

Jako ratownik zawsze był pierwszy na miejscu tragedii… Dziś Piotr walczy o własne życie❗️
Fundraiser goal: Leczenie i rehabilitacja
Donate via text
Pledge 1.5% of tax to me
Pledge 1.5% of tax to me
Fundraiser goal: Leczenie i rehabilitacja
Fundraiser description
Nazywam się Dominika i piszę ten apel jako żona, mama i kobieta, która od miesięcy żyje w świecie niepewności, strachu, ale też ogromnej nadziei. Proszę Was – ludzi dobrej woli – o pomoc dla mojego męża Piotra, który całe życie poświęcił pomaganiu innym, a dziś sam potrzebuje pomocy, by móc wrócić do nas – do rodziny, do życia, do siebie.
Piotr od ponad 30 lat pracuje jako ratownik medyczny w szpitalu w Gorlicach. Z oddaniem i pasją ratował życie innych – często nie znając ich imion, nie czekając na podziękowania. Nigdy nie narzekał, choć jego praca była trudna, stresująca, często ponad siły. Mimo to zawsze powtarzał, że nie wyobraża sobie innej drogi – że to jego misja.
W domu Piotr był ciepły, serdeczny, cierpliwy. Mąż, na którym można się oprzeć. Ojciec dwóch wspaniałych chłopaków, którzy dorastając, widzeli w nim autorytet i wzór siły. Nasza rodzina nie była idealna, ale była pełna miłości, wzajemnego wsparcia i zwykłego, codziennego szczęścia. I wtedy wszystko się zawaliło. 14 września 2024 roku – dzień, którego nie zapomnę nigdy.
To była zwykła sobota. Piotr miał wolne, odpoczywał na kanapie. Nagle stracił przytomność. Zorientowałam się natychmiast, że to coś poważnego – nie oddychał. Zadzwoniłam po karetkę i zaczęłam reanimację. Paradoksalnie – to ja, jego żona, musiałam podjąć walkę o jego życie. Choć znałam zasady pierwszej pomocy, ręce mi drżały, serce waliło jak oszalałe, a w głowie miałam tylko jedną myśl: „Tylko nie teraz, tylko nie on…”.
Został przewieziony do szpitala przez Zespół Ratownictwa Medycznego. Reanimacja trwała kilkadziesiąt minut. Udało się przywrócić akcję serca, ale niedotlenienie mózgu spowodowało uszkodzenia neurologiczne. Piotr przeżył – to cud, ale jego stan wymaga długiej i bardzo intensywnej rehabilitacji, by mógł odzyskać sprawność i wrócić do życia.

Dziś nie mówi, nie chodzi… Ale wierzymy, że to nie koniec! Obecnie Piotr jest w stanie minimalnej świadomości. Reaguje na głos, zaciska dłoń, czasami patrzy w oczy. Lekarze mówią, że są podstawy do ostrożnego optymizmu. Jego organizm walczy, a najbliższe miesiące będą kluczowe. Musimy działać natychmiast, bo właśnie teraz mózg ma największy potencjał regeneracyjny. Potrzebujemy intensywnej rehabilitacji neurologicznej, terapii logopedycznej, fizjoterapii, terapii zajęciowej, neuropsychologicznej – a to wszystko kosztuje…
Koszty leczenia są ogromne. Sami nie damy rady... Turnus neurologiczny w specjalistycznym ośrodku to wydatek rzędu kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie. Do tego dojazdy, konsultacje, leki, opieka. Nasze oszczędności już się wyczerpały. Próbuję pracować na etacie, ale większość dnia spędzam przy Piotrze, wspierając go i organizując wszystko, co możliwe.
Nie jestem w stanie wyrazić słowami, jak bardzo boli widok człowieka, którego się kocha – bezradnego, milczącego, zmagającego się z własnym ciałem. Ale wierzę, że wróci. Że jeszcze kiedyś się do mnie uśmiechnie, zawoła synów po imieniu, że znów usiądziemy razem przy stole.
Pomóż mi przywrócić męża do życia! Nie proszę o litość – proszę o solidarność z człowiekiem, który zawsze był gotów pomagać innym. Dziś role się odwróciły. Potrzebujemy Waszego wsparcia – finansowego, emocjonalnego, duchowego. Każde dobre słowo, każda złotówka to dla nas nadzieja. Zwracam się więc do Was, ludzi o dobrych sercach, z ogromną prośbą o pomoc. Każde udostępnienie zwiększa szansę, że trafimy do osób, które mogą i chcą pomóc.
Z całego serca dziękuję za przeczytanie naszej historii i za każdą formę wsparcia. Wierzę, że dobro powraca. I wierzę, że z Waszą pomocą Piotr wróci do nas – do rodziny, do życia, do siebie.
Z wyrazami wdzięczności
Dominika, żona Piotra