Wózek – moje być albo nie być

Wózek elektryczny, aby móc się samodzielnie poruszać
Ends on: 09 September 2021
Fundraiser result
Kochani,
dzięki Waszemu zaangażowaniu i wsparciu udało mi się kupić nowy wózek inwalidzki. Brakującą kwotę udało się zgromadzić na subkoncie w innej Fundacji. Dziękuję Wam za wszystko, co dla mnie zrobiliście!
Joanna
Fundraiser description
Moje życie to pasmo operacji, zabiegów i rehabilitacji. Nie wiem jak to jest żyć bez bólu, bo nigdy takiego życia nie miałam. Miałam 16 lat, kiedy nieudana operacja posadziła mnie na wózku. "Być" to znaczy dla mnie móc oglądać świat, móc wychodzić z domu, do ludzi. Żeby być muszę mieć wózek. Bez niego stracę to wszystko...
Mimo całego cierpienia uśmiech Asi widać z daleka – to stały atrybut, tak samo jak wózek, bez którego wyjście z domu byłoby niemożliwe. Do szesnastego roku życia Asia chodziła sama. Było jej trochę trudniej, niż innym, ale przynajmniej nie było wózka. Niepełnosprawność postępowała, kawałek po kawałku odbierała władzę w nogach. Im była starsza, tym było więcej bólu. Był płacz i poczucie niesprawiedliwości, bo przecież dziecku najtrudniej pogodzić się z tym, że nie może robić tego, co inni. Że ból jest częstszym towarzyszem, niż zabawa. Po raz pierwszy zdecydowano się na operację, kiedy Asia miała jedenaście lat. Choroba nie dawała wyboru. Trzeba było operować obie nogi, zlikwidować przykurcze, które pojawiły się pod kolanami. Nikt jeszcze wtedy nie wiedział, że przed sobą Asia będzie miała ostatnie 5 lat samodzielnego chodzenia.
Staw biodrowy bolał coraz bardziej – tak, że nie dało się już wytrzymać z bólu. Kolejna operacja ostatecznie odebrała jej samodzielność.
Próba naprawienia stawu biodrowego posadziła mnie na wózku. Ból nie zniknął – towarzyszył przez kolejne 10 lat. Nadzieja na zdrowie zamieniła się w konieczność pogodzenia z niepełnosprawnością. Dowiedziałam się, że dawne życie sprzed operacji nigdy już nie wróci, że niektóre marzenia, plany pozostaną niespełnione – wspomina Asia.
Każda operacja kończyła się tym samym – sześcioma tygodniami w gipsie na obydwu nogach. Zawsze po tych sześciu tygodniach Asia stawała na własna nogi. Po ostatniej operacji trzeba było już kupić wózek. Był ból psychiczny, bo pierwsze miesiące na wózku to katorga. I fizyczny, bo konieczna była intensywna i bolesna rehabilitacja.
Do tej pory wracam wspomnieniami do czasu sprzed operacji. Co by było, gdyby nie została niewłaściwie przeprowadzona? Może teraz normalnie bym chodziła… Może gdybym urodziła się kilkanaście lat później medycyna byłaby już na takim poziomie, że lekarze potrafiliby mi pomóc? Teraz jest już za późno.
Opieka mamy pozwoliła uniknąć odleżyn i zachować pełną higienę. Mama zdejmowała mnie z wózka i na nim sadzała. Mieszkałam z rodzicami na czwartym piętrze bez windy. Mama nosiła mnie i wózek z góry na dół i z dołu do góry po schodach. Gdyby nie ona, nie dałabym rady. Niestety mama ma coraz mniej siły – nie daje już rady wozić mnie na ciężkim, zwykłym wózku. Niedługo skończy 60 lat. Bym mogła samodzielnie funkcjonować, konieczny jest wózek elektryczny. Dzięki niemu wreszcie odzyskam wolność, którą utraciłam lata temu. Wózek pozwoli mi funkcjonować w społeczeństwie tak, jak każda inna osoba. Odsunie ode mnie widmo przebywania w domu opieki społecznej, gdyby kiedyś zabrakło mojej kochanej mamy.
Wózek to dla mnie być albo nie być. Niestety wózek elektryczny kosztuje, a moja renta socjalna jest zbyt mała, by mogła go sobie kupić. Chcę być, uczestniczyć w życiu, a nie tylko wegetować. Jeśli zostanę zamknięta w czterech ścianach, moje życie się skończy. Proszę, pomóż mi.