

W obliczu wielu tragedii.... Wyciągnij do Sebastiana pomocną dłoń!
Fundraiser goal: Leczenie i rehabilitacja
Donate via text
Pledge 1.5% of tax to me
Pledge 1.5% of tax to me
Fundraiser goal: Leczenie i rehabilitacja
Fundraiser description
Mam na imię Aurelia, mam 34 lata. 6 lat temu moje życie wywróciło się do góry nogami. Zostałam wdową. Samotna matka z dwójką malutkich dzieci...
Córka wówczas miała 7 lat, a syn 1.5 roku. Nie byłam pewna czy poradzę sobie z tym, co nas spotkało, czy udźwignę tę wielką tragedię i stratę. A co najważniejsze, czy uda mi się samotnie wychować dzieci i utrzymać dom. Byłam przerażona!
Niestety, za chwilę okazało się, że to był dopiero początek góry lodowej...
Ta sytuacja odbiła piętno na zdrowiu mojej córki. Lekarze zdiagnozowali u niej hiperinsulinizm i insulinooporność. Od razu trafiła pod opiekę wielu specjalistów, takich jak endokrynolog, diabetolog, okulista oraz poradni rehabilitacyjnej. Na szczęście dzięki ich pomocy szybko udało się ustabilizować jej stan zdrowia.
Niestety, nie długo cieszyłam się opanowaniem tej sytuacji.
Dwa lata temu mój stan zdrowia znacząco się pogorszył. Z dnia na dzień zaczęłam tracić siły, byłam zmęczona i miałam problem z wykonywaniem nawet prostych obowiązków domowych! Natychmiast trafiłam do szpitala, gdzie dowiedziałam się, że zmagam się z kardiomiopatią rozstrzeniową z niewydolnością serca oraz frakcją wyrzutową.... Co gorsze lekarz przekazał mi informację, że choroba szybko postępuje, nie da się jej wyleczyć, a rokowania są niepewne...
Długo nie mogłam w to uwierzyć... Szok mieszał się z żalem i poczuciem niesprawiedliwości. Ze łzami w oczach zastanawiałam się, czy nasze cierpienie kiedyś się skończy? Przecież moje dzieci nie mogą teraz stracić matki! Byłam załamana, jednak wiedziałam, że nie mogę się poddać!
Od razu zostałam objęta specjalnym programem leczenia. Wprowadzono mi specjalistyczny lek, który stosuje do dziś i który niestety nie jest refundowany... Obecnie koszt wszystkich moich leków to 800 złotych w miesiącu! Boję się myśleć o tym, co będzie dalej, bo w ostatnich tygodniach choroba znacznie przyspieszyła. Dodatkowo pojawiły się inne choroby współistniejące, które nasilają objawy niewydolności serca i utrudniają dotychczas prowadzone leczenie...

Niestety, to nie koniec tragicznych informacji...
We wrześniu, syn zaczął naukę w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Zmiany w jego zachowaniu zaniepokoiły mnie już w przedszkolu, jednak wszyscy twierdzili, że to normalne, że jestem przewrażliwiona...
Intuicja mnie jednak nie myliła.
Okazało się, że syn cierpi na wadę wzroku, jaką jest niedomoga konwergencji i zez ukryty. W trakcie badań udokumentowane zostało u niego również obniżone napięcie mięśniowe oraz wada słuchu i wymowy. Powiedziano mi, że dziecko jest kinetykiem poszukującym bodźców sensorycznych.
Załamałam się.
Ledwo udawało mi się wiązać tzw. koniec z końcem, a tutaj znów potrzeba pieniędzy, by pomóc dziecku jak najszybciej stanąć z powrotem na nogi. Szereg specjalistów, zwykle prywatnie, gdyż nie mogłam pozwolić na zmarnowanie cennego czasu. A to początek naszej drogi...
Obecnie Sebastian korzysta z rehabilitacji wzroku, słuchu i wymowy, terapii SI, neurologopedy. Wydatki rosną z każdym dniem, a nasze oszczędności już dawno się wyczerpały. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak prosić ludzi dobrego serca o pomoc.
Tylko Wasze wsparcie może przerwać cierpienie, które trwa już za długo...
Aurelia, mama
