

CZWARTY atak RAKA❗️Mila ma OSTATNIĄ szansę, aby żyć - ratunku!
Fundraiser goal: ratowanie życia - chemioimmunoterapia w szpitalu w Barcelonie
Donate via text
Pledge 1.5% of tax to me
Pledge 1.5% of tax to me
3 Regular Donors
Join
Mikołajhas been supporting for 3 months old- Joannastarted monthly donation
- Anonymousstarted monthly donation
Fundraiser goal: ratowanie życia - chemioimmunoterapia w szpitalu w Barcelonie
Fundraiser description
Moja ukochana, wspaniała, jedyna córeczka ma czwartą wznowę choroby nowotworowej. W piątek po badaniach zawołał nas lekarz. I powiedział, że choroba wróciła... Świeci się ognisko w barku, w tkankach miękkich. Nasz świat runął.
Mila tak płakała. Boże, jak ona płakała... Potem spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi, załzawionymi oczami: "Mamo, co teraz? Co zrobimy? ". Pękło mi serce, ból jest nie do opisania. Przy niej się trzymam, chociaż boję się tak, że ręce mi się trzęsą ze strachu. Ja bez niej nie będę żyła — to wiem na pewno. Ale dopóki jeszcze jesteśmy tu, ja o nią zawalczę… Bez pomocy jednak nie mamy żadnych szans. Ja nie proszę, ja błagam o pomoc!

Mila jako dziecka nigdy na nic nie chorowała... Była taką spokojną, grzeczną dziewczynką. Zawsze się dobrze uczyła — nigdy nie było mnie stać na korepetytorów, sama wychowuję córkę i 17-letniego syna, a ona sama, bez pomocy, dostała się do bardzo dobrej szkoły i dostawała najlepsze oceny.
W marcu 2019 roku córka zaczęła skarżyć się, że bolą ją plecy. Bardzo długo lekarze nie mogli znaleźć przyczyny. Dopiero kiedy już prawie nie mogła wstać z łóżka, USG wykazało, że całe płuca są zalane płynem. W klatce piersiowej znaleziono ogromny guz. Nawet serce przemieściło się w prawo... Okazało się, że to nowotwór, neuroblastoma w IV stopniu zaawansowania! Tak zaczęła się walka o życie…
Lekarze powiedzieli, że gdybyśmy trafiły do szpitala 3 dni później, moja córeczka po prostu by umarła.

Zabrałam Milę do szpitala dziecięcego w Barcelonie, gdzie od lat leczy się dzieci z najcięższymi przypadkami neuroblastomy. Sprzedałam wszystko, co miałam, nie mamy już mieszkania, nie mamy samochodu... Za nami ciężka walka. Wydawało się, że będzie dobrze. Że wygrywamy… Niestety nowotwór zaatakował po raz kolejny…
Z czwartym nawrotem nikt za bardzo nie może nic zaproponować. W sytuacji Mili nie istnieje na całym świecie inne leczenie niż chemioterapia z immunoterapią. Najpierw chcieli zacząć od samej chemioterapii, ale po 5 lat leczenia organizm córki jest tak nafaszerowany toksynami, że lekarze podjęli decyzję, żeby od razu się wesprzeć immunoterapią i podawać je równolegle.
Mila jest załamana informacją o wznowie… Tyle już przeszła i miała nadzieję, że najgorsze już za nią, a tu cała walka rozpoczyna się od początku… Wie, że z każdym nawrotem choroby ma mniejsze szanse na wyleczenie. Miała tyle koleżanek i kolegów na oddziale onkologii… Wiele tych dzieci już nie żyje. Byłam na ich pogrzebach… Widziałam ich rodziców, w oczach których, wraz ze śmiercią ich synka czy córeczki, raz na zawsze zgasło światło… Boję się jednego - tego, że to spotka także nas.

Córka często płacze. Próbuję z nią rozmawiać, ale męczy ją szpital, ból, ciągłe wymioty. A najbardziej wykańcza ją strach…
Mila: Moje koleżanki ze szkoły zapytały mnie kiedyś, jak to jest, mieć raka... Ja czuję się, jakby moje ciało było codziennie torturowane. Cierpienie to nieodłączna część choroby. Po czasie można się do niego przyzwyczaić.
Mam 14 lat i zachorowałam na raka po raz czwarty. Nie myślałam, że można tyle razy umierać… Potwór wrócił. Znowu wrócił! Zapytałam mamę, co my teraz zrobimy? Widzę, że stara się trzymać przede mną, ale ja słyszę, jak płaczę nocami… Nie mam już siły udawać, że się nie boję, że wszystko będzie dobrze.
Czasem pytają mnie, czego chcę najbardziej. Odpowiedź jest prosta: Chcę żyć. Ale bez leczenia nie mam na to żadnych szans. Leczenie kosztuje więcej, niż moja rodzina może sobie wyobrazić. Dlatego proszę Cię – pomóż mi raz jeszcze zawalczyć o życie. Jeśli to moja ostatnia szansa, to chcę ją wykorzystać do końca.
