

Zapalenie rdzenia kręgowego, śpiączka, paraliż – pomóż Damianowi!
Fundraiser goal: Turnus rehabilitacyjny, zakup pionizatora, rehabilitacja
Donate via text
Fundraiser goal: Turnus rehabilitacyjny, zakup pionizatora, rehabilitacja
Fundraiser description
Jedną noc – tyle czasu potrzebował wirus, by wyniszczyć organizm naszego wtedy maleńkiego synka i z w pełni zdrowego dziecka przeobrazić go w dziecko z niepełnosprawnością. Zaczęło sie od wysokiej gorączki. Damian stracił przytomność i zapadł w śpiączkę.
Lekarze podjęli heroiczną walkę o jego życie. W końcu podali diagnozę, która brzmiała jak wyrok – zapalenie rdzenia kręgowego. Powiedzieli, że nasz syn umiera, że nawet jeśli przeżyje, to do końca życia będzie niepełnosprawny i leżący.
Ta wiadomość to był ogromny cios...Wpadłam w histerię, krzyczałam: „Ratujcie moje jedyne dziecko!”. Damian nawet nie oddychał samodzielnie podłączony do przeróżnych kabli i rurek… To aparatura medyczna podtrzymywała go przy życiu. Przychodziłam do szpitala każdego dnia, puszczałam synowi ulubione piosenki, mówiłam, że jestem, że czuwam, że ma walczyć! W głębi serca błagałam Boga o cud.
I nastał ten dzień! Damian się wybudził, jednak ku naszemu przerażeniu całkowicie sparaliżowany. Po 10 dniach został przeniesiony na oddział pediatrii i podłączono go do aparatury wspomagającej oddychanie. Stale pamiętam te bezsenne noce, gdy budziło mnie pikanie maszyny, kontrolującej jego oddech. Stan Damiana był bardzo ciężki, nie ruszał się. Każdego dnia modliliśmy się o cud. Nic innego nam nie pozostało. Byliśmy bezsilni. Po rezonansie okazało się, że tak ma już być zawsze. U syna wykryto dziury w rdzeniu kręgowym. Gdy dowiedzieliśmy się, że syn zostanie wypisany, zamiast radości czułam ogromny ból. „Jak chcecie go wypisać z tą całą aparaturą?” – pytałam lekarzy. Damian był zacewnikowany, nie oddychał samodzielnie.

Jedyne, co dawało nam siłę, to modlitwa i głęboka wiara, że nastąpi cud. I cud się zdarzył w dzień Wigilii Bożego Narodzenia. Synek poruszył rączką! To stało się naszą siłą napędową. W jednej sekundzie dodało niezrównanych sił. Damian zaczął wracać do zdrowia. Uczyłam go przełykać, jeść, bo wcześniej był karmiony przez sondę. Zaczął też oddychać bez maski tlenowej. Następnie opuścił klinikę i trafił do Szpitala Rehabilitacyjnego w Jastrzębiu-Zdroju. Tam Bóg poddał nas kolejnej próbie – Damian dostał zapalenia płuc i trafił na oddział intensywnej opieki medycznej pod respirator. Lekarze uratowali mu życie po raz kolejny.
Obecnie Damian jest już uczniem pierwszej klasy liceum. Bardzo dobrze się uczy. W przyszłości chce zostać informatykiem. Rehabilitacja przynosi ogromne korzyści. Syn zaczyna siadać, samodzielnie staje, zaczyna robić pierwsze kroki. Gdy zobaczyłam, jak chodzi w egzoszkielecie, rozpłakałam się ze szczęścia. Myślę o tych rzeczach, które odebrał nam wirus. Nie cofnę jednak czasu, możemy tylko pracować nad tym, by było lepiej. Możemy mu pomóc dalszą intensywną rehabilitacją. Już tak niewiele trzeba, by chodził w pełni samodzielnie.
Błagam o pomoc. Rehabilitacja to jedyna szansa dla Damiana, a nam brakuje już na nią środków. Nie możemy jej zaprzestać. Musimy walczyć dalej! Patrzę na syna i widzę, że się nie poddaje, a wózek inwalidzki go nie odgranicza: trenuje rugby, tańczy taniec towarzyski, gra w piłkę nożną na pozycji bramkarza.
Wierzę, że na ziemi są aniołowie, którzy pomogą mu wstać na własne nogi. Proszę o wsparcie! Tylko Wy jesteście w stanie nam pomóc. Każdy grosz się liczy.
Rodzice Damiana