

Marcelek walczy z OSTRĄ BIAŁACZKĄ! Pomóż wyrwać go z piekła onkologii❗️
Fundraiser goal: Leczenie i rehabilitacja, dieta
Donate via text
Pledge 1.5% of tax to me
Pledge 1.5% of tax to me
Fundraiser goal: Leczenie i rehabilitacja, dieta
Fundraiser description
Nasz syn, Marcel, był zawsze pełen energii – radosny, uśmiechnięty, energiczny i zakochany w sporcie. Całą rodziną prowadziliśmy aktywny tryb życia. Marcel wraz ze starszym bratem trenował judo, które zaczynało być jego pasją. Naszą codziennością były wycieczki rowerowe, wspólne aktywności i zabawy. Do czasu, gdy los zabrał mu dzieciństwo, a naszej rodzinie normalną codzienność...
Sala do ćwiczeń zmieniła się w szpitalną, a radość dzieciństwa przyćmiła walka o życie. Nic nie wskazywało, że los postawi przed nami tak wielkie wyzwanie... Wszystko zaczęło się tak nagle! 27 lipca 2024 r. – sobotnie popołudnie, wróciliśmy z rodzinnej wycieczki rowerowej. Odwiedzili nas przyjaciele. To był miły dzień, pełen uśmiechu dzieci i wspólnych chwil. Nikt nie spodziewał się, że zakończy się tak okropnie!
Syn zaczął skarżyć się na ból rąk. Myśleliśmy, że to zwykłe przemęczenie. Niestety ból bardzo szybko narastał. Gdy w nocy obudził nas jego krzyk, a leki przeciwbólowe nie przynosiły ulgi, rano byliśmy już na SOR-ze.
Lekarze początkowo podejrzewali choroby stawów. Po kolejnych badaniach i USG skierowano nas na diagnostykę z uwzględnieniem zmian o charakterze nowotworowym. Następnego dnia trafiliśmy do Kliniki Onkologii i Hematologii w Poznaniu, gdzie ostatecznie potwierdzono najgorsze…

Ostra białaczka limfoblastyczna. Nasze życie w kilka minut wywróciło się do góry nogami… Szok, niedowierzanie, niesprawiedliwość... Cios był tym większy, że jeszcze dwa miesiące wcześniej byliśmy w tym samym szpitalu na planowanym zabiegu wycięcia migdałków. Wszystkie wyniki krwi były wtedy idealne!
Spędziliśmy ponad 6 tygodni ciągiem w szpitalu, próbując oswoić się z nową rzeczywistością. Nasze dni wypełniały badania i leczenie. Do codziennej rutyny zaliczaliśmy liczenie samochodów za szpitalnym oknem. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że dziecku może dać tyle radości zwykłe kopanie piłki na szpitalnym korytarzu po kilku dniach odłączenia od kroplówek.
Przeszliśmy do kolejnego protokołu leczenia. Mamy już przepustki do domu. Niestety Marcel jako pięciolatek nie do końca rozumie, co się dzieje, i często pyta, dlaczego nie może iść na trening. Izolacja jest dla niego najtrudniejsza. Robimy wszystko zgodnie z zaleceniami lekarzy i próbujemy chronić go przed infekcjami, które w jego przypadku zawsze są dużym zagrożeniem. W trudniejszych momentach zdarzyły się nawet słowa: „Mamo, wiem, że nie pokonamy już tej choroby…”

Dlatego my – rodzice – cały czas jesteśmy na straży. Wspieramy go i nie możemy pozwolić mu się bać, a tym bardziej wątpić! Jesteśmy z nim naprzemiennie: jedno w szpitalu, drugie w domu z 7-letnim bratem Marcela. Próbujemy pogodzić wszystko tak, by każdy czuł w nas wsparcie i bezpieczeństwo. Nie jest to niestety tak łatwe, jak się pisze…
Choroba wymaga od nas ogromnej mobilizacji – emocjonalnej, fizycznej i finansowej. Potrzebujemy wsparcia, by zapewnić Marcelkowi lekarstwa i specjalistyczne środki higieniczne, odpowiednią dietę i suplementy, a także niezbędną rehabilitację i edukację, które pozwolą Marcelowi wrócić do normalnego życia i nadążyć za rówieśnikami. Każda, nawet najmniejsza pomoc, ma dla nas ogromne znaczenie – czy to wpłata, udostępnienie, czy dobre słowo.
Dzięki Waszemu wsparciu możemy dać Marcelowi większą szansę na powrót do zdrowia i dzieciństwa pełnego uśmiechu, zabawy i beztroski… Do normalnego dzieciństwa, które nie powinno być tak bezlitośnie zabierane przez chorobę żadnemu dziecku! Z całego serca dziękujemy za każdą formę wsparcia!
Nasze motto to: „Wspólnie możemy wszystko i nie zwątpimy nigdy, bo to nas napędza”.
Rodzice Marcelka