Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kuba Matusiewicz
Pilne!
Kuba Matusiewicz , 20 lat

Kuba dryfuje na granicy życia i śmierci... Pomocy❗️

To były sekundy. Sekundy, które zadecydowały o losie naszego syna i już na zawsze przekreśliły wszystkie plany, marzenia i nadzieje. Kuba spadł z wysokiego i stromego dachu. Dziś jest przykuty do łóżka i nawet nie wie, że żyje. Nigdy już nie zagra na swojej ukochanej gitarze, nigdy nie zrobi samodzielnie kroku, nigdy już się do nas nie odezwie, ale jego młode serce wciąż bije... Jakub był wesołym, energicznym, pełnym talentów i pasji chłopakiem. Ukochany pierwszy syn. Dla młodszego brata Marcina był wzorem i inspiracją. To za jego przykładem brat zdecydował się wybrać akordeon, jako wiodący instrument. Kuba natomiast po skończeniu wałbrzyskiej szkoły muzycznej, rozpoczął studia w Szkole Muzyki Nowoczesnej we Wrocławiu. Kochał muzykę, grał na wielu instrumentach, uwielbiał grać w koszykówkę i wspinać się na ściance. Miał przed sobą całe życie, wiele planów i niespełnionych marzeń… Wszystko runęło jak domek z kart, kiedy dzień po swoich 20. urodzinach uległ tragicznemu wypadkowi. Kuba poślizgnął się i z ogromną prędkością zsunął ze stromego dachu. Moment, w którym dowiedziałam się o wypadku, zapamiętam na całe życie, choć chciałabym wymazać go z pamięci.  Zadzwonił do mnie kolega, który mieszka w tym budynku. Wracał właśnie do domu, gdy zobaczył, że na trawniku leży nieprzytomny Kuba. Zatelefonował do mnie i wezwał pogotowie. Gdy przyjechaliśmy na miejsce, Kuba już był w karetce. Wtedy jeszcze żyliśmy nadzieją, że wszystko będzie dobrze… Jego ręce i spodnie były całkowicie pozdzierane, ale Kuba podczas upadku nie złamał sobie ani jednej kosteczki. To uraz głowy okazał się katastrofalny. Rozległy i nieoperacyjny. Zniszczone zostały obszary odpowiedzialne za myśli, uczucia, nadzieje, ale i za najprostsze kontrolowane odruchy. Nie ma szans, żeby nawet intensywna rehabilitacja sprawiła, że Kuba wróci do nas. On nie wie, że żyje… Lekarze nie zostawili nam złudzeń. W 15-stopniowej skali Glasgow Kuba ma jedynie 4 punkty. Przy 3 punktach ludzie są odłączani od aparatury medycznej. Nasz syn jest więc na granicy życia i śmierci. Działa pień mózgu odpowiedzialny za bicie serca i za oddychanie, ale Kuba nie ma świadomości i mamy tylko nadzieję, że nie odczuwa żadnego bólu. Dziś synek wciąż przebywa na OIOMie. Spędzamy tam z nim każdą możliwą godzinę podczas odwiedzin. Chcemy podjąć próbę rehabilitowania, ale sprawa jest skomplikowana. Szukamy specjalistycznego ośrodka, który zaopiekuje się Kubą po wypisie ze szpitala. Niestety na przeszkodzie znów staje nam skala Glasgow. Specjalistyczne ośrodki rehabilitacji neurologicznej przyjmują pacjentów, u których wskaźnik jest wyższy niż 6 punktów. Ale nie poddajemy się… Chcemy się skupić na tym, żeby synek miał jak najlepszą opiekę… Niestety, z tym wiążą się ogromne wydatki, które mogą przekraczać 20 000 zł miesięcznie. Nie wiemy też, jak długo będziemy musieli zapewnić Kubie takie wsparcie. Czy to będzie rok, czy dłużej? Nasz syn ma młody i bardzo silny organizm, więc taki stan może trwać latami. Kuba do tej pory nie odzyskał świadomości i być może nie odzyska jej już nigdy – uszkodzenia mózgu są zbyt rozległe. Obecnie wymaga wsparcia oddechowego przez respirator, karmiony jest przez PEG’a, wymaga całkowitej opieki medycznej i pielęgnacyjnej 24 godziny na dobę. Koszty związane z zapewnieniem mu specjalistycznej opieki są ogromne i nie jesteśmy w stanie sami sobie z tym poradzić. Dlatego zwracamy się z prośbą o pomoc do wszystkich, którzy nie przejdą obojętnie obok naszej trudnej sytuacji i wesprą w walce o syna… Przecież cuda się zdarzają… A jeśli nie, błagamy, pomóżcie sprawić, by syn odchodził w godnych warunkach… Rodzice

116 980,00 zł ( 36,65% )
Brakuje: 202 169,00 zł
Marcelina Garska
Pilne!
Marcelina Garska , 3 latka

PILNE❗️Od tej operacji zależy życie mojej córeczki!

Marcelinka ma dopiero 3-latka, a już przeszła dwie operacje serca. Od urodzenia przebywa w różnych szpitalach. Niestety, kolejne badania wciąż wydłużają listę przeraźliwych diagnoz. Z każdym dniem jej stan się pogarsza, tętnice ulegają zwężeniu, a saturacja spada. Tworząc ten apel, przebywam z Marcelinką na oddziale kardiologii dziecięcej we Wrocławiu. 22 listopada lekarze wykonali cewnikowanie serca, nie pozostawiając żadnych złudzeń. Marcelinka potrzebuje kolejnej pilnej operacji. W Polsce córeczka jest pacjentem do operacji Fontana. Po tej operacji czeka już tylko leczenie paliatywne. Leczenie, które jak mówią lekarze daje maksymalnie 25 lat życia. Niewydolność serca, arytmie, reoperacje to tylko niektóre przyczyny wcześniejszego zgonu. To jest pierwszy scenariusz, który mnie jako matkę przeraża do bólu. Drugi jest szansą Marcelinki na lepsze życie. Tą szansą jest operacja w specjalistycznej klinice w Bostonie. Jestem w stałym kontakcie z lekarzami, którzy szukają alternatywnego leczenia dla Marcelinki. Ubiegam się o kwalifikację do leczenia w Bostonie, ponieważ chcę móc patrzeć w lustro ze świadomością, że robię wszystko co w mojej mocy, by dać Marcelince szansę na życie. Czasu mamy naprawdę niewiele. Decyzja mysi zapaść w ciągu najbliższych pojedynczych miesięcy. Decyzja, czy zostajemy w Polsce, wiedząc, że w każdej chwili mogę stracić córeczkę lub walczyć i prosić o pomoc. Dla mnie decyzja może być tylko jedna. Dziś stoję przed Wami i proszę o pomoc. Nie mogę dłużej czekać. Nie mogę czekać bezczynnie na śmierć dziecka. Muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, by uratować moją córeczkę. Bez Waszego wsparcia to się nie uda. Sama nie jestem w stanie uzbierać tak niewyobrażalnej sumy! Dlatego proszę Was o pomoc! Seweryna, mama Marcelinki Licytacje dla Marcelink –> KLIK

1 703 850,00 zł ( 80,08% )
Brakuje: 423 809,00 zł
Aleksy Szargan
Aleksy Szargan , 5 lat

Gdy cierpi dziecko, cierpi cały świat... Aleksy pilnie potrzebuje pomocy!

Aleksy przyszedł na świat 27 sierpnia 2018 roku w 41 tygodniu ciąży. Pomimo zapewnień o prawidłowym przebiegu ciąży i przebytych badaniach prenatalnych, pojawiło się wielowodzie. Mimo to cały czas byliśmy zapewniani, że wszystko jest tak, jak należy, a dziecku po prostu nie spieszy się na świat. W trakcie porodu lekarze zauważyli, że Aleksy ma zniekształconą rączkę. Po minucie, od pojawienia się synka na świecie, zabrali go na dalsze badania. Powtarzano nam, że to standardowa procedura, a my trwaliśmy nieświadomi nadchodzącej walki o życie dziecka. Po kilku godzinach przyszła pani doktor, od której usłyszałam, że potrzebna jest zgoda na przewiezienie dziecka na intensywną terapię do specjalistycznego szpitala. Syn musiał być jak najszybciej operowany, bo był w stanie zagrażającym życiu. Nie wiedziałam, co tak naprawdę się dzieje. Przecież jeszcze przed chwilą wszyscy powtarzali mi, że z Aleksym jest wszystko w porządku.  Następnego dnia okazało się, że synek ma atrezję przełyku z przetoką tchawiczo – przełykową, co oznaczało, że przełyk nie był połączony z żołądkiem. Wymagało to natychmiastowej operacji, która na szczęście przebiegła pomyślnie. Gdy myśleliśmy, że najgorsze już za nami i teraz będzie tylko lepiej, spadły na nas kolejne druzgocące diagnozy. Lekarze stwierdzili u synka wadę serca, nerki, ręki i przetokę grzbietu nosa. Byliśmy przerażeni. Aleksy radził sobie dobrze jak na problemy, z którymi musiał się mierzyć. Zaczynał jeść po kilka kropel mleka dziennie i w końcu mogliśmy wziąć go na ręce, przytulić i nakarmić z butelki. Po miesiącu pobytu na oddziale wyszliśmy ze szpitala, z długą listą zaleceń, badań i skierowań do specjalistów. Nareszcie mogliśmy położyć naszego synka w pustym dotychczas łóżeczku.  Radość nie trwała długo. Po tygodniu Aleksy zaczął się krztusić i przestał przyjmować mleko. Okazało się, że doszło do krytycznego zwężenia przełyku. W szpitalu założyli synkowi PEG – karmienie odbywało się przez rurkę. Rozpoczęliśmy walkę, podczas której synek przeszedł kilkanaście zabiegów poszerzania przełyku, operację i reoperację serca i operację przetoki nosa.   Od tamtego czasu minęło już 5 lat. Teraz przyszedł czas na podjęcie kolejnych trudnych decyzji dotyczących wady ręki. Aleksy przeszedł już 3 operacje – centralizację nadgarstka, amputacje kciuka i policyzację palca, które nie przyniosły pożądanego efektu. Znaleźliśmy ratunek w Paley European Institute, gdzie dano nam nadzieję i zaproponowano 3 kolejne operacje. Niestety ich koszt przekracza nasze możliwości finansowe. Jest szansa na wyprostowanie nadgarstka i wydłużenie kości łokciowej, ale żeby tak się stało, potrzebujemy Waszej pomocy.  Aleksy doświadczył już dużo i nie możemy się teraz poddać. Mimo tego, co przeszedł, jest pogodnym, energicznym, silnym i pozytywnie nastawionym dzieciakiem. Pękają nam serca, gdy widzimy jego cierpienie, jednak zrobimy wszystko, by pomóc naszemu ukochanemu dziecku. Bardzo prosimy o pomoc w uzbieraniu środków na niezbędne operacje! Rodzice Aleksego ➡️ ARMwrestling Aleksego - licytacje

167 300,00 zł ( 39,31% )
Brakuje: 258 232,00 zł
Eryk Mystek
Eryk Mystek , 11 lat

Eryk walczy o samodzielność i niezależność – POMÓŻ!

Eryk ma dopiero 11 lat, a już musi toczyć ciężkie zmagania z chorobą. Pomimo niepełnosprawności jest zawsze wesołym, energicznym dzieckiem. Na jego twarzy gości uśmiech, ale jak długo jeszcze będzie miał siłę do walki?  Eryk urodził się jako wcześniak w 37 tygodniu ciąży. W bardzo wczesnym dzieciństwie stwierdzono u niego przykurcze ścięgien Achillesa, przez co w 2019 roku przeszedł operację. Przez rok po zabiegu Eryk chodził prawidłowo na całych stopach. To był czas ogromnej radości. Synek cieszył się nowo uzyskaną sprawnością – w końcu mógł korzystać z dzieciństwa! Niestety, taki stan nie trwał długo. Eryk zaczął znowu chodzić na palcach i skarżył się na nocne bóle nóg. Pojawiły się też mocne bóle głowy, kilka razy w tygodniu. Co więcej, niepokoił nas niewielki wzrost i waga synka – mimo swojego wieku waży dopiero 23 kg i ma 128 cm wzrostu.  Długo szukaliśmy lekarza, który postawi odpowiednią diagnozę – jeździliśmy od szpitala do szpitala, wykonaliśmy mnóstwo specjalistycznych badań. W końcu znaleziono jedną z przyczyn problemów Eryka. Stwierdzono u niego wrodzoną, dość ciężką polineuropatię ruchowo-czuciową z przewagą zmian w kończynach dolnych. Nim udało nam się oswoić z nową rzeczywistością, pojawiły się kolejne przeszkody. Obecnie synek jest diagnozowany pod kątem choroby Charcota-Mariego-Tootha oraz zespołu Noonan w poradni genetycznej. Dni Eryka wypełniają badania i zajęcia wzmacniające sprawność. Syn wymaga stałej i długotrwałej rehabilitacji – tylko to może poprawić jakość jego życia. Specjaliści zalecili zakupienie maty medycznej, która pozwoli przywrócić prawidłowy przepływ krwi w organizmie. Niestety, jej cena jest bardzo wysoka – to ponad 25 tysięcy złotych. Koszty leczenia i rehabilitacji przekraczają nasze możliwości finansowe. Potrzeby synka rosną z roku na rok, a nas nie stać na pokrycie tak ogromnych wydatków. Dzięki ludziom dobrej woli życie Eryka może stać się lepsze. Bardzo prosimy o pomoc dla naszego syna. Każda wpłata, nawet najmniejsza, daje nam nadzieję, że choroba Eryka nie będzie postępować aż tak szybko. Rodzice

13 990,00 zł ( 26,3% )
Brakuje: 39 202,00 zł
Barbara Górska
Barbara Górska , 38 lat

Chcę wychować moją ukochaną córkę. Czy zdążę?! Basia walczy z rakiem❗️

Niedługo minie 12 lat funkcjonowania z niechcianym lokatorem – rakiem jajnika. Funkcjonowania, bo ciężko jest nazwać to życiem. To jak siedzenie na tykającej bombie lub jazda na rollercoasterze tylko w uszkodzonym wagoniku… Błagam o pomoc. Tak bardzo chcę żyć, pomagać innym i dalej wychowywać moją ukochaną córkę! Niestety mój stan się drastycznie pogorszył... Ostatnia zaplanowana operacja nie doszła do skutku ze względu na zmianę przerzutową w śródpiersiu, znajdującą się przy tętnicy podobojczykowej. Istniało zbyt duże ryzyko… Muszę dalej szukać pomocy, bo rak niebezpiecznie panoszy się po moim ciele i daje przerzuty. Organizm nie daje już rady i jest coraz słabszy. Boję się, że to ostatni moment na działanie. Lata przyjmowania chemioterapii, radioterapia oraz niezliczona ilość środków przeciwbólowych mocno wyniszczyły mój organizm. Mimo strasznego bólu, zaawansowanej polineuropatii, częstych wymiotów oraz miliona innych dolegliwości, kocham i doceniam każdy dzień. Jestem potwornie zmęczona, wyniszczona i bezsilna, ale nadal tak bardzo nie chce wywiesić białej flagi. Jeszcze nie teraz… Chcę żyć dla mojej rodziny. Chciałabym móc zobaczyć, jak dorasta moja córka Jagoda, dojrzewa i układa sobie życie. Być obecna w jej przyszłości razem z moim kochanym mężem, który zawsze jest dla mnie nieocenionym wsparciem. Dziś Jagoda to już dzielna nastolatka, która nie pamięta, jak to jest mieć zdrową mamę. Gdy zachorowałam, moja córeczka miała tylko dwa latka.  Diagnoza spadła na mnie jak grom z jasnego nieba w 2012 roku, w najmniej oczekiwanym momencie. Dopiero założyłam rodzinę, urodziłam upragnione dziecko... Przeszłam ciężkie operacje i kilka cykli chemioterapii. Byłam na skraju, już czułam oddech śmierci…  Niedługo po diagnozie postanowiłam założyć stowarzyszenie Niebieski Motyl, które będzie pomagało kobietom takim jak ja – nagle wrzuconym w wir onkologicznego piekła. Robimy mnóstwo fantastycznych rzeczy: organizujemy badania diagnostyczne, kampanie informacyjne, warsztaty i zajęcia dla chorych, wsparcie psychologiczne, prawne, materialne i takie po prostu - ludzkie. Walczymy o lepszą opiekę onkologiczną i dostęp do leków. Dzięki temu, że pomagam innym, o wiele łatwiej mi znosić moją chorobę. Chociaż w domu mówią, że jestem cyborgiem, wcale tak nie jest. Jestem po prostu osobą, która nie poddaje się, choćby nie wiem co… Obecnie konsultuję się, gdzie tylko się da, nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Bierzemy pod uwagę nie tylko operację, ale także naświetlanie protonowe (ośrodki w Monachium i Pradze). Wszystko jednak wiąże się z ogromnymi kosztami, których nie jestem w stanie udźwignąć. Panicznie boję się, że jeśli teraz nie podejmę radykalnej próby zmierzenia się z chorobą, za kilka miesięcy może być już za późno. Wieloletnie, niekończące się leczenie wyniszczyło mój organizm do cna. I choć czasem z niemocy i ograniczeń mam ochotę wyć do księżyca, staram się żyć i cieszyć się każdym danym dniem, bo ponad wszystko kocham życie. Na tę chwilę nie znam konkretnej kwoty, jaka będzie potrzebna, żeby uratować mi życie.  Wiem jednak, że koszty tej walki są poza moimi możliwościami finansowymi, dlatego proszę Was wsparcie! Mam jeszcze tyle marzeń, tyle rzeczy do zrobienia. Wierzę, że przede mną dużo czasu i te marzenia zrealizuje. Tylko dzięki Waszym otwartym sercom będzie to możliwe. Basia ➡️ Facebook - Awantura o Basię

54 666,00 zł ( 5,86% )
Brakuje: 878 134,00 zł
Mateusz Gruszczyk
Pilne!
9 dni do końca
Mateusz Gruszczyk , 20 lat

Mateusz potrzebuje kolejnej operacji❗️ Twoja pomoc może zmienić jego przyszłość na lepsze!

Nie wiem, jak potoczyłaby się nasza przyszłość, gdyby nie Wasza pomoc! Ja i mój syn jesteśmy Wam bardzo wdzięczni! Pojawiły się jednak komplikacje, a lekarze stwierdzili, że trzeba przeprowadzić kolejną operację! Dlatego musiałam założyć ponownie zbiórkę… Nasza historia:  Liczba chorób, które ma moje dziecko jest wielka. Mateusz jest już 20-letnim chłopakiem, który musi zmagać się w wielkim bagażem doświadczeń i trudną codziennością, którą wypełniają diagnozy: Zespół Ehlersa Danlosa, Zespół Marfan, Zespół Aspergera, padaczka lekooporna.  Zespół Ehlersa Danlosa to rzadka i postępująca choroba, która kilka lat temu posadziła mojego syna na wózku inwalidzkim, atakując jego stawy i uniemożliwiając chodzenie.  Nastoletnich, pełnych beztroskich lat, nikt już mu nie zwróci. Kiedy inni uprawiali sporty, podróżowali i korzystali z życia, Mateusz ciężko pracował, aby wzmacniać swoją sprawność. Już wtedy patrzył w przyszłość, z nadzieją, że ta okaże się lepsza.  Dzięki Waszemu dotychczasowemu wsparciu i ogromnemu zaangażowaniu, udało się zdziałać już bardzo wiele! Mateusz przeszedł już dwie operacje! Po pierwszej odbył wielomiesięczną rehabilitację – to wszystko sprawiło, że syn odzyskał częściową sprawność w nogach! Przestał być osobą całkowicie leżącą, a z pomocą balkonika potrafił przejść kilka metrów! Wiedzieliśmy jednak, że to nie wystarczy i trzeba było przeprowadzić kolejną operację. Wtedy ponownie mogliśmy liczyć na Waszą pomoc! Mateusz został poddany drugiej operacji, jednak w międzyczasie okazało się, że wystąpiły pewne komplikacje... Niestety kość się nie zrosła i trzeba było założyć dodatkowy implant do kości, wykonać dodatkowe zespolenia kości oraz zrobić autoprzeszczep kości! Właśnie z tego względu nie można było zakończyć leczenia operacyjnego i konieczna jest jeszcze jedna operacja, która ponownie zostanie przeprowadzona przez samego Doktora Paley w Paley European Institute w Warszawie.  Termin operacji został wyznaczony na wrzesień, a ja ponownie muszę otworzyć zbiórkę! Niestety kosztorys nie został jeszcze ustalony, więc cały czas czekam na wycenę… Wiem jednak, że nie mam ani chwili do stracenia! Mój syn walczy o swoją przyszłość i jestem z niego dumna! Mateusz zdał maturę i obecnie jest studentem pierwszego roku informatyki na Uniwersytecie Bielsko-Bialskim! Szansę, którą podarowaliście mu w ramach poprzednich zbiórek, wykorzystuje w pełni i daje z siebie wszystko! Celem obecnej zbiórki jest zebranie środków na kolejną operację w Paley European Institute, na rehabilitację pooperacyjną, leczenie oraz zakup sprzętu rehabilitacyjno-ortopedycznego. Kochani, jestem wdzięczna za to, co zrobiliście dla mojego syna! Nie możemy się jednak zatrzymać, ponieważ wszystko, co do tej pory Mateusz przeszedł, poszłoby na marne! Ta trzecia operacja musi się odbyć! Liczę na Was i wierzę, że razem uda nam się po raz kolejny!  Jolanta, mama Mateusza   ➡️ LICYTACJA ➡️ 17-letni Mateusz czeka na pomoc! ➡️ Wsparcie dla Mateusza! ➡️ Mateusz w akcji! ➡️ 17-letni Mateusz chce stanąć na nogi! Wyborcza.pl ➡️ Ostatnia szansa dla Mateusza, aby stanął na nogi!

29 805,00 zł ( 15,09% )
Brakuje: 167 660,00 zł
Martyna Nowak
Pilne!
Martyna Nowak , 27 lat

Operacja kręgosłupa to ostatnia szansa, aby Martyna mogła pozbyć się bólu! Pomóż!

Jestem Martyna, mam 27 lat i od dziecka zmagam się ze skoliozą, która obecnie bardzo komplikuje mi życie. Dotychczas miałam do wyboru operację, która na zawsze usztywni moje plecy rujnując wiele moich marzeń lub życie ze skoliozą, która z każdym kolejnym rokiem boli mocniej – fizycznie i psychicznie... Przez wiele lat nie wiedziałam, co powinnam zrobić, jaką podjąć decyzję.... I kiedy już prawie pogodziłam się z nieuchronnym, pojawiła się iskierka nadziei. Przypadkowo natknęłam się na informację o nowej metodzie operacyjnego leczenia skoliozy – ASC, czyli zabiegu, który prostuje kręgosłup nie usztywniając go! Wiedziałam, że ten zabieg może być moim jedynym ratunkiem. Niestety, metoda ta nie jest stosowana w naszym kraju... Pełna obaw i lęku pojechałam na wizytę do Eifelklinik St. Brigida w Simmerath w Niemczech. Do samego końca nie wierzyłam, że to wszystko jest możliwe. Jednak udało się! Przeszłam kwalifikację i otrzymałam zgodę na operację. Poczułam wielką radość i strach jednocześnie, ponieważ dowiedziałam się, że zabieg powinien odbyć się jak najszybciej. Jeśli mój kręgosłup przestanie być wystarczająco elastyczny, raz na zawsze stracę szansę na operację metodą ASC i powrót do moich pasji.... Niestety, koszt jest ogromny i znacznie przekracza moje możliwości.  Tak bardzo boję się, że nie zdążę, że moja ostatnia nadzieja na komfortowe życie i pokonanie choroby zgaśnie.   Chciałabym móc żyć jak inne osoby w moim wieku, bez ciągłego zastanawiania się co będzie dalej... Chciałabym realizować swoje pasje i marzenia, nie myśląc o chorobie i ograniczeniach. Niestety, koszt operacji to około 240 tys. zł! Na chwilę obecną udało mi się zgromadzi około 100 tys. zł, jednak to wciąż za mało...  Jeżeli chciałbyś mi pomóc i wpłacić, choć symboliczną złotówkę – będę Ci bardzo wdzięczna... Twoje wsparcie będzie nieocenione!  Martyna Dowiedz się więcej:  ➡️ Operacja skoliozy, by wreszcie zacząć żyć 💚 Licytacja na Facebooku:  ➡️ Licytacje dla Martyny!

282 683,00 zł ( 90,32% )
Brakuje: 30 262,00 zł
Sławek Gyda
Pilne!
12 dni do końca
Sławek Gyda , 15 lat

PILNE: Wznowa ostrej białaczki❗️Ratujemy życie Sławka❗️

PILNE❗Po rocznej, wycieńczającej walce Sławek ponownie mierzy się z ostrą białaczką. Szybka wznowa sprawiła, że jego życie jest teraz w śmiertelnym niebezpieczeństwie! Chłopiec musi PILNIE rozpocząć leczenie – za lek musimy zapłacić za KILKA DNI!  Nie było wiele objawów. W kwietniu rok temu zauważyłam, że białka oczne Sławka pożółkły. Potem wszystko rozegrało się już bardzo szybko. Liczne badania, konsultacje, rozmowy z lekarzami, by w końcu nastała ta przerażająca cisza i słowa, których nie chcieliśmy słyszeć…  “Przykro nam, Sławek ma ostrą białaczkę limfoblastyczną. Musimy natychmiast wdrożyć leczenie.” Od tamtego momentu nasz syn został pacjentem Kliniki Onkohematologii Dziecięcej Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. Był leczony chemioterapią. Dla ratowania jego życia niezbędne było także podawanie nierefundowanego, bardzo drogiego leku, którego miesięczny koszt przekraczał 15 tys. złotych.  Mniej więcej w połowie stycznia Sławek przeszedł także przeszczep szpiku we Wrocławiu. Przez pierwsze tygodnie wszystko zdawało się wracać do normy. Cieszyliśmy się, że najgorsze już za nami… Niestety nastąpiły liczne powikłania i wczesna wznowa choroby. W tej chwili jego życie jest zagrożone. Jedyną nadzieją jest natychmiastowe wdrożenie kilkudniowej terapii nierefundowanym lekiem, której koszt wynosi blisko 70 tys. złotych! To ogromna suma, której nie będziemy w stanie zgromadzić. Wydaliśmy już wszystkie oszczędności, a dziś znów słyszymy, że możemy stracić Sławka… Jesteśmy zrozpaczeni… Nasz syn kocha życie. Ma bardzo wszechstronne zainteresowania. Pasjonuje się historią, geografią, sztuką i architekturą. Ma młodszego brata. Nie chcemy odbierać mu szansy na życie. My po prostu nie możemy! Przed nim długie i skomplikowane leczenie, którego koszty nie są do końca znane. Oprócz zakupu leków niezbędne są wydatki na dojazdy do placówek medycznych, konsultacje z lekarzami specjalistami, dietetykami i rehabilitantami.  Dlatego apeluję do Was z całego serca, jak tylko potrafię – wesprzyjcie nas choćby drobną wpłatą, udostępnijcie zbiórkę dalej, opowiedzcie historię Sławka komuś bliskiemu. KAŻDA pomoc jest na wagę życia naszego syna! Beata, mama Sławka

11 791,00 zł ( 16,46% )
Brakuje: 59 842,00 zł
Renata Chomiszczak
Pilne!
Renata Chomiszczak , 55 lat

Brak operacji to wyrok śmierci❗️Potrzebna pełna mobilizacja🚨

My nie prosimy, my błagamy Was o pomoc! Tak bardzo się boimy, że nie zdążymy uratować mamy… Czas nie działa na naszą korzyść. Każdej nocy sen z powiek spędza nam myśl o najczarniejszym scenariuszu… Musimy jednak walczyć, by mama mogła być z nami jak najdłużej!  Nasza kochana mama pod koniec września 2023 trafiła do szpitala z podejrzeniem udaru. Byliśmy w szoku, gdy tomografia wykazała, że w jej głowie są 3 guzy! Rozpoczął się istny maraton badań i konsultacji. Ostatecznie wyniki biopsji wykazały, jak z ciężkim przeciwnikiem mam do czynienia. Na kartce czarno na białym napisane było: GUZ MÓZGU – glioblastoma. Czuliśmy, jak ziemia osuwa nam się spod nóg…  Mama rozpoczęła walkę z glejakiem, złośliwym nowotworem IV stopnia. W grudniu przeszła pierwszą chemioterapię i radioterapię. Efekty uboczne były bardzo dotkliwe… Ropne stany zapalne, znaczna utrata włosów… Wróciła do domu na święta. Cieszyliśmy się, że możemy spędzić je razem, błagając, by nie były to nasze ostatnie… Niestety, w styczniu ze względu na słabe wyniki krwi mama nie otrzymała kolejnej dawki chemii. Zapalenie płuc i zakażenie bakterią… Lekarze nie dawali jej szans. Kazano nam przygotować się na najgorsze. Mama jednak się nie poddała i pokonała napotkane przeszkody. Po powrocie do domu mogliśmy chwilę nacieszyć się jej uśmiechem, zaznać spokoju… Wyniki krwi były dobre, więc mam rozpoczęła przyjmowanie kolejnej dawki chemii. Tydzień po zakończeniu chemioterapii u mamy wystąpił nieoczekiwany atak drgawkowy. Od tej chwili wszystko się zmieniło. Pojawiła się afazja, problemy z pamięcią i ogólne osłabienie. Mama nie pamięta już nawet naszych imion. Na dzień dzisiejszy jest pampersowana, chodzi o balkoniku. Nie da się opisać słowami, jak trudne są to chwile dla naszej rodziny. Nie mogliśmy się jednak załamywać. Szczególnie że pojawiła się szansa na zabieg operacyjny. Wcześniej lekarze zapewniali nas, że guzy są nieoperacyjne. Jednak zdarzył się cud – zjawił się lekarz, który podejmie się operacji. Zabieg mikroskopowy ma trwać 6 godzin i usunąć wszystkie 3 guzy. Jednak koszt takiego cudu to 90 000 tysięcy! Do tego dochodzą wydatki związane z dalszym leczeniem i konieczną rehabilitacją. Nie jesteśmy w stanie sami w tak krótkim czasie uzbierać tak ogromnej kwoty! Operacja jest zaplanowana już na 20 maja! Co jeśli nie zdążymy zebrać środków? Nie możemy czekać, w przypadku mamy każdy dzień zwłoki, to zagrożenie życia! Zwracamy się z prośbą do wszystkich ludzi dobrej woli. Każdy, kto zna naszą mamę wie, że dla niej zrobimy wszystko. O niczym więcej nie marzymy, jak o tym, żeby nasza mama, babcia i żona wróciła do pełni sił i cieszyła się życiem jak najdłużej. Będziemy wdzięczni za nawet najmniejsze wsparcie. Bliscy Renaty

74 900,00 zł ( 58,67% )
Brakuje: 52 760,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki