

Gdy dowiedziałam się o wypadku męża, czas się dla mnie zatrzymał❗️Błagam, pomóż nam❗️
Fundraiser goal: Roczny pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym
Donate via text
Pledge 1.5% of tax to me
Pledge 1.5% of tax to me
Fundraiser goal: Roczny pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym
Fundraiser description
Mijają kolejne miesiące, a jak nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Zaledwie rok temu, życie mojej rodziny wyglądało zupełnie inaczej. Razem z mężem wspólnie wychowywaliśmy dwoje naszych dzieci – syna Kubę i córkę Zuzię. Cieszyliśmy się każdym dniem i każdą chwilą… Tomek od zawsze uwielbiał góry, sport i zimę. Był też oddanym, zaangażowanym tatą i wspaniałym mężem. Niestety nagle doszło do tej tragedii!
Latem 2024 roku Tomek z naszą córką udali się na wakacje do Chorwacji. Towarzyszyli im jego rodzice i siostra z rodziną. Gdy wyjeżdżali, życzyłam wszystkim udanego pobytu… 20 sierpnia otrzymałam telefon, na który nie byłam gotowa. Nikt by nie był! Okazało się, że mój mąż miał STRASZNY WYPADEK! Nie zwlekając ani chwili, wyszukałam najbliższy lot i jeszcze tego samego dnia byłam w szpitalu.
Próbowałam zrozumieć, co doprowadziło do tej tragedii… Dowiedziałam się, że Tomka znalazła właścicielka obiektu, w którym wszyscy byli zakwaterowani. Około godziny 4:00 nad ranem usłyszała wołanie o pomoc. Mąż wypadł z niezabezpieczonego balkonu – prawie 8 metrów nad ziemią! Nadal nie znamy dokładnej przyczyny wypadku. Przypuszczamy, że było nią lunatykowanie... Ze względu na obrażenia i opuchliznę, nasi bliscy rozpoznali Tomka po jego tatuażach...

Przetransportowano go do szpitala, gdzie lekarze dosłownie walczyli o jego życie! Przez kolejne dni przebywał na oddziale intensywnej terapii. Jego stan był niezwykle ciężki – lista obrażeń i złamań po prostu nie miała końca! Wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej, musiał też korzystać z respiratora. Tak bardzo bałam się o mojego Tomka!
Dopiero po ośmiu dniach mogliśmy wrócić do Polski. Udało mi się zorganizować lotniczy transport medyczny i miejsce na oddziale intensywnej terapii w krakowskim szpitalu. Na miejscu przeprowadzono szereg badań i kontynuowano leczenie. Konieczne było też przeprowadzenie zabiegu operacyjnego żuchwy, a także założenie rurki tracheostomijnej. Niestety mimo wielu prób, lekarzom nie udało się wybudzić Tomka ze śpiączki...

Na początku października 2024 roku musiałam przenieść go do ośrodka rehabilitacyjnego. Przy przyjęciu niestety nie było z nim żadnego kontaktu, nie wykonywał też żadnych poleceń. Dodatkowo zmagał się ze znacznym niedowładem czterokończynowym. To wszystko było dla mnie niezwykle trudne...
Przez kolejne miesiące walczyliśmy o nawet najdrobniejszy postęp, a każdy z nich traktowałam jak wielki sukces. Choć nadal zmagamy się z gorszymi dniami, to pojawiają się też te lepsze. Są momenty, gdy mąż nawiązuje krótki kontakt wzrokowy, skupia wzrok na pokazywanym mu przedmiocie, wykonuje proste polecenia. W ubiegłym tygodniu udało nam się już usunąć rurkę tracheostomijną. Widzę, że Tomek się nie poddaje, że chce dalej walczyć. Dlatego z całych sił staram się mu pomóc!

Jednak przed nami wciąż długa i niezwykle trudna droga. Za dwa miesiące skończy się pobyt Tomka w obecnym ośrodku, z którego korzysta w ramach NFZ. Jednak nadal bardzo potrzebuje on specjalistycznej opieki i rehabilitacji. Dlatego musiałam znaleźć dla niego nowe miejsce, już niestety prywatnie... Koszt, jaki się z tym wiąże, jest ogromny!
Nie proszę o pomoc dla siebie, ale dla męża, za którym razem z dziećmi tak bardzo tęsknię. Pragnę, aby jak najszybciej mógł odzyskać zdrowie i wrócić do domu, do nas! Choć dotychczas robiłam wszystko, aby sprostać wyzwaniom samodzielnie, to koszty dalszej walki są ogromne. Dlatego dziś zwracam się do Was z wielką prośbą! Każda, nawet najmniejsza wpłata, każde udostępnienie zbiórki i każde dobre słowo, to dla nas nieocenione wsparcie! Już dziś z całego serca Wam za to dziękuję!
Joanna, żona Tomasza