Money box

Dasz radę Magda

Organizer's avatar
Organizer:ONKO SERDUSZKA

The money box was created on the initiative of the Organizer who is responsible for its content.

W ósmym tygodniu ciąży poczułam ból. Najpierw w ramieniu, potem pod pachą i piersi. Pomyślałam, że może to normalne – przecież jestem w ciąży. Ale piersi stawały się coraz twardsze, bolesne. Zgłosiłam to lekarce. Zrobiła USG. Zamilkła. "Coś tu jest…" – powiedziała.

Tydzień później już wiedzieliśmy. Rak. Złośliwy nowotwór piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Zawalił się cały mój świat. Miałam w sobie nowe życie, a jednocześnie we mnie zaczęła się walka o przetrwanie. 14 października biopsja. 21 – diagnoza. 13 listopada – pierwsza chemioterapia. W ciąży.

Przyjmowałam chemię, nosząc pod sercem moją córeczkę. Każda wizyta i kroplówka, wszystko z myślą o tym, by przeżyć i móc ją kiedyś przytulić. 5 kwietnia urodziłam zdrową silną dziewczynkę. Ważyła 3800 gramów, 10 punktów w skali Apgar. To był najpiękniejszy moment mojego życia. Ale nie mogłam cieszyć się długo…

Zaledwie dwa tygodnie po porodzie wróciłam na chemię. Leczenie trwa bez przerwy. Codzienne wyjazdy, godziny spędzone w szpitalu, kolejne cykle. I świadomość, że przede mną jeszcze więcej bólu – operacja amputacji piersi i węzłów chłonnych. Już latem.

A po niej długa i kosztowna rehabilitacja. Rehabilitacja, którą jak powiedzieli mi lekarze, muszę rozpocząć niemal natychmiast, by nie stracić sprawności ręki.  Rok oczekiwania na NFZ. A ja nie mam roku. Mam małe dziecko. Mam trójkę starszych dzieci. Mam tylko jedno życie.

Dojeżdżam na leczenie dziesiątki kilometrów. Wydajemy tysiące złotych miesięcznie na paliwo, opiekę, środki medyczne. I już wiem, że bez pomocy, nie damy rady. Leczenie onkologiczne, wyjazdy, opieka nad dziećmi, rehabilitacja… To koszty, które mnie przerastają. Mimo ogromnego wsparcia bliskich – nie wystarcza.

Nie proszę o luksusy. Proszę o szansę na życie. Proszę Was, jako mama, jako kobieta, jako człowiek, pomóżcie mi przetrwać to piekło. Pomóżcie mi, by doszło do operacji. Pomóżcie mi przejść przez nią. I wrócić do siebie. Do moich dzieci. Każda złotówka to więcej niż pieniądz. To nadzieja. To czas, którego tak bardzo potrzebuję.

Z całego serca dziękuję każdemu, kto przeczyta tę historię, kto przekaże choć grosz, kto udostępni, kto pomyśli o mnie ciepło. Jesteście moją szansą na przetrwanie. Nie chcę żegnać się z życiem. Mam dla kogo żyć. Pomóżcie mi zostać.

PLN 99,660GOAL: PLN 100,000
Donated by 2955 people

All funds accumulated in the money box are transferred
directly
to the Beneficiary's account:

Pledge 1.5% of tax

KRS0000396361
Purpose of 1.5% of tax0812131 Magdalena

W ósmym tygodniu ciąży poczułam ból. Najpierw w ramieniu, potem pod pachą i piersi. Pomyślałam, że może to normalne – przecież jestem w ciąży. Ale piersi stawały się coraz twardsze, bolesne. Zgłosiłam to lekarce. Zrobiła USG. Zamilkła. "Coś tu jest…" – powiedziała.

Tydzień później już wiedzieliśmy. Rak. Złośliwy nowotwór piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Zawalił się cały mój świat. Miałam w sobie nowe życie, a jednocześnie we mnie zaczęła się walka o przetrwanie. 14 października biopsja. 21 – diagnoza. 13 listopada – pierwsza chemioterapia. W ciąży.

Przyjmowałam chemię, nosząc pod sercem moją córeczkę. Każda wizyta i kroplówka, wszystko z myślą o tym, by przeżyć i móc ją kiedyś przytulić. 5 kwietnia urodziłam zdrową silną dziewczynkę. Ważyła 3800 gramów, 10 punktów w skali Apgar. To był najpiękniejszy moment mojego życia. Ale nie mogłam cieszyć się długo…

Zaledwie dwa tygodnie po porodzie wróciłam na chemię. Leczenie trwa bez przerwy. Codzienne wyjazdy, godziny spędzone w szpitalu, kolejne cykle. I świadomość, że przede mną jeszcze więcej bólu – operacja amputacji piersi i węzłów chłonnych. Już latem.

A po niej długa i kosztowna rehabilitacja. Rehabilitacja, którą jak powiedzieli mi lekarze, muszę rozpocząć niemal natychmiast, by nie stracić sprawności ręki.  Rok oczekiwania na NFZ. A ja nie mam roku. Mam małe dziecko. Mam trójkę starszych dzieci. Mam tylko jedno życie.

Dojeżdżam na leczenie dziesiątki kilometrów. Wydajemy tysiące złotych miesięcznie na paliwo, opiekę, środki medyczne. I już wiem, że bez pomocy, nie damy rady. Leczenie onkologiczne, wyjazdy, opieka nad dziećmi, rehabilitacja… To koszty, które mnie przerastają. Mimo ogromnego wsparcia bliskich – nie wystarcza.

Nie proszę o luksusy. Proszę o szansę na życie. Proszę Was, jako mama, jako kobieta, jako człowiek, pomóżcie mi przetrwać to piekło. Pomóżcie mi, by doszło do operacji. Pomóżcie mi przejść przez nią. I wrócić do siebie. Do moich dzieci. Każda złotówka to więcej niż pieniądz. To nadzieja. To czas, którego tak bardzo potrzebuję.

Z całego serca dziękuję każdemu, kto przeczyta tę historię, kto przekaże choć grosz, kto udostępni, kto pomyśli o mnie ciepło. Jesteście moją szansą na przetrwanie. Nie chcę żegnać się z życiem. Mam dla kogo żyć. Pomóżcie mi zostać.

Donations

Sort by
  • Anonymous donation
    Anonymous donation
    Share
    PLN 10

    🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀

  • Anonymous donation
    Anonymous donation
    Share
    PLN 10
  • Iwona i Krzysztof Stępniewscy
    Iwona i Krzysztof Stępniewscy
    Share
    PLN 50

    Życzymy zdrowia ❤️

  • Anonymous donation
    Anonymous donation
    Share
    PLN 20
  • Anonymous donation
    Anonymous donation
    Share
    PLN 20

    👍

  • Ula
    Ula
    Share
    PLN 25