

GLEJAK zabija wspaniałego męża i tatę... W Polsce nie ma ratunku❗️POMÓŻ❗️
Fundraiser goal: Leczenie i rehabilitacja, sprzęt, dostosowanie domu
Donate via text
Pledge 1.5% of tax to me
Pledge 1.5% of tax to me
Fundraiser goal: Leczenie i rehabilitacja, sprzęt, dostosowanie domu
Fundraiser description
Mój mąż walczy z nowotworem o najwyższym stopniu złośliwości. Glejak wielopostaciowy to nierówny, niesprawiedliwy i zabójczy przeciwnik. Mimo leczenia odrasta, atakuje i odbiera nadzieję. Nasz syn codziennie widzi, jak jego tatę zabija choroba. Błagam Was o pomoc!
Nie wiem, jakie działania muszę podjąć, by zatrzymać z nami Sylwka. Bardzo go kocham i każdego dnia szukam światełka w tunelu. Przeglądam internet w nadziei na znalezienie nowej formy terapii. Niestety, wszystkie one wiążą się z wielokrotnie przekraczającymi nasz budżet wydatkami…
Wszystko zaczęło się od utraty przytomności, którą Sylwek stracił tuż przed powrotem do domu. To Kuba, nasz syn, wezwał pogotowie i do mnie zadzwonił. Gdy usłyszałam: ,,Mamo! Tato jest nieprzytomny!” – od razu zerwałam się do szpitala.
Sylwek chwilową świadomość odzyskał dopiero na SORze. Kolejne dni spędzone na oddziale były koszmarem. Z mężem nie było kontaktu, leki nie działały, a lekarze byli bezradni… Po wykonaniu rezonansu przyszła diagnoza, która zwaliła nas z nóg – GUZ MÓZGU! Nasz świat się zawalił!
Nie mogłam w to uwierzyć… Przecież Sylwek był okazem zdrowia. Na nic się nie skarżył, nic go nie bolało. Nigdy nie chorował i zawsze tryskał energią, ciesząc się życiem. Po badaniach okazało się, że to glejak wielopostaciowy IV stopnia… Najgorsza z możliwych diagnoz.
Gdy Sylwek trafił na stół operacyjny, czułam przerażający strach. Lekarze zapewniali mnie, że będzie dobrze, bo guz został usunięty w całości. Zaplanowano radioterapię i chemioterapię. Mijały tygodnie walki o powrót do zdrowia. Sylwek się nie poddał. Wiedział, że musi walczyć – dla siebie, dla mnie i dla naszego dziecka.
Dzielnie przechodził wyczerpujący proces rehabilitacji do momentu nadejścia koszmaru każdej walczącej z nowotworem osoby – WZNOWY. To wtedy Sylwek traci wzrok, czucie w nogach, upada. Traci równowagę i ciężko jest się z nim porozumieć. Zapomina słów, mówi niewyraźnie… Potrzebuje pomocy we wszystkich podstawowych czynnościach. Potworny ból i złe samopoczucie odbiera nam nadzieję.
Za mężem kolejne zabiegi. Wszystkie niewystarczające. Guz jest rozlany i nie da się usunąć go w całości. Ostatnia wznowa jest nieoperacyjna, a jej lokalizacja zagraża życiu Sylwka…
Najgorsze są pojawiające się niespodziewanie ataki. To one powodują obrzęk mózgu. Mąż nagle traci świadomość, a bez wezwania karetki i pobytu w szpitalu nie jest w stanie jej odzyskać.
Sylwek chce żyć i patrzeć, jak nasz syn dorasta. Choć jego wola walki jest wielka i dzielnie znosi wszystkie przeciwności, choroba każdego dnia go wyniszcza, a leczenie jest niesamowicie drogie... Leczenie, rehabilitacja i całkowita niezdolność do pracy pochłonęła wszystkie nasze oszczędności…
Sama nie daję już rady. Łączę pracę z opieką nad mężem i synem. Każdego dnia szukam nowoczesnych, zagranicznych terapii. Mój Sylwek jest wszystkim, co mam. Kocham go i zrobię wszystko, by go uratować. Błagam Was o pomoc. Ocalcie mojego męża!
Ewelina