Wygrać walkę z białaczką

blinatumomab
Ends on: 14 February 2016
Fundraiser result
29 listopada 2017 Łukasz odszedł. Ciężko nam o tym pisać, trudno uwierzyć, pogodzić się z tym, że go nie ma [*]
"A jeśli ktoś bliski nam
Odchodzi nagle, wiedz
To tylko podróż jest
Z ciemnych pokoi do
Ogrodów i ciepłych plaż"
Czytamy wiadomość Łukasza z sierpnia 2016 roku i nie możemy uwierzyć, że już nigdy nie usłyszymy jego radosnego głosu. Pusto tak, smutno i tęskno :(
"Walkę z chorobą zacząłem w listopadzie 2012 roku i nigdy nie przypuszczałem, że potrwa tak długo. A jednak... Mimo to wiem, że tak miało być. Przeżyłem wiele bólu, cierpienia, smutku. Ale choroba dała mi też wiele miłości, radości, dobroci. Białaczka dała mi w kość, skopała porządnie tyłek i stała się nauczycielem życia. Wiele mnie nauczuła i dużo uświadomiła. I za to jestem wdzięczny.
Bo co Cię nie zabije, to Cię wzmocni...
Pamiętajcie zawsze wierzcie i walczcie do końca! Nie poddawajcie się, nawet jeśli będzie beznadziejnie, okrutnie źle.
Od dna łatwiej jest się odbić ;))
Dziękuję ogromnie Wam Kochani za okazaną pomoc, wasze dobre serca, słowa wsparcia, modlitwy. Niech Bóg ma Was i mnie w opiece ;)))
Fundraiser description
Lubił robić rzeczy dobre i szlachetne. Poszedł oddać krew, by pomóc człowiekowi, którego nawet nie znał. Wtedy okazało się, że coś jest nie tak, że jego krwi nie otrzyma nikt. Niestety los sprawił, że dzisiaj to Łukasz jest nieznajomym z oddziału onkologicznego. Jego los jest w rękach ludzi, których widzi zza szpitalnej szyby. A przy życiu trzyma nadzieja, że znajdą się dobrzy ludzie, którzy wyciągną do niego dłoń, zanim ponownie zrobi to rak. Lek musi zostać podany Łukaszowi zanim przyjdzie wznowa. To, że nowotwór powróci jest bardziej niż pewne. Za tydzień powinniśmy zamówić lek, aby zdążyć podać go na na czas. W innym wypadku warunki gry najprawdopodobniej podyktuje nam już rak.
Łukasz poszedł do Szkoły Wojskowej. Zostać żołnierzem - marzenie małego chłopca, wkrótce miało się spełnić. Pobudka o 5 rano, całe dni nauki i ćwiczeń. Wszystko po to, by móc z dumą nosić ukochany mundur. Taki tryb życia bywa jednak wyczerpujący. Łukasz czuł się coraz gorzej , ale szybko sobie to wytłumaczył - to zapewne zmęczenie dawało o sobie znać. Przez myśl mu nie przeszło, że może być chory. Optymista z uśmiechem na ustach, któremu „ jutro będzie lepiej”.
Najcięższe było dopuszczenie do siebie myśli, że jest się śmiertelnie chorym. Informacja z Centrum Krwiodastwa była pierwszym sygnałem, że coś jest nie tak. Lekarz po powtórzeniu badań nie pozostawiał miejsca na wątpliwości. Wyniki były bardzo złe. To choroba nowotworowa, białaczka. Nie wiadomo tylko w jakim stadium i jaki rodzaj. Wiadomość została przekazana Łukaszowi pewnym głosem nie pozostawiającym wątpliwości. Z daleka od rodziny, wśród ludzi znanych zaledwie od dwóch miesięcy Łukasz musiał zmierzyć się z tą ciężką informacją.
Telefon do mamy. Jak przekazać jej taką wiadomość? Słowa wypłynęły same. Łukasza dobrze pamięta tą ciszę. Poczuł jej strach. Ale już za chwilkę mama wiedział co robić. Zaczęła uspokajać. Być może to rzeczywiście jakaś pomyłka. Może nie jest tak źle - Łukasz trzymał się tego, że przecież czuł się dobrze, a słowa mamy dały mu nadzieję tak bardzo teraz potrzebną.
Czy to głupi żart? Kolegom z akademika ciężko było uwierzyć, że jeden z nich jest śmiertelnie chory. Nowotwór – to nie jest choroba dla młodych i silnych ludzi… Przecież mają dopiero po dwadzieścia lat, rozpoczęli szkołę. A jednak...
Dokładne badania potwierdziły białaczkę. Plan był jednak prosty. Kilka miesięcy w szpitalu, chemia, przeszczep i w nagrodę za wytrwałość powrót do normalności. Lekarze byli zgodni co do tego, że leczenie działa na chorobę. Do tego zgodność dwóch braci była polisą Łukasza na powodzenie przeszczepu. Po pierwszej chemii nastąpiła remisja. Zaczęły się przygotowania do przeszczepu. Wyniki tomografu pokazały, że wystąpiło zapalenie zatoki szczękowej. Stan zapalny w przypadku osoby z „wyczyszczoną odpornością” może być zabójczy. Trzeba było go wyleczyć, przed przystąpieniem do przeszczepu. Chemia podtrzymująca dawała nadzieję na to, że choroba nie wróci, a Łukasz zyskuje czas. Złe samopoczucie, zmęczenie…nic nie mogło odwieść Łukasza od myśli, że jeszcze będzie dobrze.
Ale sytuacja powtórzyła się kilkukrotnie. Przeszczep odsuwany był w nieskończoność przez nawracający stan zapalny . Aż w końcu w sierpniu 2014 zrezygnowano z niego całkowicie. Po półtora roku od remisji uznano, że komórek nowotworowych nie ma i leczenie można uznać za zakończone. Ulga i nadzieja na powrót do normalności nie trwały długo. Choroba wróciła.
Znowu szpital, naświetlania i chemia . Na przełomie kwietnia i maja 2015 Łukasz przeszedł przeszczep. To był ciężki okres w życiu Łukasza. Czuł się bardzo źle. Wspomina z trudem okres, gdy tylko spał i czuwał. Wypalone gardło doprowadziło do takiego stanu, że chłopak był karmiony pozajelitowo. Normalność, którą ledwie pamiętał zastępowana była przez strach, że „to się nigdy nie skończy”. Ale żołnierz zniesie wszystko i nigdy się nie podda. Nagrodą za walkę był czerwiec. Przeszczep dawał nadzieję na to, że już będzie dobrze. Organizm został wyczyszczony ze wszystkich komórek, więc szansa na wznowę była minimalna. Łukasz zaczął żyć. I chociaż ograniczenia narzucone przez słabą odporność były, to sam fakt powrotu do domu i spotkań z bliskimi sprawiała, że był szczęśliwy. Tak miało już zostać.
Jednak nowotwór to wytrwały przeciwnik. Potrafi ukryć się i czyhać na odpowiedni moment. Komórki rakowe, jak się później okazało, wyciszone przez chemię, resztkowo przetrwały przeszczep. W połowie października, kiedy załamały się wyniki, załamał się i Łukasz. Ciągle powracająca choroba, to było zbyt wiele. Ten, który miał być już na końcu walki trafił znowu na jej początek.
Przyszedł czas, by wysłuchać lekarzy i spytać, co dalej. Przeszczep tandemowy – chemia + przeszczep + przeszczep – to było jedyne, rozsądne rozwiązanie. Jednak szanse na powrót do zdrowia określono jako bliskie zeru. Łukasz pamiętał, co czuł po przeszczepie. Przejście tego ponownie tylko po to, by choroba zaraz powróciła, to dla niego zbyt wysoka cena. Wtedy pojawił się lek, a wraz z nim nadzieja.
Blinatumomab, to lek dający nadzieję chorym na ostrą, nawrotową białaczkę limfoblastyczną. Lekarze nie zaproponowali Łukaszowi tego rozwiązania, ponieważ uznali, że skoro lek nie jest zarejestrowany w Europie i do tego bardzo drogi, to dla Łukasza nieosiągalny.
Tylko, że Łukasz nie zamierza się poddać. Na swojej drodze pomimo choroby odnalazł prawdziwą miłość. Razem z Dominiką przeszli już przez wiele sytuacji, niejedno załamanie. To ona jest największym oparciem w tych ciężkich chwilach. Sama wie, co to znaczy zmierzyć się z nowotworem, ale jest dla Łukasza świadectwem na to, że może być inaczej. Że jeszcze może być dobrze. Wspólnie organizują akcje dla dawców szpiku. Informują, rozwiewają wątpliwości, tłumaczą, że warto. Pokazują, że za szpitalną szybą jest człowiek czekający na pomoc – być może Twoją.
Łukasz bardzo chce żyć. Na palcu Dominiki lśni pierścionek. Symbol miłości i obietnicy, że będą razem. Jednak by Łukasz mógł obietnicę wypełnić potrzebuje pomocy. Potrzebuje jej również, by móc żyć.
Łukasz Glink