

CZWARTY atak RAKA❗️Mila ma OSTATNIĄ szansę, aby żyć - ratunku!
Cel zbiórki: ratowanie życia - chemioimmunoterapia w szpitalu w Barcelonie
Wpłać, wysyłając SMS
Przekaż mi 1,5% podatku
Przekaż mi 1,5% podatku
3 Stałych Pomagaczy
Dołącz
Mikołajwspiera już 3 miesiące- Joannazaczyna wspierać co miesiąc
- Anonimowy Pomagaczzaczyna wspierać co miesiąc
Cel zbiórki: ratowanie życia - chemioimmunoterapia w szpitalu w Barcelonie
Aktualizacje
Zmiana leczenia ratującego życie❗️Błagam... Nie mamy nikogo poza Tobą...
Kochani,
Mila zaczęła piąty cykl leczenia immunochemioterapią, ale został przerwany — miała bardzo silne bóle brzucha i złe wyniki wątroby. Córeczka bardzo ciężko znosi leczenie, ponieważ to już pięć lat chemii, operacji i całego bardzo ciężkiego oraz toksycznego leczenia...
Strach przed badaniem… On paraliżuje - przestajesz wtedy myśleć, reagować, robić cokolwiek. To zwierzęcy strach – jakby niewidzialna ręka trzymała za gardło, mdli i boli głowa… Planuję wszystko tylko do daty badania, a dalej – nieznana przyszłość…

Po naradach z lekarzami postanowiliśmy, że spróbujemy czegoś innego. Wiele dzieci z neuroblastomą przyjmuje szczepionkę przeciwko wznowie w USA. Szpital dał nam zielone światło. To dla nas ogromna szansa – szansa na to, aby Mila mogła pożyć choć trochę dłużej, a jeśli Bóg pozwoli, to nawet całe życie bez chemii, bez wyczerpujących nudności i bólu, bez niekończących się zastrzyków, kroplówek i narkoz...
Oczywiście ryzyko nawrotu jest wysokie, po czterokrotnym ataku choroby bardzo wysokie. Trzeba się modlić i wierzyć. Jest bardzo strasznie… ale trzeba odpędzać złe myśli.
Pod koniec listopada przyleciałyśmy do USA, Milenka przeszła punkcję szpiku, ponieważ konieczne było wykonanie jej tutaj, w Stanach Zjednoczonych. Na razie nie mamy więcej informacji ani nowych wiadomości. Czekamy...

Bardzo się martwię i nie wiem, jak to będzie finansowo, środków wystarczy tylko na szczepionkę, ale trzeba jeszcze przejść badania i dwa cykle immunochemii. Córka jest w ciężkim stanie. Bóle, wątroba, wszystko jest już na skraju wytrzymałości.
Bardzo prosimy Was o pomoc i wsparcie. Nigdy nas nie opuściliście... Milenka przesyła wszystkim serdeczne pozdrowienia oraz ogromne podziękowania. Jesteśmy niezmiernie wdzięczne za całą pomoc i wsparcie, jakie od Was otrzymujemy. Czujemy ogromną troskę i opiekę, dzięki którym łatwiej nam przechodzić przez ten trudny czas. Jeszcze raz z całego serca dziękujemy.
Proszę, nie zostawiajcie nas. My nie mamy naprawdę nikogo...
❗️Wiadomość dla Ciebie ode mnie, dziś, w środę, prosto z oddziału onkologii... 💔
Poprosiłam mamę, żebym dzisiaj to ja mogła napisać kilka słów. Mam 14 lat. Wiem, że to nie jest wiek, w którym powinno się myśleć o śmierci. Powinnam chodzić do szkoły, spotykać się z koleżankami, śmiać się, marzyć. Ale ja od kilku lat żyję między szpitalnymi ścianami, z kroplówką w ręku i chorobą, która nie odpuszcza...
To moja czwarta wznowa neuroblastomy. Czwarta… nawet trudno to napisać. Każda z nich odbierała mi coś — siły, włosy, zdrowie, nadzieję. A jednak wciąż tu jestem, wciąż walczę, bo mam dla kogo — dla mojej mamy. Jesteśmy tylko we dwie. Widzę w jej oczach strach, który próbuje ukryć, kiedy się do mnie uśmiecha. I widzę też nadzieję — bo mama zawsze wierzy, że mi się uda...

Czasem jest naprawdę ciężko. Widziałam, jak odchodzą koleżanki z onkologii. Widziałam, jak gasną. Wtedy boję się najbardziej — że pewnego dnia ja też nie wstanę, że mama zostanie sama. Ale potem wchodzę na moją zbiórkę i czytam Wasze słowa. Każde „trzymaj się”, każde serduszko, każda wpłata — to ciepło, które dociera do mojego serca. Dzięki Wam wiem, że nie jestem sama.
Nie chcę się żegnać. Chcę żyć. Chcę zobaczyć jeszcze lato, chcę, żeby mama się uśmiechała, chcę po prostu być... Co się stanie z moim kotkiem, jeśli ja odejdę?
Dziękuję, że dajecie mi siłę, kiedy ja sama już jej nie mam. Dziękuję, że walczycie ze mną.
Mila
Przeżywamy naprawdę ciężki czas... Dziękujemy, że jesteś - tylko dzięki wsparciu mamy jeszcze nadzieję...
Ostatnio przeżywamy naprawdę bardzo ciężki czas... Czujemy się tak samo jak wtedy, gdy dowiedzieliśmy się, że Mila ma kolejną wznowę i że rak wrócił... Bardzo się martwię — lekarze zdecydowali, że musimy jeszcze przejść dwa cykle immunoterapii. Bardzo się niepokoję o zbiórkę, jeden cykl kosztuje 130 000 euro, chce mi się po prostu krzyczeć na widok tak wysokich cen... Boję się, że nie damy rady.
Podczas czwartego cyklu chemii i przeciwciał córce zepsuł się port. Ból był nie do zniesienia... Mila, która zazwyczaj jest zawsze cierpliwa i ma dużą odporność na ból, krzyczała tak głośno, że przybiegli wszyscy lekarze. Musieli podać jej narkozę, żeby próbować naprawić sytuację.

To leczenie jest naprawdę bardzo ciężkie... Wyniki krwi spadły dramatycznie, ciśnienie skacze to w górę, to w dół. Kilka dni leżałyśmy w szpitalu — stan był ciężki, Mila bardzo źle się czuła, miała mdłości i bardzo złe wyniki wątroby. Niestety jest bardzo wyczerpana, dużo płacze. Patrząc na jej łzy, serce pęka na milion kawałków. Nie ma słów, które oddałyby ten ból i bezsilność…
Kochani, dziękuję raz jeszcze, że jesteście z nami. Każda wpłata, każde dobre słowo i gest otuchy to siła, która daje nam nadzieję w najtrudniejszych chwilach. Dziękuję, nie zostawiacie nas samych w tej walce. Prosimy, bądźcie z nami dalej… Bo tylko z Wami mamy jeszcze szansę...
Opis zbiórki
Moja ukochana, wspaniała, jedyna córeczka ma czwartą wznowę choroby nowotworowej. W piątek po badaniach zawołał nas lekarz. I powiedział, że choroba wróciła... Świeci się ognisko w barku, w tkankach miękkich. Nasz świat runął.
Mila tak płakała. Boże, jak ona płakała... Potem spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi, załzawionymi oczami: "Mamo, co teraz? Co zrobimy? ". Pękło mi serce, ból jest nie do opisania. Przy niej się trzymam, chociaż boję się tak, że ręce mi się trzęsą ze strachu. Ja bez niej nie będę żyła — to wiem na pewno. Ale dopóki jeszcze jesteśmy tu, ja o nią zawalczę… Bez pomocy jednak nie mamy żadnych szans. Ja nie proszę, ja błagam o pomoc!

Mila jako dziecka nigdy na nic nie chorowała... Była taką spokojną, grzeczną dziewczynką. Zawsze się dobrze uczyła — nigdy nie było mnie stać na korepetytorów, sama wychowuję córkę i 17-letniego syna, a ona sama, bez pomocy, dostała się do bardzo dobrej szkoły i dostawała najlepsze oceny.
W marcu 2019 roku córka zaczęła skarżyć się, że bolą ją plecy. Bardzo długo lekarze nie mogli znaleźć przyczyny. Dopiero kiedy już prawie nie mogła wstać z łóżka, USG wykazało, że całe płuca są zalane płynem. W klatce piersiowej znaleziono ogromny guz. Nawet serce przemieściło się w prawo... Okazało się, że to nowotwór, neuroblastoma w IV stopniu zaawansowania! Tak zaczęła się walka o życie…
Lekarze powiedzieli, że gdybyśmy trafiły do szpitala 3 dni później, moja córeczka po prostu by umarła.

Zabrałam Milę do szpitala dziecięcego w Barcelonie, gdzie od lat leczy się dzieci z najcięższymi przypadkami neuroblastomy. Sprzedałam wszystko, co miałam, nie mamy już mieszkania, nie mamy samochodu... Za nami ciężka walka. Wydawało się, że będzie dobrze. Że wygrywamy… Niestety nowotwór zaatakował po raz kolejny…
Z czwartym nawrotem nikt za bardzo nie może nic zaproponować. W sytuacji Mili nie istnieje na całym świecie inne leczenie niż chemioterapia z immunoterapią. Najpierw chcieli zacząć od samej chemioterapii, ale po 5 lat leczenia organizm córki jest tak nafaszerowany toksynami, że lekarze podjęli decyzję, żeby od razu się wesprzeć immunoterapią i podawać je równolegle.
Mila jest załamana informacją o wznowie… Tyle już przeszła i miała nadzieję, że najgorsze już za nią, a tu cała walka rozpoczyna się od początku… Wie, że z każdym nawrotem choroby ma mniejsze szanse na wyleczenie. Miała tyle koleżanek i kolegów na oddziale onkologii… Wiele tych dzieci już nie żyje. Byłam na ich pogrzebach… Widziałam ich rodziców, w oczach których, wraz ze śmiercią ich synka czy córeczki, raz na zawsze zgasło światło… Boję się jednego - tego, że to spotka także nas.

Córka często płacze. Próbuję z nią rozmawiać, ale męczy ją szpital, ból, ciągłe wymioty. A najbardziej wykańcza ją strach…
Mila: Moje koleżanki ze szkoły zapytały mnie kiedyś, jak to jest, mieć raka... Ja czuję się, jakby moje ciało było codziennie torturowane. Cierpienie to nieodłączna część choroby. Po czasie można się do niego przyzwyczaić.
Mam 14 lat i zachorowałam na raka po raz czwarty. Nie myślałam, że można tyle razy umierać… Potwór wrócił. Znowu wrócił! Zapytałam mamę, co my teraz zrobimy? Widzę, że stara się trzymać przede mną, ale ja słyszę, jak płaczę nocami… Nie mam już siły udawać, że się nie boję, że wszystko będzie dobrze.
Czasem pytają mnie, czego chcę najbardziej. Odpowiedź jest prosta: Chcę żyć. Ale bez leczenia nie mam na to żadnych szans. Leczenie kosztuje więcej, niż moja rodzina może sobie wyobrazić. Dlatego proszę Cię – pomóż mi raz jeszcze zawalczyć o życie. Jeśli to moja ostatnia szansa, to chcę ją wykorzystać do końca.

- Wpłata anonimowa10 zł
- Wpłata anonimowa20 zł
- Wpłata anonimowa50 zł
- 40 zł
- Wpłata anonimowa50 zł
- Wpłata anonimowa20 zł