W wypadku straciłem żonę, syn niemal stracił życie... Proszę, pomóż mi odzyskać Mateusza!

Roczny pobyt w ośrodku opiekuńczo-rehabilitacyjnym
Ends on: 14 December 2020
Fundraiser result
18.02.1996 Pan Bóg powierzył mi Klejnot. Bardzo mi się spodobał, bardzo Go pokochałem. Myślałem, że na zawsze będzie mój. Wczoraj, 4 grudnia 2020 roku, Pan Bóg poprosił, żebym go oddał, a ja się zgodziłem i o 5:35 zdmuchnąłem Jego światełko, drogowskaz do domu, przecież jeszcze było ciemno...
Tak szkoda, że tylko 24 lata, tak mi przykro, że nie zobaczę Jego wesela, Jego dzieci, że nie spędzimy razem Bożego Narodzenia. Ponoć mam żyć 90 lat. Zostało jeszcze 37. Mati, będę cierpliwie czekał, nadal tęsknił. Moje serce i głowa jest przepełniona miłością do Ciebie. Cały czas jesteś tu i teraz. Nigdy nie powiem, że byłeś. Dla mnie cały czas jesteś. Rozpiera mnie duma. Jesteś dla mnie wzorem wszystkiego. Wybacz, że nie było Cię w domu, że Cię nie obroniłem, że Cię nie zasłoniłem, że nie przytuliłem o 5:30, że nie pogłaskałem ostatni raz po główce, że nie ukoiłem Twojego strachu...
Musimy z Sylwią nauczyć się żyć inaczej. Może gasząc o 5:35 Jego światełko, drogowskaz do domu, zabrałem Mu życie, które 24 lata temu dałem mu z Renatą. Może zapalając to samo światełko, chwilę później, dałem Mu nowe i szczęśliwsze życie u boku Jego Ukochanej Mamy.
Aniele Stróżu, usłysz mój głos,
Tobie polecam Mateusza wieczny los;
Ach, uproś, drogi, Obrońco, Bracie,
By dusza żyła w godowej szacie,
Zyskała grzechów, win darowanie,
Niech kocha Boga, świętą się stanie. Amen.
Kochamy Cię, Mati.
Sylwia i tata
Fundraiser description
8 marca 2019 roku, w Dzień Kobiet, mój świat wywrócił się do góry nogami. Tego tragicznego dnia w wypadku samochodowym straciłem żonę, a syn przez wiele miesięcy leżał w śpiączce i nie wiedziałem, czy kiedykolwiek się wybudzi...
Auto prowadził Mateusz, Renia siedziała obok niego. Samochód ciężarowy uderzył w bok od strony pasażera. Moja żona zginęła na miejscu… Osierociła też naszą 17-letnią wtedy córkę, Sylwię. Mateusz trafił do szpitala, był w stanie krytycznym. Nie dawano mu żadnych szans…
Pod koniec lutego, zaraz po swoich 23. urodzinach, Mateusz obronił pracę inżynierską na Wydziale Budownictwa SGGW. Na kilka dni przed wypadkiem powiedział: „Tato, jestem najlepszy na roku”. Byłem taki z niego dumny...
Helikopter medyczny zabrał syna do szpitala, gdzie natychmiast trafił na stół operacyjny. Na skutek uderzenia w mózgu Mateusza zrobił się ogromny krwiak… By go usunąć, lekarze musieli wykonać trepanację czaszki. Mówili, że takiego przypadku jeszcze nie mieli. Usłyszałem, że w każdej chwili Mateusz może odejść. Wydawało mi się, że to wszystko zły sen… Dopiero co straciłem żonę, a teraz miałem jeszcze stracić syna?
Dni zmieniały się w tygodnie. Tygodnie w miesiącu… Powiedzieć, że Mateusz miał rozległe obrażenia mózgu, to mało – lekarze mówili, że są dramatyczne… Był w głębokiej śpiączce, samodzielnie nawet nie oddychał – robiła to za niego aparatura medyczna. Żył jednak. Nie poddawał się…
Od dnia wypadku każdego dnia walczę o to, aby mój syn obudził się, aby wrócił do mnie i do swojej siostry… Dzisiaj nasz Mati znajduje się w stanie tzw. „nieresponsywnej przytomności”. Słyszy, ale nie może się z nami porozumieć. Ma niedowład spastyczny rąk i nóg… Jego głowa od strony prawej jest bez kości czaszki. Zbierający się płyn mózgowo-rdzeniowy nie jest prawidłowo odprowadzany, co powoduje wodogłowie, nadmierny nacisk na mózg, uniemożliwia postępy w rehabilitacji i w swoim nadmiarze jest bezpośrednim zagrożeniem życia. Syn ledwo uciekł śmierci, a teraz znowu jest w niebezpieczeństwie! Obecnie Mateusz walczy z infekcją i zapaleniem płuc. Kiedy je pokona, będzie poddany operacji założenia zastawki w głowie.
Mateusz słyszy, rozumie, ale ciało go nie słucha. Nie może powiedzieć nam, co czuje i myśli… Nie wiemy tego. Syn nie może sam jeść, nie może się sam poruszyć, oddycha przez rurkę tracheotomijną. Ma uszkodzone prawe oko, a lewe otwiera na krótko i z trudem. Wierzę, że po operacji nie będzie wodogłowia, ustanie ból głowy, oko będzie się lepiej i chętniej otwierać, a syn zrobi kolejny krok w poprawie swojego zdrowia.
Syn przebywa w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym w Toruniu, gdzie walczy o odzyskanie sprawności i o nawiązanie jakiegokolwiek kontakt z otoczeniem, z nami… Potrzebuje stałej opieki oraz ćwiczeń z fizjoterapeutą, logopedą, psychologiem, a także innymi specjalistami, którzy pomagają mu odzyskać zdrowie. Ja i Sylwia kochamy Mateusza nad życia, nigdy nie zostawimy go w niedoli. Aby jednak zapewnić mu możliwość rehabilitacji, potrzebujemy Waszej pomocy…
Mateusz to mądry i dobry chłopak. Zawsze podziwiałem to, jak znakomicie łączył fakty, wiedzę i obserwacje w logiczną całość. Już jako dziecko był znakomitym matematykiem… Wierzę, że teraz, gdy jest daleko, myśli, jak rozwiązać skomplikowane zadanie odzyskania świadomości i powrotu do naszego świata...
Już po raz drugi ośmielam się prosić Was o ratunek, bo wiem, że potraficie sprawiać cuda! Wierzę, że kiedyś Mateusz sam podniesie rękę, pomacha do Was, a może nawet będzie w stanie powiedzieć "dziękuję"...
Robert - tata Mateusza