Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Sofia Bogacz
Pilne!
Sofia Bogacz , 5 lat

Moja córeczka na wojnie z białaczką❗️ Śmierć kroczy nam za plecami! RTUNKU

— W lutym 2022 r. u Sofii zdiagnozowano białaczkę (raka krwi). Słysząc tę diagnozę od lekarza, grunt usunął mi się spod nóg... Walczymy od 2 lat, a śmierć wciąż mamy za plecami! Ile jeszcze przyjdzie mi patrzeć na cierpienie własnego dziecka, na ból i strach...Błagam jako matka – pomóż mi ocalić córeczkę! Sofia była małym i zdrowym dzieckiem, które żyło spokojnie z rodzicami i starszą siostrą. Byliśmy zwyczajną rodziną, pracowaliśmy w zwyczajnych zawodach, dzieci chodziły do przedszkola i szkoły. Wszystko było w porządku. Jednak w pewnym momencie zaczęła się źle czuć. Ciągle skarżyła się na silne bóle głowy, bóle kości, bladą skórę, słaby apetyt, bezsenność i wysoką gorączkę. Trwało to przez cztery miesiące. W tym czasie odwiedziliśmy naszego lekarza rodzinnego więcej niż raz, zrobiliśmy badania, ale lekarz nie zauważył nic złego. Powiedziała, że to tylko wirus i przepisała antybiotyki. Ale nic nie pomagało. Dziecko po prostu cierpiało, temperatura nie spadła do 40 stopni. Nie wiedzieliśmy, co jej dolega i co robić. Po jakimś czasie poszliśmy ponownie do lekarza, zrobiliśmy kolejny zestaw badań i nawet wtedy lekarz coś podejrzewał, patrząc na badania i stan mojej dziewczynki, i wysłał nas do szpitala rejonowego na onkohematologię dziecięcą.W lutym 2022 r. u Sofii zdiagnozowano białaczkę (raka krwi). Słysząc tę diagnozę od lekarza, grunt usunął mi się spod nóg. To był wielki szok i zamieszanie dla naszej rodziny. Żadne słowa nie są w stanie wyrazić bólu, jaki czuliśmy w tamtej chwili. Łzy lały się jak grad. Nie mogliśmy uwierzyć, że to naprawdę przytrafiło się nam i naszej córeczce. Słowo rak wywołało ogromny strach i szok, a co będzie dalej... I wtedy rozpoczął się trudny i wymagający czas walki z rakiem. Niestety na Ukrainie wybuchła wojna z Rosją na pełną skalę, a lekarz był zmuszony ewakuować nas wraz z innymi dziećmi i ich rodzicami za granicę do Centrum Medycznego Schneider Children w Izraelu.Walka z rakiem trwała dwa lata. Rok leczenia wysokimi dawkami chemioterapii z poważnymi skutkami ubocznymi, następnie zaczęła przyjmować terapię podtrzymującą w postaci tabletek. Sofia była w całkowitej remisji. Zamierzaliśmy wrócić do domu na Ukrainie. Niestety, w lutym 2024 r., 2 miesiące przed zakończeniem leczenia doustnego, u Sofii zdiagnozowano nawrót choroby. Zaczęła otrzymywać chemioterapię w wysokich dawkach zgodnie z protokołem, a gdy tylko osiągnie remisję, otrzyma przeszczep komórek macierzystych od swojej starszej siostry. Leczenie raka jest bardzo trudne, zwłaszcza gdy chodzi o własne dziecko, która potrzebuje wsparcia, miłości i wiary rodziców, że wszystko się ułoży, nawet jeśli nie rozumieją, co się z nią dzieje. Chcemy, aby każdy, kto usłyszy diagnozę „masz raka”, nie poddawał się, ale robił wszystko, aby walczyć o życie. Wierzymy i modlimy się, że ta długa walka o życie naszej córki zakończy się sukcesem, a ona wróci do normalnego życia i będzie miała dobre dzieciństwo i dobrą przyszłość. Oczywiście koszt leczenia jest ważnym czynnikiem. Diagnostyka, konsultacje, badania, BMT (przeszczep komórek macierzystych) - to wszystko kosztuje i to bardzo dużo.Proszę wszystkich, którym na tym zależy, o wsparcie mojej córki w tej trudnej walce, która trwa już od trzech lat...

7 700,00 zł ( 1,25% )
Brakuje: 607 583,00 zł
Szymonek Berliński
Pilne!
Szymonek Berliński , 5 lat

OSTATNIE starcie z RAKIEM❗️Szymuś walczy o życie - proszę, pomóż mi uratować synka!

Szymuś, mój synek, ma prawie 6 lat. Od 4 lat walczy z potworem, który to życie próbuje mu odebrać! Neuroblastoma IV stopnia to nowotwór złośliwy układu nerwowego, który atakuje tylko malutkie dzieci… Skazuje je na piekło onkologii, na dramat walki o życie. Połowa z chorujących na ten nowotwór dzieci umiera… Zrobię wszystko, by Szymuś nie był wśród nich. Proszę Cię, pomóż mi uratować życie mojego syna! Przed nami ostatnie starcie… Ratunku! Większość z Was zapewne zna już naszą historię… Dla tych, co jej nie znają, postaram się ją streścić, choć ciężko opisać w kilkunastu zdaniach kilka lat walki… Po raz pierwszy poprosiłem o pomoc 3 lata temu, kiedy okazało się, jak poważnie chory jest Szymuś. Guz w jego główce okazał się przerzutem… Okazało się, że pierwotne ognisko nowotworu jest w brzuszku, przerzuty były też do kręgosłupa i do szpiku. Zaczęła się dramatyczna walka o życie… Niestety Szymuś stracił wzrok, czego - jak później się okazało - można było uniknąć. Dziś to mój głos i głos jego mamy prowadzą go przez życie… Potwór był rozsiany po całym ciele. Krytyczny stan Szymusia zmusił do zmiany szpitala, kraju, leczenia… Wtedy właśnie po raz pierwszy poprosiłem o pomoc. Szymon jest pacjentem szpitala w Barcelonie, gdzie leczą się dzieci z najcięższą postacią neuroblastomy. Było to bardzo kosztowne, ale skuteczne. W 2022 roku - po naprawdę długim i ciężkim leczeniu onkologicznym - Szymuś uzyskał pełną remisję i zaczął pierwszą terapię przeciwko wznowie w USA. Wszystko zapowiadało, że życie, po latach piekła, powoli wraca do normy, a Szymuś odzyska dzieciństwo, wolne od raka, szpitala i cierpienia. Długie loty do USA były bardzo ciężkie, w między czasie pojawiły się również ataki epilepsji pourazowej po operacji na główce. Szymuś jednak jest waleczny i wszystko dzielnie znosił. Nie znam drugiej takiej dzielnej osoby jak mój syn - przeszedł już tyle, że nie jeden dorosły by tego zniósł, a on nie skarży się i dalej dzielnie walczy o życie. Niestety słowem “remisja” cieszyliśmy się niespełna 1,5 roku. We wrześniu 2023 roku na badaniu kontrolnym usłyszeliśmy słowo ,,wznowa”... Słowo, które sieje postrach wśród dzieci leczonych onkologicznie, jak i ich rodziców. Potwór powrócił… Na szczęście punkt był malutki i wcześnie wykryty. Beztroskie dzieciństwo znów musiało poczekać - zaczęła się kolejna walka o życie. Leczenie, które otrzymał Szymuś, bardzo dobrze zadziałało. Nowotwór ustąpił. Znamy jednak jego podstępne, śmiertelnie niebezpieczne oblicze i wiemy, że może zaatakować tak naprawdę w każdej chwili… Poprzednia terapia przeciwko wznowie miała znaczący wpływ na dobrą reakcję Szymona na leczenie. Gdyby nie ona, nawet nie myślę, do czego mogłoby dojść… Przy każdym kolejnym ataku rak jest coraz silniejszy, a organizm coraz słabszy. Tymczasem wznowa okazała się wyleczalna, organizm walczył. Przed Szymusiem jeszcze dwa miesiące końcowego leczenia w Barcelonie.  Po długich analizach i naradach lekarze uznali, że gdy tylko synek je skończy, powinien rozpocząć terapię przeciwko wznowie po raz kolejny. Potrzebne będzie podanie kolejnych dawek szczepienia. Ma ona odpowiednio zabezpieczyć Szymonka. Jeśli dojdzie do tworzenia się kolejnych komórek rakowych, organizm będzie zwalczał je sam. Niestety inna dostępna terapia w przypadku Szymusia nie jest możliwa - jest dzieckiem po wznowie nowotworu, a możliwości stopniowo wyczerpują się... Mamy niestety naprawdę mało czasu… Jeśli do września uda nam się uzbierać potrzebną kwotę, to Szymon otrzyma leczenie. Niestety musimy mieć całość kwoty, w USA nie ma możliwości płatności w ratach, wpłatę proszą w całości przed przylotem. To ostatnia szansa, by zabezpieczyć synka przed kolejnym nawrotem choroby. Kolejnej wznowy Szymon po prostu może nie przeżyć. Kurczowo trzymamy się nadziei, że to już koniec koszmaru… Jeśli jednak nie pokonamy raka do końca, on pokona nas. Synek powinien już zacząć uczęszczać do szkoły, lecz nowotwór wszystko niszczy… Zabrał mu wzrok, zdrowie, dzieciństwo i nie cofnie się przed niczym. Dla mnie najważniejszym jest, by nie zabrał mu życia… Stąd ta zbiórka i mój krzyk o pomoc. Mam nadzieję, że po raz ostatni… Paweł Berliński - tata Szymusia

144 081,00 zł ( 18,01% )
Brakuje: 655 919,00 zł
Mateusz Gruszczyk
Pilne!
9 dni do końca
Mateusz Gruszczyk , 20 lat

Mateusz potrzebuje kolejnej operacji❗️ Twoja pomoc może zmienić jego przyszłość na lepsze!

Nie wiem, jak potoczyłaby się nasza przyszłość, gdyby nie Wasza pomoc! Ja i mój syn jesteśmy Wam bardzo wdzięczni! Pojawiły się jednak komplikacje, a lekarze stwierdzili, że trzeba przeprowadzić kolejną operację! Dlatego musiałam założyć ponownie zbiórkę… Nasza historia:  Liczba chorób, które ma moje dziecko jest wielka. Mateusz jest już 20-letnim chłopakiem, który musi zmagać się w wielkim bagażem doświadczeń i trudną codziennością, którą wypełniają diagnozy: Zespół Ehlersa Danlosa, Zespół Marfan, Zespół Aspergera, padaczka lekooporna.  Zespół Ehlersa Danlosa to rzadka i postępująca choroba, która kilka lat temu posadziła mojego syna na wózku inwalidzkim, atakując jego stawy i uniemożliwiając chodzenie.  Nastoletnich, pełnych beztroskich lat, nikt już mu nie zwróci. Kiedy inni uprawiali sporty, podróżowali i korzystali z życia, Mateusz ciężko pracował, aby wzmacniać swoją sprawność. Już wtedy patrzył w przyszłość, z nadzieją, że ta okaże się lepsza.  Dzięki Waszemu dotychczasowemu wsparciu i ogromnemu zaangażowaniu, udało się zdziałać już bardzo wiele! Mateusz przeszedł już dwie operacje! Po pierwszej odbył wielomiesięczną rehabilitację – to wszystko sprawiło, że syn odzyskał częściową sprawność w nogach! Przestał być osobą całkowicie leżącą, a z pomocą balkonika potrafił przejść kilka metrów! Wiedzieliśmy jednak, że to nie wystarczy i trzeba było przeprowadzić kolejną operację. Wtedy ponownie mogliśmy liczyć na Waszą pomoc! Mateusz został poddany drugiej operacji, jednak w międzyczasie okazało się, że wystąpiły pewne komplikacje... Niestety kość się nie zrosła i trzeba było założyć dodatkowy implant do kości, wykonać dodatkowe zespolenia kości oraz zrobić autoprzeszczep kości! Właśnie z tego względu nie można było zakończyć leczenia operacyjnego i konieczna jest jeszcze jedna operacja, która ponownie zostanie przeprowadzona przez samego Doktora Paley w Paley European Institute w Warszawie.  Termin operacji został wyznaczony na wrzesień, a ja ponownie muszę otworzyć zbiórkę! Niestety kosztorys nie został jeszcze ustalony, więc cały czas czekam na wycenę… Wiem jednak, że nie mam ani chwili do stracenia! Mój syn walczy o swoją przyszłość i jestem z niego dumna! Mateusz zdał maturę i obecnie jest studentem pierwszego roku informatyki na Uniwersytecie Bielsko-Bialskim! Szansę, którą podarowaliście mu w ramach poprzednich zbiórek, wykorzystuje w pełni i daje z siebie wszystko! Celem obecnej zbiórki jest zebranie środków na kolejną operację w Paley European Institute, na rehabilitację pooperacyjną, leczenie oraz zakup sprzętu rehabilitacyjno-ortopedycznego. Kochani, jestem wdzięczna za to, co zrobiliście dla mojego syna! Nie możemy się jednak zatrzymać, ponieważ wszystko, co do tej pory Mateusz przeszedł, poszłoby na marne! Ta trzecia operacja musi się odbyć! Liczę na Was i wierzę, że razem uda nam się po raz kolejny!  Jolanta, mama Mateusza   ➡️ LICYTACJA ➡️ 17-letni Mateusz czeka na pomoc! ➡️ Wsparcie dla Mateusza! ➡️ Mateusz w akcji! ➡️ 17-letni Mateusz chce stanąć na nogi! Wyborcza.pl ➡️ Ostatnia szansa dla Mateusza, aby stanął na nogi!

29 575,00 zł ( 14,97% )
Brakuje: 167 890,00 zł
Rafał i Marcin Krawczyk
Rafał i Marcin Krawczyk , 26 lat

DMD zabija po kolei moich braci – błagam, pomóż!❗️

Byliśmy piątką rodzeństwa… Niestety okrutny los nie pozwolił nam żyć szczęśliwie razem. Wszyscy moi bracia chorowali na Dystrofię Mięśniową Duchenne’a – dwóch z nich pokonała choroba. Całą rodziną walczymy teraz o godne życie Marcina i Rafała! Dystrofia Mięśniowa Duchenne’a to rzadka choroba genetyczna, która osłabia wszystkie mięśnie w ciele. Marcin i Rafał od lat muszą poruszać się na wózkach inwalidzkich, a w ostatnim czasie choroba coraz bardziej postępuje. 6 lat temu Marcin złapał pozornie niegroźną infekcję, która jednak zasiała spustoszenie w jego organizmie. By ratować jego życie, trzeba było podłączyć go do respiratora. Kilka tygodni temu ten koszmar spotkał także Rafała. W szpitalu przeprowadzono tracheostomię i on również jest wentylowany mechanicznie.  Ciężar pielęgnacji Marcina i Rafała spoczywa na moich rodzicach… Odejście dziecka to niewyobrażalna tragedia, a moich rodziców spotkało to już dwa razy. Razem z nimi obserwuję, jak choroba podstępnie niszczy zdrowie moich braci i w końcu prowadzi ich do ŚMIERCI! Marcin i Rafał są pod opieką hospicjum domowego, dzięki czemu nie muszą mieszkać w ośrodku opiekuńczym. Pilnie jednak potrzebujemy wsparcia wykwalifikowanych asystentów osób z niepełnosprawnością – specjalistów, którzy odciążą moich rodziców w opiece. Niezbędna jest też pomoc w zakupie odpowiednich opatrunków i leków na odleżyny, z którymi boryka się Rafał.  Marzymy, żeby Marcin i Rafał mieli jak najlepszą opiekę i by mogli godnie żyć. Choroba jest nieubłagana, ale musimy zawalczyć o komfort i jak najdłuższą sprawność moich braci. Błagamy, pomóżcie!  Małgorzata, siostra

16 665 zł
Tymoteusz Zacharski
Pilne!
Tymoteusz Zacharski , 4 latka

PILNE❗️Guz odrasta – koszmar powrócił❗️

Zwracamy się do Was z ogromną prośbą o wsparcie naszego synka ! Tymuś ma zaledwie 4-latka, a stoi już przed swoją trzecią operacją w walce z guzem. Mimo bardzo ciężkiej sytuacji, nie tracimy nadziei. Prócz resztkowego guza w rdzeniu kręgowym naszego Tymusia jest cysta która odrasta w szybkim tempie ,tym razem to lekarze w Boston Children Hospital podejmą próbę ratowania naszego synka. Niestety musimy mierzyć się, z tym że lokalizacja jest bardzo ciężka, tak bardzo się boimy… nie ma nic gorszego niż strach o życie własnego dziecka.Ten rodzaj guza to ciągła walka, życie w ciągłym stresie, pod stałą kontrolą, ciągle badania, nieplanowane operacje. Wizyty kontrolne u neurochirurgów, onkologów, okulistów, urologów, ortopedów oraz codzienna rehabilitacja która jest konieczna przy niedowładach i powikłaniach po dotychczasowych operacjach. Kluczowe są również rezonanse wykonywane na terenie USA co 3 miesiące kontrolujące stan rdzenia kręgowego. Lekarze w Polsce nie dawali nam szans, ale my nie poddajemy się i szukamy nadziei w Stanach Zjednoczonych, gdzie Tymuś jest teraz leczony. Zostawiliśmy w Polsce wszystko - nasz dom, rodzinę, pracę, życie, szkołę i przedszkole, z jedną walizką przyjechaliśmy do Stanów Zjednoczonych, by walczyć o jego życie.Koszty leczenia są ogromne, sięgają setek tysięcy dolarów i niestety nie mają końca! Każda pomoc ma dla nas ogromne znaczenie!Każda Wasza wpłata daje nam spokój ducha, pomagając zmniejszyć ogromny stres finansowy, który towarzyszy nam w obawie, że zabraknie środków na dalsze leczenie naszego Tymusia. Dzięki Waszym wpłatom będziemy mogli pokryć rosnące koszty badań, operacji i rehabilitacji, które są niezbędne, aby Tymek mógł odzyskać pełnię zdrowia i będzie mógł cieszyć się każdą chwilą swojego dzieciństwa bez bólu. Błagam, wspomóżcie nam w tej nierównej walce ! My jako rodzice możemy zrobić dużo, przemierzać cały świat w poszukiwaniu najlepszego leczenia, być, wspierać.Ale pokrycie kosztów leczenie w USA to coś, czego bez Was nie jesteśmy w stanie mu zapewnić …  Każdy dzień w życiu naszego syna to walka, która wyczerpuje nas do granic wytrzymałości. Jako rodzice, przeżywamy ciągłe zbiórki, bezkresne podróże w poszukiwaniu nadziei, nieustające pobyty w szpitalach i serię bolesnych operacji. Godziny spędzone na wyczerpującym czekaniu pod salami operacyjnymi niszczą nas od środka. Ta niewyobrażalna próba, którą przechodzimy, odbiera nam wszystkie siły. Prosimy, nie odwracajcie się od nas, teraz kiedy każda chwila i każdy grosz może zdecydować o przyszłości Tymka.Bez Waszej pomocy nasz Tymuś nie ma szans na zdrowie. Z Wami tworzymy drogę dla zdrowia naszego Tymusia! ❤️ Dziękujemy, że jesteście z nami. Tymuś , jego starszy brat i rodzice .

64 590,00 zł ( 6,35% )
Brakuje: 952 273,00 zł
Jakub Szpak
Jakub Szpak , 45 lat

Aktywne życie z niepełnosprawnością. Pomóż Kubie spełniać marzenia!

Mam na imię Kuba. 25 lat temu byłem nieźle zapowiadającym się sportowcem. Odnosiłem pierwsze sukcesy w szermierce i kajakarstwie. Niestety, w 2006 roku zdarzył się wypadek, w którym uszkodziłem rdzeń kręgowy w odcinku szyjnym i stałem się osobą niepełnosprawną. Po dwóch latach intensywnej rehabilitacji postanowiłem zawalczyć o siebie i wrócić do sportu. Pogodziłem się z tym, że od tej pory wszystko będzie wyglądać zupełnie inaczej. Straciłem władzę w nogach, ale nie wiarę w pełne i szczęśliwe życie!  Z dumą nazywam siebie wózkersem i wkładam całe serce, by pokazać, że niepełnosprawność nie musi być wyrokiem. Pracuję na 2 etaty, jestem aktywny społecznie i realizuję się sportowo. Musiałem pożegnać się z szermierką, ale zdobywam medale w kajakarstwie i tenisie stołowym, zarówno o randze krajowej, jak i międzynarodowej. Niestety, los znów postanowił wystawić mnie na próbę… W zeszłym roku moje stawy barkowe wymagały pilnej interwencji. Przeszedłem dwie operacje, na skutek których mój biceps jest mniejszy o 15%. Dla osoby, która porusza się na wózku to duże utrudnienie, ale ja znów się nie poddaję!  Wiem, że proszę o wiele, ale w pogoni za powrotem do aktywnego życia sportowego trzeba łapać każdą szansę! Rozwiązaniem mojego problemu jest zakup roweru wspomaganego elektrycznie, z napędem ręcznym, przygotowanego specjalnie pod moje wymiary i potrzeby. Niestety, mimo że daję z siebie wszystko, taki sprzęt jest poza moim zasięgiem finansowym... Marzę o powrocie do sportu, biwakowania pod namiotem na Mazurach, a kto wie, może będę pierwszym rowerowym wózkersem, który objedzie Europę! Będę wdzięczny za każdą złotówkę przybliżającą mnie do spełnienia tego marzenia!  Kuba ➡️ FB Kuby

9 100,00 zł ( 25,92% )
Brakuje: 26 007,00 zł
Erwina Ziomkowska
Pilne!
Erwina Ziomkowska , 40 lat

Krytyczny UDAR mózgu złamał młode ŻYCIE❗️Erwina walczy o każdy dzień - POMOCY!

W środę o godzinie 22 wstawiła jeszcze pranie. Właśnie wróciła z wyjazdu z koleżanką. Uporządkowała sobie jeszcze listę rzeczy, które miała zrobić następnego dnia w pracy. Włączyła pralkę, a chwilę później straciła przytomność. Kolejnym dźwiękiem, jaki nastąpił, było wyważenie drzwi przez strażaków. Było to po 19 godzinach. Tyle trwał krytyczny udar mózgu, który u Erwiny Ziomkowskiej - poznańskiej artystki sztuk wizualnych, absolwentki malarstwa i rysunku ASP w Katowicach - pojawił się zupełnie bez przyczyny. Miał 90% ryzyka śmiertelności. Lekarze uprzedzili rodzinę, że trzeba się pożegnać... Erwina przeżyła - to cud, młody organizm walczy o każdy dzień. Obrażenia są jednak ogromne... Erwina i jej rodzina potrzebują natychmiastowej pomocy! Będą wdzięczni za każdy gest wsparcia - każda pomoc jest nie tylko na wagę złota, lecz życia! Siostra Erwiny, Aneta, tak prosi o ratunek: "Nazywam się Aneta Zych. Erwina to moja młodsza siostra. 18 kwietnia znalazłam ją nieprzytomną, okazało się, że przeszła ciężki udar niedokrwienny mózgu. Lekarze nie dawali jej żadnych szans na przeżycie, ale ona przetrwała, jednak stan jest nadal bardzo ciężki... Erwina całe życie bardzo o siebie dbała. Bardzo ważna była dla niej dieta, gdyż choruje na poważną autoimmunologiczną chorobę jelit. Z tego względu nie piła też alkoholu ani nie paliła papierosów. Dużo jej prac artystycznych opowiadało o doświadczaniu przewlekłego bólu. Bardzo dużo pracowała, a każde zarobione pieniądze poświęcała na podróże i książki. W czwartek napisała do mnie koleżanka Erwiny z pracy. Martwili się, bo siostra nie pojawiła się i nie dała znać, że nie przyjdzie, co było zupełnie niepodobne do niej... Nie odbierała też telefonu. Erwina nigdy nie brała zwolnień, zawsze sumiennie wykonywała swoje obowiązki, zawsze była na czas. Czuli, że coś się stało. Zaczęli szukać kontaktu do rodziny i tak znaleźli mnie. W ten sposób uratowali jej życie... Mam klucze do jej mieszkania, więc obiecałam, że do niej zajrzę. Drzwi były zamknięte od środka, nikt nie odpowiadał... Pełna złych przeczuć, zadzwoniłam po 112. Przyjechali strażacy, którzy wyważyli drzwi. O 17.30 znalazłam siostrę splątaną i sparaliżowaną na podłodze. W jednym momencie świat przestał istnieć... Po przewiezieniu do szpitala okazało się, że Erwina przeszła udar niedokrwienny tętnicy środkowej. To był dla nas wszystkich ogromny szok. Moja młodsza, zawsze dbająca o siebie siostra i udar?! W dodatku okazało się, że udar jest rozległy i niestety już "stary", nic się nie da zrobić, szkody w postaci uszkodzeń mózgu zostały wyrządzone... Erwina mieszka sama, od momentu utraty przytomności do tego, jak ją znalazłam, minęło 19 godzin. Zaczęła się walka o życie... Nikt nie dawał szans... Takie udary charakteryzują się 90% śmiertelnością. Codziennie bałam się, że to ostatni raz, kiedy widzę siostrę... Mimo małych szans Erwina przeżyła, ale obrażenia są ogromne. Jestem wdzięczna, że żyje, jestem wdzięczna lekarzom, za walkę o nią. Już wiem, że będzie potrzebowała wielomiesięcznej, jak nie wieloletniej rehabilitacji, a co za tym idzie ogromnych pieniędzy. Koszt rehabilitacji dla osób z takimi uszkodzeniami neurologicznymi to nawet 30 tysięcy złotych miesięcznie!Na tę chwilę Erwina - ze zdrowej, aktywnej, podróżującej po świecie młodej osoby - stała się jest pacjentką leżącą, wymagającą stałej opieki. Nadal jest w ostrej fazie udaru, wiele ośrodków w mózgu zostało poważnie uszkodzonych. Na ten moment największym problemem jest uszkodzenie wzgórza, a co za tym idzie przewlekły, neuropatyczny ból, na którego nie działa nawet morfina. Erwina krzyczy z bólu... Lekarze robią wszystko, żeby jej pomóc, ale nie wiemy, jak będzie. Erwina wie, jak się nazywa, mówi, udaje mi się z nią porozumieć... Na początku nawet nie trzymała głowy, teraz już zaczyna ją trzymać. Dostaje leki, ale nadal bardzo cierpi... Niestety częściowo straciła wzrok i jest sparaliżowana. Oprócz rehabilitacji musimy też wyremontować dom pod kątem życia w nim osoby ze znaczną niepełnosprawnością. Zrobić łazienkę, w której zmieści się wózek, zlikwidować stopnie i bariery komunikacyjne... Poszukać dla siostry specjalistów, konieczne są sprzęty medyczne, potrzeb jest ogrom... Życie mojej młodszej siostry zmieniło się w jednej chwili. Moje życie zmieniło się w jednej chwili.Życie mojej rodziny i moich dzieci zmieniło się również i to bezpowrotnie... Nigdy nie prosiłyśmy o pomoc, zawsze starałyśmy się być samodzielne i dzielne, ale życie w jednej chwili powiedziało "sprawdzam". Tym razem nic nie da zagryzanie zębów, wzięcie się w garść, potrzebna jest pomoc społeczności, bo żadna osoba ani rodzina nie jest w stanie tego udźwignąć samodzielnie. W imieniu mojej siostry, ale też swoim, naszej mamy i całej rodziny bardzo proszę o pomoc".

128 692,00 zł ( 24,19% )
Brakuje: 403 223,00 zł
Czaruś Sobczak
Pilne!
Czaruś Sobczak , 2 latka

PILNE❗️ Nasz ukochany synek staje naprzeciw ZABÓJCY DZIECI!

Ta diagnoza brzmi jak wyrok! Rodzice małego dziecka chcą dla niego wszystkiego, co najlepsze, a my stajemy w obliczu potwornej, śmiertelnej choroby i koszmarnego leczenia, które wyniszczy naszego synka. Nie mamy innego wyjścia – bez Waszej pomocy nie wygramy walki na śmierć i zycie! Czarkowi przyszło walczyć o życie, a jego wrogiem jest jeden z najcięższych nowotworów – Neuroblastoma IV stopnia. Jak działa ten koszmarny przeciwnik z którym przyszło nam walczyć! Ten rzadki nowotwór powstaje przede wszystkim w jamie brzusznej – najczęściej w nadnerczach, może również wystąpić przy kręgosłupie, miednicy, oraz w okolicy szyi. Zazwyczaj diagnozowany jest u dzieci do 5 roku życia. Niestety często już w momencie diagnozy stwierdzone są już liczne przerzuty do węzłów chłonnych, wątroby, kości, skóry, szpiku, płuc i mózgu. Cezary urodził się 11 listopada 2021 r. Byliśmy tak bardzo szczęśliwi. Nigdy nie przypuszczalibyśmy, że przyjdzie nam stanąć do walki o jego życie ze śmiertelną chorobą. Nikt nie jest gotowy na chorobę, a tym bardziej jeśli chodzi o zdrowie i życie dziecka, które dopiero co przyszło na świat! Gdy Czaruś skończył rok, zaczął się nasz koszmar. Planowana operacja w ICZMP w Łodzi przyniosła nie takie wieści, których oczekiwaliśmy, po wstępnych badaniach, gdy wszystko przebiegło prawidłowo do pokoju w którym przebywaliśmy, weszła zaniepokojona pani doktor z pytaniem: Czy ostatnio z Czarkiem działo się coś niepokojącego? W mojej głowie rosło tysiąc myśli, ale nie mogłam sobie przypomnieć niczego, co by nas zaniepokoiło. Czarek to nasze oczko w głowie, z pewnością bym coś zauważyła. Po rozmowie z panią doktor zostało nam zlecone USG brzuszka. Gdy w pracowni pojawiali się kolejni lekarze, moja matczyna intuicja podpowiadała mi, że coś złego się dzieje. Ziemia zaczęła się osuwać spod moich nóg. Świat całkowicie runął, gdy usłyszałam o ogromnym guzie w maleńkim brzuszku mojego syna – miał 12 centymetrów. Jak mogłam go nie zauważyć? Zaczęłam się ogromnie obwiniać, czuć, że może powinnam zareagować wcześniej, ale przecież nie działo się nic, co mogło mnie niepokoić! Planowana operacja nie odbyła się, a my zostaliśmy przetransportowani do innego szpitala. Wszystko działo się tak szybko, tak nagle. Razem z mężem wylaliśmy hektolitry łez, a jednocześnie tak bardzo chcieliśmy być silni, by Czarek nie widział, jak bardzo jesteśmy przerażeni. Każde badanie, każde wkłucie w maleńki organizm naszego maleńkiego synka rozdzierało nam serce. Oddział Onkologii to miejsce, gdzie życie całej naszej rodziny zmieniło swój bieg. Czujemy, jakbyśmy chorowali razem z Czarkiem jednocześnie, ogromnie chcielibyśmy wziąć całe jego cierpienie na swoje ramiona. Nic się nie liczy… Chcielibyśmy, tylko by mógł cieszyć się beztroskim dzieciństwem… Jednak nic nie możemy zrobić! Przed nami długa i kręta droga, która musi zaprowadzić nas do zdrowia naszego Czarka. Jesteśmy w miejscu, gdzie nikt nie chciałby się znaleźć. My też nie chcieliśmy! Za nami 8 cykli chemii w Łódzkim szpitalu, 5 cykli chemioimmumterapii w szpitalu w Krakowie. Przeszliśmy terapię MIBG. Za nami Mega Chemia. W chwili pisania tego apelu Czarek jest po przeszczepie komórek macierzystych. Przeszliśmy już wiele. Poza ogromnym guzem w jamie brzusznej, nasz synek miał zajęty szpik kostny, były też przerzuty do kości. Żeby tego było mało to jeszcze nasz maluszek ma gen n-MYC dodatni. Czarek jest bohaterem. W swoim krótkim życiu wiele przeszedł. Los pod jego maleńkie nóżki rzucił wiele kłód, ale on walczy! Jest z nami, a to najważniejsze! Swoimi osłabionymi rączkami stara się przytulać nas w każdej możliwej chwili i nieporadnie ociera łzy z policzków – swoich i naszych. Wiele rozumie, choć pewnie nie wie, dlaczego spędzamy tak dużo czasu w murach szpitala. Jego motywacja i siła, której nie pojmujemy swoimi umysłami, niesamowicie nas mobilizuje. Wiemy, że musimy walczyć niemal tak samo dzielnie jak nasze dziecko! Cały cykl, dostępnego w Polsce leczenia jest przerażający w swoich skutkach, lecz wiemy, że to jedyna ścieżka, by pokonać potwora z jakim walczy nasz syn. Przed nami operacja wycięcia guza, radioterapia i kolejne cykle immunoterapii. Po zakończeniu leczenia w Polsce zostanie nam ostatni etap – szczepionki przeciwko wznowie Neuroblastomy. Są one dla nas ogromną nadzieją, niemal obietnicą na to, że Czarek już nigdy nie będzie przechodził przez to piekło. Dlatego jako rodzice podjęliśmy się walki. Staramy się, by Cezary został przyjęty do badań klinicznych. Obecnie dostępne są one tylko w jednym szpitalu – w USA. Neuroblastoma charakteryzuje się tym, że gdy często występująca wznowa się pojawi, często jest to wyrok śmierci. Staje się odporna na dostępne leczenie. Mamy już wstępną wycenę z kliniki dlatego jesteśmy tutaj, rozpaczliwie błagając Was o pomoc. Koszt leczenia jest ogromny i sami nie damy rady zdobyć takich pieniędzy. Są one dalekie od naszych możliwości finansowych. Choroba Czarka wiele nas nauczyła, wiele zabrała. Jednak mamy marzenia. Pokażemy Czarusiowi, że świat to nie tylko szare ściany szpitala. Wiemy, że czeka go ogrom pięknych chwil, a my będziemy widzieć w nim bohatera do końca życia. Walczymy o życie naszego synka. Prosimy – nie zostawiajcie nas samych! Nie możemy pozwolić, by nowotwór powrócił i zaatakował z podwójną siłą… Rodzice Cezarego –––––––––––––– Grupa licytacyjna: KLIK  Profil Czarka na Facebooku: KLIK  Profil Czarka na Instagramie: KLIK

1 506 329,00 zł ( 87,54% )
Brakuje: 214 262,00 zł
Helena Mucha
7 dni do końca
Helena Mucha , 18 miesięcy

Skóra, która pali ogniem bólu.. Helenka potrzebuje pomocy!

Przez całą ciążę myśleliśmy, że urodzi się nam zdrowa córeczka. Byliśmy z tego powodu tacy szczęśliwi! Nie mogliśmy się już doczekać, kiedy weźmiemy naszą Helenkę w ramiona, by ją tulić, całować, łaskotać… Nikt nas nie przygotował na to, co się wydarzyło. Nie mógł. Żadne badanie prenatalne nie wykazałoby bowiem tego, co się okazało po jej przyjściu na świat… Po ciężkim porodzie, który ostatecznie musiał być zakończony cesarskim cięciem, okazało się, że Helenka ma na ciele mnóstwo ran głównie na stopach, dłoniach i głowie… To był totalny szok! Nie wiedzieliśmy, co myśleć, baliśmy się jej dotknąć! Jednak dopiero ostateczna diagnoza zwaliła nas z nóg… Helenka urodziła się z bardzo rzadką chorobą skóry: pęcherzowe oddzielanie się naskórka (EB). Jest to bardzo ciężka choroba genetyczna. Nieuleczalna... Następne 3 tygodnie spędziliśmy w Warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka. Zamiast wrócić z naszym Maleństwem do domu, by uczyć się nowego rytmu dnia i nocy – musieliśmy opanować sztukę zmiany opatrunków. Teraz mamy już w tym wprawę, ponieważ robimy je samodzielnie w domu co dwa dni. Nadal jednak jest to dla nas ogromnie trudne, gdy patrzymy na cierpienie naszej Kruszynki… Musimy cały czas wyjątkowo troskliwie się z nią obchodzić. Pęcherze pojawiają się bowiem na całym ciele pod wpływem delikatnych otarć lub nawet samoistnie. Zdarzają się również w buzi i przełyku, co utrudnia Helence jedzenie i sprawia ogromny ból!  Jednak w najgorszym stanie są jej nóżki. Istniejące tam rany ma od urodzenia, a gdy tylko następuje poprawa, to pojawiają się nowe pęcherze… To takie demotywujące, gdy tak bardzo się starasz pomóc własnemu dziecku, a rezultatów właściwie nie widać... Jesteśmy tym zdruzgotani… Zwłaszcza że dziś już wiemy, że nie ma terapii dla tak małych dzieci! Helenka musi być pod opieką wielu specjalistów: dermatologa, chirurga, fizjoterapeuty, dietetyka, okulisty itd. Oprócz tego musi mieć specjalistyczne opatrunki i środki do pielęgnacji, co wiąże się z dużymi kosztami.  Skoro na ten moment nie osiągniemy trwałej poprawy jej zdrowia, jesteśmy zdani na pomoc innych, aby zapewnić jej jak najlepsze życie. Helenka wymaga bardzo drogich opatrunków, maści, leków. Będzie ich potrzebowała właściwie do końca życia...  Każda pomoc jest dla nas bardzo ważna! Z góry dziękujemy, jeśli zdecydujesz się pomóc właśnie naszej Helence. Rodzice

291 440,00 zł ( 57,3% )
Brakuje: 217 142,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki