❗PILNE ❗Szymonek

The money box was created on the initiative of the Organizer who is responsible for its content.

Ratowanie życia: immunoterapia

Szymonek ma dopiero 9 miesięcy… Pierwszy rok jego życia stał się dramatyczną walką ze śmiercią! Od grudnia domem maluszka jest szpital i oddział onkologii… W brzuszku znaleziono 10-centymetrowy guz! Nowotwór w IV, najgorszym stopniu zaawansowaniu… Przerzuty wszędzie… Pilnie potrzebna jest pomoc, by ratować życie!
Gdy rozmawiamy z mamą chłopca, czeka na wieści z OIOM-u. Szymonek w poniedziałek miał operację… Rozdzielił ich zakaz odwiedzin, wprowadzony z powodu pandemii. To kolejny bardzo ciężki moment w ciągu ostatnich tygodni. Pierwszym była diagnoza, drugim – patrzenie, jak maluszek przyjmuje kolejne cykle chemii… Mama Szymonka prosi o Twoją! Przeczytaj i ratuj życie!

Gdy urodziłam synka, byłam najszczęśliwszą mamą na świecie. Serce z dnia na dzień biło coraz mocniej, a uśmiech nie znikał z twarzy… Szymonek był okazem zdrowia. Karmiłam piersią, więc szybko przybierał na wadze i zawsze był uśmiechnięty z dołeczkami w policzkach. Moja radość trwała jednak krótko… Za krótko.
Gdy synek skończył 5 miesięcy, zaczął gorączkować. Myśleliśmy, że to zwykłe przeziębienie. Lekarze z przychodni kazali podawać leki przeciwgorączkowe; mówili, że to ząbki lub zwykła trzydniówka… Gorączka jednak nie znikała, a ja zobaczyłam coś jeszcze. W brzuszku Szymuś miał coś twardego - taki mały guz, który wyszedł na wierzch. Pełna najgorszych obaw, pojechałam z synkiem do szpitala. Tam powiedzieli, że wszystko jest w porządku, że Szymonek to okaz zdrowia… Że absolutnie nie mam się martwić, bo w brzuszku nic nie ma na 99,9%. Niestety, nasz przypadek okazał się tym 0,1%...
Po 2 tygodniach bezskutecznych prób obniżenia temperatury znów trafiliśmy do szpitala. Jadąc tam, nie sądziłam, że właśnie kończy się całe życie, które znałam… Że właśnie zaczyna się nowy rozdział, pełen bólu i przeraźliwego strachu, najgorszego, jaki może czuć człowiek – tego o życie własnego dziecka. Dzień zaczynałam jako mama przekonana o tym, że przed jej synkiem jest całe życie… Wieczorem byłam już matką chłopca z oddziału onkologii, cierpiącego na chorobę, przez którą może umrzeć.

USG pokazało, że w brzuszku Szymonka jest olbrzymi guz. Miał 10 centymetrów… Nowotwór wielkości grejpfruta w brzuchu małej, 5-miesięcznej istotki. Szok – to za małe słowo opisać, co się wtedy działo… Świat się nagle zatrzymał. Pozornie trwał, ale dla mnie przestał istnieć… Liczyło się tylko jedno – to, że Szymon jest chory, że umiera.
Pamiętam tylko ten ściskający żołądek strach, odrętwienie i sygnał karetki, która przewiozła nas do szpitala w Prokocimiu na biopsję. W głowie gonitwa myśli i wiara, że to tylko jakaś pomyłka, że to nic poważnego… Złudna jednak była ta nadzieja… Diagnoza najgorsza z możliwych. Neuroblastoma, nowotwór układu współczulnego w IV stopniu złośliwości. Atakuje tylko dzieci, jakby specjalnie wybierając tych najbardziej bezbronnych… Rak to potwór, który zabija dzieci… Wiele z nich przegrywa tę walkę. Szymonek miał już przerzuty – potwór zaatakował skórę, szpik kostny, nerki, wątrobę… Rozpoczęła się dramatyczna walka o życie.

Dni i tygodnie zlewają się w jedno… Czas odliczają tylko kolejne cykle chemii. Onkologia jest naszym domem. Żadne dziecko nie powinno wiedzieć, czym jest szpitalny koszmar, samotność i strach… Pocieszam się, że Szymonek jest jeszcze mały, że nie będzie tego pamiętać. Musi jednak wyzdrowieć… Musi żyć!
Synek przeszedł operację, przed nim jeszcze radioterapia, megachemia i autoprzeszczep oraz ostatni etap leczenia, ostatni rozdział w historii pod tytułem „nowotwór” – immunoterapia. Wzmacnia organizm, by poradził sobie w razie kolejnego ataku nowotworu - neuroblastoma atakuje ponownie połowę wyleczonych dzieci. Wznowa to dla wielu praktycznie wyrok śmierci. Nie możemy do niej dopuścić!
All funds accumulated in the money box were transferred
directly to the target fundraiser:

Ratowanie życia: immunoterapia

Szymonek ma dopiero 9 miesięcy… Pierwszy rok jego życia stał się dramatyczną walką ze śmiercią! Od grudnia domem maluszka jest szpital i oddział onkologii… W brzuszku znaleziono 10-centymetrowy guz! Nowotwór w IV, najgorszym stopniu zaawansowaniu… Przerzuty wszędzie… Pilnie potrzebna jest pomoc, by ratować życie!
Gdy rozmawiamy z mamą chłopca, czeka na wieści z OIOM-u. Szymonek w poniedziałek miał operację… Rozdzielił ich zakaz odwiedzin, wprowadzony z powodu pandemii. To kolejny bardzo ciężki moment w ciągu ostatnich tygodni. Pierwszym była diagnoza, drugim – patrzenie, jak maluszek przyjmuje kolejne cykle chemii… Mama Szymonka prosi o Twoją! Przeczytaj i ratuj życie!

Gdy urodziłam synka, byłam najszczęśliwszą mamą na świecie. Serce z dnia na dzień biło coraz mocniej, a uśmiech nie znikał z twarzy… Szymonek był okazem zdrowia. Karmiłam piersią, więc szybko przybierał na wadze i zawsze był uśmiechnięty z dołeczkami w policzkach. Moja radość trwała jednak krótko… Za krótko.
Gdy synek skończył 5 miesięcy, zaczął gorączkować. Myśleliśmy, że to zwykłe przeziębienie. Lekarze z przychodni kazali podawać leki przeciwgorączkowe; mówili, że to ząbki lub zwykła trzydniówka… Gorączka jednak nie znikała, a ja zobaczyłam coś jeszcze. W brzuszku Szymuś miał coś twardego - taki mały guz, który wyszedł na wierzch. Pełna najgorszych obaw, pojechałam z synkiem do szpitala. Tam powiedzieli, że wszystko jest w porządku, że Szymonek to okaz zdrowia… Że absolutnie nie mam się martwić, bo w brzuszku nic nie ma na 99,9%. Niestety, nasz przypadek okazał się tym 0,1%...
Po 2 tygodniach bezskutecznych prób obniżenia temperatury znów trafiliśmy do szpitala. Jadąc tam, nie sądziłam, że właśnie kończy się całe życie, które znałam… Że właśnie zaczyna się nowy rozdział, pełen bólu i przeraźliwego strachu, najgorszego, jaki może czuć człowiek – tego o życie własnego dziecka. Dzień zaczynałam jako mama przekonana o tym, że przed jej synkiem jest całe życie… Wieczorem byłam już matką chłopca z oddziału onkologii, cierpiącego na chorobę, przez którą może umrzeć.

USG pokazało, że w brzuszku Szymonka jest olbrzymi guz. Miał 10 centymetrów… Nowotwór wielkości grejpfruta w brzuchu małej, 5-miesięcznej istotki. Szok – to za małe słowo opisać, co się wtedy działo… Świat się nagle zatrzymał. Pozornie trwał, ale dla mnie przestał istnieć… Liczyło się tylko jedno – to, że Szymon jest chory, że umiera.
Pamiętam tylko ten ściskający żołądek strach, odrętwienie i sygnał karetki, która przewiozła nas do szpitala w Prokocimiu na biopsję. W głowie gonitwa myśli i wiara, że to tylko jakaś pomyłka, że to nic poważnego… Złudna jednak była ta nadzieja… Diagnoza najgorsza z możliwych. Neuroblastoma, nowotwór układu współczulnego w IV stopniu złośliwości. Atakuje tylko dzieci, jakby specjalnie wybierając tych najbardziej bezbronnych… Rak to potwór, który zabija dzieci… Wiele z nich przegrywa tę walkę. Szymonek miał już przerzuty – potwór zaatakował skórę, szpik kostny, nerki, wątrobę… Rozpoczęła się dramatyczna walka o życie.

Dni i tygodnie zlewają się w jedno… Czas odliczają tylko kolejne cykle chemii. Onkologia jest naszym domem. Żadne dziecko nie powinno wiedzieć, czym jest szpitalny koszmar, samotność i strach… Pocieszam się, że Szymonek jest jeszcze mały, że nie będzie tego pamiętać. Musi jednak wyzdrowieć… Musi żyć!
Synek przeszedł operację, przed nim jeszcze radioterapia, megachemia i autoprzeszczep oraz ostatni etap leczenia, ostatni rozdział w historii pod tytułem „nowotwór” – immunoterapia. Wzmacnia organizm, by poradził sobie w razie kolejnego ataku nowotworu - neuroblastoma atakuje ponownie połowę wyleczonych dzieci. Wznowa to dla wielu praktycznie wyrok śmierci. Nie możemy do niej dopuścić!
