Mamo, mam już roczek, obudź się!

półroczny pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym
Ends on: 29 May 2019
Fundraiser result
Zbiórka na rehabilitację zakończona! Dzięki Waszemu zaangażowaniu pobyt Wioletty w ośrodku rehabilitacyjnym zostanie przedłużony, a Wiola dalej będzie intensywnie ćwiczyć i walczyć o powrót do malutkiej córeczki.
____
Dostaliśmy kilka słów od mamy Wioletty, która odwiedza ją każdego dnia i intensywnie wspiera prowadzoną przez specjalistów rehabilitację.
Kochani Darczyńcy! Wasza moc pomagania jest ogromna! Jesteście wspaniali!!
Wszystkim zaangażowanym w zbiórkę osobom dziękujemy! - w imieniu Wioli i własnym. Wasza wiara, zrozumienie, ciepłe słowa i okazane wsparcie dodały nam sił w codziennej walce. Bez Was by się nie udało! Wasza bezinteresowna pomoc wiele dla nas znaczy, łatwiej jest żyć z nadzieją na lepsze jutro, mając świadomość, że istnieją ludzie o wielkim sercu.
Dzięki Waszej wrażliwości i otwartości na drugiego człowieka, udało się zebrać całą kwotę, a to daje Wioli szansę na kontynuowanie rehabilitacji, która przynosi realne efekty. Przed nami jeszcze długa droga, ale głęboko wierzymy, że będzie coraz lepiej i przyjdzie taki czas, kiedy Wioletta wróci do zdrowia i córci.
Wtedy samodzielnie Wam podziękuje.
Dziękujemy Wam Wszystkim razem i każdemu z osobna z głębi serca!
- Izabela Szyłejko- mama Wioletty wraz z Rodziną
Fundraiser description
Mamusiu, jestem jeszcze taka malutka, świat jest bardzo ciekawy, ale czasem mnie przeraża... Niedawno skończyłam roczek. Wszyscy myślą, że jestem jeszcze za mała by marzyć, a ja chcę tylko jednego: żebyś przytuliła mnie w kolejne urodziny. Żebyś wróciła do domu. Wiem, że walczysz, ale obiecaj. Obiecujesz mamo?
Kiedy masz 25 lat, myślisz, że przed tobą całe życie. Też byłam o tym przekonana, szczególnie że kilka tygodni wcześniej dowiedziałam się, że już niebawem zostanę mamą… Szczęście, oczekiwanie, plany na przyszłość i nagle… CIEMNOŚĆ.
Izabela, mama Wioletty: Październik 2017 roku. Wioletta wracała samochodem z Czarnocina do Łodzi. Nagle jej auto zjechało na przeciwległy pas i z pełną prędkością uderzyło w drzewo. Do dziś nie mamy pojęcia, co się stało...
Rzeczywistość, która zastała mnie po wypadku córki, była dramatyczna. Nie wiadomo było, co dalej… Jedna rzecz była pewna - w wyniku obrażeń Wioletta zapadła w śpiączkę. Wtedy zaczęła dramatyczna walka o życie dziecka, które nosiła w sobie. Lekarze nie pozostawiali wątpliwości - w takich przypadkach organizm broni przede wszystkim siebie i najczęściej odrzuca ciążę. U mojej córki było inaczej, nieświadomie walczyła o utrzymanie dziecka. Nadzieja umiera ostatnia. Modliłam się codziennie o dwa życia, błagałam by się udało, by Wioletta zachowała siły, które miała przed wypadkiem, by zrobiła nam wszystkim niespodziankę.
Te pierwsze tygodnie były wielką niewiadomą. Stan mojej córki nagle się pogarszał. Lekarze dwukrotnie zabierali ją na blok operacyjny. Skomplikowane zabiegi mózgu, które nawet dla medyków były poważnym wyzwaniem. Ich efektów nikt nie był w stanie przewidzieć. Sztab wykwalifikowanych specjalistów i każdy krok leczenia podporządkowany ochronie życia, które Wioletta nosiła w sobie.
Wbrew wszelkim przewidywaniom, organizm córki utrzymał ciążę do 6 miesiąca. Dopiero wtedy, w 26 tygodniu, kiedy lekarze dostrzegli bezpośrednie zagrożenie życia maluszka, postanowili wykonać cesarskie cięcie. Na świat przyszła kruszynka ważąca 850 gramów. Moja wnuczka, Nikolka. Sprawa stała się tematem z pierwszych stron serwisów informacyjnych w całej Polsce. O jej przyjściu na świat usłyszał cały kraj, a Wioletta po raz pierwszy została bohaterką.
Przez pewien czas obie walczyły o życie. Trzy miesiące życia pomiędzy szpitalami. Obawa przed wejściem na oddział, że będą czekały na mnie tragiczne informacje. Pozytywne wiadomości mobilizowały mnie do działania. Nikolką po wyjściu ze szpitala zajął się dzielny tata, wspierałam go, jak mogłam - wnuczka była poddawana rehabilitacji, odwiedzała kolejnych lekarzy. Wszystko po to, byśmy w końcu mogli usłyszeć, że wszystko jest dobrze. Nikola rozwija się prawidłowo i jest fantastyczną dziewczynką,rośnie jak na drożdżach.
Kiedy mogłam odetchnąć i dowiedziałam się, że Nikolka jest bezpieczna, zaczęłam dalszą walkę o córkę. Mieliśmy szczęście, córka została zakwalifikowana do programu specjalizującego się w wybudzaniu ludzi ze śpiączki. Od tej pory odwiedzam Wiolettę codziennie - wspieram rehabilitację, obserwuję, stymuluję, opowiadam jej życie (to przeszłe i obecne), dodaję kolejne bodźce. Jestem zdeterminowana, by przywrócić moją córkę do sprawności, by sprowadzić ją do żywych. Zobaczyć znów ten błysk w oczach, który towarzyszył mi ponad 20 lat. Pracować nad tym, by Nikolka mogła poznać swoją mamę. By za jakiś czas mogły nawiązać nić porozumienia. By Nikola w ogóle miała mamę. Jeśli jesteś mamą, wiesz o tym doskonale - o swoje dziecko matka zawsze chce walczyć za wszelką cenę.
Każdego dnia obserwuję małe postępy, które tak naprawdę są kamieniami milowymi w rozwoju. Dają nadzieję, choć przez jakiś czas nikt nie dawał jej szans. Nikt nie zna jej lepiej niż ja. Wiem, że drzemie w niej niesamowita siła, która popycha ją do świata, kiedy śmierć wyciąga po nią ręce.
Nikolka odwiedza mamę średnio raz w miesiącu. Dla skrajnego wcześniaka z obniżoną odpornością każda wizyta w ośrodku to poważne wyzwanie. Wizyta poprzedzona jest długą podróżą. Każde ich spotkanie wzrusza mnie do łez. Wioletta zaczęła reagować na malutką, lekarze widzą postępy i jestem przekonana, że to macierzyństwo ratuje moją córkę i pomaga jej bronić się przed szponami bolesnych konsekwencji tragicznego wypadku.
Początkowo rehabilitacja miała charakter bierny, teraz Wioletta angażuje się w ćwiczenia. Zaczyna się komunikować wykorzystując wzrok. Lekarze widzą potencjał, ale nikt nie jest gotowy mówić o rokowaniach.
Czasem brakuje mi sił. Płaczę w ukryciu, żeby Wioletta nie widziała mojej słabości. Nie mogę jej tego pokazać, nie mogę otaczać jej negatywnymi emocjami. Zbieram pieniądze i wspieram terapię dodatkowymi zabiegami. Walczę i zaciskam zęby, bo wiem, że to na moich barkach spoczywa odpowiedzialność. Moje dziecko mnie potrzebuje, a ja zrobię wszystko, by ratować córkę. Czy ktoś z Was poddałby się na moim miejscu? Dotąd nigdy nie prosiłam o pomoc, ale cena opieki w ośrodku przewyższa wszelkie możliwości całej rodziny. Prosimy, błagamy o pomoc! Pobyt w ośrodku to nasz szansa na ciągłe postępy. Wioletta musi być pod ciągłą opieką specjalistów, rehabilitacja, zabiegi, regularne leczenie właśnie zaczęło przynosić widoczne efekty. To dla nas jedyna szansa, a sami nie damy rady.
Wioletta będąc w śpiączce, pokazała niesamowitą siłę woli i walki. Nieświadomie ochroniła Nikolę, a teraz robi wszystko, by wrócić. Śpiączka to przeciwnik trudny i nieprzewidywalny. Postanowiliśmy, że nie poddamy się bez walki. Jeśli stracimy to miejsce, stracimy wszystko, łącznie z nadzieją. Wioletta zasłużyła na tę szansę.
****
Zobacz także: