

Młodego męża i tatę niszczy okrutna choroba... Daj mu szansę na życie!
Fundraiser goal: Leczenie i rehabilitacja, wizyty lekarskie, zakup specjalistycznego sprzętu
Donate via text
Pledge 1.5% of tax to me
Pledge 1.5% of tax to me
Fundraiser goal: Leczenie i rehabilitacja, wizyty lekarskie, zakup specjalistycznego sprzętu
Fundraiser description
Niedługo zostanę ojcem. Marzę, by trzymać moją córeczkę w ramionach, być dla niej oparciem i pokazywać otaczający świat. Być tatą o jakim każdy marzy. Niestety, moja choroba postępuje w zastraszającym tempie, a ja jestem po prostu przerażony… Boję się, że przykuje mnie do łóżka już na zawsze.
W 2009 roku po raz pierwszy usłyszałem diagnozę – stwardnienie rozsiane. Choroba postępowała szybko, ale ja cały czas wierzyłem, że uda mi się zahamować jej skutki. To, co zaczęło się dziać ze mną kilka lat później, działało lawinowo. Po nietrafionej terapii straciłem kompletnie orientacje nad swoim ciałem. Przestałem jeździć samochodem, czułem się coraz gorzej. Od 2016 rok poruszam się na wózku inwalidzkim i moja egzystencja jest w pełni uzależniona od pomocy innych osób.

Mimo ciężkiej choroby znalazłem w sobie siłę i motywację, by stworzyć rodzinę i tym samym spełnić swoje największe marzenie. W 2019 roku wziąłem ślub – wspominam to jako najważniejsze i najlepsze wydarzenie w moim życiu. A teraz żona pod swoim sercem nosi naszą córeczkę… Wydawać by się mogło, że jestem szczęściarzem. Niestety moje szczęście wypiera ogromny ból choroby!
Odkąd dowiedziałem się o diagnozie, moje życie to walka z czasem. Codziennie miewam gonitwę myśli o tym, co będzie dalej. Jak będzie wyglądała moja przyszłość? Jak szybko choroba będzie postępować? Tysiące pytań, tak mało odpowiedzi… Boję się całkowitej utraty sprawności. Myśl, że mogę zupełnie stracić samodzielność, przeraża mnie najbardziej. Mam dopiero 31 lat. Przede mną jeszcze niemal całe życie. Życie, które możesz pomóc mi uratować.

Pomimo stosowanych metod leczenia mój stan się pogarsza. Jestem całkowicie zależny od innych – żony, rodziców, brata. Nie jestem w stanie się sam ubrać, czy umyć. Coś, co inni ludzie robią bez większego namysłu, dla mnie jest jak zdobycie największych górskich szczytów. Trafienie łyżką do ust graniczy z cudem, a zrobienie herbaty stało się po prostu niemożliwe.
Jedyne korzystne efekty przynosi rehabilitacja, która jest bardzo ważna w łagodzeniu skutków postępowania SM. Niestety rehabilitacja refundowana przez NFZ jest niewystarczająca. Aby spowolnić skutki choroby, potrzebuję bardziej intensywnej i niezwykle kosztownej terapii. Twoja pomoc da mi nadzieję na wyrównaną walkę z chorobą. To iskierka, która trzyma mnie przy życiu – a żyć mam dla kogo!
Marcin
