
Samotna mama kontra rak❗️Ratuj życie, nim będzie za późno...
Fundraiser goal: ratowanie życia: leczenie onkologiczne, rehabilitacja
Fundraiser goal: ratowanie życia: leczenie onkologiczne, rehabilitacja
Fundraiser description
Mam na imię Ania, mam 46 lat i samotnie wychowuję 12-letniego synka Rafała. Rak piersi - gdy usłyszałam diagnozę, poczułam strach, jakiego nie zaznałam nigdy wcześniej... Bałam się, że to oznacza najgorsze - wyrok. Jeszcze bardziej bałam się o swojego syna - co go czeka, czy będzie wychowywał się bez mamy...? Walczę, choć boje się, że nie uda mi się wygrać... Proszę, pomóż mi.
Wieść o chorobie była szokiem, wiązała się z morzem wylanych łez. Potem jednak przyszła nadzieja, determinacja i wola walki. Z powodu nowotworu przeszłam mastektomię. Wiedziałam, że to bardzo ciężka operacja - nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo... Ból, rany, łzy. Było to jednak konieczne, aby pozbyć się tego potwora, który chciał zabrać moje życie.
Pamiętam, kiedy jechałam na salę operacyjną, pełna strachu, czy jeszcze wrócę... Pamiętam tamten dzień, jakby to było wczoraj, pamiętam swoje myśli. Każdą z nich kierowałam w stronę mojego syna... Wtedy miał dopiero 10 lat. Przez moją chorobę musiał szybko dorosnąć... Niestety, z powodu złych wyników prób wątrobowych nie przeszłam całego cyklu chemioterapii. Mimo to dalsze badania dawały ogromną nadzieję na to, że udało mi się pokonać chorobę. Byłam niemal pewna, że to, co złe, jest już za mną. W końcu mogłam przytulić mojego synka i poczuć ulgę, wiedziałam bowiem, że rak już mi nie zagraża. Byłam pewna, że odzyskałam życie...
Niestety, nowotwór jest niezwykle podstępną chorobą. Wrócił z siłą, jakiej się nie spodziewałam...

W maju poczułam przeraźliwy ból pleców, który promieniował aż do lewej nogi. Początkowo lekarz stwierdził rwę kulszową. To mnie uspokoiło - tak bałam się, że rak wrócił i znów zaatakował... Przepisane lekarstwa nie przyniosły niestety pożądanego skutku. Mijały tygodnie, a ból stawał się coraz dotkliwszy, pojawiły się też problemy z poruszaniem. Wtedy zostałam skierowana na kolejne badania. Szłam po odbiór wyników z duszą na ramieniu. Nie pozostawały złudzeń - wykazały przerzut do kości, wątroby i płuc.
Ta walka jest znacznie trudniejsza, bo znacznie silniejszy jest też mój przeciwnik... Nie mogę się jednak poddać! Muszę walczyć, muszę żyć! Miesiąc temu rozpoczęłam leczenie. Obecnie jestem po radioterapii i zaczęłam przyjmować chemioterapię w tabletkach. Niestety, walka o życie ma też swoją cenę. Od ponad miesiąca nie jestem w stanie się poruszać.
Kiedyś byłam pełną energii, młodą kobietą; nowotwór zrobił ze mnie osobę leżącą.... Nie mam siły, by wykonać najprostsze czynności. Potrzebuję pomocy, stałej opieki, asysty w codziennym życiu - żeby się wykąpać, przebrać... Konieczna jest też rehabilitacja, lekarstwa, konsultacje, wszystko, co da mi szansę pokonać nowotwór. Niestety, to wiąże się z dużymi wydatkami.
Cały czas walczę, bo mam dla kogo. Moim celem jest wychowanie Rafała, który pomimo niespełna 12 lat dzielnie się mną opiekuje. Pomagam i skorzystać z łazienki, sprząta, odbiera leki z apteki. Jest oddany całym sercem i jestem z niego bardzo dumna. Sam choruje na celiakię i obowiązuje go specjalna dieta.
Ja pomimo tak ciężkiej choroby staram się być… Być, trwać, walczyć! Jestem samotną matką, ale nie jestem sama. Mam kochającego synka, starszych rodziców oraz przyjaciółki. Każdy stara się mi pomagać w miarę możliwości, jednak mimo chęci nie zastąpią mi lekarza, fizjoterapeuty, wykwalifikowanej pielęgniarki czy opiekunki.
Moi bliscy są balsamem dla mojej duszy, potrzebuje też leku dla ciała, leku, który pozwoli mi wciąż żyć! Proszę, pomóż mi... Dobro wraca!
Anna