Każdego dnia padaczka odbiera Maurycemu zdrowie - pomóż zatrzymać chorobę!

Trzy turnusy rehabilitacyjne
Ends on: 13 September 2021
Fundraiser description
Mój synek bardzo cierpi. Za każdym razem, gdy na niego patrzę, mam ochotę płakać. Czuję złość z powodu niesprawiedliwości świata, lecz także nadzieję na to, że dzięki pomocy czarna passa w naszym życiu zostanie zatrzymana. Maurycy potrzebuje regularnej rehabilitacji. Nie stać nas na comiesięczny turnus, który daje najlepsze efekty - to szansa na sprawność i samodzielność mojego synka. Bez regularnego uczęszczania na turnusy rehabilitacyjne moje dziecko może nigdy nie chodzić. Błagam, pomóż nam.
7 lipca 2017 roku przyszedł na świat mój ukochany synek - Maurycy. Był to najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Zdrowy, silny, śliczny chłopiec - wszystko układało się jak w bajce. W najczarniejszych snach nie spodziewałam się tego, co miało nadejść. Nasza radość trwała tylko dwa tygodnie.
Pewnej nocy, zupełnie nieoczekiwanie, Maurycy dostał bardzo wysokiej temperatury oraz drgawek. Drgawki nasilały się, temperatura rosła - lekarze ocenili stan jego zdrowia jako ciężki. Po trzech dniach usłyszeliśmy diagnozę - wirusowe zapalenie opon mózgowo - rdzeniowych. Od lekarzy otrzymałam informację, że muszę przygotować się na najgorsze. Nigdy nie bałam się tak, jak wtedy - po usłyszeniu tych słów poczułam niemalże fizyczny ból serca.
Nigdy nie zapomnę momentu, w którym na szpitalnym korytarzu przez zmęczone, załzawione oczy patrzyłam na białą ścianę, za którą mój ukochany synek walczył o życie. Każda minuta wydawała się wiecznością.
Każda matka z pewnością zrozumie horror, jaki w tym momencie przeżywałam. Maurycy został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Przez dwa tygodnie karmiony był przez sondę podłączoną do malutkiego noska. Nie mogłam go dotknąć ani przytulić.
Po dwóch tygodniach został wybudzony, a na jego malutkiej buzi zobaczyłam pierwszy uśmiech. Rozpoczęliśmy rehabilitację z nadzieją, że teraz już wszystko będzie dobrze.
Miałam nadzieję, że wszystko, co złe jest już za nami. Dwa lata temu, w sylwestrową noc, koszmar powrócił. Niespodziewanie Maurycy dostał drgawek. Ataki powielały się do tego stopnia, że było ich aż 300 na dobę. Po pobycie w szpitalu okazało się, że to padaczka lekooporna. Znowu staliśmy się bezsilni. Padaczka „resetowała” wszystko to, co do tej pory udało nam się wypracować. Ogrom nieszczęścia, jaki dotknął moje dziecko, sprawił, że życie straciło wszelki kolor.
Codziennie widzę, jak mój synek cierpi. Tak bardzo chcę mu pomóc. Maurycy doświadczył już zbyt wiele bólu w swoim krótkim życiu. Chciałabym przejąć na siebie ten ból, aby choć trochę mu ulżyć. Jest to jednak niemożliwe. Czuję się bezsilna. Myślę, że każdy rodzic zrozumie, jak ogromnie zależy mi na zdrowiu i szczęściu Maurycego. Z całego serca proszę o pomoc.