Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Miłosz Smolewski
5:41:37  do końca
Miłosz Smolewski , 7 lat

Pomóżmy, by Miłosz miał takie szanse jak jego rówieśnicy!

Miłosz nasz synek ma 6 lat. Na początku nie wiedzieliśmy, że cokolwiek mu dolega, nie wiedzieliśmy, że czeka nas codzienna walka o jego samodzielność, zdrowie i przyszłość... Z czasem i po wielu konsultacjach dowiedzieliśmy się, co jest odpowiedzią jego zachowanie i nietypowe reakcje.  Miłoszek jest w spektrum autyzmu i ma ADHD. Wiele jego zachowań wynikających z chorób uniemożliwia mu swobodne funkcjonowanie i codzienność.  Synek ma orzeczenie o niepełnosprawności, a jego rozwój zależny będzie w dużej mierze od rehabilitacji i stałego leczenia.  Chcielibyśmy, żeby szczególnie teraz, gdy rośnie, gdy jego rozwój jest największy miał szeroki dostęp do różnych zajęć i terapii. Chcielibyśmy, żeby mógł chodzić do specjalnej placówki, chcielibyśmy by przede wszystkim miał szanse!  Prosimy o pomoc w finansowaniu walki o jego przyszłość. To naprawdę wiele dla nas znaczy!  Rodzice  

212 zł
Grzegorz Tyszka
5:41:37  do końca
Grzegorz Tyszka , 53 lata

Grzegorz wygrał walkę o życie. Teraz walczy o powrót do sprawności!

Razem z mężem wiedliśmy spokojne życie. Obowiązki, praca i zajmowanie się domem wypełniały nam codzienny czas. Byliśmy dumni z córki, która skończyła pierwszy rok studiów i mogliśmy rozpocząć przygotowania do urlopu. Los postanowił jednak przerwać naszą sielankę… Grzesiek był osobą bardzo aktywną - biegał, chodził po górach, grał w piłkę. Aktywność fizyczna i zdrowe odżywianie były wpisane w jego życie. Wspólnie przygotowywaliśmy się do następnego wyjazdu w góry, który miał dojść do skutku lada moment… Był 3 sierpnia. Grzegorz wrócił z pracy i poszedł pobiegać. Bardzo to lubił. Odstresowywał się w ten sposób, miał wtedy czas tylko dla siebie. Gdy wrócił do domu zaczął uskarżać się na silny ból głowy, który postanowił szybko skonsultować z lekarzem. Być może to właśnie jego przezorność uratowała mu życie… Dwa dni później, gdy Grzesiek czekał na tomografię komputerową głowy na oddziale diagnostyki obrazowej, stracił przytomność. Później okazało się, że doszło do rozwarstwienia tętnicy szyjnej. Lekarze nie byli w stanie udzielić żadnej konkretnej informacji. Dla Grześka zaczęła się najgorsza, najtrudniejsza walka, a dla nas moment paraliżującego strachu.  6 sierpnia sytuacja zdawała się być względnie opanowana. Grzesiek się obudził, rozmawiał ze mną – jednak nie miał kontroli nad prawą stroną swojego ciała. Starałam się go uspokoić. Mówiłam, że to stan przejściowy – jest silny, sprawny, więc po rehabilitacji szybko wróci do sprawności. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, że najgorsze dopiero przed nami… Dzień później byłam przy Grześku w szpitalu. Poprosił o to, bym odwołała nasz urlop ze względu na jego stan. Rozmawialiśmy o zbliżającym się, kolejnym roku akademickim naszej córki i późnym popołudniem pożegnaliśmy się, a ja wróciłam do domu. Chciałam chwilę odpocząć przed kolejnym dniem w pracy. W najgorszych scenariuszach nie spodziewałam się, że jeszcze tego samego dnia otrzymam telefon ze szpitala. Zadzwonił około 23.00. Moje życie na chwilę się zatrzymało, a informacja, którą mi przekazywano, jakby do mnie nie docierała – Grzegorz stracił przytomność, a w jego głowie powstał krwiak.  8 sierpnia z samego rana razem z córką byłyśmy w szpitalu, poinformowano nas że krwiak jest nieoperacyjny, a duża część mózgu Grześka jest zalana krwią. Kazano nam się pożegnać... To są chwile, których człowiek nie zapomni do końca życia - kiedy ból rozrywający serce miesza się z ogromnym zaciśnięciem żołądka, a w głowie krąży jedno pytanie - dlaczego on? Nie da się przygotować na to, że za chwilę może być koniec. Nie da się pożegnać. Po powrocie do domu, znów zadzwonił telefon. Tak bardzo bałam się go odebrać. Zadzwonili ze szpitala: „Podejmujemy się operacji, ale szanse są naprawdę małe. Proszę się modlić” – usłyszałam.  Dostałyśmy promyk nadziei. Czas oczekiwania po operacji był najdłuższymi godzinami naszego życia. Po zakończonym zabiegu nikt nie był w stanie nic konkretnego powiedzieć poza tym, że nie udało się wyciąć całego krwiaka. Usłyszałyśmy jedynie – „Trzeba czekać". Przez dwa tygodnie Grzegorz pozostawał w stanie śpiączki farmakologicznej.  23 sierpnia lekarze wybudzili Grześka. Był w stanie otwierać oczy, reagować na bodźce bólowe, ściskać lewą pięść i ruszać lewą nogą. Wydarzenia z początku sierpnia pozostawiły ogromny ślad w jego głowie i stan po wybudzeniu utrzymuje się do dnia dzisiejszego. Jedyną szansą na samodzielne funkcjonowanie Grzegorza jest teraz kosztowna rehabilitacja.   Dzięki poprzedniej zbiórce mąż miał zapewnioną specjalistyczną opiekę. Przed nami jednak wizja jeszcze wielu miesięcy, a może nawet lat rehabilitacji, co wiąże się z ogromnymi kosztami, których nie jesteśmy w stanie pokryć samodzielnie. Potrzebujemy środków, aby opłacić kolejne miesiące neurologopedii czy fizjoterapii oraz zakupić niezbędne leki i środki medyczne. Bardzo prosimy Was o wsparcie!  Aleksandra, żona

5 963 zł
Ksawery Zaremba
5:41:37  do końca
Ksawery Zaremba , 3 latka

Walczymy o życie Ksawerego❗️Guz mózgu nie może wygrać... Pomóż❗️

Ksawery zaraz po skończeniu 2-lat trafił do szpitala na kontrole zastawki. Gdy miał 1.5 roku u synka zdiagnozowano ostrą postać wodogłowia. Lekarze przebadali go wszystkimi metodami, nie znajdując przyczyny. 22 grudnia 2022 roku przy okazji kontroli zastawki, lekarze, wykonując rezonans, wykryli nowotwór rdzenia kręgowego z licznymi skupiskami ognisk nowotworowych. Teraz walczymy o życie synka  z nadzieją, ze wszystko skończy się pomyślnie… Gdyby kilka tygodni temu ktoś spojrzał na naszego synka, nawet nie pomyślałby, że w jego głowie zaczyna dziać się dramat, który wywróci życie całej naszej rodziny do góry nogami. Nie mamy czasu na rozpacz… Musimy działać jak najszybciej. Usłyszeliśmy wyrok dla naszego synka – to najcięższy typ nowotworu, którego nie da się operować. Ta okrutna diagnoza nie daje nam spać bo wiemy, że mamy małe szanse, jeśli nie znajdziemy nowoczesnego leczenia. Lekarze tak naprawdę nie wiedzą, co robić. Boją się operować, bo guz zlokalizowany jest na rdzeniu kręgowym. Już teraz wiemy, że przerzuty są w mózgu i móżdżku. Czekamy na wyniki badań i leczenie chemioterapią, jednak musimy wyjechać za granicę, bo choroba atakuje w zastraszającym tempie, a my nie możemy czekać. Z pomocą może przyjść klinika w Essen w Niemczech. Nie wiemy jaka będzie dokładna kwota leczenia, ale już wiemy, że będzie to bardzo kosztowne. Boimy się braku środków, ale jeszcze bardziej przeraża nas brak czasu. Ksawcio jest bardzo wesołym i dzielnym chłopcem. Jednak przez swoje problemy z zastawką i wodogłowiem, dokładnie wie, z czym wiąże się pobyt w szpitalu. Na widok pielęgniarek wpada w paniczny strach. Płacze i krzyczy, że nie chce… To łamie nasze serca na milion kawałków, jednak wiemy, że bez tego może stać się najgorsze. Prosimy Was o pomoc. Wesprzyj naszą walkę, pomóż nam uratować naszego synka. My wierzymy, że się uda, jednak sami nie damy sobie rady. Każda wpłata, każde udostępnień to ogromna szansa dla Ksawerego. Błagamy… To nie czas na pożegnania… Martyna i Mateusz, rodzice ➤ Ksawery kontra nowotwór – śledź walkę chłopca na FB ➤ Wspieraj zbiórkę Ksawcia poprzez LICYTACJE 

313 743 zł
Piotr Kozioł
5:41:37  do końca
Piotr Kozioł , 46 lat

Wypadek sprzed lat nie daje o sobie zapomnieć. Pomóż!

Piotr miał jedynie 10 lat, kiedy uległ wypadkowi, w którego skutek stracił nogę. Po wypadku został zaopatrzony w protezę z koszem. Proteza ta była ciężka i niewygodna, zamiast ułatwiać poruszanie, utrudniała. Piotr nauczył się poruszać przy pomocy kul ortopedycznych i korzysta z nich do dziś. Wraz z upływem czasu i postępem medycyny dla Piotra pojawiła się nowa szansa.  To zabieg osseointegracji. Pozwoli on poprawić jakość życia, a polega na śródkostnym wszczepieniu implantu (endoprotezy), który następnie mocuje się  bezpośrednio do zewnętrznych elementów protezy. Na co dzień Piotr jest zdany na siebie, pomimo swoich ograniczeń pracuje i sam zajmuje się domem. Niestety zebranie ogromnej kwoty pieniędzy, która sięgnie nawet 150 tysięcy złotych, jest poza jego zasięgiem, dlatego w jego imieniu bardzo prosimy o pomoc! ➡️ Licytuj i pomóż Piotrowi! ➡️ FB: Proteza dla Piotra -Licytacje ➡️ FB: Osseointegracja (proteza) dla Piotra  

115 635,00 zł ( 64,76% )
Brakuje: 62 919,00 zł
Maksymilian Chrapkowicz
5:41:37  do końca
Maksymilian Chrapkowicz , 26 lat

Borelioza zabrała sprawność, ale nie marzenia... Wspomóż walkę Maksa!

Mam na imię Maks i mam 25 lat. Moje problemy zdrowotne zaczęły się 4 lata temu, gdy mój stan zdrowia zaczął się znacznie pogarszać. W wakacje 2019 roku objawy postępowały do tego stopnia, że zostałem zmuszony do korzystania z wózka inwalidzkiego. Nie miałem sił, by poruszać się o własnych nogach…  Początkowa diagnoza była bardzo trudna dla mnie – stwardnienie rozsiane. Podjąłem leczenie, które niestety nie pomagało. W międzyczasie drążyłem tę kwestię i szukałem innej możliwości mojej niedyspozycji i tym sposobem od lipca 2020 roku leczę się na boreliozę. Diagnoza została postawiona przez lekarza chorób zakaźnych. Od tamtego momentu stale uczęszczam na rehabilitację. Choroba w moim przypadku za główny cel obrała sobie nogi. Zanik mięśni i początkowa diagnoza, a co za tym idzie leczenie, spowodowały, że szybka utrata mięśni nijak ma się do czasu ich odbudowy. Jest to zdecydowanie długi, wymagający i pracochłonny czas, ale się nie poddam i osiągnę zamierzony cel! Rehabilituję się od 2019 roku, czyli od momentu, w którym zostałem zmuszony korzystać z wózka inwalidzkiego. Początkowo były to turnusy rehabilitacyjne nieodpłatne z NFZ oraz ćwiczenia w domu we własnym zakresie. Jednak, aby zwiększyć postępy, trzeba było zintensyfikować rehabilitacje i podjąć je prywatnie. Od tego momentu wraz z kolejnymi dniami rehabilitacji zaczęły pojawiać się kolejne mniejsze sukcesy, które wspólnie tworzą coraz większe sukcesy. Do momentu, w którym choroba przejęła stery nade mną, prowadziłem normalne życie jak moi rówieśnicy. Czerpałem z życia pełnymi garściami, realizowałem plany, marzenia, pasje i snułem oraz odkrywałem nowe. Moją największą pasją jest motoryzacja oraz muzyka, która towarzyszy mi każdego dnia. Różnica w moim życiu względem zaostrzenia choroby a dzisiaj, jest znacząca i zauważalna, gdyż coraz więcej a przede wszystkim pewniej poruszam się o chodziku. Jestem też bardziej samodzielny. To jednak jeszcze nie koniec mojej rehabilitacji, lecz aby to było możliwe, potrzebne są duże nakłady finansowe, których coraz częściej mi brakuje. Zwracam się do Ciebie z prośbą o pomoc i wsparciu w powrocie do pełnej sprawności. Każda złotówka to kolejny krok, który sprawia, że jestem coraz bliżej celu.  Dziękuję każdemu, kto udostępni tę zbiórkę czy zechce ją wspomóc. Maks

8 852,00 zł ( 18,75% )
Brakuje: 38 340,00 zł
Justyna Miłczak
5:41:37  do końca
Justyna Miłczak , 45 lat

Pomóż, błagam... Nim przestanę chodzić na zawsze!

Mam na imię Justyna. Na co dzień  pomagam potrzebującym — jestem pielęgniarką, ale los bywa przewrotny i dziś sama proszę Was o pomoc.  Cierpię na zaawansowaną postać dyskopatii kręgosłupa od odcinka szyjnego po odcinek lędźwiowy. Jestem po trzech operacjach, które miały dać poprawę, a jedyne co przyniosły o tylko większe cierpienie. Niedawno uległam również wypadkowi, co tylko pogłębiło mój problem... Nikt nie chciał podjąć się operacji — zbyt duże ryzyko tego, że dostanę po niej paraliżu i nie będę sama chodziła. Codziennie zmagam się z ogromnym bólem, mam problemy z poruszaniem się, jestem zależna od pomocy najbliższych. Nie jestem również zdolna do powrotu do pracy. Nadzieję na lepsze jutro dała mi prywatna klinika, która specjalizuje się w operacjach tego typu schorzeń. Jest to jedyne miejsce w Polsce, które chce podjąć się operacji i pomocy mi! Niestety koszty z tym związane przekraczają moje możliwości finansowe - stąd moja prośba o pomoc. Chciałabym znów żyć bez bólu, być w pełni sprawna i pomagać w pracy tym, którzy tego najbardziej potrzebują.  Dziękuję za każdy gest wsparcia! Justyna

5 968 zł
Nadia Voynovska
5:41:37  do końca
Nadia Voynovska , 60 lat

Cierpienie jest nie do zniesienia! Błagam, pomóż mi...

To moje drugie podejście do zebrania środków na operację. Tym razem ból nie jest do zniesienia... Dom staje się więzieniem! Kolano zaczęło boleć 8-10 lat temu, prawdopodobnie przez pracę fizyczną. Przyjechałam do Polski wiele lat temu, ciężko pracowałam — zbierałam truskawki, wiśnie, pracowałam w polu, sprzątałam itp. W tej chwili choroba zamyka mnie w domu...  Błagam, proszę o pomoc! Moja historia:  Przeraża mnie obserwowanie cierpienia własnej mamy… ale jeszcze większy ból sprawia bezsilność wobec postępującej choroby, która sprawia, że każdy dzień wiąże się z rosnącym cierpieniem…  Dla większości ludzi to uczucie zupełnie obce. Niestety, dla mojej mamy to codzienność. Ból powodowany chorobą nie znika nawet na chwilę, a każda próba wykonania ruchu potęguje go do niewyobrażalnych rozmiarów. Kiedy własne ciało jest największym przeciwnikiem, którego nie sposób pokonać. Nazwa choroby mówi właściwie niewiele - zwyrodnienie kolan. Brzmi niegroźnie, prawda? A jednak dolegliwości wynikające ze schorzenia to dla mojej mamy prawdziwe przekleństwo.  Czasem zadaję sobie pytanie - jak długo można tak cierpieć?! Jak żyć, pozwalać sobie na marzenia i plany, kiedy w głowie pojawia się jedna myśl, a właściwie to życzenie, by ból zniknął - najlepiej raz na zawsze…  Dotychczasowe zabiegi okazały się niewystarczające, a nadzieja, która się pojawiała, pękała w krótkim czasie niczym bańka mydlana. Wyczerpaliśmy już wszystkie środki i możliwości, a mama wciąż cierpi. W tym momencie możemy zatrzymać rozwój choroby tylko decydując się na skomplikowaną operację, która niestety nie podlega refundacji. Koszt jest całkowicie poza naszym zasięgiem. Wiesz, co to oznacza dla mojej mamy? Kolejne miesiące, a być może lata cierpienia… Potrzebujemy Waszej pomocy i wsparcia, by wyrwać mamę z piekła bólu. Twój najmniejszy gest może być dla niej ratunkiem!  Tak bardzo chciałabym zabrać ją na spacer… Pójść w nasze ulubione miejsca, znów zobaczyć na jej twarzy uśmiech. Najważniejszy prezent, którego nie mogę jej podarować samodzielnie. Możemy to jednak zrobić razem! Jeśli połączymy siły moja mama dostanie szansę na sprawność i odzyska życie, które choroba odbierała od lat. Nie wiem, jak prosić o pomoc - nigdy nie musiałam tego robić, ale w tym momencie nie mam wyboru. Walczę o jedną z najbliższych mi osób, a kiedy znów widzę na jej twarzy grymas bólu, mam ochotę złapać ją za rękę i wyrwać z potwornej pułapki, w której zaciska ją choroba.  Boję się, że ból i komplikacje odbiorą mamie sprawność. Wiem, że wózek oznacza dla niej wyrok… Wciąż jednak trzymam się maleńkiej iskierki nadziei - bo jeszcze nie wszystko stracone. Potrzebujemy twojej pomocnej dłoni, by pokonać największą przeszkodę. Chciałabym móc powiedzieć, że niebawem ból zniknie - tym razem bezpowrotnie. Proszę, pomóżcie!

595,00 zł ( 0,99% )
Brakuje: 58 980,00 zł
Marysia Leoszko
5:41:37  do końca
Marysia Leoszko , 11 lat

Zbyt wczesny poród naznaczył całe życie Marysi. Pomóż!

Dziękujemy darczyńcom za pomoc przy poprzedniej zbiórce. Dzięki Wam nasza codzienność wygląda lepiej...  Jednak walka Marysi to również jej przyszłość. Chcielibyśmy prosić o dalsze wsparcie. Choroba i wszystkie jej skutki nie odpuszczają, a Maria zasługuje jak każde inne dziecko na marzenia i ich spełnianie.  Leczenie córki to długa i kosztowna rehabilitacja oraz możliwość wyjazdów na turnusy.  Chcielibyście znów nam pomóc? Prosimy o wsparcie!  Nasza historia:  Odejście wód płodowych w 18 tygodniu ciąży nie zwiastowało niczego dobrego... Całe szczęście ciążę udało się jeszcze donosić do 25 tygodnia – dzięki temu Marysia przeżyła. Była maleńka jak okruszek, przez trzy miesiące przebywała w szpitalu, walcząc o każdą chwilę tu, na świecie. Dzisiaj Marysia potrzebuje intensywnej rehabilitacji, by móc walczyć ze skutkami wcześniactwa...  1 stycznia 2013 – tego dnia urodziła się Marysia. Ważyła zaledwie 800 gramów – mniej niż jej pierwszy pluszowy miś. Jeszcze w szpitalu zdiagnozowano: encefalopatię okołoporodową (skrajne wcześniactwo i niedotlenienie wewnątrzmaciczne), zapalenie płuc, niedrożność przewodu pokarmowego, niedokrwistość wcześniaczą, niedoczynność tarczycy… Walczyła z wieloma groźnymi przeciwnikami. Przeszła kilka poważnych operacji. W szpitalu spędziłyśmy 3 długie miesiące… Córeczka okazała wielką wojowniczką, która z całych sił pragnie żyć, a my robimy wszystko, aby w przyszłości miała szansę na samodzielność! U Marysi zdiagnozowano dziecięce porażenie mózgowe w stopniu umiarkowanym, a także od urodzenia opóźniony rozwój psychomotoryczny i objawy uszkodzenia CUN, przez co pozostaje pod ciągłą opieką neurologa dziecięcego, psychologa, rehabilitanta, logopedy, okulisty, laryngologa, pediatry… Marysia nie mówi i nie chodzi, potrzebuje naszej pomocy we wszystkich czynnościach. Niestety NFZ refunduje tylko 1 godzinę rehabilitacji tygodniowo, co jest kroplą w morzu potrzeb Marysi. Córeczka wymaga stałej wielospecjalistycznej rehabilitacji, bez której straci wszystko to, co udało jej się z takim trudem wypracować.  Przeszłyśmy z Marysią bardzo wiele trudnych chwil. Wygrałyśmy walkę o życie i to jest najważniejsze. Niestety wciąż musimy walczyć o jej zdrowie, ponieważ wcześniactwo pociągnęło za sobą bardzo przykre konsekwencje. Proszę Was o pomoc, bym mogła zapewnić Marysi jak najlepsze życie...

7 680,00 zł ( 21,19% )
Brakuje: 28 555,00 zł
Ewa Luks
5:41:37  do końca
Ewa Luks , 54 lata

Ewa wciąż walczy o sprawność i potrzebuje wsparcia!

Moja ukochana mama to osoba, która zawsze kipi dobrą energią i zapałem do życia. Zanim doszło do poważnych komplikacji z jej zdrowiem, uwielbiała aktywnie spędzać czas z wnukami. Nie istniały dla niej żadne przeszkody, a przynajmniej tak nam się wydawało. Los przygotował jednak przykrą niespodziankę… Pod koniec lipca 2021 roku mama usłyszała, że musi przejść operację kręgosłupa w związku z przepukliną piersiową. To miał być rutynowy zabieg. Lekarze zapewniali, że czwartego dnia po zabiegu mama wyjdzie ze szpitala na własnych nogach. Tymczasem z jednej operacji, w ciągu tygodnia zrobiły się trzy, podczas których okazało się, że rdzeń kręgowy mamy jest uszkodzony!  Myśl o tym, że mama nie będzie mogła chodzić, tańczyć, żyć aktywnie tak, jak wcześniej, była straszna! Mijały kolejne miesiące pobytu na szpitalnym oddziale rehabilitacyjnym, które nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. Mama mierzyła się z ciągłym bólem, który uniemożliwiał jej powrót do sprawności.  Na szczęście od grudnia 2021 roku mama jest już z nami w domu. Dzięki Waszej pomocy, udało nam się skontaktować z dobrym specjalistą. Jedyną nadzieją na powrót do sprawności są intensywne rehabilitacje, które wzmocnią mięśnie rąk i kręgosłupa. Już teraz zauważamy postępy. Mama nie jest już osobą leżącą, coraz częściej jest w stanie korzystać z wózka inwalidzkiego. Bardzo proszę Was o dalsze wsparcie dla mojej mamy, aby z dnia na dzień mogło być tylko lepiej i aby udało jej się pokonać wszystkie przeszkody na drodze po sprawność!  Marta, córka

557 zł

Obserwuj ważne zbiórki