Życie Natalii zmieniło się w jednej chwili. Pomóż jej wrócić i spełnić marzenia!

3-miesięczna rehabilitacja Natalii
Ends on: 19 December 2019
Fundraiser description
Z każdym dniem nadzieja na sprawność gaśnie. Natalka ma szansę wrócić. Jest tylko jeden warunek.
_____
Ułamek sekundy, która zmienia całe życie. Następuje ciemność. A później zupełnie inna rzeczywistość… Ta, w której ze sprawnej osoby stajesz się zależny od innych. Zdany na łaskę i niełaskę. Skazany na potworny ból, o którym nie możesz powiedzieć, bo słowa zatrzymują się gdzieś po drodze.
Natalia zawsze była dla innych. Dla znajomych i przyjaciół. Słuchała, doradzała. Kiedy ktoś szukał pomocy, ratunku, pocieszenia doskonale znał adres. Może stąd jej wybór studiów - marzyła o psychologii. Chciała pomagać innym, szczególnie dzieciom i młodzieży. Mogłoby się wydawać, że to tylko marzenia nastolatki, ale prawda była taka, że moja córka miała w zwyczaju doprowadzać swoje sprawy do końca, dlatego wierzyłam i wspierałam ją w planowaniu przyszłości.
Ten dzień zapamiętam na zawsze. Choć szczegóły nikną w emocjach, to jedno jest pewne, że to dzień, który zupełnie zmienił nasze życie. Od tej pory nic nie jest takie samo. Poranek wyglądał zupełnie zwyczajnie, nic nie zapowiadało zbliżającej się tragedii. Zamieszanie, przygotowania do wyjścia, jak w każdym domu. Szkoła Natalii oddalona o 8 kilometrów. Tylko i aż. Niby niewiele, a jednak za dużo, by pokonywać ją na piechotę. Natalia, odkąd zdała egzamin na prawo jazd, do szkoły dojeżdżała autem. Tego dnia, jak zwykle wyruszyła z domu o poranku. Kilka albo kilkanaście minut później dostałam telefon, dzwoniła do mnie koleżanka Natalii. Zdziwiłam się. I wtedy ta wiadomość: zdarzył się wypadek. Myślałam, że to stłuczka, zdarzenie, jakich na drodze wiele. W ciągu minuty byłam gotowa do wyjścia. Kiedy zbliżałam się na miejsce. doznałam szoku. Nie, to nie wyglądało jak zwyczajny wypadek. To wyglądało jak tragedia. Zaparło mi dech. Nogi się pode mną ugięły…. Gdzie moje dziecko?! Gdzie moja córeczka?!
Kiedy zobaczyłam moją Natalię - ten widok mnie poraził. Cała poobijana, bez oddechu, bez życia. Mała dziewczynka na progu dorosłości.... Modliłam się, żeby to nie był koniec…
Po dłużącym się w nieskończoność oczekiwaniu, zadaniu miliona pytań lekarzom przebiegającym przez oddział, dostałam informację, że decydujące będą najbliższe godziny. Stałam tam zupełnie zagubiona. Nie wiedziałam, co robić. Modliłam się, płakałam, starałam się powstrzymać emocje. Błagałam Boga o zdrowie dla mojej córki. To jeszcze nie ten czas! Ona ma jeszcze przed sobą całe życie!
Przebudzenie i iskierka nadziei. Że wszystko wróci do normy, że mamy szansę. Natalka wszystkiego uczyła się od początku. Każdy gest, poruszenie nogą, wskazanie palcem, uśmiech, pojedyncze grymasy, wskazywanie potrzeb, tego co ją boli. Małymi kroczkami… Walka o każdy dzień, mnóstwo łez i energii włożonej w pracę. Wszystko po to, by odzyskać, choć część władzy nad własnym ciałem.
Kolejny dzień, który zaważył na przyszłości… Dostałam informację, że w poniedziałek będziemy mogły opuścić szpital. Znalazłam ośrodek rehabilitacyjny, w którym Natalka miała walczyć o odzyskanie sprawności. Wszystko było załatwione. Córce udzieliła się moja ekscytacja - obie czekałyśmy na nowy etap. W końcu na jej twarzy zagościł uśmiech. W niedzielę przygotowałam wszystko - ubrania, buty, zaczęłam pakować wszystko, co zostało jeszcze obok szpitalnego łóżka. Umówiony transport miał pojawić się pod szpitalem o 8 rano. A wieczorem stan córki nagle się pogorszył. Pilna operacja, szybka interwencja lekarzy i jeden cel: ratowanie życia. Kolejne łzy, oczekiwanie na wyrok…
Kiedy Natalka się obudziła to jakby inna osoba. Wszystko, czego się nauczyła, zniknęło bezpowrotnie. Jej stan do dziś jest zagadką dla lekarzy. Nie rusza nogami, nie reaguje na bodźce. Ale najgorsze jest to, że się poddała… Ona straciła wiarę w to, że będzie lepiej. Ja nie stracę jej nigdy. Muszę walczyć o moje dziecko. Rehabilitacja to dla Natalii jedyna szansa na to, że do nas wróci. Kiedy wszystko sprzymierzyło się przeciwko nam, postanowiłam stawić temu czoła. Sama nie zapewnię jej tego, co niezbędne. A wiem i wierzę, że ma szanse. Choćby była to jedna możliwość na milion, nie mogę odpuścić. Chcę iść z Natalką na spacer, usłyszeć jej śmiech, znów zobaczyć te radosne oczy. Cena rehabilitacji jest ogromna, ale to dla mnie możliwość odzyskania córeczki! Błagam, pomocy! Każdy dzień zwłoki to dla niej wyrok niepełnosprawności. Kiedy patrzę na jej smutek, rozczarowanie, grymas niechęci pęka mi serce. Z tej drogi można zawrócić. By wkroczyć na tę drogę, potrzebujemy pomocy ludzi o dobrych sercach.
Są sytuacje, w których modlitwa i miłość to o wiele za mało. Wydarzenia, które spychają na krawędź rozpaczy i powodują, że wszystkie plany znikają z horyzontu. Kiedy nie pozostaje tylko proszenie innych o pomoc. Nie mogę dłużej patrzeć, jak Natalia zapada się w otchłań rozpaczy… Razem możemy ją uratować!