Synek Karoliny miał tylko dwa miesiące, kiedy wydarzył się ten koszmar...

Roczna rehabilitacja - szansa na powrót do sprawności
Ends on: 27 April 2020
Fundraiser description
Co to jest przeznaczenie? Co to jest fatum? Czy nasz los jest gdzieś zapisany? Czy miałam pecha, że ciężarówka przyjechała mi po stopie, czy szczęście, że jeszcze żyję? Nie ma dnia, żebym nie myślała o wypadku... Ten dzień z pewnością zmienił moje życie. Żyję – to w tej chwili jest najważniejsze…
Tego dnia odebrałam telefon. Mój synek miał wtedy dwa miesiące, bardzo płakał. Spieszyłam się, chciałam być już przy nim. Co by było, gdybym nie wsiadła wtedy na skuter, gdyby coś mnie zatrzymało, gdyby to wszystko przesunęło się o kilka sekund? Pytania takie jak te pozostawiam bez odpowiedzi.
Pech? Nie, to raczej cud, że przeżyłam, bo jakie szanse ma motorowerzysta podczas zderzenia czołowego z ciężarówką? Gdy na początku pojawiały się łzy to nie dlatego, że w kilka sekund straciłam wszystko. To były łzy wdzięczności za to, że wciąż jestem, że w końcu dotrę do mojego synka, że chwycę go w ramiona, przytulę… Tego marzenia do końca jeszcze nie spełniłam, ale liczę, że dzięki Wam uda się ten restart życia, że będę jeszcze sprawną mamą.
Mózg spłatał mi figla, bo z tamtego dnia nie pamiętam niczego. Obudziłam się po długiej operacji, nie ogarniałam tego, co się stało, ale czułam, że to coś strasznego. Samochód ciężarowy przejechał po mojej stopie i zmiażdżył ją zupełnie. Lekarze mówili, że nie było czego ratować. Skupili się na ratowaniu kolana, bo uratowane kolano to jak milion w totolotka. Taką nogę łatwiej się protezuje, lepiej się chodzi – w takiej sytuacji strata kolana to ogromny problem.
Straciłam stopę i od tego nie ma odwrotu, do końca życia jestem skazana na protezę i nawet umiem już sobie to wyobrazić. Większym problemem jest ręka, którą dzisiaj mam tylko z nazwy. Podczas wypadku doszło do całkowitego zerwania splotu barkowego. Lewa ręka jest totalnie bezwładna, a nerwy w niej poprzerywane jak w struny w zepsutej gitarze…
Powoli uczę się chodzić z protezą, ale z ręką jest gorzej. W marcu przeszłam już jedną operację. A kilka dni temu kolejną. Ta druga była o wiele bardziej inwazyjna. Lekarze otworzyli mi całą klatkę piersiową i pobrali nerwy, które przeszczepili do niesprawnej ręki.
Zostały mi tylko dwa lata…
...na to, aby zrobić wszystko, co można, żeby ręką wróciła do jak największej sprawności. Potrzebna jest codzienna pracy z rehabilitantem metodą PNF, zabiegi Indiba, naświetlania lampą Solux, podłączanie ręki pod elektrostymulator mięśni, samodzielne ćwiczenia i ciągłe stymulowanie ręki. Jest ogromna nadzieja, że jeszcze kiedyś poczuję tę rękę, że będę w stanie uściskać synka, wziąć go na ręce, bez myślenia o tym, że nie dam rady.
Marzy mi się, by przytulić mojego synka Nikosia tak z całych sił, okazać mu tyle miłości, ile bym chciała, a przez bezwładną rękę nie mogę… Przed wypadkiem byłam bardzo aktywna, uprawiałam sport i zdrowo się odżywiałam, kochałam życie i za nic w świecie nie chcę tego zmieniać!
Mam dla kogo żyć i mam po co być sprawna. Mój synek ma teraz 15 miesięcy, potrzebuje aktywnej mamy, która za nim nadąży. Mam nadzieję, że nie wszystko stracone, że spełni się ta optymistyczna wizja, że ręka wróci do sprawności w 70 procentach.
Pierwszym cudem w moim życiu był mój synek, później to, że wciąż żyję. Moje życie to dowód na to, że cuda się zdarzają. Potrzebuję Waszej pomocy, bo marzę, by przytulić Nikosia tak z całych sił, okazać mu tyle miłości, ile bym chciała, a nie mogę… Proszę Was, dokonajcie kolejnego cudu w moim życiu...
Karolina