PILNE! Nowotwór złośliwy

The money box was created on the initiative of the Organizer who is responsible for its content.

Na nic zdały się długie tygodnie pobytu na oddziale szpitalnym, na nic cierpienie i męka podczas przyjmowania chemii – guz się rozsiał i rozrósł, leczenie w Polsce nie przyniosło efektu... Kilka miesięcy temu lekarze w kraju zaproponowali, aby zastanowić się, czy jest sens przyjmowania kolejnych dawek chemii. To oznaczało pogodzenie się z umieraniem za życia...
Ostatnią szansą dla Małgosi jest immunoterapia w Niemczech. Wbrew innym ośrodkom medycznym w Polsce, Małgosia została zakwalifikowana do leczenia. W połowie kwietnia – dzięki pomocy wspaniałych ludzi – udało się je rozpocząć. Małgosia jest obecnie w trakcie pierwszego cyklu, ale wiadomo już, że aby powstrzymać nowotwór, konieczne będą kolejne, które niestety kosztują. Prosimy, poznaj historię Małgosi i pomóż jej pokonać nowotwór:

Jestem pielęgniarką. Całe swoje życie pomagałam pacjentom w szpitalu. Zawsze było to moim powołaniem, a szpital był moim drugim domem. Teraz też jest, ale zupełnie z innego powodu… – teraz sama jestem pacjentką. Rok temu wykryto u mnie nowotwór – złośliwego guza mózgu. Moją ostatnią szansą na pokonanie raka jest immunoterapia w Kolonii w Niemczech. Dziś to ja proszę o pomoc innych – to moja jedyna nadzieja, by żyć…
19 marca 2019 roku – niewiele ponad rok temu… Wtedy zaczął się mój dramat. Tamtego dnia dostałam pierwszego ataku padaczki. Trafiłam do szpitala w Grudziądzu – tego samego, w którym pracowałam. Tam wykonano MRI głowy, po którym postawiono wstępną diagnozę. Diagnozę, która wywróciła wszystko do góry nogami i kazała na długi czas rozstać się z pracą i rodziną.

Rezonans wykrył złośliwy nowotwór – glejaka III stopnia. Biopsja guza zrobiona w innym szpitalu tylko to potwierdziła. Jest bardzo źle – guz jest wieloogniskowy, naciekający, nieoperacyjny. Trafiłam na oddział onkologii w bydgoskim szpitalu. Byłam z dala od rodziny, przerażona tym, co będzie dalej i co jeszcze przyniesie choroba. Leczenie trwało łącznie 6 tygodni – 30 naświetleń oraz chemioterapia. Niestety wynik rezonansu z września po raz kolejny okazał się być ciosem – rak nie dawał za wygraną. Guz się rozsiał i rozrósł, leczenie nie przyniosło efektu. Na nic zdały się długie tygodnie pobytu na oddziale szpitalnym, na nic cierpienie i męka podczas przyjmowania chemii. Znowu uderzyłam głową w mur...
To, co się stało, oznacza jedno – koniec walki z glejakiem. Innego leczenia w Polsce nie ma. Pomimo 44 lat miałam pogodzić się z umieraniem za życia. Razem z rodziną objeździła Polskę w poszukiwaniu możliwości ratunku. Niestety nie zakwalifikowano mnie do żadnego leczenia. Po chwili załamania przyszła wola walki – obiecałam sobie, że muszę wrócić do rodziny, do męża, do swoich dwóch synów. Nie mogę się poddać.
Światełkiem w tunelu jest immunoterapia w klinice Medicolonia w Niemczech. Ośrodek zajmuje się leczeniem nowotworów za pomocą terapii wspomagających układ odpornościowy. Zabiegi składają się z metod, które wspierają odpowiedź immunologiczną i wzmacniają inne funkcje w organizmie. Na początku roku na mój apel o pomoc odpowiedziały setki osób. Dzięki nim w połowie kwietnia rozpoczęłam leczenie. Jestem w trakcie pierwszego cyklu, ale wiem już, że konieczne będą kolejne.

Moje życie nie może się tak po prostu skończyć, a czas płynie nieubłaganie. Nie mogę przerwać leczenia – nie teraz, kiedy pojawiła się szansa. Chcę walczyć na przekór chorobie. Dzisiaj nie mam innych marzeń. Chciałabym tylko wrócić do normalności, wrócić do pracy, zająć się domem, spędzić czas z rodziną. Chcę dalej być mamą i żoną.
Jeżeli czytasz mój apel, proszę, pomóż mi – w mojej walce liczy się każdy gest, każda wpłacona złotówka, każde udostępnienie. Wierzę, że to jeszcze nie czas, by odchodzić – nie czas, by się żegnać…
All funds accumulated in the money box were transferred
directly to the target fundraiser:

Na nic zdały się długie tygodnie pobytu na oddziale szpitalnym, na nic cierpienie i męka podczas przyjmowania chemii – guz się rozsiał i rozrósł, leczenie w Polsce nie przyniosło efektu... Kilka miesięcy temu lekarze w kraju zaproponowali, aby zastanowić się, czy jest sens przyjmowania kolejnych dawek chemii. To oznaczało pogodzenie się z umieraniem za życia...
Ostatnią szansą dla Małgosi jest immunoterapia w Niemczech. Wbrew innym ośrodkom medycznym w Polsce, Małgosia została zakwalifikowana do leczenia. W połowie kwietnia – dzięki pomocy wspaniałych ludzi – udało się je rozpocząć. Małgosia jest obecnie w trakcie pierwszego cyklu, ale wiadomo już, że aby powstrzymać nowotwór, konieczne będą kolejne, które niestety kosztują. Prosimy, poznaj historię Małgosi i pomóż jej pokonać nowotwór:

Jestem pielęgniarką. Całe swoje życie pomagałam pacjentom w szpitalu. Zawsze było to moim powołaniem, a szpital był moim drugim domem. Teraz też jest, ale zupełnie z innego powodu… – teraz sama jestem pacjentką. Rok temu wykryto u mnie nowotwór – złośliwego guza mózgu. Moją ostatnią szansą na pokonanie raka jest immunoterapia w Kolonii w Niemczech. Dziś to ja proszę o pomoc innych – to moja jedyna nadzieja, by żyć…
19 marca 2019 roku – niewiele ponad rok temu… Wtedy zaczął się mój dramat. Tamtego dnia dostałam pierwszego ataku padaczki. Trafiłam do szpitala w Grudziądzu – tego samego, w którym pracowałam. Tam wykonano MRI głowy, po którym postawiono wstępną diagnozę. Diagnozę, która wywróciła wszystko do góry nogami i kazała na długi czas rozstać się z pracą i rodziną.

Rezonans wykrył złośliwy nowotwór – glejaka III stopnia. Biopsja guza zrobiona w innym szpitalu tylko to potwierdziła. Jest bardzo źle – guz jest wieloogniskowy, naciekający, nieoperacyjny. Trafiłam na oddział onkologii w bydgoskim szpitalu. Byłam z dala od rodziny, przerażona tym, co będzie dalej i co jeszcze przyniesie choroba. Leczenie trwało łącznie 6 tygodni – 30 naświetleń oraz chemioterapia. Niestety wynik rezonansu z września po raz kolejny okazał się być ciosem – rak nie dawał za wygraną. Guz się rozsiał i rozrósł, leczenie nie przyniosło efektu. Na nic zdały się długie tygodnie pobytu na oddziale szpitalnym, na nic cierpienie i męka podczas przyjmowania chemii. Znowu uderzyłam głową w mur...
To, co się stało, oznacza jedno – koniec walki z glejakiem. Innego leczenia w Polsce nie ma. Pomimo 44 lat miałam pogodzić się z umieraniem za życia. Razem z rodziną objeździła Polskę w poszukiwaniu możliwości ratunku. Niestety nie zakwalifikowano mnie do żadnego leczenia. Po chwili załamania przyszła wola walki – obiecałam sobie, że muszę wrócić do rodziny, do męża, do swoich dwóch synów. Nie mogę się poddać.
Światełkiem w tunelu jest immunoterapia w klinice Medicolonia w Niemczech. Ośrodek zajmuje się leczeniem nowotworów za pomocą terapii wspomagających układ odpornościowy. Zabiegi składają się z metod, które wspierają odpowiedź immunologiczną i wzmacniają inne funkcje w organizmie. Na początku roku na mój apel o pomoc odpowiedziały setki osób. Dzięki nim w połowie kwietnia rozpoczęłam leczenie. Jestem w trakcie pierwszego cyklu, ale wiem już, że konieczne będą kolejne.

Moje życie nie może się tak po prostu skończyć, a czas płynie nieubłaganie. Nie mogę przerwać leczenia – nie teraz, kiedy pojawiła się szansa. Chcę walczyć na przekór chorobie. Dzisiaj nie mam innych marzeń. Chciałabym tylko wrócić do normalności, wrócić do pracy, zająć się domem, spędzić czas z rodziną. Chcę dalej być mamą i żoną.
Jeżeli czytasz mój apel, proszę, pomóż mi – w mojej walce liczy się każdy gest, każda wpłacona złotówka, każde udostępnienie. Wierzę, że to jeszcze nie czas, by odchodzić – nie czas, by się żegnać…
