

„Mamo, zetnij mi włosy. Kroplówki się skończą i odrosną...” - te słowa rozerwały moje serce! Zuzia walczy z rakiem, RATUJ!
Fundraiser goal: Leczenie i rehabilitacja
Donate via text
Pledge 1.5% of tax to me
Pledge 1.5% of tax to me
Fundraiser goal: Leczenie i rehabilitacja
Fundraiser description
Kiedy myślimy o tamtym dniu, serce wciąż ściska ten sam strach, jakby to było wczoraj. Zaczęło się niewinnie, od problemów urologicznych. Myśleliśmy, że to zwykłe przeziębienie, może stres. Wierzyliśmy, że wystarczy kilka dni odpoczynku. Nikt nie był przygotowany na to, co miało nastąpić...
Podczas rutynowego USG lekarz zamilkł. Pamiętamy, jak jego wzrok stał się poważny, a w pomieszczeniu zapadła cisza, której nie zapomnimy nigdy. Po chwili powiedział, że Zuzia ma zmianę guzową na prawej nerce. W jednej sekundzie nasz świat się zatrzymał. Następnego dnia byliśmy już we Wrocławiu, w Przylądku Nadziei. Wtedy zaczęła się nasza walka, długa, pełna cierpienia i niepewności...
Zuzia przeszła niezliczoną ilość badań, znieczuleń, biopsji, rezonansów, pobytów w szpitalu i zabiegów pod narkozą. Miała dni, kiedy nie miała siły nawet otworzyć oczu, a wymioty i gorączka odbierały jej oddech. Guz w jej nerce rósł, a my z każdą kolejną diagnozą czuliśmy, jak grunt usuwa się spod nóg. W końcu zapadła decyzja, operacja. Nasza maleńka córeczka, wciąż z pluszowym króliczkiem przytulonym do serca, pojechała na salę operacyjną. Czekając pod drzwiami, trzymaliśmy się za ręce, modląc się tylko o jedno, żeby mogła do nas wrócić.

Zuzia straciła nerkę, ale nie straciła odwagi. Dziś, mimo że ma dopiero kilka lat, jest najdzielniejszą dziewczynką, jaką znamy. Wie, że ma „chorą nerkę”, że musi dostawać „kroplówki, po których włosy wypadają”. Kiedy zaczęły wychodzić garściami, przyszła do nas i powiedziała: „Mamo, zetnij mi włosy. Kroplówki się skończą i odrosną...”
Płakaliśmy wtedy oboje, patrząc, jak nasza córeczka z pogodą ducha przyjmuje coś, co nawet dla dorosłego byłoby nie do udźwignięcia. Zuzia nie chce nosić peruki. Mówi, że jest dla niej niewygodna. Chodzi uśmiechnięta i piękna.

Obecnie Zuzia przechodzi chemioterapię, co dwa tygodnie spędzamy tydzień w szpitalu. W przerwach między cyklami bywamy w domu, choć często wracamy wcześniej na toczenie krwi i płytek, ponieważ organizm Zuzi jest już bardzo osłabiony. Lubi malować, podobają jej się błyszczące rzeczy i ma swoje małe rytuały. Czasem Zuzia siedzi w oknie i zamyślona mówi nam, że jak już skończą się kroplówki, to pojedziemy nad morze, a tam zbuduje największy zamek z piasku...
Córeczka ma brata, zmagającego się z niepełnosprawnością. Jesteśmy rodziną, która każdego dnia uczy się, jak żyć w cieniu choroby, a mimo to wciąż wierzyć w dobro. Dziś jednak prosimy o szansę, którą daje możliwość dalszego leczenia, rehabilitacji, dojazdów, leków i wszystko to, co może pomóc naszej córeczce wrócić do zdrowia.
Nie ma nic gorszego dla rodzica niż bezsilność wobec cierpienia własnego dziecka. Patrzymy na jej drobne ciało podpięte do aparatury i myślimy tylko o jednym, żeby móc ją jeszcze długo przytulać, słyszeć jej śmiech oraz widzieć, jak dorasta... Jedyne, co przychodzi nam w tej całej bezradności do głowy to słowo: "RATUNKU!"
Rodzice Zuzi