Uratuj maleńkie życie❣️ Serce Gosi bez operacji przestanie bić!

Operacja serca w klinice kardiologicznej w Munster
Ends on: 24 November 2020
Fundraiser description
Gosia miała tylko 2 dni, gdy jej serce przestało bić po raz pierwszy. Rozpaczliwie walczy o życie. Jeśli stracimy ją, stracimy wszystko, bo nasza córeczka jest dla nas właśnie wszystkim. Tylko operacja uratuje życie Gosi. Błagamy o ratunek!
Nasza córka Małgosia urodziła się 5 lat temu, 5 lutego... Zaraz po narodzinach padły te straszne słowa, o których myślimy każdego dnia, bo o śmiertelnej chorobie dziecka nie da się zapomnieć… Wada serca. Wtedy było to tylko podejrzenie, a my modliliśmy się, żeby się nie sprawdziło. Zamiast fotelika samochodowego był inkubator, zamiast samochodu wiozącego Małgosię do domu była karetka, mknąca na sygnale z umierającą dziewczynką. Nie tak wyobrażaliśmy sobie pierwsze chwile życia naszej córeczki na świecie…
Córeczkę zabrano i przewieziono do specjalistycznego szpitala w Poznaniu. Po wykonaniu echa serca potwierdziło się najgorsze… Gosia ma hipoplazję, czyli brak lewej komory serca, niedomykalność i artrezję zastawek… Szok i rozpacz – przecież bicie serca to życie… Jeśli serce jest chore, czy w ogóle da się żyć?
Gosia żyła tylko 2 dni, gdy jej serduszko zatrzymało się. Nasza córeczka umierała… To były trudne chwile, o których nie da się mówić bez łez. Gosia cudem uciekła śmierci… Lekarze przywrócili ją do życia, do końca naszych dni będziemy im za to wdzięczni. 4 dni później Gosia trafiła na stół operacyjny, gdzie czekała ją operacja – kolejna bitwa o życie. Niestety – ta bitwa zakończyła się niepowodzeniem. Operacja – zrobienie zespolenia systemowo-płucnego – nie udała się… Konieczna była kolejna operacja, którą wykonano 2 dni później.
Znów strach. Znów łzy… Znów minuty, które wydawały się wiecznością, godziny, podczas których krążyliśmy po szpitalu, nie mogąc nic zrobić, tylko czekać i się modlić… Nasza córeczka, nasze ukochane dziecko – taka malutka, chora i bezbronna - po raz kolejny gdzieś obok walczyła o życie…
Na wiosnę wróciliśmy do domu. Jaka to była radość… Nie trwała jednak długo. Do szpitala jeździliśmy na kontrole w terminach wyznaczonych przez lekarzy. Wydawało się, że jest dobrze… Niestety, chore serce jest jak tykająca bomba, jak odbezpieczony granat. Nigdy nie wiadomo, kiedy wybuchnie… Znów czekały nas straszne chwile. Saturacje naszej córeczki gwałtownie spadły, Gosia miała gorączkę, gasła w oczach… Powietrzna karetka zabrała ją na oddział kardiologii w Poznaniu. Gosia przeszła kolejną operację z otwarciem klatki piersiowej, trzecią w swoim krótkim życiu. Znów nie obyło się bez komplikacji i bez chwil, pełnych lęku… Nieudane próby ekstubacji, powrotu Gosi na własny oddech. Po 3 miesiącach w szpitalu wróciliśmy do domu.
Rytm naszego życia wyznaczają terminy wizyt lekarskich Gosi, badań, hospitalizacji, cewnikowań… Wszystko dla niej, dla naszej córeczki. Czekaliśmy na wyznaczenie terminu kolejnego etapu operacji. Niestety, lekarze nie mieli dla nas dobrych informacji... Podczas jednej z wizyt w listopadzie 2018 roku stwierdzili u Gosi przełożenie trzewi oraz brak śledziony. To, według nich, wyklucza Gosię z dalszego leczenia operacyjnego...
Byliśmy zrozpaczeni, bo brak operacji to wyrok - oznacza, że serce naszej córeczki będzie niedomagać… W szpitalu zaproponowano, żebyśmy pojechali na konsultację do innego ośrodka kardiochirurgicznego. Polecono nam wizytę u profesora Edwarda Malca - kardiochirurga z Kliniki Uniwersyteckiej w Munster w Niemczech i wykonanie tam operacji. To wybitny specjalista, dzięki któremu biją tysiące malutkich serc, którym nikt inny nie dawał szansy… Profesor podejmie się operacji Gosi. W mroku rozpaczy zatliło się światełko nadziei…
Pandemia sprawiła jednak, że wiele osób musiało walczyć o życie… Skomplikowała też naszą walkę. Kwalifikacje do zabiegów w niemieckiej klinice zostały wstrzymane. Na szansę czekaliśmy aż do sierpnia. Termin operacji został wyznaczony na drugą połowę bieżącego roku! Nie można czekać, bo nie czeka też śmierć – serduszko Gosi coraz bardziej niedomaga!
Niestety, za operację w niemieckiej klinice musimy zapłacić sami. Jej koszt to ponad 37 tysięcy euro! Dla Gosi zrobimy wszystko. Niestety sami nie damy rady, bez pomocy nigdy nie uzbieramy tak ogromnej kwoty. Nie jest łatwo prosić o pomoc. Wierzymy jednak, że znajda się dobrzy ludzie, którzy podarują Gosi szansę na życie… Ludzie tacy jak Ty. Błagamy – otwórz swoje serce i uratuj serce i życia naszego dziecka.
Rodzice Gosi