrynowska , 3 latka

Zuzia przeżyła trudny poród, teraz walczy o sprawną przyszłość... Pomóż!

Ten jeden dzień, który miał być najpiękniejszym w moim życiu, okazał się koszmarem. Koszmarem, z którego nie mogę się obudzić... Cieszę się, że Zuzia jest z nami. Żyje – i to jest najważniejsze. Teraz muszę zrobić wszystko, by zapewnić jej bezpieczną przestrzeń i wspomóc jak najlepiej jej rozwój. Bo jedyne czego chcę, to by była szczęśliwa!  Całe 9 miesięcy czekałam, aż w końcu będę mogła ją przytulić. Zobaczyć jej śliczne oczka, obserwować każdy najmniejszy ruch… Kochać najbardziej jak potrafię. Lekarze nalegali, by Zuzia urodziła się naturalnie. Choć w dłoniach trzymałam zalecenie do cesarskiego cięcia, specjaliści próbowali inaczej rozwiązać moją ciążę. Męczarnia trwała ponad 10 godzin. Tętno córeczki zaczęło spadać, dopiero wtedy podjęto decyzję o zabiegu… Było już bardzo późno – za późno. Doszło do niedotlenienia. Pojawił się strach i niepewność jakie skutki wyrządził tak trudny poród. Niemoc, że już nic nie możemy zrobić. Mogliśmy jedynie wierzyć, że wszystko będzie dobrze, że sobie poradzimy i zapewnimy Zuzi wszystko, czego będzie potrzebować.  Z konsekwencjami nieszczęśliwego zdarzenia zmagamy się tak naprawdę w każdej chwili naszego życia! Zuzia ma stwierdzony opóźniony rozwój psychoruchowy. Mimo że niedługo skończy rok, wciąż nie siada i nie raczkuje, a każdy nasz dzień podporządkowany jest leczeniu i rehabilitacji...  Naszą trudną sytuację jeszcze bardziej skomplikowała wiadomość o wadzie genetycznej córeczki. Zuzia ma mikrodelecję 16 chromosomu. Jest pod regularną opieką neurologa i fizjoterapeuty. Jej dzieciństwo znacznie różni się od tego jak zaobserwować można u jej rówieśników. Grafik po brzegi wypełniony jest rehabilitacjami i wizytami u specjalistów… Każdy dzień to walka o najmniejszy sukces, który prowadzić będzie do sprawnego rozwój. Nawet w obliczu tak wielu problemów nie możemy się poddać! Dlatego dziś przyszło nam prosić wsparcie… Błagamy, pomóż nam! Razem możemy znacznie więcej... Mama Zuzi

4 850 zł

Obserwuj ważne zbiórki