Pomocy – troje dzieci czeka na swojego tatę!
Roczna rehabilitacja, terapia logopedyczna
Ends on: 25 July 2022
Previous fundraisers:

Roczny turnus rehabilitacyjny
Roczny turnus rehabilitacyjny
Fundraiser description
Luty 2019. To wtedy zmieniło się całe nasze życie. Był piękny zimowy dzień, ferie w pełni. Czekałam z dziećmi na przyjazd męża, który miał do nas dołączyć następnego dnia. Niestety „jutro” nie nadeszło. Sebastian nigdy do nas nie dojechał, a dzieci nie widziały go od tego czasu…
Wyjazd w góry skończył się tragicznie i to nie przez brawurę męża, tylko przez niefortunny upadek na nartach. Sebastian po upadku nie zdołał się zatrzymać na oblodzonym stoku i zsunął się do krawędzi wzniesienia, spadając z wysokości 8 metrów. W telefonie, który zadzwonił, usłyszałam – „Upadek z 8 metrów, pęknięta czaszka, prawa strona mózgu całkowicie martwa, złamane wszystkie kręgi szyjne, ryzyko przerwania rdzenia kręgowego, niewydolność oddechowa, złamanie kości ramieniowej i barku. Lepiej, żeby Pani natychmiast przyjechała”.
Sebastian wybrał się na skitour w Tatry z przyjaciółmi. Zawsze był bardzo aktywny. Uprawiał paralotniarstwo, triathlon, kolarstwo, narciarstwo. Był wytrwały i nigdy się nie poddawał. Wszystko robił z ogromną pasją i zaangażowaniem, do każdego startu przygotowując się tak, jakby miał to być najważniejszy wyścig w jego życiu.
Nie wiedział, że ten, tak naprawdę najważniejszy wyścig, dopiero był przed nim i całą naszą rodziną. Smutek, bezsilność, złość... Uczucia się mieszają, myśli też.
Wsiadam w samochód i razem z 12-letnim synem jedziemy do szpitala oddalonego o 460 km. Dziewczynki, 8-letnia Lidzia i 6-letnia Zosia, zostają pod opieką przyjaciół. Gdy przyjeżdżamy na miejsce, lekarze nie pozostawiają nam żadnych złudzeń – powiedzieli, że mąż raczej nie wybudzi się ze śpiączki, że jego stan jest wegetatywny i w najlepszym razie będzie sparaliżowany i bez kontaktu. Pierwsze trzy tygodnie to walka Sebastiana i lekarzy o jego życie, które cały czas było zagrożone. W końcu, po trzech tygodniach pobytu w szpitalu, stan męża ustabilizował się na tyle, że udaje się nam przetransportować go na OIOM do szpitala w Bielsku-Białej, skąd pochodzimy. Lekarze nadal jednak walczą o utrzymanie go przy życiu.
Wreszcie po czterech tygodniach dostajemy pierwsze pozytywne wiadomości – Sebastian sam zaczął oddychać, ruszać prawą nogą i ściskać prawą rękę. Otworzył oczy. Lekarze określają stan Sebastiana jako „przytomny bez kontaktu”. To bardzo ciężki dla nas czas. Chciałabym, aby moje dzieci mogły jeszcze kiedyś porozmawiać z tatą, przytulić się do Niego, pójść z Nim na spacer. Chciałabym, żeby Sebastian mógł uczestniczyć w ich dorastaniu, w ich pierwszych miłościach, rozwiązywaniu ich problemów, poznawaniu przez nich świata, odkrywaniu jego dobrych stron i możliwości, jakie niesie życie. Żeby po prostu był z Nim kontakt.
Jak większość z Was wie uraz Sebastiana był bardzo poważny, miał się nie wybudzić, miał pozostać w stanie wegetatywnym, ale On jest , codziennie dokonując niemożliwego i przełamując samego siebie. Aby jednak postępy nie zostały zniweczone, potrzebna jest dalsza specjalistyczna opieka i intensywna
terapia, która pozwoliłaby Sebie na powrót do dalszej sprawności i do rodziny.
Sebastian po 3-miesięcznym pobycie na OIOMie w Bielsku, został przewieziony do ośrodka rehabilitacyjnego „Repty” w Tarnowskich Górach. Tam trafił na oddział śpiączki, gdzie każdego dnia trwała walka o Jego wybudzenie. Po półtora roku został przetransportowany do ośrodka Trivita w Porąbce gdzie przebywa od października 2020 i gdzie nadal jest intensywnie rehabilitowany.
Dzięki oddaniu i fachowości całego personelu w obu ośrodkach, Seba ze stanu śpiączki przeszedł w stan minimalnej świadomości. Obecnie kontaktuje się z nami za pomocą mrugania i wskazywania ręką. Wykonuje proste polecenia.
Prawa strona ciała Seby jest już sprawna, Sebastian stoi i siedzi, jeszcze co prawda wspierany przyrządami rehabilitacyjnymi, ale biorąc pod uwagę fakt, że był w stanie wegetatywnym, jest to ogromny postęp.
Jak twierdzą specjaliści, Seba wszystko słyszy, rozumie, pamięta. Żywo reaguje na dzieci, które zawsze czule przytula i głaszcze. Aby stan Seby mógł nadal się poprawiać, potrzebna jest dalsza, intensywna i niestety bardzo kosztowna rehabilitacja, której sami nie jesteśmy w stanie sfinansować, dlatego po raz kolejny ośmielamy się prosić Was o pomoc, bez której Seba skazany byłby na niebyt.
My ciągle wierzymy, że Seba do nas wróci i nie wątpimy w to ani przez chwilę.
Będziemy wdzięczni za każde wsparcie dla Sebastiana!
Pomaganie ma sens!
Z całego serca dziękujmy!