To mój ostatni krzyk o ratunek... Błagam, nie chcę umierać!

To mój ostatni krzyk o ratunek... Błagam, nie chcę umierać!
Terapia Car-T Cell - ostatnia szansa na życie
Ends on: 01 February 2022
Fundraiser description
Tak bardzo się boję... Nie chcę umierać! Mam dopiero 21 lat i nowotwór, który wysysa ze mnie życie. Właśnie teraz, gdy miałam zacząć żyć długo i szczęśliwie, spotkała mnie ta okrutna choroba... Proszę, pomóż mi! Moja szansa na przeżycie kosztuje fortunę...
Terapia powinna odbyć się jak najszybciej! Mamy maksymalnie miesiąc...
4 września tego roku miałam stanąć na ślubnym kobiercu i ślubować mojemu narzeczonemu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że go nie opuszczę aż do śmierci...
Nie wiedziałam, że ta czeka na mnie tuż za rogiem...
Piękna, biała suknia ślubna, schowana przed moim narzeczonym w szafie i czekająca na ten wymarzony dzień, który miał nie nadejść... Ostatnie tygodnie to były intensywne przygotowania. Staraliśmy się zrobić wszystko, aby ten dzień był wyjątkowy i pozostał na zawsze w naszej pamięci. Ale nie jest mi dane stanąć przed Bogiem, dać naszym małżeństwem wyraz wiary...
Marzyliśmy o założeniu rodziny. Teraz moje pragnienie zostania najwspanialszą mamą i żoną runęły. Dziś cel jest jeden – przeżyć!
Pierwsze objawy były bardzo niewinne. Zaczęło się od suchego kaszlu, potem spadku wagi – tłumaczyłam to tym, że to stres związany z przygotowaniami do ślubu i wesela. Niestety zbagatelizowałam sygnały, które wysyłał mi mój organizm.
Od stycznia do kwietnia czułam się w miarę dobrze. Choroba nie dawała innych objawów. Aż do maja… Wtedy zaczęłam czuć się słabiej, brakowało mi sił, czułam się tak, jakbym była przeziębiona. Ale zamiast zdrowieć, było coraz gorzej! W końcu zemdlałam. Raz, potem drugi. Trafiłam do szpitala w Skierniewicach.
Tam po badaniach zdiagnozowano u mnie zmianę patologiczną na płucu. W trybie pilnym zostałam skierowana do Centrum Onkologii i Traumatologii im. M. Kopernika w Łodzi na oddział onkologiczny. Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że właśnie zaczął się dramat...
Wykonano u mnie biopsję, po 3 tygodniach oczekiwania na wynik badania histopatologicznego spełnił się najgorszy scenariusz, którego nie brałam w ogóle pod uwagę. W czerwcu usłyszałam wyrok.
Diagnoza – nowotwór złośliwy, Chłoniak rozlany (nieziarniczy) z dużych komórek B (DLBCL).
Spadło to na nas wszystkich tak niespodziewanie, ze w pierwszym momencie nie potrafiłam uwierzyć, że może to być prawda. Przecież za chwilę miałam brać ślub! Miałam żal do całego świata. Dlaczego ja, dlaczego właśnie teraz?
Nie jestem w stanie opisać tego, jak się czułam. Straciłam wszystko i nie było słów, które wyrażą moją złość, moją rozpacz...
Lekarze szybko wdrożyli leczenie – chemioterapia trwa od sierpnia. W szpitalu jestem 3 tygodnie, do domu wracam na kilka dni, żeby choć trochę się zregenerować przed kolejnym podaniem.
Nie zliczę wkłuć w moje żyły i ciało, litrów chemii wlewanych we mnie, łez i chwil strachu, który nie odpuszcza mnie nawet na minutę. Ale nowotwór nie czeka, nie reaguje na leczenie, postępuje!
Moje życie zostało wycenione na 1,5 miliona złotych! Tyle kosztuje terapia, która jest moją ostatnią deską ratunku. To terapia CAR-T Cells, oparta na najnowszych osiągnięciach inżynierii genetycznej. Ta metoda daje mi szanse na wyleczenie. Niestety, nie jest refundowana...
Nowotwór nie poczeka... Liczy się każdy dzień! Muszę uzbierać tę kosmiczną sumę jak najszybciej, inaczej stracę szansę na wyleczenie... Na życie...
Błagam, nie pozwólcie mi umrzeć! Tak bardzo pragnę żyć... Tak strasznie boję się myśleć o najgorszym… Ja obiecuję wam, że nie stracę nadziei nawet na sekundę, ale czy mogę liczyć na wasze wsparcie i pomoc? Bez Was nie dam rady...
Dziękuję wszystkim, którzy do tej pory okazali mi wsparcie.
To jest mój krzyk o pomoc. Ostatnie wołanie o ratunek... Błagam...
Agata