Kiedy rak chce odebrać wszystko... Ela walczy o szansę na normalne życie!

Kiedy rak chce odebrać wszystko... Ela walczy o szansę na normalne życie!
Zakup windy, bez której wychodzenie z domu nie będzie możliwe
Ends on: 28 May 2020
Fundraiser description
Rak nie jest najgorszy. Ból, cierpienie, osłabienie to nic w obliczu tego, co przeżywa moja rodzina. Kiedy usłyszałam diagnozę, postanowiłam, że moje dzieci nie będą dorastały w cieniu choroby. Ta jednak nie odpuszcza i stopniowo odbiera mi siły. By mój dom nie stał się więzieniem, a ja zakładnikiem oczekującym na śmierć niezbędna jest jedna rzecz, która całkowicie zmieni moje życie.
Moja mama i jej siostra przegrały tę walkę. Całą rodziną wspieraliśmy je w codzienności. Niestety, wyrok w postaci raka okazał się nie do pokonania. Kiedy poczułam pierwsze bóle, miałam najgorsze przeczucia. Miałam małą iskierkę nadziei, że okaże się to zwyczajną zmianą, przemęczeniem, czymkolwiek. Byle nie usłyszeć najgorszego słowa. Tego, które budzi lęk, bunt i obawę. Niszczy wszystko, co udało się dotychczas zbudować. Niestety, tamten ból był tylko zapowiedzią tego, co wydarzy się niedługo później….
Już po pierwszych badaniach było jasne: to nowotwór piersi. Niestety to nie wszystko, bo pojawiły się przerzuty do kości. Te słowa mnie przerażały, ale wiedziałam, że muszę być silna. Miałam dla kogo żyć i walczyć. Kiedy musiałam powiedzieć o tym mojej rodzinie, szłam gotowa na wszystkie możliwe emocje. Pierwsze, co powiedziałam, że nie muszą bać się o moje życie. Zapewniałam, że zrobię wszystko, by choroba nie wzięła góry. Od mojej rodziny dostałam to, czego potrzebowałam najbardziej wsparcie i mnóstwo dobrej energii. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie ma dla nas muru nie do pokonania. Siła, którą mi dali wystarczyła na długo, jednak nie na zawsze…
Jeszcze dwa lata temu z chorobą radziłam sobie bardzo dobrze, leczenie przebiegało prawidłowo. A później, po operacji, mój organizm zaczął się buntować. Wstawanie z łóżka stało się wyzwaniem, a ból był nie do zniesienia… Czasem kości bolą tak bardzo, że mam ochotę krzyczeć, ale zwykle chowam ten ból w sobie, zagryzam zęby i idę dalej… Rak zaatakował całe moje ciało - zmiany widoczne są dosłownie od czubka głowy, do małego palca u stopy. Rak jest rozsiany tak bardzo, że nie można go już leczyć inaczej niż chemioterapią. Ta zmienia. Mimo, że to tylko tabletki, to organizm wykończony codzienną walką staje się coraz bardziej osłabiony.
Choroba pokazała mi, jak wielu dobrych ludzi mam wokół. Rodzina to nie tylko mąż i dzieci. To przyjaciele i ludzie, na których zawsze mogę liczyć. Wspieramy się od zawsze, ale kiedy rak odbierał mi siły i przykuwał do łóżka, to oni wozili mnie na badania i terapię, pomagali usprawnić rodzinną logistykę. To oni pomagali nam przygotować święta, znając naszą sytuację… Dobro innych - tego powinien doświadczyć każdy. Od tych ludzi czerpię energię. Oni są moją siłą! Niestety, w obliczu moich potrzeb ich pomoc to za mało…
Mieszkamy na drugim piętrze. Rak wciąż niszczy moje kości, odbiera wszystkie siły i możliwości. Samodzielne wyjście z domu powoli staje się niemożliwe. Staję się więźniem własnego domu, swoje wyjścia ograniczam wyłącznie do wyjść na wizyty lekarskie. Moją przepustką do świata może być winda. To jedyna możliwość, bym mimo choroby mogła samodzielnie opuszczać dom. Jej montaż został wyceniony na mnóstwo pieniędzy. Nie posiadamy takich środków, moje leczenie jest obciążeniem dla budżetu, a wydatek kilkudziesięciu tysięcy jest dla mnie niewyobrażalny. Potrzebuję Twojej pomocy! Dzięki Tobie mogę dokonać niewykonalnego.
Matka, która ma dzieci, zrobi wszystko z nimi być, żeby rodzina była szczęśliwa. Mam dorastające dzieci, dwójka z nich to nastolatkowie. Przed nimi wybór życiowej drogi, poważne dylematy, szukanie tego, co w życiu najlepsze. Nie chcę i nie mogę ich zostawić na tym etapie. Zaciskam zęby, kiedy boli… ale chciałabym być sprawną mamą, która towarzyszy im w codziennym życiu.
Modlę się tylko o życie, nic więcej nie ma dla mnie takiego znaczenia, mogę cierpieć, ale chce być z moją rodziną. Nie chcę kojarzyć im się wyłącznie z osobą uwięzioną w domu, z kimś, kto poddał się chorobie. Ogrom cierpienia, którego doświadczyłam, nie zniechęcił mnie. Ja naprawdę mam dla kogo żyć. Potrzebuję tylko pomocnej dłoni, proszę, podaj mi ją, bym mogła wyjść z cienia raka.