"Babciu, żyj sto lat..." - Grażynka ma raka. Tylko jeden lek może ocalić życie!

Roczne leczenie nierefundowanym lekiem Bewacyzumab (Avastin)
Ends on: 10 December 2019
Fundraiser result
Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że 29 grudnia 2019 roku walka Pani Grażynki dobiegła końca. Teraz jest w miejscu, gdzie nie ma bólu, łez i chorób - bardzo w to wierzymy...
Córce Pani Grażynki, całej rodzinie i wszystkim bliskim składamy najszczersze wyrazy współczucia.
Fundraiser description
Babciu, a czy ty doczekasz do mojej komunii? - zapytała mnie ostatnio wnusia. Wie, że mam raka, że jestem bardzo chora. Wie, że mogę odejść… Bardzo bym chciała jeszcze żyć, każdy miesiąc jest bezcenny. Niestety, po trzech latach brania chemii, nie ma już dla mnie innego ratunku. Został jeden, jedyny lek — Avastin. To moja nadzieja, która kosztuje fortunę. Proszę Cię jako babcia, mama, żona, kobieta, która po prostu chce być tu jak najdłużej. Proszę o pomoc…
Niedawno była Pierwsza Komunia Święta mojego starszego wnuczka. W tym pięknym dniu pomyślałam, że może to będzie mój ostatni raz, że kolejnego takiego dnia nie doczekam. Alicja, młodsza wnuczka, ma dopiero 7 lat. Ile miesięcy przede mną? Tego nikt nie wie. Mimo tego, że leczę się już ponad trzy lata, pojawiły się przerzuty. Rak zajął wszystkie węzły chłonne, a ja już mam coraz mniej sił, coraz słabszą odporność. Lekarze powiedzieli, że jest dla mnie ostatnia szansa — lek Avastin, który zahamuje rozrost guzów, może nawet je zmniejszyć! To dla mnie oznacza więcej czasu z bliskimi! Niczego bardziej nie pragnę…
Wszystko zaczęło się w grudniu 2015 roku. Zaczęłam odczuwać dziwny ból brzucha, zauważyłam też opuchliznę. Wcześniej regularnie się badałam, wszystko było w porządku, dlatego przeżyłam szok, gdy okazało się, że opuchlizna to wodobrzusze, spowodowane… rakiem. Pierwsza diagnoza — nowotwór jajnika. Nie mogłam uwierzyć… Całe życie byłam aktywna, gdy mąż zachorował, wszystko ogarniałam, jeździłam pomagać mamie, która ma już 93 lata, często widziałam się z dziećmi, z wnukami. Nikt nigdy w naszej rodzinie nie miał raka, nigdy przez myśl mi nie przeszło, że to ja zachoruję… Niestety, choroba jest nieprzewidywalna. Dziś wiem, że może spotkać każdego…
Gdy wykryli ją u mnie, nowotwór był już w 3 stadium rozwoju. Złośliwy, rozsiany po organizmie. Od razu dostałam chemię, a potem przeszłam operację. Wycięli mi, co się dało: macicę, jajniki, węzły chłonne, wyrostek. Ostateczna diagnoza brzmiała: nowotwór złośliwy jajnika, przerzuty raka w sieci i czterech węzłach okołoaortowych. Zaczęła się walka…
Od 2016 roku nieustannie przyjmuję wyniszczającą chemię. Mimo leczenia wystąpiły kolejne przerzuty… Choć ciągle wymagam leczenia, w Polsce wyczerpały się już wszystkie refundowane możliwości. Został tylko Avastin… W planie mam 18 cykli, jednak koszt jednego to aż 15 tysięcy złotych! Pozbieraliśmy wszystkie dostępne pieniądze, żebym mogła zacząć leczenie. Niestety, na więcej już nas nie stać…
Właśnie skończyłam 48 cykl chemii, mam gorączkę, wysiada serce, mam wiele innych dolegliwości. Tak wygląda walka z rakiem — co chwilę dostajesz cios, ale musisz się podnieść, choć wiesz, że będą kolejne. Że znowu będzie bolało… Bardzo jednak chcesz żyć, więc trwasz, ciesząc się każdą chwilą. Wykańczający jest też stres. Nie da się myśleć o niczym innym, tylko o wyroku, który nade mną ciąży. Niektórzy mi mówią, że przecież też w każdej chwili może ich nie być, że nikt nie zna dnia ani godziny. To prawda, jednak gdy się jest zdrowym, nie myśli się o śmierci. A osoby chore budzą się i zasypiają z myślą — czy to będzie mój ostatni dzień, ostatnia noc?
Mówią mi też, żeby myśleć pozytywnie, bo to dużo daje. Tylko zawsze mówią to osoby, które są zdrowe… Staram się, jednak to niezwykle trudne. Mam raka, nie mam pieniędzy na leczenie. Ciągle mam jednak nadzieję, dlatego bardzo proszę o pomoc. Podaruj mi więcej czasu na tym świecie. Tak bardzo chciałabym doczekać Pierwszej Komunii wnuczki!