Your browser is out-of-date and some website features may not work properly.

We recommend updating your browser to the latest version.

On siepomaga.pl we use cookies and similar technologies (own and from third parties) for the purpose of, among others, the website proper performance, traffic analysis, matching fundraisers, or the Foundation website according to your preferences. Read more Detailed rules for the use of cookies and their types are described in our Privacy Policy .

You can define the preferences for storing and accessing cookies in your web browser settings at any time.

If you continue to use the siepomaga.pl portal (e.g. scroll the portal page, close messages, click on the elements located outside messages) without changing privacy-related browser settings, you automatically give us the consent to letting us and cooperating entities use cookies and similar technologies. You can withdraw your consent at any time by changing your browser settings.

I don’t want to wait for my death

Agnieszka Strzębińska

I don’t want to wait for my death

Fundraiser goal:

Terapia immunologiczna w Niemczech

Fundraiser organizer: Fundacja Siepomaga
Agnieszka Strzębińska
Gorzów Wielkopolski, lubuskie
Nowotwór piersi Triple negativ z przerzutami do płuc
Starts on: 14 March 2016
Ends on: 28 September 2016

Fundraiser result

Najtrudniej przekazywać właśnie takie wiadomości…

Niestety, wczoraj 29.09.2016 roku dowiedzieliśmy się, że Agnieszka zakończyła walkę z rakiem.  Nowotwór okazał się śmiertelnym przeciwnikiem. Jeszcze kilka dni wcześniej Agnieszka kontaktowała się z nami, prosząc o przedłużenie zbiórki. Tak trudno uwierzyć, że nie ma już jej wśród nas…

Łączymy się w bólu z rodziną i przyjaciółmi Agnieszki, a szczególnie z jej malutką córeczką Alą. Wola życia, determinacja w walce i siła Agnieszki zawsze będzie nam imponować.

Zebrane środki na bieżąco wydawaliśmy na leczenie Agnieszki i większości zostały wydatkowane. Pozostała kwota zostanie przekazana na ratowanie życia innego podopiecznego Fundacji Siepomaga.

Fundraiser description

- Mamusiu, zmówię paciorek za Ciebie - mówi 5-letnia Ala. Agnieszka nie chciała, żeby jej córka musiała tak szybko dorastać, nie chciała, żeby musiała się za nią i o nią modlić. Widzi przed oczami malutką dziewczynkę, którą sama była ponad 20 lat temu, kiedy jej mama walczyła z tym samym rakiem. Przegrała, Agnieszka została sama. Nie chce, żeby ta historia zatoczyła okrutne koło. Dlatego, gdy po raz kolejny Ala pyta: Czy Ty też umrzesz, tak jak babcia? - odpowiada. - Nie, ja będę żyć.

Tysiące razy Agnieszka badała piersi. Do znudzenia te same okrężne ruchy podczas kąpieli. Milimetr po milimetrze krążyła, badając teren. Żadnej śmiertelnej wypukłości, żadnej nowotworowej miny, którą rozbroić można było tylko na oddziale onkologii. Aż do 2014 roku. 3 miesiące wcześniej miała badania u lekarza, nic nie było, cudownie zdrowo. I któregoś dnia podczas kąpieli palec trafił na przeszkodę - mały guzek w piersi. Tyle lat Agnieszka bała się tej chwili, a w tym momencie cała była strachem. Nie myślała o sobie, nie myślała o śmierci - myślała o 5-letniej, błękitnookiej córeczce Ali i wszystkich pustkach w jej małym życiu, które może spowodować nowotwór. - Już mnie nie ma... Ala zostaje sama... płacze, tak jak ja płakałam z tęsknoty za mamą, gdy choroba mi ją zabrała. - myślała Agnieszka.

Dokładnie 2 dni przed 31 urodzinami Agnieszka usłyszała diagnozę: rak piersi: naciekowy, przewodowego w III stadium, trzy razy ujemny. Oznaczało to nowotwór, który rozwija się w zabójczym tempie, a szanse na przeżycie są bardzo małe. Te trzy minusy w diagnozie w praktyce oznaczały, że nowotwór nie reaguje na standardową chemioterapię, dlatego Agnieszka od razu dostała czerwoną, najmocniejszą mieszankę. I tak nie dawała nadziei na wyzdrowienie, nie dawała życia, tylko jego złudzenie na kilka miesięcy, może lat. Dla niektórych to i tak dużo, jednak Agnieszka patrzyła na swoją córeczkę i chciała tego życia więcej.

Skreślona, w oczekiwaniu na śmierć, z wielkim liczydłem strachu w głowie, które codziennie zabierało jeden koralik życia. Chemioterapia to w Polsce jedyne leczenie nowotworów piersi. Mimo że w przypadku Agnieszki nieskuteczne - nie było nic innego, po prostu miała czekać na śmierć. A ta już zostawiała pierwsze ślady, już groziła: nie uciekniesz.

Gdy leczenie Agnieszki dobiegało końca, była załamana. Kończyła leczenie, ale nie była zdrowa. Patrzyła, jak walczą inni, gdzie szukają ratunku. Wtedy w jej ręce trafiła książka "Rak żywi się cukrem". Pojechała na konferencję, chciała posłuchać o tym, czy dieta może pomóc, a wróciła z nadzieją na wyzdrowienie. Szybko znalazła kontakt do lekarza w Niemczech, o którym usłyszała na wyjeździe. Pojawiła się nadzieja i szansa na życie. Terapia polega na odtruwaniu i wzmacnianiu organizmu, reguluje układ immunologiczny. Do tego dochodzi hipertermia oraz kilkugodzinne wlewy dożylne, iniekcje domięśniowe oraz szczepienia dendrytyczne.

Pierwsze ukłucie w klatce piersiowej - ból inny niż wszystkie. W kolejnych miesiącach Agnieszka potrafiła już rozpoznać ten ból, gdy rosły kolejne przerzuty. Płuca, skóra - gdy tylko można było, trzeba było wycinać fragmenty skóry zaatakowane przez nowotwór. Nowe komórki uciskają na nerwy. Boli ręka, promieniuje na szyję, plecy, uciska w klatce piersiowej. Bóle nowotworowe są tak mocne, że nie działają tabletki przeciwbólowe. Gdy w żyłach popłynie morfina, jest już wszystko jedno, niech płynie cokolwiek, co pokona ból.

Agnieszce nie jest szkoda piersi, kolejnych fragmentów skóry naszpikowanych rakiem. Czeka na moment, kiedy usłyszy "kończymy leczenie"  - chce tylko, żeby to powiedział lekarz, a nie rak. Chce wrócić do domu, do córki, a nie patrzeć gdzieś tam z góry na to, jak rośnie. Niestety, leczenie w Niemczech jest bardzo kosztowne – miesięcznie ok. 6.000 euro. Leczenie przewidziane jest do momentu pozbycia się przerzutów i wzmocnienia systemu immunologicznego, którego zadaniem jest pozbycie się komórek nowotworowych krążących we krwi i powodujących przerzuty.

Agnieszka widzi ślady walki z chorobą, wystarczy, że podwinie bluzkę, nogawkę - blizny ma na całym ciele. Znajomi mówią, że choroba zmieniła fryzurę Agnieszki, jej wyraz twarzy. Jednego nie zmieniła - chęci życia, dla siebie i dla córeczki. Agnieszka nie chce czekać na śmierć. Ma siłę do walki, lecz nie pieniądze, dlatego prosi wszystkich nas o pomoc.

Follow important fundraisers