Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Tymoteusz Chruściński
6 days left
Tymoteusz Chruściński , 8 years old

Walczymy o zdrowie i pewną przyszłość – Pomóż Tymkowi❗️

Mój kochany synek Tymek urodził się w 37 tygodniu ciąży z hipotrofią (2290g i 44cm). Dwie godziny po porodzie mały przestał oddychać… Na tydzień trafił do inkubatora, gdzie leczono go z silnej żółtaczki. Po pierwszych urodzinach miał dwa zabiegi, ponieważ Tymek urodził się z wnętrostwem obustronnym i przepukliną. Dzisiaj ma 8 lat, słaby wzrok, zez zbieżny, astygmatyzm, problemy z jelitami… W wieku 6 lat otrzymał hormon wzrostu i od 2021 roku (miał wtedy 86 cm wzrostu i ważył 12 kg) kontynuujemy terapię pod opieką endokrynologa. Ciągle walczymy też o mowę, której do tej pory nie ma… Tymek nawet nie sylabizuje, wydaje z siebie mało dźwięków, ma słabą odporność i alergie na różne rzeczy.  Powód złego stanu zdrowia, opóźnienia psychoruchowego i braku mowy to, jak się okazało aberracja chromosomu oraz autyzm atypowy. Do tego leczymy się neurologicznie, ponieważ syn ma bezdechy afektywne. Przy jego chorobie może wystąpić epilepsja, na co musimy bardzo uważać. Nasza codzienność to rehabilitacja – zajęcia SI, fizjoterapia, hydromasaże, zajęcia logopedyczne, zajęcia z psychologiem, hipoterapia, nauka mowy alternatywnej… To wszystko ogromne koszty. Dlatego prosimy o wsparcie. Każda złotówka ma ogromne znaczenie w walce o przyszłość Tymka. Patrycja, mama

9 730,00 zł ( 91.45% )
Still needed: 909,00 zł
Gosia Dyrenko
Urgent!
Gosia Dyrenko , 4 years old

Gosia walczy z ciężką chorobą❗️Pomóż!

Okrutna choroba sprawiła, że Gosia umierała z głodu! Wciąż trwa walka o zdrowie dziewczynki - pomóż zapewnić jej leczenie!Gdy lekarze kazali mi się żegnać z córką i pogodzić z tym, że umrze, ja się nie poddałam. Dzięki setkom Darczyńców o wielkich sercach udało nam się wyjechać z kraju na leczenie do Barcelony! To w Hiszpanii uratowano życie mojej córeczce, w końcu postawiono właściwą diagnozę i rozpoczęto leczenie! Teraz Gosia nie przypomina tej wychudzonej dziewczynki sprzed pół roku - za jej życie będę Wam wdzięczna do końca moich dni! Jednak to nie koniec. Leczenie trwa, dlatego z całego serca proszę o pomoc.  Nasza historia: Gosieńka urodziła się 10 lipca 2019 r. Ciąża przebiegła bez powikłań, nie wykryto patologii rozwoju jelit, córeczka dobrze się rozwijała, nie cierpiała na kolki, zawsze dobrze spała, bawiła się i rozwijała. Do czasu… 10 stycznia 2020 roku wieczorem zaczęła wymiotować na zielono. Zaczęły się badania, leczenie zatruć - taką wtedy diagnozę postawili lekarze na Ukrainie. Zapadła decyzja o operacji, ale ta się nie powiodła. Potem była kolejna i jeszcze następna… W końcu Gosia dostała sepsę, pojawiły się wrzodu żołądka… Od błahego wydawało się zatrucia, zaczęła się seria koszmarnych zdarzeń, a potem walka o życie mojego dziecka. Leczenie trwało rok, jednak nie przynosiło żadnych rezultatów. Raz za razem lekarze przygotowywali mnie na najgorsze… Nie zliczę, ile razy miałam żegnać się z córeczką… Mimo całego dramatu nie poddałam się. Zaczęłam szukać pomocy za granicą. I udało się! Dzięki wielu osobom o wspaniałych sercach z Ukrainy i Polski udało się zebrać środki na badania i leczenie w szpitalu San Juan de Deu w Barcelonie w Hiszpanii. Od 21 stycznia 2021 jesteśmy tutaj. Wykonano wiele badań, testów, a także analiz genetycznych. Włączono żywienie dojelitowe i pozajelitowe, leki na perystaltykę jelit. Wymioty występowały okresowo przez kilka miesięcy, nadmiar gazów i kału usuwano przez stymulację sondą gazową. W rezultacie wykonano podwójną gastrostomię.  Po otrzymaniu wyników analizy genetycznej i biopsji jelita cienkiego, które potwierdziły wady genetyczne w budowie jelita, podjęto decyzję o wykonaniu zabiegu ileostomii w celu swobodnego usunięcia gazów i kału w celu uniknięcia zastoju, infekcji i zatrucia.  Diagnoz postawiona w Hiszpanii brzmi: przewlekła ideopatyczna pseudoobstrukcja początku noworodka – rzadka choroba genetyczna, której nie można wyleczyć, ale można ją skorygować za pomocą stomii, leków, żywienia. Ponieważ tacy pacjenci ja Gosia potrzebują wsparcia poprzez żywienie pozajelitowe, córeczka przeszła operację zainstalowania systemu długotrwałego żywienia dożylnego „portokat”.  Przez cały ten czas z Małgosia współpracował fizjoterapeuta – efekty można zobaczyć na zdjęciach! W zeszłym roku tylko marzyłam o tym, by córeczka była w takim stanie jak dziś. To cud, który udało się sprawić dzięki Waszej pomocy!  Kolejnym celem, do którego dążymy wraz z lekarzami, jest stopniowe minimalizowanie potrzeby wsparcia pozajelitowego. Proces jest powolny, ale wierzymy, że tak się stanie i Gosia będzie mogła aktywnie rosnąć, rozwijać się, spędzać czas z dziećmi na świeżym powietrzu, na placach zabaw. Że pójdzie do przedszkola, szkoły, a jej życie w końcu będzie wyglądało normalnie... Dążymy do pełnego, długiego i szczęśliwego życia Gosi. Dlatego tak ważne jest, aby córeczka została w Hiszpanii, aby kontynuować leczenie przez co najmniej kolejne sześć miesięcy! Niestety, środki się wyczerpały. Nie jesteśmy w stanie opłacić kolejnych tygodni leczenia. Jako mama z całego serca proszę o pomoc w zebraniu środków na kontynuację leczenia mojej Małgosi w Szpitalu San Juan de Deu w Barcelonie. To tu ocalili życie mojej córki, to tu dają jej szansę na normalną przyszłość!  Mama Małgosi Irena, mama   16.11.2021:Zmniejszamy kwotę zbiórki! Decyzją rodziny ŚP. Ewy Wasiliwy, niewykorzystania kwota na leczenie dziewczynki została w części przekazana na leczenie Gosi. ➡️ Licytacje dla Gosi ➡️ Licytacje dla Gosi UK➡️ Instagram Gosia Dyrenko

984 139,00 zł ( 91.32% )
Still needed: 93 431,00 zł
Liwia Giłka
Liwia Giłka , 3 years old

Pomoc dla Liwki – by z uśmiechem mogła witać każdy dzień❗️

Liwia urodziła się w październiku 2020 roku. Była to najszczęśliwsza chwila w naszym życiu! Nie ma nic piękniejszego niż po raz pierwszy zobaczyć swoje dziecko, wyczekiwaną córeczkę. Euforia, wzruszenie i nieskończona miłość mieszały się ze sobą, dając poczucie wielkiej radości. Niestety, ten piękny obrazek nie trwał długo... Pierwsza diagnoza usłyszana tuż po porodzie była ciosem dla wszystkich – przepuklina oponowo-rdzeniowa, wskutek której uaktywniło się wodogłowie. Brak świadomości, co dzieje się z dzieckiem, które jest natychmiast zabierane z rąk matki, jest niewyobrażalnym bólem. Mimo ciężkiego stanu Liwka dzielnie walczyła pod respiratorem Z każdym dniem pokazywała nam, jak bardzo chce żyć. Niestety, kolejne diagnozy coraz bardziej łamały nam serca – wiotkość krtani, niedowład nóżek, Zespół Arnolda Chiariego typu 2, opóźniony rozwój psychoruchowy, pęcherz i jelita neurogenne, zwichnięte bioderka oraz zez zbieżny. Ta lista wydawała się nie mieć końca...  Natychmiast rozpoczęliśmy leczenie i rehabilitację, które trwają do dziś. Liwka przeszła 15 skomplikowanych operacji, w tym kilkukrotnie wymieniano jej zastawkę... Nieustająca obawa o życie córeczki pogłębia się z każdą operacją i odczuwamy ją w każdej chwili.  Córka jest nadzwyczaj waleczną dziewczynką. Uśmiech dziecka, które budzi się po kolejnej pełnej narkozie, daje niesamowitą siłę. Wiemy, że przed nami długa droga do zdrowia. W tym zabieg odkotwiczenia rdzenia oraz odbarczania w główce – to planowane operacje, po których czeka nas rehabilitacja. Niestety, koszty leczenia oraz kontynuacji zalecanych ćwiczeń są bardzo wysokie, a to jedyna szansa, aby Liwka mogła żyć, pokonując te wszystkie trudności. Dlatego zwracamy się z prośbą o pomoc do wszystkich ludzi dobrej woli, o ogromnym pokładzie ciepła i miłości… Każdy gest, który pozwoli nam zawalczyć o rozwój naszego dziecka, będzie dla nas niezwykle ważny! Utarte hasło „dobro wraca” naprawdę działa, a dla nas każda pomoc jest na wagę złota...  Rodzice Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

67 879,00 zł ( 91.15% )
Still needed: 6 590,00 zł
Gabriela Chrzanowska
Gabriela Chrzanowska , 9 years old

Jedna na 10 milionów! 5. w Polsce! To niestety nie osiągnięcie, a okrutna diagnoza...

Gabrysia w wieku 4 lat przeszła ospę wietrzną. Zwykła choroba wieku dziecięcego, która zamieniła zarówno jej, jak i nasze życie w koszmar!  Wszystko zaczęło się w sierpniu 2019 roku. Zaledwie miesiąc wcześniej Gabrysia chorowała na ospę. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że powinniśmy te fakty ze sobą połączyć… W drugim miesiącu wakacji na 15 minut dosłownie ścięło ją z nóg! Jak się okazało, był to silny atak padaczki. Pierwszy w jej życiu, choć jak się później okazało, nie ostatni… W październiku przyszedł kolejny, na tyle niepokojący, że wezwałem pogotowie. W szpitalu oficjalnie postawiono diagnozę o padaczce. Wiadomość była dla nas, jako rodziców druzgocąca, ale postanowiliśmy się oswoić z tą myślą i starać się żyć dalej w miarę normalnie. Udawało się to do 9 marca 2022 roku. Tego dnia Gabrysi zaczęły drżeć palce w lewej dłoni. Od tego momentu naszym domem stał się szpital. Spędzaliśmy w nim po 3 tygodnie, by na tydzień wracać do domu i znów na kolejne 3 do szpitala. Poprawy nie było. W maju doszły wręcz kolejne objawy w postaci drgań lewej nogi. Wyglądało to jak takie losowe wykopy. We wrześniu zaczęła jeszcze drgać lewa strona twarzy oraz lewa powieka oka. Jednak już wtedy znaliśmy nową, niesamowicie okrutną  diagnozę… Gabrysia w czerwcu 2022 roku miała wykonywaną biopsję mózgu, by potwierdzić obawy lekarzy. W lipcu nadszedł wynik. Mimo że przygotowywano nas do tego, to jednak tak bardzo chcieliśmy wierzyć, że wszyscy się mylą – że to nie będzie to!  Niestety… Ich obawy zostały potwierdzone. Gabrysia jest przypadkiem jednym na dziesięć milionów! Jest 5 dzieckiem w Polsce z tym schorzeniem – zespołem Rasmussena. Zespół Rasmussena jest postępującym zapaleniem mózgu o nieznanej etiologii, przypuszczalnie związanym z infekcją wirusową i wtórną odpowiedzią autoimmunologiczną. Jest to rzadka, postępująca choroba mózgu, cechująca się opornymi na leczenie napadami padaczkowymi, często pod postacią padaczki częściowej ciągłej, regresem funkcji poznawczych i postępującymi deficytami neurologicznymi, głównie połowiczym niedowładem kończyn. Niestety, ze względu na zintensyfikowane objawy oraz wysoką oporność, choroba ta jest niezwykle trudna w leczeniu.  Neurochirurdzy zaproponowali nam operację powstrzymującą chorobę. 27 stycznia 2023 roku wykonano jej zabieg hemisferektomii prawej półkuli mózgu, który polega na odłączeniu połączeń nerwowych pomiędzy półkulami. Stresu, który przeżywaliśmy tego dnia, nie da rady opisać słowami… Na szczęście operacja się udała! Lekarze oceniają, że w 80% nastąpiła poprawa stanu zdrowia Gabrysi!  Niestety są i złe wieści… Mimo że ciało naszej córeczki nie drga, to ma niedowład lewej nogi i ręki. W związku z tym nie jest w stanie wykonać nic sama. Potrzebuje stałej pomocy. Trzymana pod pachami idzie – poruszając prawą nogą, a lewą ciągnie za sobą… Lewą ręką nie jest w stanie nawet nic uchwycić… Jednak jest szansa, że wróci do sprawności! Codzienna, intensywna rehabilitacja może zdziałać cuda! Staramy się z żoną, jak możemy, zapewnić nam byt, równocześnie na zmianę opiekując się córką. To wszystko jednak za mało, aby zapewnić Gabrysi taką pomoc, jakiej potrzebuje. Dlatego ośmielamy się prosić o wsparcie. Opłacenie prywatnych rehabilitacji, turnusów –  najchętniej również tych zagranicznych, wiąże się z horrendalnymi kosztami. Jednak dzięki Waszej pomocy uda nam się je zapewnić, dzięki czemu wyjątkowość naszej córki będzie jej osiągnięciem, a nie zdrowotnym koszmarem… Adrian, tata Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

96 878,00 zł ( 91.06% )
Still needed: 9 505,00 zł
Aleksandra Szczyrbak
Aleksandra Szczyrbak , 22 years old

"Przeżyłam, lecz wciąż walczę o życie, które zabrał mi rak..." – na pomoc Oli❗️

Moje życie los zaplanował inaczej, niż sobie wymarzyłam... Walka ze złośliwym rakiem była ciężka, ale walka z komplikacjami po tym wszystkim jest tragiczna... Widać gołym okiem, co nowotwór ze mną zrobił, co po sobie zostawił... Dziś walczę o normalne życie, sprawność, o wygląd, który nie będzie na ulicy zwracał niczyjej uwagi. Tej negatywnej. Walczę, by móc mówić i jeść bez bólu... Proszę, pomóż mi w tym.   "Niestety, to guz złośliwy szczęki prawej" – to usłyszeli moi rodzice w jednym z gabinetów szpitalnej poradni onkologicznej. Miałam 8 lat. Nie wiedziałam jeszcze, co mnie czeka... Nikt nie wiedział, co mnie czeka, z czym tak naprawdę będę walczyć, jak długo ta walka potrwa. I czy ją wygram... Pod koniec 2009 roku trafiłam na oddział onkologii dziecięcej w Krakowie. Pamiętam mój płacz, jak nie chciałam leżeć z chłopcami na sali – w rzeczywistości to były inne dziewczynki, którym już po chemii wypadły włosy. Dowiedziałam się o tym chwilę potem. I potem uświadomiłam sobie, że czeka mnie to samo...  Właśnie podpięli mi pierwszą chemię, minęło może 5 czy 10 minut. Do moich żył poleciało dosłownie kilka kropelek. Wtedy guz pękł. Dostałam silnego krwotoku z nosa, którego nie dało się zatamować i trafiłam na blok operacyjny. To było ratowanie życia. Jak przez mgłę pamiętam lekarza, który ratował mi życie. Pamiętam zimny stół operacyjny pod moimi plecami. Kiedy się obudziłam, nie miałam już połowy podniebienia, zatoki, zębów i włosów. Od tamtej pory jedzenie i picie było dla mnie wyzwaniem. Jest do tej pory. Pomimo ciężkiej chemioterapii i radioterapii byłam zawsze uśmiechnięta. Lekarze mówili, że miałam tylko chore wyniki. Przez 2,5 roku leżałam cały czas na oddziale onkologicznym. Wtedy szpital stał się moim drugim domem. Po leczeniu onkologicznym czekała mnie plastyka buzi, która nie rozwinęła się prawidłowo i nie mogłam jej otworzyć przez szczękościsk. Ciężka, bolesna i długa rehabilitacja nie dawała efektów... Pierwszy przeszczep w 2012 roku się nie udał. Kolejne operacje to były próby usunięcia blizn ze środka policzka w buzi oraz zrobienia przeszczepu zamknięcia zatoki i podniebienia. Po kilkunastu operacjach i kolejnych rehabilitacjach bez efektów było to coraz bardziej męczące... Lekarze i rehabilitanci nie mieli na mnie pomysłu. W 2016 roku trafiłam do Olsztyńskiej poradni Chirurgi Szczękowo-Twarzowej w szpitalu dziecięcym. Kolejny etap mojego leczenia zaczął się tam w 2018 roku i trwa do dziś. Moja pierwsza operacja tam była dla mnie szokiem - założenie rurki tracheostomijnej, ciągłe, regularne kontrole w poradniach, długa rehabilitacja kilka razy w tygodniu, zrezygnowanie z wielu rzeczy, które mnie cieszyły, pierwsza operacja w nowym dla mnie miejscu... Przeszczep mięśnia do policzka zapowiadał się dobrze. Kiedy okazało się, że przeszczep się nie przyjmie, zabrano mnie na badania, a kilka godzin potem byłam już na stole operacyjnym. Usunięty przeszczep, oczyszczona rana, a wtedy lekarze odkryli spaloną kość żuchwy, wyrwaną ze stawu! Niestety usunęli mi kawałek żuchwy... Kilkudniowy powrót do sił i kolejna próba. Był sukces, ale na krótko. Okazało się, że przez tak liczne zabiegi radioterapią moje tkanki są bardzo słabe i przeszczep się nie przyjmuje... Do tego tkanki słabo dotlenione włóknieją, a później robi się blizna, która powoduje szczękościsk. Lekarze, ja i moi rodzice nie poddawaliśmy się. W 2019 roku został zaplanowany kolejny przeszczep mięśnia do policzka. Tym razem przeszczep się przyjął! Rehabilitacja i walka z utrzymaniem otwarcia buzi była ciężka i bolesna. Od dnia operacji minęło kilka dni i były widoczne pierwsze zwłóknienia tkanki. Po kilku tygodniach zrobiła się blizna i szczękościsk. Znów polegliśmy...Kolejny termin operacji w 2020 roku. Było to wstawienie kości żuchwowej i tkanki miękkiej. Operacja zapowiadała się sukcesem – kość się przyjęła, mięsień również. Niestety kilka tygodni później okazało się, że to kolejna porażka... To koło się toczyło od 2018 roku aż do teraz...W maju 2023 roku przeszłam przeszczep, który się udał. Bardzo się cieszyłam z otwarcia buzi, wyrównanego policzka i z tego, że mogłam jeść to, co normalni ludzie! Ale radość znów nie trwała długo. Zaledwie 1,5 miesiąca... Tkanka kolejny raz zwłókniała i spowodowała szczękościsk do tego stopnia, że jedzenie i mówienie to ogromny ból... Rehabilitacja przynosi dobre efekty, ale to za mało. Przede mną kolejna operacja – to już 48. Kolejny przeszczep i kolejna narkoza, a po tym wszystkim długa i kosztowna rehabilitacja. Kolejna nadzieja... Nie poddam się chorobie i będę z nią walczyć, lecz potrzebuję pomocy. Rehabilitacja wiąże się z dużymi kosztami, w związku z tym mam jej mało. Najlepiej, gdyby była codziennie, jednak stać nas na maksymalnie 2 razy w tygodniu. Dlatego dzisiaj proszę Was o wsparcie finansowe w walce o moje zdrowie i życie. Za wszystko dziękuję.  Aleksandra 

193 129,00 zł ( 90.77% )
Still needed: 19 637,00 zł
Iwona Balsam
Urgent!
Iwona Balsam , 34 years old

"Mom, I can't lose you.." Help save Iwona from cancer.

Iwona is already in Barcelona!!! Help save her life... This is just the beginning of the fight... The road to victory can be very hard and painful. However, we cannot give up... Not now, when Iwona got a very expensive treatment in Barcelona! Iwona is undergoing a series of tests after which the doctors will decide what the further treatment will look like and whether the cost estimate presented on the basis of tests in Poland will not change. Be with us so that together we can save Iwona! We ask for your support... Help! Every little helps, support through prayer and good words that can work wonders in very hard times. Don't leave the young mother! Her son and future husband are waiting for her at home! She has someone to live for... My name is Iwona. I will turn 33 this year. I have a wonderful son, a fiancé with whom I am planning a wedding, a wonderful family and friends. I also have a malignant tumor that is trying to destroy my life in which I have already been through a lot. Please, stop for a moment, read my appeal and give me a chance to live... She is raising her son, Kacper, who is 15 years old. He has always been the most important to me. He lost his dad when he was a few years old ... I can't imagine that I would be missing in his life too. We are so close, we spend a lot of time together. My fiancé helps me take care of Kacper. In June this year we would like to get married… Will I make it? Even though I am quite young, I have suffered a lot in my life. I have been struggling with endometriosis since 2017. It is a terrible disease causing unbearable pain. I was unable to function normally. Suddenly there was hope for a normal life. It was an operation in a private clinic, the cost of which was PLN 25,000. I underwent surgery, thanks to which I started living again - without pain! I regained the meaning of life. I was happy and fulfilled again. It didn't last long... In 2020, I felt that something bad was happening again. My whole body ached and I was sent from doctor to doctor. I fought for two years for a diagnosis that turned out to be tragic! I heard the verdict - a tumor of the right adrenal gland, 16 cm. My world fell apart for me, but I decided to fight anyway. On July 11, 2022, I underwent surgery to remove the tumor, lymph nodes and right adrenal gland. I believed it would only get better. However, histopathological examinations were not kind to me. Lymph node metastases were diagnosed and I heard additional, very bitter words: “Unfortunately, you are very unlucky. It's childhood cancer, neuroblastoma…”. At this point, I know that the whole stomach is infected, we are waiting for information on where exactly the monster is located ... Unfortunately, in Poland, the only method of treatment they offer me is chemotherapy. I decided to look for another treatment and hoped for therapy in Barcelona. It is very effective, but beyond my financial capabilities. And I really want to live! I am asking for help with all my heart. Each - even the smallest payment - is on the weight of life ... And I have someone to live for! Iwona

8 420 203,00 zł ( 90.64% )
Still needed: 868 617,00 zł
Jakub Wołosz
Jakub Wołosz , 23 years old

Choroba postępuje – nie pozwól, by Kuba był zamknięty w czterech ścianach! Ratunku!

O tym, że Kuba jest chory, dowiedziałam się niedługo po porodzie. Syn przyszedł na świat zbyt wcześnie, ważył zaledwie 480 gramów. Tak potwornie się o niego bałam, był taki maleńki, delikatny i słaby. Niestety, zdiagnozowano u niego choroby neurologiczne, które sprawiają, że o jego zdrowie musimy walczyć każdego dnia… Kuba rozwijał inaczej niż jego rówieśnicy. Z czasem u syna stwierdzono także zaburzenia głosu, mowy i choroby słuchu oraz niepełnosprawność intelektualną. Syn był jednak w stanie poruszać się samodzielnie, a trzymając się poręczy pokonać schody do domu. Niestety, od połowy 2022 roku stan zdrowia mojego syna znacznie się pogorszył i stał się bardzo słaby.  Jego rówieśnicy studiują, randkują i zakładają własne rodziny, a w tym czasie Kuba potrzebuje mojej pomocy w najprostszych czynnościach – także higienicznych i samoobsługowych. Najgorsze jest jednak to, że Kuba nie jest już w stanie sam chodzić – nawet do toalety. Największą barierą stanowią dla nas schody do domu – samej jest mi bardzo ciężko wnosić po nich syna. Kiedyś w opiece nad synem mogłam liczyć na pomoc męża – niestety, zmarł 5 lat temu.  Robię wszystko, co w mojej mocy, by ułatwić jego funkcjonowanie. Walczymy o jego sprawność na rehabilitacji 5 razy w tygodniu. Znajduje się także pod stałą opieką specjalistów. Niestety, nie jest to wystarczające. Niezbędny jest zakup i budowa przydomowej windy oraz wyrównanie podjazdu – tak, by syn nie był zamknięty w czterech ścianach domu. Koszt z tym związany jest jednak ogromny, wynosi 70 tysięcy złotych. Nie jestem w stanie udźwignąć tak dużego wydatku samodzielnie. Z całego serca proszę Was o pomoc. Opiekuję się synem ponad 20 lat, a sił mam coraz mniej…  Wierzę, że dobro wysłane w świat – wraca z podwójną mocą.  Mama

67 381,00 zł ( 90.48% )
Still needed: 7 088,00 zł
Grzegorz Dunal
Grzegorz Dunal , 55 years old

By móc odnaleźć na nowo sens życia...

Grzegorz kochał życie. Uwielbiał swoją pracę i rodzinę. To wszystko w jednym momencie zostało mu zabrane, a nasz zwyczajny świat runął na zawsze. Mąż pracował jako pielęgniarz na Oddziale Ratunkowym szpitala w Miechowie. Był na pierwszej linii frontu walki o zdrowie tysięcy osób. Dzisiaj sam potrzebuje pomocy, o którą ja właśnie Państwa muszę prosić… Pewnego dnia będąc na nocnym dyżurze, Grzegorz poczuł się źle. Stracił przytomność, a tomograf komputerowy nie pozostawiał złudzeń: krwotok do pnia mózgu. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. W jednej chwili, z dnia na dzień, jego życie miało się zakończyć. Tak po prostu. Bez ostrzeżenia, bez jakiejkolwiek szansy pożegnania, powiedzenia sobie ostatnich słów… Na szczęście najczarniejszy scenariusz się nie sprawdził i udało się go uratować. Grzegorz żyje, ale skutki tamtego dnia, zostaną z nim już na zawsze… Niedowład czterokończynowy całego ciała, znaczna trudność w komunikacji, obniżone podniebienie, paraliż, obniżenie napięcia mięśniowego w języku sprawiło, że mowa jest niewyraźna, niezrozumiała. Zniekształcone narządy mowy spowodowały duże trudności z przyjmowaniem i spożywaniem przez niego pokarmów. Paraliż czterokończynowy odebrał mężowi radość życia, ale nie zabrał resztek nadziei, że jeszcze będzie dobrze. Zniszczonych komórek i neuronów w mózgu nie da się już w pełni naprawić, ale istnieje szansa na odzyskanie choć części z utraconej sprawności. Tą szansą jest rehabilitacja, kosztowna i intensywna, na którą rodzina nie mamy odpowiednich środków. Dlatego prosimy o pomoc. Jolanta - żona

24 251,00 zł ( 90.46% )
Still needed: 2 557,00 zł
Bartek Rachwał
Bartek Rachwał , 8 years old

Pomóż zatrzymać chorobę, która zabiera nam syna!

Bartuś kochał klocki lego, zabawy z bratem, piłkę nożną i berka. Był bardzo żywiołowy i energiczny. Zdrowy, szczęśliwy, uśmiechnięty chłopiec – takiego go pamiętamy i wierzymy, że jeszcze kiedyś takiego zobaczymy...  Zespół Fires, czyli padaczka lekooporna to choroba, która spadła na nas niespodziewanie i zamieniła nasze życie w dramat, którego nie wyobrażaliśmy sobie nawet w najstraszniejszych snach! Choroba sieje spustoszenie w organizmie naszego malutkiego synka, a my nie jesteśmy w stanie jej zatrzymać...  Nasz synek przed ukończeniem 4. roku życia zachorował na rzadką chorobę, jaką jest Zespół Fires. To ciężki i bardzo niebezpieczny rodzaj padaczki lekoopornej, która rozwija się u dzieci uprzednio zdrowych i prawidłowo rozwijających się! Choroba pojawiła się nagle, kiedy nasz synek przechodził infekcję z wysoką gorączką.  Momentu pierwszego ataku padaczki nie zapomnimy nigdy! Strach zupełnie nas sparaliżował. Nie wiedzieliśmy co się dzieje, jak pomóc naszemu synkowi. Zresztą do dziś tego nie wiemy, chociaż ataków były już setki...  Choroba zaczęła rozwijać się w zastraszającym tempie. W jej przebiegu pojawiło się zapalenie mózgu, utrata pamięci, zaburzenia poznawcze. Każdy atak był resetem mózgu Bartusia i utratą wszystkich dotychczas wykształconych umiejętności! Organizm naszego synka codziennie był degradowany...  Bartek wymagał natychmiastowej hospitalizacji! W marcu 2020 roku trafił do szpitala. Tam, przez 5 miesięcy przebywał na oddziale intensywnej terapii, a następnie został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej na kolejne 3 miesiące.  Niestety, po wybudzeniu nie odzyskał świadomości... Szukając pomocy, trafiliśmy do Kliniki Budzik, w której syn przebywa już rok. Do dziś jego stan jest ciężki. Bartuś oddycha przez rurkę tracheotomijną i jest karmiony przez sondę. Nie mówi, nie reaguje na swoje imię, nie uśmiecha się... Wciąż zmaga się z napadami padaczkowymi, silną spastycznością oraz pogłębiającą się skoliozą.  Ciężko patrzeć na własne dziecko w takim stanie. Serce rodzica po prostu pęka na pół...  Zaczęliśmy szukać ratunku wszędzie. Byliśmy pewni, że zrobimy dla Bartusia wszystko, zapukamy do każdych drzwi i będziemy rozpaczliwie błagać o pomoc, by go tylko nie stracić.... Ratunek znalazł się poza granicami Polski w specjalistycznej Klinice w Niemczech. Otrzymaliśmy już wstępne kosztorysy leczenia i wiemy, że bez Waszego wsparcia to się nie uda. Leczenie, rehabilitacja, dojazdy i sprzęty kosztują bardzo dużo. Sami nie jesteśmy w stanie uzbierać tak kolosalnych środków. Dlatego prosimy Was o pomoc, udostępnianie i wpłacanie, choć symbolicznej złotówki.  Błagamy, nie zostawiajcie nas w tej walce i pomóż nam odzyskać syna... Rodzice  ➡️ Pomagamy Bartusiowi! 💚

336 486,00 zł ( 90.37% )
Still needed: 35 855,00 zł

Follow important fundraisers