

Marcel kontra BIAŁACZKA❗️Potrzebna pomoc❗️
Fundraiser goal: Leczenie i rehabilitacja, przejazdy, dieta
Fundraiser goal: Leczenie i rehabilitacja, przejazdy, dieta
Fundraiser description
Mieliśmy szczęście w nieszczęściu. Trafiliśmy na doktora, który bardzo szybko zlecił odpowiednie badania i zdiagnozował u naszego syna tę straszną chorobę. Choć w tamtym momencie osunął nam się spod nóg grunt – nie poddaliśmy się, do dziś walczymy. Skąd brać siłę, gdy życie ukochanego dziecka jest zagrożone? Dziecka, które ma przed sobą jeszcze całe życie?
Wszystko zaczęło się niewinnie – od opuchlizny na twarzy, którą usprawiedliwialiśmy uczuleniem. Niestety, gdy żadne leki nie pomagały, a opuchlizna nie schodziła już któryś dzień, udaliśmy się do lekarza. Tam wszystko przebiegło już bardzo szybko. Wizyta, badania krwi, wstępna diagnoza, w którą nie chcieliśmy wierzyć. Niestety, to nie była pomyłka, żart, a przerażająca rzeczywistość. Do dziś pamiętam twarz lekarza, który kiwnął głową na potwierdzenie, że wyniki badań się nie mylą. Byłam zdruzgotana. W krwi mojego dziecka wykryto komórki nowotworowe.
Natychmiast otrzymaliśmy skierowanie na cito do szpitala, gdzie rozpoczęła się trudna walka o życie Marcela. Dalsze, szczegółowe badania nie pozostawiały już złudzeń. U naszego synka zdiagnozowano ostrą białaczkę limfoblastyczną. W jego klatce piersiowej był guz o wielkości 15 CENTYMETRÓW. Marzyliśmy, żeby to wszystko okazało się tylko złym snem, KOSZMAREM! Ale, gdy się budziliśmy, cierpienie nie mijało… Nasz syn był w stanie bezpośredniego zagrożenia życia. Guz był wtedy już tak duży, że naciskał na żyłę główną, co powodowało opuchliznę na twarzy.
Spokojne, poukładane, szczęśliwe życie zamieniło się w walkę na onkologii. Lekarze zabrali synka na stół operacyjny, żeby pobrać próbkę i przeprowadzić biopsję. Marcel był w bardzo złym stanie. Bał się i płakał, a nam pękały serca. Na szczęście wprowadzone leczenie od razu zaczęło przynosić skutki. Guz zmniejszał się od samych steryd. Chemioterapia również bardzo dobrze działała na synka. Jego organizm walczył i bardzo dobrze sobie radził. Myślę, że to zasługa świetnej odporności – Marcel wcześniej bardzo mało chorował, nie miał żadnych problemów ze zdrowiem.
Niestety występują również skutki uboczne. Synek ma bardzo słabe mięśnie, jakakolwiek aktywność fizyczna sprawia mu wiele trudu. Nawet podczas zwykłego spaceru musimy robić przerwy, zdarzało się bowiem, że Marcel opadał z sił i się przewracał. Obecnie jesteśmy w domu na chemii podtrzymującej. Przed nami jeszcze dwa wyjazdy do szpitala, następnie kontrolna biopsja, obserwacja, dalsze badania. Marcel musi być intensywnie rehabilitowany, by miał szansę wrócić do dawnej sprawności. Konieczne jest również wprowadzenie konkretnej diety, ponieważ Marcel przez przyjmowane leki, przybył na wadze.
Niestety ze względu na swój stan zdrowia synek musi mieć indywidualny tok nauczania. To sprawia, że jego kontakt z rówieśnikami jest znacznie ograniczony. Na szczęście ma w domu siostrzyczkę, z którą uwielbia spędzać czas. Bardzo dobrze się dogadują i wspierają. Marcel bardzo mocno wierzy, że uda mu się pokonać chorobę. Jego wola walki jest niesamowita, jesteśmy z niego bardzo dumni. Czasem się zastanawiam, czy swoją odwagą, determinacją i wytrwałością nie przewyższa nas, rodziców. Jest dzielnym chłopcem, któremu przyszło stoczyć wymagającą walkę z bezlitosnym przeciwnikiem.
Wszyscy wierzymy, że mu się uda i wyjdzie z niej zwycięsko. Wiemy, że zrobimy wszystko, aby tak się stało… Niestety musimy zwrócić się o pomoc. Leczenie, rehabilitacja, liczne wyjazdy do szpitala i dieta generują ogromne koszty, na które nie byliśmy przygotowani. Żaden rodzic nie może się przygotować na chorobę dziecka. Ale na pewno każdy na naszym miejscu porzuciłby wstyd, dumę i starał się zrobić wszystko, by je uratować. Dlatego dziś, pełni nadziei i wiary w Wasze dobre serca – prosimy o pomoc w walce o zdrowie i życie ukochanego synka.
Rodzice Marcela