Mam dziecko do wychowania i raka do pokonania! Pomóż mi❗️

Leczenie wspomagające w trakcie leczenia raka piersi, dojazdy, konsultacje
Ends on: 07 August 2023
Fundraiser description
Cześć, mam na imię Monika – mam do wychowania dziecko i raka do pokonania.
Na zdjęciu powyżej widzicie mnie i moją córeczkę, dla której tak bardzo chcę być zdrowa. Jestem w najgorszym położeniu, jakie może sobie wyobrazić człowiek. Walczę z rakiem w chwili, w której jestem komuś najbardziej potrzebna.
28 lat – to powinien być dopiero początek! W tym wieku człowiek nie zastanawia się nad tym, że lada chwila może stanąć oko w oko z chorobą lub śmiercią. Proszę Was o pomoc, bo pęka mi serce, choć właściwie serce mam zdrowe.
5 lat temu urodziłam wspaniałą dziewczynkę, którą widzicie ze mną. Byłam najszczęśliwsza, bo byłyśmy razem – miałam ją, a ona mnie. Byłam – bo teraz stało się coś, co wywróciło nasze życie do góry nogami. Jeszcze kilka miesięcy temu marzyłam o wielu rzeczach – teraz marzę o jednej – chcę przestać bać się o to, że pewnego dnia zabraknie mnie w życiu mojego dziecka, zanim zdążę je wychować.
Pół roku temu w nasze życie wdarł się rak! Guza w piersi znalazłam sama, później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Diagnoza, chemia, chustka zamiast włosów, zmęczenie zmieszane z mdłościami, brak chęci do życia w chwili, kiedy żyć trzeba najbardziej...
Obowiązkiem matki jest żyć i być silną! Nie mam wyjścia, bo Lila mnie potrzebuje. Kiedy choroba nieustannie ciągnie mnie w dół, dzięki niej zapominam o problemach.
Rozdarta między szczęściem a cierpieniem – tak mogę nazwać to, co w tej chwili dzieje się w moim życiu. Kiedy patrzę na moją córeczkę, wiem, że wygram, że to wszystko to tylko krótki epizod. Wiem, że rano muszę wstać, muszę zrobić nam śniadanie, pojechać do przedszkola! To wspaniałe chwile, ale potem przychodzi czas na starcie, kolejna paląca żyły chemia na oddziale, na który nikt nie chciałby trafić.
Każda chemia i każdy powrót do domu to ogromne zwycięstwo, które wynagradza mi moja córeczka. Bez niej byłoby to nie do zniesienia. Moim celem jest pokonanie raka, a to wymaga heroicznego wysiłku. Koszty leczenia są bardzo duże i przekraczają moje możliwości. Koszty suplementacji witaminowej, peruki, produktów wysokobiałkowych, okulisty (mój wzrok pogorszył się po chemii), wizyty u psychologa, dietetyka. Dodatkowo ostatnia chemia doprowadziła do bolesnych poparzeń skóry.
Walczę, bo mam dla kogo żyć. Łysa głowa to symbol tej walki, którą toczę dla mojej córeczki. Mam dopiero 28 lat i całe życie przed sobą, dlatego proszę Was o pomoc w mojej walce. Dzięki Wam moja córeczka zawsze będzie miała matkę, a ja będę miała siłę przejść przez to onkologiczne piekło.
Monika – Mama Lili