

25 lat i przeszczep serca - Błażej chce żyć dla swoich malutkich dzieci❗️Ratujmy go!
Fundraiser goal: Leczenie i rehabilitacja
Donate via text
Pledge 1.5% of tax to me
Pledge 1.5% of tax to me
Fundraiser goal: Leczenie i rehabilitacja
Fundraiser description
Błażej ma 25 lat, jest tatą dwójki małych dzieci... Całe życie powinno być przed nim! Tymczasem trwa dramatyczna walka o to, by w ogóle trwało! Jeszcze 2 lata temu Błażej był okazem zdrowia... Wirusowe zapalenie mięśnia sercowego sprawiło, że dzisiaj ratunkiem jest tylko przeszczep... Prosimy o pomoc, to życie nie może się tak skończyć...
"Mam na imię Błażej, mam 25 lat. Wydawało się, że jestem w wieku, w którym powinien być okazem zdrowia. Tymczasem dramatyczne wydarzenia spowodowały, że nie mogę nawet nosić zakupów czy wejść po schodach na pierwsze piętro... Moje serce zatrzymało się już trzy razy. Trzy razy mnie reanimowano... Ze zdrowego człowieka stałem się osobą o niewydolnym sercu, czekającą na przeszczep. Inaczej nie będę żył...
Pod koniec roku 2020 zachorowałem. Na początku wydawało się, że to nic poważnego... Niestety mój stan nagle się pogorszył. Trafiłem na SOR, skąd odesłano mnie z kwitkiem - był środek pandemii, uznano mnie za kolejnego pacjenta z koronawirusem... Byłem tak słaby, że przewracałem się, dusiłem, brakowało mu tchu. Kolejny szpital... Mój stan był taki, że musiano mnie ratować - powiedziano, że jakby trafił tu parę dni później, to już bym nie żył...
Okazało się, że mam wirusowe zapalenie mięśnia sercowego. Jego efektem jest przewlekła niewydolność serca... Mam też kardiomopatię rozstrzeniową oraz ciężką niedomykalność zastawki mitralnej i trójdzielnej. To był szok... Przeszedłem operację wszczepienia kardiowertera - defibrylatora w profilaktyce nagłej śmierci sercowej... To urządzenie, które działa, gdy serce przestaje pracować - pobudza je do pracy.

Każdy kolejny pobyt w szpitalu, każda kolejna rozmowa z lekarzem nie przynosiła dobrych informacji. Mam 25 lat, a moje serce jest na wykończeniu... Bez przeszczepu umrę. Wysiłek jest dla mnie zabójczy... Nie mogę się przemęczać, o pracy na tę chwilę nie ma mowy. Mam dopiero 25 lat, całe życie powinno być jeszcze przede mną... Mam dwoje małych dzieci - syn ma niecałe 3 latka, córeczka jest o rok młodsza. Chciałbym uczestniczyć w ich życiu i być zdrowy dla nich, aby mogły liczyć na zdrowego tatę... Chcę żyć, by mogły mnie pamiętać.
Jestem pod opieką szpitala we Wrocławiu, moim lekarzem prowadzącym jest profesor Zakliczyński. Za mną już pierwsza kwalifikacja do przeszczepu serca, kolejna odbędzie się w czerwcu. Mam wydane orzeczenie o niepełnosprawności - umiarkowane oraz całkowitą niezdolność do pracy.
Jestem dorosłym człowiekiem, a mogę liczyć jedynie na wsparcie rodziców... Jestem od nich całkowicie zależny. Jestem na utrzymaniu mamy, mieszkam z nią w wynajmowanym mieszkaniu, pomaga mi też tata. Jest nam bardzo ciężko. Nie mam żadnych środków na życie... Koszt samych leków to niemal 600 złotych miesięcznie! Czekam na stwierdzenia orzeczenia o niepełnosprawności....
Wierzę, że przeszczep będzie dla mnie początkiem nowego życia, aby jednak tak się stało, muszę go doczekać. Proszę o pomoc, bym wciąż mógł żyć..."